Nie przestaną nagrywać dzieci. Fundacja chce normalizować sharenting

Jedno zdjęcie lub filmik może zniszczyć dziecku życie, a mimo to w Polsce powstała fundacja, która chce normalizować sharenting. To niebezpieczny trend. Przypominamy, jakie realne zagrożenia wiążą się z udostępnianiem wizerunku dzieci w sieci.

Kontrowersyjny wyrok sądu i wielki spór o sharenting

Fundacja Dzieci są z Nami powstała w odpowiedzi na sądowy wyrok, który zapadł w sprawie Anieli „Lil Masti” Woźniakowskiej przeciwko Tomaszowi „Gimperowi” Działowemu. Dwójka influencerów starła się ze sobą, po tym jak Działowy w 2023 roku opublikował na YouTubie materiał o zagrożeniach sharentingu. (Jest on aktualnie niedostępny ze względu na postępowanie sądowe). Woźniakowska, wówczas świeżo po narodzinach córki, została wspomniana w filmie w kontekście monetyzacji obecności swojego dziecka w internecie, zarówno w trakcie ciąży, jak i po jego narodzinach. Potem Gimper wypowiadał się również na temat działań influencerki we współprowadzonym przez siebie podcaście Zgrzyt.

W ramach prawnego sporu zapadły już dwa wyroki: sąd uznał Tomasza Działowego za winnego naruszenia wizerunku Lil Masti, wprowadzenia widzów w błąd i znieważania Anieli Woźniakowskiej. Influencer musi zapłacić w sumie 30 tys. złotych grzywny. Z kolei sam Działowy twierdzi, że większość zarzutów wobec niego sąd oddalił, a w uzasadnieniu wyroku z wokandy miały paść słowa o tym, że Woźniakowska działalnością internetową krzywdzi swoje dziecko. Influencer ma zamiar odwoływać się od decyzji sądu.

Niedługo po ogłoszeniu wyroku do publicznej wiadomości Lil Masti wraz ze swoim mężem ogłosiła powstanie Fundacji Dzieci są z Nami. Według słów influencerki celem podmiotu jest „promocja wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej. Ponieważ dzieci są z nami zarówno w świecie fizycznym, jak i cyfrowym”. Fundacja ma przygotować „kartę dobrych praktyk prezentacji wizerunku dzieci w sieci”. „Stawiamy czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu” – czytamy we wpisie na Instagramie influencerki.

Lajki dla rodziców, problemy dla dzieci

O sharentingu pisaliśmy już w czerwcu. Wówczas przytaczaliśmy definicję, która mówiła, że jest to „nawykowe korzystanie z mediów społecznościowych w celu udostępnienia wiadomości, zdjęć, filmików itp. z udziałem swoich dzieci”. Termin to zbitka angielskich słów share (udostępniać) i parenting (rodzicielstwo).

Sharenting może przybierać różne formy. Z jednej strony możemy zaobserwować „zwykłych Kowalskich”, którzy udostępniają zabawne lub urocze nagrania z dziećmi w social mediach. Nierzadko zdobywają przy okazji mały lub umiarkowany rozgłos. Z drugiej strony w sieci funkcjonują małe sharentingowe „imperia medialne”. Tworzący je ludzie opierają całą swoją karierę influencerską właśnie na dzieleniu się rodzicielstwem i życiem swoich pociech. Na naszych łamach publicysta Sławomir Cedzyński podawał w tym kontekście przykład amerykańskiej rodziny LaBrant. W Polsce nurt ten reprezentuje Lil Masti. Zamieszcza ona w swoich mediach społecznościowych sponsorowane materiały marketingowe, w których występuje jej dziecko. Na kanale Woźniakowskiej na YouTubie można znaleźć zarówno relacje ze wspólnego rodzinnego spaceru, jak i vlogi z badania USG czy porodu.

Więcej na temat sharentingu znajdziesz na naszym kanale na YouTubie.

Jakie są zagrożenia sharentingu? Jest ich wiele

Jakie są zagrożenia sharentingu? Na łamach naszego portalu Sławomir Cedzyński zwraca uwagę przede wszystkim na wynikające z sharentingu zagrożenia natury kryminalnej. W ramach udostępniania wizerunku swojego dziecka w internecie rodzice mogą nieopatrznie podać do publicznej wiadomości adres zamieszkania pociechy. Możliwe jest również podzielenie się tym, do jakiej szkoły czy przedszkola uczęszcza dziecko. W ten sposób narażamy małoletniego na ryzyko kradzieży jego wizerunku i tożsamości. „Zdjęcia czy filmiki z jego udziałem mogą być wykorzystywane w sieci w sposób wyjątkowo odrażający” – pisze Cedzyński.

Poza tym dochodzi aspekt komfortu samego dziecka i jego kondycji psychicznej, na które wpływać może dzielenie się jego wizerunkiem przez rodzica. Jak wynika z danych NASK, jedynie 25 proc. rodziców zapytało swoje dziecko o zgodę na upublicznienie jego zdjęcia w internecie. Niektóre osoby nie są jednak na tyle świadome, aby tę zgodę wyrazić. Aż 81 proc. dzieci poniżej drugiego roku życia posiada już swój ślad cyfrowy. Ślad, na który nie mają żadnego wpływu.

Fundacja Dzieci są z Nami „dąży do tego, aby o sharentingu mówić w cywilizowany sposób, a nie językiem pogardy, hejtu i nagonki”. Według prezentacji na Instagramie organizacja chce „poszanowania decyzji rodzin o praktykowaniu sharentingu”. W świetle przywołanych mniej i bardziej oczywistych zagrożeń nie wydaje się, aby był to dobry kierunek.

Przeczytaj również: Cyfrowy ekshibicjonizm – uważaj, co wrzucasz do sieci

Opublikowano przez

Maciej Bartusik

Dziennikarz


Dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Doświadczenie zdobywał w radiu i mediach internetowych. Na koncie ma dziesiątki publikacji na temat nowych technologii i eksploracji kosmosu. Zainteresowany współczesną energetyką. Wielbiciel włoskiej kuchni, szczególnie makaronu w każdej postaci.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.