Humanizm
Pomoc niewidomym z echolokacją. Tak dźwięk wspiera orientację
13 listopada 2024
Nowi rekruci sprawiają, że konflikt, który jeszcze do niedawna zdawał się słabnąć, odżywa po raz kolejny
Kaszmir od 1947 r. pozostaje punktem zapalnym wielowymiarowego sporu między Indiami a Pakistanem. Region jest podzielony na dwie strefy, kontrolowane przez każde z państw. To pole ciągłej bitwy – na przestrzeni dekad raz po raz zmieniają się tylko stopień eskalacji konfliktu i środki wojskowe.
Oprócz Indii i Pakistanu ważnym graczem jest siatka organizacji terrorystycznych. Ostatnio najgłośniejsza stała się Armia Mahometa, która walczy o przyłączenie Kaszmiru do Pakistanu. Organizacja, podejrzewana o koneksje z pakistańską armią, od lat przeprowadza zamachy wymierzone w Hindusów. Teraz okazuje się jednak, że organizacje bojowe decyduje się wesprzeć coraz więcej osób mieszkających w części Kaszmiru kontrolowanej przez Indie.
Napięcie znacznie wzrosło w lutym, gdy 20-letni Adil Ahmed Dar wjechał w konwój indyjskiej policji samochodem z ładunkiem wybuchowym. Zginęło ponad 40 osób, co po raz kolejny postawiło Islamabad i New Delhi na skraju wojny. Zdarzenie miało miejsce na himalajskiej drodze, w odległości 30 km od stołecznego Śrinagaru. Okazało się, że 20-latek był jednym z najnowszych rekrutów Armii Mahometa.
Indie zyskały pretekst, by oskarżyć Pakistan o udzielanie terrorystom schronienia na swoim terytorium. Ale Islamabad miał prawo powiedzieć, że Adil Ahmed Dar z Pakistanem miał niewiele wspólnego – pochodził przecież z indyjskiej części Kaszmiru.
W 2018 r. do grup bojowników dołączyło 191 Kaszmirczyków, w porównaniu do 126 rok wcześniej. Jeszcze w 2013 r. miejscowych rekrutów było tylko 16 – takie liczby w rozmowie z „The Washington Post” podaje jeden z oficerów indyjskiej armii. Amerykański dziennik podkreśla, że częścią niepokojącego trendu są również „transfery” ze środowiska akademickiego do rebelii. Niektórzy z rekrutów są bardzo dobrze wykształceni i porzucają obiecujące kariery. Inni wybierają taką drogę jako alternatywę dla liceum na wsi.
Mohammad Rafi Bhat był uwielbiany przez swoich studentów. 4 maja 2018 r. wygłosił poranny wykład z socjologii na Uniwersytecie Kaszmirskim, gdzie zajmował stanowisko adiunkta. Później wypił z kolegami herbatę i zadzwonił do żony, by poinformować, że do domu wróci wieczorem.
Nie wrócił. W niedzielę razem z pięcioma innymi rebeliantami z organizacji terrorystycznej Hizbul Mujahideen zginął w strzelaninie z siłami bezpieczeństwa. Wcześniej zatelefonował do oszołomionego ojca, mówiąc: „Przepraszam, jeśli cię skrzywdziłem. To mój ostatni telefon, niedługo spotkam Allaha”.
„Zmiana Rafiego ze wschodzącej gwiazdy badań naukowych w bojownika i jego śmierć w mniej niż 40 godzin odzwierciedlają tragedię, której Kotlina Kaszmirska jest świadkiem od trzech dekad” – skomentował indyjski portal „The Wire”.
Dziś studenci Mohammada Rafiego Bhata opisują śmierć profesora jako formę męczeństwa. „To osobisty wybór, nikogo nie można zatrzymać” – powiedział jeden z nich dziennikowi „The Washington Post”.
Matka Adila Ahmeda Dara uważa, że jej syn zradykalizował się nie bez przyczyny. W 2016 r. policja zatrzymała go, gdy wracał z przyjaciółmi ze szkoły: „Zostali zatrzymani przez wojsko i pobici. Od tego czasu chciał dołączyć do bojowników” – opisała kobieta w rozmowie z Agencją Reutera.
Źródła: Washington Post, Reuters, wprost.pl, thewire.in