Humanizm
Klawo, w dechę, mega. Każde młode pokolenie ma swój język
25 grudnia 2024
Rząd Australii wprowadził nową politykę dotyczącą ochrony wolności słowa na uczelniach wyższych.
Nowy „kodeks ochrony wolności słowa” został ogłoszony po tym, jak były prezes Sądu Najwyższego Robert French opublikował raport, w którym zasugerował konieczność sporządzenia zestawu praktyk wzmacniających wolność wypowiedzi na uczelniach wyższych. Do wdrożenia nowej polityki uniwersytety wezwał następnie minister edukacji Dan Tehan.
Bezpośrednią przyczyną zlecenia raportu, a później stworzenia kodeksu, były protesty na Uniwersytecie w Sydney przeciwko wystąpieniu konserwatywnej dziennikarki Bettiny Arndt zatytułowanemu Fake Rape Crisis Tour. Kontrowersje budziła teza, z której wynikało, jakoby feministki zawyżały liczbę przypadków molestowania seksualnego, by podsycić społeczne nastroje.
Studenci zablokowali dostęp do wydarzenia, za udział w którym inni zapłacili. Władze uczelni zdecydowały się zlecić zewnętrzne śledztwo, by rozstrzygnąć spór. Ostatecznie ukarano dyscyplinarnie czworo studentów, a inicjatorkę protestu zawieszono.
Po medialnej burzy wywołanej przez protesty na Uniwersytecie w Sydney Robert French opracował raport na temat wolności słowa na uczelniach wyższych. I choć stwierdził w nim, że nie ma systemowego kryzysu wolności wypowiedzi, to uczelnie w swoich regulaminach używają bardzo szerokich pojęć, które stwarzają możliwość ograniczenia wolności słowa na kampusie.
Zasugerował zatem, by uczelnie dobrowolnie wzmocniły swoje zabezpieczenia i przyjęły ogólne zasady, które nazwał „modelem (kodeksem) wolności słowa”. Jego głównym założeniem jest zapobieganie sytuacjom, w których studenci lub pracownicy uczelni wykorzystywaliby wypowiedzi zgodne z prawem w sposób postrzegany jako „upokarzający lub zastraszający innych”.
Minister edukacji wezwał uniwersytety do dobrowolnego przyjęcia kodeksu, ale poszczególne uczelnie mają problemy z wdrożeniem wytycznych. Rektor Uniwersytetu w Sydney twierdzi, że rozporządzenie nie jest jednoznaczne i może stworzyć „pułapki prawne”.
„Od początku twierdziliśmy, że proponowany model wolności słowa to kawał dobrej roboty, ale nie możemy po prostu wziąć tekstu rozporządzenia i od razu wprowadzić go w życie” – powiedział Michael Spence, wicekanclerz uczelni. „Mogłoby to przynieść skutki odwrotne do zamierzonych. Nie chcemy zostawiać możliwości podważania kodeksu prawnikom, gdyby okazało się np., że jest w konflikcie z naszym własnym regulaminem” – powiedział.
Spence podkreślił, że również inne uczelnie borykają się z prawnym aspektem wprowadzenia nowych zasadach w życie. „Wdrożenie nowego modelu jest trudne, ponieważ musimy się upewnić, że wprowadzone zasady ochrony podstawowych wolności są jasne, spójne i wykonalne” – zaznaczył. „Prawo do otwartej wypowiedzi i prawo do bycia wysłuchanym z szacunkiem to podstawowe wartości naszej uczelni” – dodał.
Źródło: Sydney Morning Herald, Eduction.gov, Conversation