Nauka
Adopcja psa wnosi wiele do życia rodziny. Ktoś może tracić
25 października 2025

Konkurs Chopinowski 2025 pokazał, że w muzyce coraz mniej miejsca zostaje na ludzkie emocje. Znany dyrygent Andrzej Kucybała nie ma wątpliwości: tegoroczny werdykt to zwycięstwo arytmetyki nad duchem Chopina.
20 października zakończyła swe występy konkursowe jedenastka finalistów. W ostatnim finałowym etapie konkursu pianiści mieli do wyboru koncert fortepianowy f – moll op. 21 lub e-moll op. 11 oraz obowiązkowo Polonez – Fantazję As-dur z op. 6. Widzowie kanałów społecznościowych i słuchacze programu II Polskiego Radia mieli okazje słuchać koncertu e-moll aż 7-krotnie.
Emocjonalne wpisy słuchaczy na różnych platformach komunikacyjnych towarzyszyły konkursowi już od I etapu. Opinie wygłaszane o grze poszczególnych kandydatów były czasami tak skrajne, że czytając je z uwagą, odnosiło się wrażenie, że słuchamy całkowicie różnych wykonań. Od zachwytu po negację.
A oficjalne komunikaty jury informujące o dopuszczeniu do kolejnego etapu przesłuchań spotykały się również z tak różnymi emocjami, że można — tylko śledząc tę społeczną dyskusję — odnieść wrażenie, że to mecz, a nie konkurs muzyczny, a juror to „sędzia kalosz”.
Myślę, że wszyscy melomani naszego kraju z zapartym tchem słuchali występów konkursowych poszczególnych kandydatów i tak jak to bywa zawsze w konkursowych potyczkach, każdy z nas znalazł sobie w tym tłumie wykonawców I etapu swego ulubionego kandydata, którego pasował na finalistę zwycięzcę i laureata I nagrody.
W przerwach pomiędzy sesjami przesłuchań zaproszeni pedagodzy, redaktorzy muzycznych programów PR i muzykolodzy, zawzięcie analizowali występy poszczególnych kandydatów, spierając się lub zgadzając się ze swoimi opiniami na temat szczegółów wykonawczych, podkreślając znaczenie emocji muzycznych wyrażanych w grze.
A melomani zgromadzeni przed odbiornikami telewizyjnymi i radiowymi o swych uwagach informowali na platformach społecznościowych. Wygląda na to, że cały kraj przez ponad trzy tygodnie żył i emocjonował się przebiegiem tego konkursu.

A tak już na chłodno trzeba powiedzieć, że tak wyrównanego poziomu pianistów jak na konkursie Chopinowskim 2025 nigdy nie było. Właściwie każdy z nich, gdyby nie tajemnicza punktacja, mógł znaleźć się przynajmniej w gronie uczestników III etapu.
A zwycięzca Eric Lu pianista amerykański, który 10 lat temu znalazł się w gronie finalistów, konkursu zdobywając w 2015 roku IV lokatę, słuchając ogłoszenia obecnego Jury, że to on zdobył Laur zwycięzcy, sam chyba był tym wynikiem najbardziej zaskoczony.
W opiniach komentatorów, jak i melomanów Eric Lu nie był typowany na zwycięzcę. Może trzeba to skomentować, zwyciężyła nie gra a arytmetyka. Czy to dobrze, gdy zamiast gry, wyrazu artystycznego cyfry decydują o zwycięstwie w konkursie muzycznym?
Moim zdaniem przegrała muzyka. Może to tylko moje zdanie, ale utajniona punktacja zawsze pobudzać będzie teorie spiskowe, łącznie z takim stwierdzeniem, które wyraził publicznie jeden ze słuchaczy radiowych, że ten rok jest skażony „trampizmem” z naczelnym hasłem „America First”.
To absolutnie krzywdząca ocena tego już uznanego w świecie muzycznym pianisty, ale czy nawet wśród finalistów nie byli lepsi, np. zachwycająca, czarująca dźwiękiem i perfekcją rozumienia muzyki Chopina 17-letnia Chinka Tianyuo Lyu, czy też Japonka Shiori Kuwahara, a nawet mówiło się o potencjalnym zwycięzcy Gruzinie Davidzie Khrikuli.
W dotychczasowych konkursach oczywiście były niespodzianki i kłótnie, kto był najwybitniejszym wykonawcą, ale ten konkurs już od I etapu, gdy pominięto naszego grającego uduchowionego Chopina pianistę Mateusza Dubiela, wydawał się skażony jakimś dziwnym postrzeganiem i oceną jurorów.
Gdy nie dano możliwości dwukrotnemu zwycięzcy Ogólnopolskiego Konkursu Chopinowskiego Mateuszowi Dubielowi zagrania przynajmniej w II etapie konkursu, Adam Rozlach — redaktor i komentator muzyczny I programu PR zapytał retoryczne pytanie: „jak mogą się czuć polscy jurorzy tego konkursu”.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, zarówno zawodowi komentatorzy, jak i zwykli melomani zakochani w muzyce Chopina, że każdy konkurs to trochę loteria. Tak jak i tym razem. Przecież ci, którzy musieli grać wcześnie rano, byli stawiani na trudniejszej pozycji, niż ci, którzy grali po południu lub wieczorem, wtedy, gdy nasza aktywność fizyczna i mentalna jest najwyższa.
Może warto pomyśleć nad zmianą regulaminu konkursu, sposobem doboru jurorów, wyboru przewodniczącego i metodologii pracy tego gremium. Może jawność punktacji przyczyniłaby się do zbliżenia ocen jury z opiniami i głosami słuchaczy i komentatorów muzycznych.
Organizatorzy także chyba przeciążyli uczestników ilością etapów i obfitością utworów obowiązkowych, szczególnie w III etapie.
Prawie godzinna gra w tym etapie, w całkowitym skupieniu, napięciu, mając świadomość, iż każde nawet najmniejsze uchybienie w interpretacji może wyeliminować cię z dalszych etapów konkursowych, często wykraczało poza fizyczne możliwości młodego wykonawcy. To zadanie dla cyborgów, a nie wrażliwych uduchowionych muzyką młodych wykonawców.
A punktacja, tu niestety możemy się jedynie domyślać. Operowanie średnią arytmetyczną na pewno nie odzwierciedla rzeczywistych wrażeń słuchaczy, a jedynie staje się beznamiętną, bez żadnych emocji cyfrą z setkami po przecinku.
Wracając do metod zastosowanych na obecnym konkursie.
Może, zamiast jurorów, w następnych konkursach zaangażować AI, która sprawdzać będzie z komputerową dokładnością, natężenie wydobywanego dźwięku, fale wzrostu i opadanie dynamiki, zamiany agogiczne zgodne z wpisanym do programu wzorcem i w ten sposób wyłaniać takiego pianistę, który zamiast emocji, które powinny rządzić muzyką, będzie porównywał wykonania do wpisanego programu wzorca matematycznego.
Ale czy to będzie prawdziwy Chopin i jego myśli i uczucia przelane na papier nutowy? Nie!
To będzie czysta mechanika pobawiona wszystkiego, co ludzkie i które nie da się zmierzyć matematycznie, a więc emocji, miłości, złości, zwątpienia, tęsknoty, a więc tego wszystkiego, co w naturalny sposób do tej pory wyrażała muzyka Chopina. Zataczamy koło. Oby to postrzeganie Chopina nie przerodziło się w unowocześnioną pianolę, z której wydobywano dźwięk kręcąc korbą.
Pozwolę sobie na zakończenie przytoczyć mój komentarz na Facebooku zamieszczony po ogłoszeniu wyników I etapu konkursu.
„Współczesny wizerunek przyszłego laureata konkursu chopinowskiego bardzo daleko odbiega od tego co w swej muzyce chciał przekazać Chopin. Dzisiaj dominuje, prostota, snajperska precyzja uderzenia we właściwy klawisz fortepianu. Myślę, że dzisiaj w konkursowych zmaganiach sam Chopin swą delikatną grą, wrażliwością i kantylenowym budowaniem frazy nie zostałby tak jak Mateusz Dubiel zauważony przez większość jurorów.
Takie wredne czasy, w których nawet Zimerman ze swymi interpretacjami na tym konkursie także nie zostałby zauważony. To XXI wiek tak różny od czasów i przeżywania emocji muzycznych, w których żył i tworzył swe epokowe dzieła Chopin.
Przeczytaj również: Duch Chopina. Fenomen Jana Smeterlina, zapomnianego muzyka z Bielska-Białej
Do 31 października możesz skorzystać z darmowej dostawy paczkomatem.
Wpisz kod HNEWS0 finalizując zakupy w Księgarni Holistic News