Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
Dwie dekady temu przez świat przetoczyła się fala fascynacji skandynawskimi powieściami i serialami kryminalnymi. Dzisiaj rekordy pobijają historie true crime, opisujące prawdziwe przestępstwa. Dlaczego fascynują nas autentyczne historie kryminalne i dlaczego ich głównymi odbiorcami są kobiety?
Wydana w 1966 roku książka Trumana Capote’a Z zimną krwią uchodzi za pierwszą powieść z gatunku true crime. W swoich czasach wywołała kontrowersje – kwestionowano prawdziwość opisywanej historii i zarzucano autorowi sympatię dla jednego z morderców. Książka szokowała szczegółowością opisów makabrycznych zbrodni. O prawdziwych historiach kryminalnych pisano w Wielkiej Brytanii i Chinach już w XVI wieku. Skupiano się wtedy na faktach i na przekazywaniu informacji. Dopiero Capote nadał historii true crime narrację niczym z najlepszej powieści, tworząc z morderców postacie literackie.
Dzisiaj true crime przeżywa największy renesans w swojej historii dzięki filmom, produkcjom telewizyjnym i podcastom. Ogromną popularność zdobył w 2015 roku serial dokumentalny Making a Murderer, opowiadający historię Stevena Avery’ego, który po dwóch dekadach w więzieniu udowodnił swoją niewinność tylko po to, by ponownie zostać aresztowanym za morderstwo. Podobną popularnością cieszył się serial Dahmer z 2022 roku, opowiadający o tytułowym seryjnym mordercy i kanibalu Jeffreyu Dahmerze. W tym samym roku ukazał się również Tinder Swindler, którego bohaterem jest Simon Leviev, oszust matrymonialny.
Historie tych trzech mężczyzn z pozoru łączy niewiele: jeden z nich został oszukany przez system sprawiedliwości tylko po to, by na wolności znowu wpaść w jego sidła. Drugi w ciągu parunastu lat zamordował i rozczłonkował 17 homoseksualnych mężczyzn. Trzeci oszukał dziesiątki kobiet, żeby wydać ich pieniądze w kasynach i drogich restauracjach. Historie te pokazują, że prawda jest często ciekawsza od fikcji, a na pewno bardziej szalona i absurdalna. Twórca fikcji miałby trudność z realistycznym opisaniem historii mordercy, który przez paręnaście lat, pod okiem i nosem sąsiadów, godzinami piłuje nocą swoje ofiary. Fikcja musi mieć sens, prawda – niekoniecznie.
Polecamy: Fenomen trad wife – czy nowocześni mężczyźni marzą o tradycyjnych żonach?
Każda historia kryminalna to zagadka, ale historie true crime dodatkowo pomagają nam zrozumieć psychologię zbrodni. To tłumaczy, dlaczego ten gatunek jest szczególnie popularny wśród kobiet, które na co dzień dużo bardziej obawiają się przemocy niż mężczyźni. True crime może nas nauczyć tego, co zrobić, żeby nie stać się ofiarą. To źródło wiedzy o mechanizmach manipulacji. Pomaga nam dostrzegać podejrzane zachowania i uodparniać się na nie. Dostarcza gotowe scenariusze zachowań i ich konsekwencji. Przy okazji uczymy się o prawie i funkcjonowaniu policji czy sądów.
Podobną funkcję pełni plotka. Mimo że kojarzy nam się wyłącznie negatywnie, plotkowanie jest źródłem wiedzy o naszym otoczeniu. Pomaga nam zrozumieć kody kulturowe, to, co wypada, i to, czego nie wypada robić. Możemy uczyć się, omawiając zachowania innych osób, dowiedzieć się, kogo należy naśladować, a czyje zachowanie spotyka się z dezaprobatą. Plotka nie tylko przestrzega nas przed łamaniem norm społecznych, ale także pomaga zachować bezpieczeństwo. Jeżeli w sąsiedztwie pojawiła się osoba, która wzbudza nieufność innych, to i my powinniśmy zachować wobec niej dystans.
Nie bez powodu tak popularne są podcasty i seriale o seryjnych mordercach, porywaczach czy gwałcicielach. True crime jest szczególnie interesujące wtedy, kiedy dotyka związków damsko-męskich. Dziewczynki od małego do znudzenia słyszą, że powinny unikać obcych mężczyzn. Randkowanie, wchodzenie i wychodzenie z relacji – to statystycznie wyjątkowo niebezpieczne sytuacje dla kobiety. Bardzo ważne jest, aby zachować czujność i reagować na każdy podejrzany sygnał. True crime uczy nas ich rozpoznawania.
Kiedy sprawa została rozwiązana, a sprawca skazany, odczuwamy katharsis i satysfakcję. Ale przed szczęśliwym zakończeniem czeka nas prawdziwa huśtawka emocji. Jako ludzie ewoluowaliśmy do tego, by intensywnie reagować na stres i zagrożenie. Kiedy czujemy, że sytuacja, w której jesteśmy, staje się niebezpieczna, nasz organizm wyrzuca do krwi adrenalinę, która podnosi tętno i pomaga płucom pompować więcej tlenu. Prowadzi to do zwiększonej czujności, co może być pomylone z podnieceniem (dlatego tak łatwo nam nawiązać bliską relację, a nawet zakochać się w osobie, z którą przeżyliśmy stresującą sytuację).
Im więcej w nas empatii, tym mocniej reagujemy, słysząc historię osoby, która znalazła się w niebezpieczeństwie. A kobiety są naturalnie dużo bardziej nastawione na odczuwanie empatii. Na szczęście dzisiaj o zbrodniach słuchamy przy sprzątaniu i na siłowni, kreując pewien dystans między nami a historią. Tworzymy bezpieczne warunki, w których możemy odczuwać miłe podniecenie wynikające z wyrzutu adrenaliny. Jednocześnie mamy pełną kontrolę nad sytuacją, bo zawsze możemy wyłączyć serial, zdjąć słuchawki albo zamknąć oczy.
True crime tym różni się od horroru i historii paranormalnych, że po zakończeniu opowieści wychodzimy całkowicie z jego świata. Nie musimy bać się tego, co czai się w mroku, duchów, potworów i demonów. W zaciszu naszego mieszkania czujemy się bezpiecznie, bo wszystko jest nam znane. Na marginesie można dodać, że stąd między innymi wywodzi się popularność autora horrorów Stephena Kinga – King zatarł podział między codziennością i tym, co paranormalne. Nawet najbardziej trywialnym przedmiotom potrafił nadać złowieszczą naturę. King porusza dokładnie tę strunę, której unika true crime.
Może Cię także zainteresować: „Mogło być zupełnie inaczej”. Czego uczą nas historie alternatywne
Jak wszystko w życiu, true crime nie jest wyłącznie pozytywnym fenomenem. Wiele osób łączy go z romantyzacją zła i fetyszyzowaniem seryjnych zabójców. Flagowym przykładem jest oczywiście Ted Bundy. Wielu skazańców, nawet jeżeli zamordowali i zgwałcili kobietę, doczekuje się listów od fanek zza krat. Niektóre osoby słuchają podcastów true crime dlatego, że po prostu lubują się w makabrze. Dlatego większość twórców stara się unikać wstrząsających szczegółów i przesadnego naturalizmu. Przesadna konsumpcja true crime może też prowadzić do paranoi i izolacji społecznej. Dlatego tak ważne jest, by pomiędzy odcinkami „oczyścić umysł” – wyjść na spacer, pooglądać filmiki z kotkami, spotkać się z ludźmi i przypomnieć sobie, że świat nie jest wyłącznie zły.
True crime może być też siłą zmieniającą świat na lepszy. Trylogia filmowa Paradise Lost opowiada o trzech nastolatkach, znanych jako Trójka z West Memphis. W 1993 roku zostali oni skazani na dożywocie za zamordowanie trójki dzieci w poszlakowym procesie, w którym dowodami zbrodni były między innymi wypożyczenie książki o satanizmie z biblioteki, ubieranie się na czarno i słuchanie muzyki metalowej. Twórcy filmów wykonali ogromną pracę śledczą, przeprowadzili setki wywiadów i przekopali się przez tony materiałów sądowych. Przy okazji znaleźli też mężczyznę, który przyznał się do zbrodni.
Pierwszy film z 1996 roku wywołał oburzenie i falę aktywizmu. Sprawą zainteresowały się media i prawnicy, którzy byli gotowi pracować pro bono. Ostatecznie, dzięki zaangażowaniu filmowców i oburzonych fanów, chłopcom udało się po latach wyjść z więzienia. Fani true crime okazali się ogromną siłą pozwalającą na naprawienie błędów systemu sprawiedliwości.
Polecamy: