Kryptoideologie, czyli walka o rząd dusz

Fenomen kryptowalut skupia jak w soczewce istotne wyzwania i problemy dzisiejszych wspólnot politycznych. Pieniądze, technologia oraz narracje o przyszłości to przestrzenie, w których cyfrowe waluty wprowadzają największy zamęt.

Autor książki The Politics of Bitcoin: Software as Right-Wing Extremism zwraca uwagę, że głównym celem tzw. kryptoewangelistów jest odrzucenie dotychczasowych metod działania w obszarze szeroko rozumianej polityki społecznej. W ich ocenie szybkość zmian technologicznych obnaża zdolność do rządzenia w ramach demokratycznych instytucji. Zastąpić je ma wdrożenie odpowiedniej liczby cyfrowych technologii, na czele z blockchainem – fundamentem infrastruktury Web 3.0, czyli zdecentralizowanego młota na scentralizowany Big Tech. Historycznie ruch cyfrowych rewolucjonistów to hybryda libertarianizmu, austriackiej ekonomii, filozofii emergencji oraz wrażliwości rodem z literatury science fiction. 

Czy kryptowaluty to prawdziwe pieniądze?

W 2021 roku kryptowaluty osiągały rekordowe wyceny, a wartość całego rynku szacowana była na 3 mld dolarów. Do inwestowania zachęcali światowej sławy celebryci, m.in. Larry David, który wystąpił w reklamie emitowanej podczas Super Bowl oraz Matt Damon wypowiadający hasło – „Fortuna sprzyja odważnym”. Jako że fortuna bywa też przewrotna, a ta zdeponowana w kryptowalutach szczególnie, już rok później wartość bitcoina (najpopularniejszej kryptowaluty) spadła o ponad 60 proc. Cały sektor pogrążył się w głębokim kryzysie, który przyniósł spektakularne bankructwa popularnej giełdy (FTX) oraz rzekomo stabilnej waluty (Terra Luna), której wartość w ciągu zaledwie 3 dni spadła z 60$ do 0,60$.

Jako że od roku kryptowaluty przeżywają okres bessy, głos sceptyków jest coraz wyraźniej słyszalny w debacie publicznej. W tej perspektywie kryptowaluta to jedynie waluta z nazwy. Nie chodzi o  elektroniczną formę, gdyż współcześnie większość pieniędzy to wyłącznie zapisy w serwerach banków – według danych gotówka oraz depozyty bankowe stanowią zaledwie 8 proc. światowej waluty –  ale o brak wypełniania podstawowych funkcji pieniądza. Pieniądz stanowi z jednej strony środek wymiany, czy też środek płatniczy; z drugiej jest on zasobem wartości, czyli stanowi abstrakcyjną siłę nabywczą; z trzeciej, społecznie najistotniejszej, jest on miarą wartości, spełniając funkcję obrachunkową. Kryptowaluty w obecnej kondycji nie spełniają żadnej z powyższych funkcji.

Istnieje wiele teorii na temat pochodzenia pieniądza. Jedne wyprowadzają go z towarów i barteru lub formy daniny składanej władcy. Bardziej współczesne łączą pieniądz ze zjawiskiem daru lub długu wobec najbliższej wspólnoty. Najczęściej to władca kreował pieniądze, aby opłacić podboje własnych wojsk, a dzięki temu osiągał monopol na przemoc. Dzisiejsza podaż pieniądza pochodzi głównie z kredytów udzielanych przez banki komercyjne swoim klientom pod postacią zapisów elektronicznych na ich kontach. Dlaczego historie o pochodzeniu pieniądza są istotne? W teorii oraz praktyce kształtują one rolę, jaką odgrywa on w naszych społeczeństwach.

Geneza kryptoideologii

Praca nad pierwszymi kryptowalutami rozpoczęła się już w latach 80. XX w. Kolebką były społeczności Extropian, Cypherpunks, kryptoanarchistów oraz całe rzesze samozwańczych hakerów i twórców oprogramowania open source. Extropianie zanurzeni byli w skrajnie wolnorynkowej ideologii podlanej transhumanistyczną filozofią na temat cybernieśmiertelności człowieka. Swoje credo zawarli w haśle: „Żadnej Śmierci! Żadnych podatków!”. Z kolei ruch Cypherpunks skupiał się na kwestiach bezpieczeństwa i prywatności w sieci, stąd obsesja członków na punkcie szyfrowania i kryptografii. Jednym z najbardziej znanych członków grupy był Julian Assange, założyciel WikiLeaks.

Kryptoideologie, czyli walka o rząd dusz

Twórcą pierwszego protokołu blockchainowego został David Chaum, uzdolniony deweloper oraz znany aktywistą na rzecz anonimowości w rozwijającym się wówczas internecie. W swoich licznych wykładach chętnie poruszał tematy panoptykonu, „Wielkiego Brata” oraz przejawiał chorobliwą wręcz nieufność do systemu bankowego. W jednym z przemówień z 1995 roku zwracał on uwagę, że karta kredytowa i sieciowe terminale zamienią całą populację w „elektroniczne, oznakowane zwierzęta w karmnikach”. Jego remedium na problem inwigilacji było stworzenie pierwszej stabilnej cyfrowej gotówki: w pełni anonimowej oraz odpornej na podrabianie. Procedura polegała na wypłacie pieniędzy ze swojego konta na specjalną kartę płatniczą lub program komputerowy, który pozwalał wydawać cyfrowe euro, juany oraz dolary jak zwykłą gotówkę tj. bez potwierdzania tożsamości i zostawiania cyfrowych śladów. Pomysł nie przyjął się na rynku i w konsekwencji firma DigiCash upadła po 9 latach działalności.

Geoffrey Ingham, znany historyk kapitalizmu, pisał: „Pieniądz posiada dwoistą naturę. Jako społeczny wynalazek umacnia «bazową władzę» społeczeństwa, ale tego rodzaju zbiorowa zdolność może zostać zawłaszczona przez prywatne grupy interesów i wykorzystana w «despotyczny sposób» jako narzędzie panowania”. Podobne obawy wyrażał David Chaum, który ostrzegał państwa narodowe, że jeśli nie będą starały się tworzyć własnych bezpiecznych elektronicznych walut, to zrobią to prywatne firmy oraz banki, dyktując tym samym reguły w finansowym świecie. W momencie, kiedy firma Meta tworzy własną walutę Diem (dawna  Libra) i ma zamiar rozliczać przy jej pomocy transakcję w Metawersum, słowa Davida Chaum brzmią jak złowieszcza przepowiednia.

Wreszcie przychodzi rok 2009, przełomowy czas dla kryptowalut z kilku powodów. Właśnie wtedy rozpoczął się bailout w kierunku upadającego niczym kostki domina systemu bankowego w Stanach Zjednoczonych. Natomiast 3 stycznia wydobyty zostaje pierwszy blok bitcoina, czyli kolejna wersja cyfrowej waluty opartej o technologię blockchain; według Davida Golumbia była to 25 próba zastosowania tej technologii w praktyce. W końcu ziarno technooptymistów spadło na żyzny grunt. Od upadku banku Le i popularności ruchu Wall Street nikt nie wierzy skorumpowanym bankom. To, co było niemożliwe jeszcze w 1995 roku, w 2009 zdaje się nieuniknione.

Kryptoideologie, czyli walka o rząd dusz

Sam protokół bitcoina ogłoszony zostaje w noc Halloween 2008 roku na jednym z for internetowych poświęconych kryptografii. Autorem postu jest Satoshi Nakamoto, który otwiera go zdaniem: „Pracowałem nad nowym systemem elektronicznej gotówką, która jest w pełni peer-to-peer, bez potrzeby zaufania trzeciej strony”. Technologia blockchain skierowana była do indywidualnego konsumenta. Wystarczyło jedynie zainstalować odpowiednie oprogramowanie na swoim komputerze, a całą resztę wykonywał za nas sprzęt: pobierał wszystkie dotychczasowe transakcje dostępne w sieci i uwierzytelniało nowe  dzięki skomplikowanym obliczeniom. Pokój z komputerem stawał się częścią wielkiego systemu bankowego. Wszechobecny gniew po globalnym kryzysie finansowym oraz druzgocąco niski poziom zaufania wobec banków ułatwiał akceptację radykalnych rozwiązań ekonomicznych, a rozczarowanie tradycyjną polityką przeniosło społeczne ambicje do świata handlu.

Kryptowaluty stawały się idealnym naczyniem dla wypartych impulsów i pragnień. Aktywa spekulacyjne o niepewnej wartości przyjmowały nowe, nieznane wcześniej znaczenia. W artykule dla New York Times Mihir A. Desai trafnie zauważył, że w pewnym momencie „kryptowaluty zaczęły być postrzegane nie tylko jako egzotyczne aktywa, ale stawały się przejawem magicznego myślenia, które zainfekowało część pokolenia dorastającego w następstwie Wielkiej Recesji oraz szeroko rozumianego amerykańskiego kapitalizmu”.

Sprawa Silk Road

W maju 2015 roku sąd stanowy w Nowym Jorku skazuje Rossa Ulbrichta na podwójną karę dożywotniego pozbawienia wolności, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Dodatkowo oskarżony zostaje zobowiązany do zapłaty około 183 milionów dolarów z tytułu restytucji. Sprawa dotyczy przestępstw powiązanych ze stroną Silk Road, czyli pierwszej internetowej platformy sprzedażowej w sieci Tor, gdzie bez problemu można było zakupić nielegalne towary na każdą literę alfabetu: od heroiny, przez wyrzutnie rakiet i ludzkie organy przygotowane do przeszczepu.

Silk Road był pierwszym pokazem zdolności bitcoina do wykorzystania go w roli pośrednika między stronami wymiany handlowej. Cały przychód Silk Road (z lat 2011-2013) wyniósł blisko 9,5 miliona bitcoinów, co jest kwotą oszałamiającą, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że w tamtym czasie istniało tylko 11,75 miliona bitcoinów. Innymi słowy, 80 proc. wszystkich istniejących bitcoinów przeszło przez Silk Road do momentu jego spektakularnego zamknięcia.

Dla nas najważniejsza będzie jednak postać założyciela, Rossa Ulbrichta, młodego pasjonata libertarianizmu, niespełnionego fizyka oraz zwolennika legalizacji narkotyków, do którego wrócę na samym końcu.

Algorytm czy instytucje?

Wielu entuzjastów technologii blockchain starało się przekonywać o rewolucyjnej sile inteligentnych kontraktów (smarts contracts), czyli umów, których warunki zapisane zostały w języku komputerowym, a nie w języku prawnym. Idealnym przykładem do zilustrowania samoczynnego działania inteligentnych kontraktów jest zwykły automat sprzedażowy. Jest to w istocie algorytm, który za każdym razem reaguje na ten sam zestaw poleceń i instrukcji. Nie ma tutaj miejsca na odmowę, czy też kaprys i wypowiedzenie posłuszeństwa. Podobnie wygląda sytuacja z inteligentnymi kontraktami: dla tego typu technologii „kod jest prawem”. W związku z tym wiele firm oraz instytucji publicznych zdecydowało się wdrożyć tę innowację.

Pięć lat temu świat krypto obiegła wiadomość, że australijska giełda planuje wykorzystać platformę blockchain do rozliczania transakcji. Kilka miesięcy temu, już bez medialnego rozgłosu, wycofała się z tego pomysłu, notując 168 milionów dolarów strat. Maersk, gigant żeglugowy, również ogłosił, że kończy prace w celu wdrażania blockchaina do zarządzania łańcuchami dostaw z uwagi na brak zauważalnych benefitów.

Najnowsza metaanaliza, w której badacze przyjrzeli się efektom wdrożenia technologii blockchain w estońskich instytucjach publicznych, wskazuje na bardzo istotnych problem natury ideologicznej, który uniemożliwia jednoznaczną ocenę efektów. Autorzy wymieniają dwie ścierające się grupy: krypto-anarchistów oraz kryptoinstytucjonalistów. Pierwsi uważają, że księga rozproszona może być blockchainem wyłącznie wtedy, gdy jest globalna i otwarta. Ci drudzy widzą blockchain jako szanse do stworzenia bardziej odpornych architektur cyfrowych, które mogą uchronić instytucje przed ewentualnymi atakami i awariami. W podsumowaniu swojego badania autorzy stwierdzają: „Zidentyfikowaliśmy znacząco odmienne rozumienie podstawowych pojęć, takich jak decentralizacja, transparentność i zaufanie. […]  Nasze studium przypadku pokazuje, że blockchain jest przede wszystkim potężną koncepcją, którą można wykorzystywać w wyobraźni publicznej zgodnie z wybraną agendą polityczną”.

Co dalej ze światem „krypto”?

Ross Ulbricht, twórca portalu Silk Road, przez cały czas doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji swoich działań. Jednak nie zamierzał schodzić z raz obranej drogi, ponieważ jego celem nie były wyłącznie pieniądze, ale legalizacja narkotyków na całym świecie. Plan był prosty: stworzyć tak potężną platformę umożliwiającą sprzedaż narkotyków, że ta unaoczni bezsilność rządów i wymusi na nich legalizację. W myśleniu Ulbrichta doskonale ujawnia się to, co Noam Chomsky nazywa libertariańską „tyranią korporacji”, czyli tyranią sprawowaną przez nieodpowiedzialne, prywatne i partykularne koncentracje władzy.

W niektórych przypadkach akolici kryptograficznych walut wydają się zupełnie pomijać negatywne aspekty proponowanych przez siebie rozwiązań. Rynek przypomina rollercoaster, na którym masa ludzi przeżywa naprzemiennie wybuchy zachwytów oraz ataki paniki, nikt z pasażerów nie ma pojęcia, dokąd prowadzą tory, natomiast w głowach wszystkich pęcznieje marzenie o natychmiastowym wzbogaceniu się bez szczególnego wysiłku.

Rynek krypto potrzebuje przede wszystkim coraz odważniejszych regulacji, które swoją drogą już zapowiedziała Komisja Europejska poprzez ustawę MiCA. Oprócz regulacji prawnych ważna jest również kwestia komunikacji. Jeśli technologia blockchain ma stać się fundamentem prawdziwie demokratycznej rewolucji, to kryptoideolodzy powinni wypracować nowy język: mniej indywidualistyczny oraz zawierający w sobie silniejsze poczucie wspólnotowej odpowiedzialności. A przede wszystkim rozpocząć wewnętrzną debatę na temat politycznych konsekwencji programu kryptograficznego.

Mateusz Schuler 

Źródła:

  1. David Golumbia, The Politics of Bitcoin: Software as Right-Wing Extremism
  2. Geoffrey Ingham, Kapitalizm
  3. Finn Brunton Digital Cash: The Unknown History of the Anarchists, Utopians, and Technologists Who Created Cryptocurrency
  4.  Nick Bilton, Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę

Opublikowano przez

Mateusz Schuler

Autor


Dziennikarz, filozof, Ślůnzok. Autor artykułów poświęconych filozofii techniki oraz etyce środowiskowej. Zainteresowany historią kapitalizmu oraz alternatywnymi ruchami politycznymi. W przeszłości prowadzący audycję radiową z muzyką eksperymentalną w tle. Mieszka w Katowicach.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.