Kryzys w Argentynie. Chaos i eksperymenty ekonomiczne

O przyczynach kolejnych klęsk ekonomicznych Argentyny, która w początkach ubiegłego stulecia należała do grona najbogatszych państw świata, rozmawiamy z dr. Tomaszem Rudowskim, latynoamerykanistą z Uniwersytetu Warszawskiego.

Kryzys w Argentynie. Źródła nieszczęścia

Wojciech Harpula: W 1913 roku Argentyna była dziesiątą najbogatszą gospodarką świata pod względem PKB per capita, a do 1930 roku jej zamożność była porównywalna z zasobnością Francji, Kanady czy Australii. Od tego czasu kraj zbankrutował już dziewięć razy, czyli średnio raz na dekadę, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy ratował finansowo Argentynę 22 razy, ostatnio w marcu 2022 roku. Każde bankructwo oznacza ogłoszenie niewypłacalności państwa, odcięcie od finansowania zagranicznego, hiperinflację oraz wzrost ubóstwa społeczeństwa. Gdzie należy szukać źródeł argentyńskich nieszczęść ekonomicznych? 

dr Tomasz Rudowski*: Odpowiedź na to pytanie od razu pozwala zidentyfikować światopogląd osoby, która próbuje wyjaśnić przyczyny argentyńskich niepowodzeń gospodarczych. Osoby prezentujące wolnorynkowe, neoliberalne podejście podkreślą, że na początku XX wieku Argentyna faktycznie była jednym z najbogatszych państw świata. W 1910 roku odpowiadała za 7 proc. światowego eksportu i generowała znaczną część PKB Ameryki Południowej. Późniejsze niepowodzenia ekonomiczne będą starały się wyjaśnić, wskazując na niestabilność polityczną, częste zmiany rządów, brak długofalowej i konsekwentnie realizowanej strategii gospodarczej. Zwrócą też uwagę na nadmierne zadłużanie się.

Argentyna ma bardzo długą tradycję brania pożyczek, kolejne rządy bardzo często finansowały wydatki, sięgając po źródła zewnętrzne, co w dłuższym okresie prowadziło do spirali zadłużenia, co z kolei zniechęcało inwestorów i okresowo odcinało kraj od międzynarodowego finansowania. Argentyna słynie też z wysokiej inflacji, co wynika z nadmiernej emisji peso i niskiej dyscypliny fiskalnej. Ten pejzaż zwolennicy wolnego rynku uzupełniają, wskazując na silne związki zawodowe, które uzyskały bardzo mocną pozycję za rządów Juana Peróna w latach 1946–1955. Do dziś są one w Argentynie silnym graczem i potrafią sprzeciwiać się niektórym reformom gospodarczym.

Kryzys w Argentynie: protestujący tłum na ulicy w Buenos Aires w Argentynie
Fot. Priscila Dramisino / Pexels

Kryzys w Argentynie przez cykle koniunkturalne

To perspektywa wolnorynkowa. A jak wygląda lewicowa?

Gdybyśmy analizowali przypadek Argentyny z perspektywy marksistowskiej, moglibyśmy mówić o zależności peryferyjnej, czyli modelu, który zakłada trwałą nierówność między bogatymi centrami/metropoliami i państwami od nich zależnymi. Funkcjonowanie gospodarki Argentyny, także w okresie dynamicznego rozwoju w początkach XX wieku, zawsze było uzależnione od eksportu surowców i płodów rolnych. Od tego, czy Europa i Stany Zjednoczone chcą je kupić i – co istotne – ile są skłonne za nie zapłacić. Jako że ceny surowców są zmienne i podlegają cyklom koniunkturalnym na rynkach międzynarodowych, gospodarka argentyńska często miała poważne problemy z tego powodu.

Trudno kreślić długofalowe strategie ekonomiczne, gdy los gospodarki zależy od cen soi czy wołowiny na światowych giełdach.

Argentyna zawsze bazowała na swoim rolnictwie. Do dziś podstawą koszyka eksportowego tego kraju są niskoprzetworzone produkty rolne, jak soja, zboża czy oleje roślinne, wołowina. Argentyna dysponuje przemysłem, ale nie jest on konkurencyjny w skali światowej, produkuje głównie na rynek wewnętrzny. Perón próbował to zmienić. Za jego rządów postępowała industrializacja, ale nie doprowadziła do zasadniczej modyfikacji struktury argentyńskiej ekonomii. Przemysł nie stał się gospodarczym „kołem zamachowym”, nadal głównym źródłem dochodów był eksport płodów rolnych, uzależniający kraj od światowego centrum, czyli bogatych krajów Europy, a później Ameryki Północnej. Niektórzy badacze akcentują w tym kontekście wątki neokolonialne. Pod koniec XIX wieku i na początku XX wieku można wręcz mówić o istnieniu w Argentynie elit kompradorskich, czyli współpracujących z imperium kolonialnym. Mowa tu o „nieformalnym imperium” Wielkiej Brytanii, rozciągniętym na politykę zagraniczną, wewnętrzną i gospodarczą Argentyny.

Polecamy rozmowę z podróżnikami Elżbietą i Andrzejem Lisowskimi na naszym kanale: HOLISTIC NEWS: Czy podróże mogą zapobiegać wojnom?

Boom gospodarczy i elity

Latyfundyści i warstwa rządząca bardzo mocno postawiły na współpracę z Londynem, który zyskał w Argentynie wielkie wpływy polityczne i gospodarcze, a także kulturowe. Nie bez powodu argentyńska liga piłkarska należy do najstarszych na świecie, powstała niedługo później niż rozgrywki angielskie. Z czasem rolę „metropolii” zaczęły odgrywać instytucje finansowe, narzucające Argentynie polityki oszczędnościowe, cięcia i liberalizację gospodarki w zamian za dostęp do kredytów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy wielokrotnie udzielał Argentynie gigantycznych pożyczek, ale ich ceną było wdrażanie reform, których skutki były bardzo mocno odczuwane przez społeczeństwo.

Osoby o lewicowej wrażliwości opisujące Argentynę zwracają też uwagę, że beneficjentami boomu gospodarczego z początków XX wieku była bardzo wąska grupa wielkich posiadaczy ziemskich. Co z tego, że eksport miał się świetnie, skoro dochody z niego zasilały prywatne kieszenie? Przeciętny Argentyńczyk nie miał wrażenia, że jego kraj znajduje się wśród najbogatszych państw świata. Dopiero za rządów Peróna w latach 40. robotnicy zaczęli zarabiać godnie, niekiedy nawet lepiej niż w Europie Zachodniej. Argentyna zaczęła budować wtedy państwo dobrobytu, wprowadzono wiele programów socjalnych, bezpłatną służbę zdrowia, darmowe studia. To nie jest powszechny model w krajach Ameryki Południowej. On funkcjonuje do dziś, co nie zmienia faktu, że zasadniczy schemat funkcjonowania gospodarki argentyńskiej w zasadzie nie zmienił się od momentu, gdy państwo to wkroczyło na rynki międzynarodowe. Opiera się na prostej eksploatacji zasobów, co powoduje zależność od importerów, nabywców i inwestorów. Siły progresywne, które chciały zmienić ten model, zawsze ostatecznie się poddawały.

Polecamy: Polityka jest jak wrestling. To spektakl, który wygląda znacznie groźniej, niż jest naprawdę

Kryzys w Argentynie. Chaos w polityce

A czy powodem niepowodzeń gospodarczych Argentyny nie jest też spolaryzowana scena polityczna, na której ścierają się zwolennicy interwencjonizmu państwowego z wolnorynkowymi reformatorami?

Współcześnie w Ameryce Łacińskiej można wyróżnić różne typy kapitalizmu. Typ pierwszy, reprezentowany przez Brazylię, to kapitalizm zorientowany na państwo i rynek wewnętrzny, choć przy tym również wspierający swoich eksporterów. Drugim typem jest kapitalizm zorientowany na rynki zewnętrzne, a za jego przykład może uchodzić Chile, gdzie rynek jest regulowany przez państwo, ale istnieje zależność od kapitału prywatnego. Trzeci typ reprezentuje Meksyk, który charakteryzuje się zderegulowanym kapitalizmem podporządkowanym rynkowi zewnętrznemu. W takiej sytuacji mówi się o kapitalizmie międzynarodowego podwykonawstwa, bo meksykańscy eksporterzy produkują przede wszystkim podzespoły dla zagranicznych przedsiębiorstw. Natomiast Argentyna prezentuje kapitalizm mieszany, patchworkowy. Jest niestabilną hybrydą, która w różnych okresach – zależnie od tego, kto rządzi i jakie aktualnie dominują poglądy – jest dostosowywana do wymienionych wcześniej trzech rodzajów kapitalizmu. Brakuje jasno wytyczonego kursu i konsekwencji w jego realizowaniu.

Przeczytaj też: W poszukiwaniu wspólnoty. Dlaczego polityka tożsamości bardziej szkodzi, niż pomaga?

Kryzys w Argentynie: tłum na ulicy w Buenos Aires
Fot. Agustín Anichini / Unsplash

Nieustępliwy kryzys w Argentynie. Kraj miota się od ściany do ściany

Niemal każdy nowy prezydent ma nowy pomysł na uzdrowienie argentyńskiej gospodarki. Carlos Menem przez dekadę w latach 90. ściśle realizował wolnorynkową politykę „konsensusu waszyngtońskiego”. Deregulacja, prywatyzacja, cięcia w sektorze publicznym, utrzymywanie niskiej inflacji i wysokiego kursu powiązanego z dolarem peso zapewniły Argentynie uznanie międzynarodowych rynków finansowych i pozwoliły na szybki rozwój handlu zagranicznego oraz napływ zagranicznych kapitałów i inwestycji. Spektakularny rozwój okupiony był jednak rosnącym rozwarstwieniem społecznym, zduszeniem krajowego przemysłu oraz uzależnieniem od zagranicznych kredytów i importu, opłacanego dochodami ze sprzedaży produktów rolnych i nowymi pożyczkami.

Cały system zawalił się w latach 1999–2001, gdy międzynarodowy kapitał, zaniepokojony kryzysami w Azji i Ameryce Łacińskiej, zaczął gwałtownie wycofywać się z Argentyny. W 2003 roku rządy przejął Néstor Kirchner, a później jego żona Cristina. Obrali zupełnie inny kurs. Odtąd harmonijny rozwój gospodarki, sprawny sektor publiczny i sprawiedliwa redystrybucja miały mieć pierwszeństwo przed walką z inflacją i deficytem. Z kolei Mauricio Macri, gdy został prezydentem w 2015 roku, zaczął realizować bolesne wolnorynkowe reformy. Przegrał w 2019 roku z „kirchnerystą” Albertem Fernándezem. Cristina Kirchner została wiceprezydentem i w polityce gospodarczej obrano nowy, mniej neoliberalny kierunek. Obecny prezydent Javier Milei ponownie wprowadza cięcia i z największą niechęcią wypowiada się o świadczeniach socjalnych. Wygląda to jak miotanie się od ściany do ściany.

Kryzys w Argentynie: dr Tomasz Rudowski
dr Tomasz Rudowski. Fot. materiały prywatne

Javier Milei i jego terapia szokowa

Javier Milei mówi o sobie, że jest „anarchokapitalistą”. Wielokrotnie oznajmiał, że „państwo jest wrogiem” i „organizacją przestępczą”. Czego można się po nim spodziewać?

W jego wystąpieniach jest sporo teatralności, ale jego administracja przyjęła bardzo mocny kurs wolnorynkowy, oparty na deregulacji, prywatyzacji, oszczędnościach budżetowych i duszeniu inflacji. Można powiedzieć, że Milei funduje Argentynie terapię szokową. Zapewne ta polityka doprowadzi do poprawy wskaźników makroekonomicznych, ale pociągnie za sobą olbrzymie koszty społeczne. Obecnie już połowa Argentyńczyków żyje poniżej progu ubóstwa, wzrosło też bezrobocie. Milei zapowiada kolejne cięcia w różnych obszarach, między innymi w programach socjalnych i edukacji, co zapewne spowoduje wzrost niezadowolenia społecznego. Czy jego fala będzie tak duża, że „zatopi” Mileia? Trudno wyrokować.

Kryzys w Argentynie zażegnany?

Argentynie terapię szokową fundował już prezydent Macri, co wywołało skutek w postaci powrotu do władzy „kirchnerystów” i odwrót od jego polityki. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

Poprzednie reformy nie powiodły się także z powodu braku determinacji. Sądzę, że Mileiowi jej nie zabraknie. Macri i jego środowisko wywodzili się z tradycyjnych partii politycznych, wrośniętych w system i będących w pewnym sensie jego beneficjentami. Milei jest outsiderem, więc w mniejszym stopniu liczy się z konsekwencjami politycznymi. Dlatego wprowadzane przez niego zmiany mogą pójść znacznie dalej niż w przypadku reform Menema czy Macriego. Czas pokaże, czy po pewnym czasie okażą się zbawienne dla Argentyny i Argentyńczyków, czy też próby uzdrowienia gospodarki poniosą kolejne fiasko.


*Dr Tomasz Rudowski – doktor nauk społecznych od 2016 roku, politolog, latynoamerykanista, wykładowca akademicki, adiunkt w Instytucie Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Obronił doktorat na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w tematyce rozwoju społeczno-gospodarczego państw latynoamerykańskich, historii gospodarczej Ameryki Łacińskiej oraz stosunków międzynarodowych w regionie. W swoich badaniach łączy zagadnienia związane z historią, ekonomią, polityką i kulturą Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Autor kilkudziesięciu publikacji naukowych, w tym monografii Modele rozwoju w Ameryce Łacińskiej. Strategie modernizacji państw (Warszawa 2017, 2020).


Może Cię także zainteresować: Sytuacja w Chile. Państwo, które próbuje „wymyślić się na nowo”

Opublikowano przez

Wojciech Harpula

Autor


Dziennikarz, redaktor, menedżer mediów. Były redaktor naczelny „Gazety Krakowskiej” i „Kuriera Lubelskiego”, laureat Nagrody im. Macieja Szumowskiego za reportaż prasowy. Współautor i autor książek reporterskich i popularnonaukowych.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.