Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Specyfikę każdej kultury, obyczajowości, tradycji kształtują konkretne mechanizmy i zachowania jej członków. Kultura europejska wyrosła z dwóch wielkich źródeł: mitologii greckiej i rzymskiej oraz chrześcijaństwa. André Malraux (1901‒1976 r.), francuski pisarz, eseista napisał, że: „kultura jest tym, co sprawiło, że człowiek stał się czymś innym niż tylko przypadkowym wydarzeniem w przyrodzie”. To prawda, warto jednak odwrócić to pytanie i zapytać o wpływ człowieka na ukształtowanie kultury. W jaki sposób człowiek swoim zachowaniem, postawą, którą reprezentuje, wartościami, które wybiera – ma wpływ na kształt kultury, w której funkcjonuje?
Fryderyk Nietzsche (1844‒1900 r.), wybitny niemiecki filozof reprezentujący nurt tzw. filozofii życia, postawił kiedyś diagnozę, że kultura europejska z gruntu skazana jest na kryzys. Uważał on, że stanowi ona wytwór ludzi słabych, dla których jakiekolwiek zasady i wartości pełnią jedynie źródło obrony przed silniejszymi od nich. W jego przekonaniu dawniej to ci silniejsi, a więc panowie, rządzili światem, wyznaczając obowiązujące kierunku rozwoju. Nie spodobało się to tym słabszym, więc wykorzystując swoją przewagę liczebną, ustanowili oni własną moralność, wynosząc do rangi cnót wartości przeciwne do tych obowiązujących w moralności panów. Na tej drodze tzw. moralność reaktywna przejęła władzę nad człowiekiem i doprowadziła do wciąż trwającego kryzysu kultury, który Nietzsche definiował jako stan upadku, fałszu, zakłamania.
Gdyby chcieć zapytać Nietzschego, na czym w praktyce polega opisywany przez niego kryzys i w czym się przejawia, zapewne wymieniłby w pierwszej kolejności krępowanie spontanicznej ludzkiej aktywności poprzez wtłaczanie jej na siłę w odgórnie ustalone, sztuczne normy. Kryzys kultury w sensie etycznym według Nietzschego oznacza także powszechne zakłamanie. Ludzie co innego głoszą, a w inny sposób żyją. Ich deklaracje w żaden sposób nie przekładają się na podejmowane czyny. Kryzys kultury europejskiej, mówiąc najogólniej, jest to zwycięstwo tego, co słabe nad tym, co silne. Czy taka diagnoza nadal trafnie oddaje stan ducha, myśli i czynu człowieka w XXI wieku?
Opisując społeczeństwo europejskie, niemiecki filozof podzielił ludzi na dwie grupy i mimo upływu lat można zastanowić się, czy dokonana przez niego klasyfikacja nadal nie jest aktualna? W przekonaniu Nietzschego z jednej strony mamy do czynienia z grupą słabych, którzy stanowią większość europejskich społeczeństw i to oni, zza pleców tych silnych, dyktują kierunek dążenia ludzkości. Nietzschemu nie chodziło bynajmniej o słabość fizyczną, materialną, cielesną, ale o słabość duchową. Mentalność niewolników – bo o nich mowa – bazuje bowiem na cnotach takich jak litość, współczucie, altruizm, ale decydującym wektorem ich działań jest zazdrość. Nietzsche uważał, że pierwotna na świecie moralność, która kiedyś kształtowała kulturę europejską, oparta była na postawie jednostek silnych, a więc panów, którzy reprezentowali sobą to, co naprawdę szlachetne i dostojne.
Moralność panów odwołuje się bowiem do siły i mocy, a realizuje się poprzez dynamizm, twórczość, witalizm. Jednostki dostojne nie boją się ryzyka, podejmują każde wyzwanie z przekonaniem o wygranej, dążą do przodu, a mimo upadków, podnoszą się i idą dalej. Słynne słowa Nietzschego: „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni” stanowią dewizę życiową moralności panów. Niewolnicy zrażają się przy każdym niepowodzeniu, a kolejne wyzwania rodzą w nich jedynie lęk i niepokój. Wolą przyglądać się z boku innym, którzy przełamują własne ograniczenia i mają odwagę kreować świat wedle własnego scenariusza niż samemu wziąć los we własne ręce.
Opisując te dwa typy moralności, ale także określonej postawy życiowej, Nietzsche wskazywał równocześnie na dwa podstawowe mechanizmy, które cechują panów i niewolników.
Jednostki silne, z których wywodzi się nadczłowiek, kierują się w swoim postępowaniu wolą mocy. To więcej niż wola życia (A. Schopenhauer) czy instynkt samozachowawczy (K. Darwin); to pęd ku rozwojowi, dążenie do postępu, do realizacji siebie w każdym wymiarze. Jednostki dostojne chcą utwierdzać same siebie, „uwalniać swoją wewnętrzną potencjalność” i wyrażać swoją indywidualność. Zaratustra, przewodnik Nietzschego po meandrach życia, mówi mu: „a jestem tym, który musi nieustannie siebie przekraczać”, co stanowi najlepsze wyjaśnienie woli mocy. Niczym nieograniczony i niczym nieskrępowany instynkt, który każe dążyć dalej, zawsze do przodu. Jednostki słabe, w konfrontacji z taką determinacją, zawsze przegrywają. Czują się gorsze, porównując się do zwycięzców i w efekcie nie potrafią znieść tej porażki i uznać swoją słabość.
Dlatego też umniejszają rangę zwycięstwa panów, uruchamiając mechanizm resentymentu (fr. ressentiment – niezadowolenie, niechęć, uraza). Jest on reakcją wyrastającą z głęboko zakorzenionej zawiści i zazdrości, która prowadzi do odrzucenia, a właściwie zanegowania wartości wygranej panów. Korzenie tego mechanizmu doskonale opisał starożytny pisarz Ezop w swojej bajce o lisie i kwaśnych winogronach. Lisowi bardzo zależało na zdobyciu winogron. Ponieważ nie udało mu się ich dosięgnąć, więc zrezygnował. Odchodząc, wytłumaczył sobie, że one i tak nie były warte jego wysiłku, bo były kwaśne.
Opisując te dwa fundamentalne dla konstrukcji człowieka mechanizmy, Nietzsche zachęca nas do refleksji nad samym sobą. Która postawa jest mi bliższa w moich codziennych wyborach i decyzjach? Jak często w naszych codziennych małych porażkach nie uruchamia się w nas sposób myślenia lisa o „kwaśnych” winogronach? Zamiast uczciwie przyznać przed samym sobą: nie dałem rady, muszę postarać się bardziej, żeby przy następnej okazji osiągnąć zamierzony cel, my odpuszczamy, deprecjonując w sztuczny sposób wartość tego, na czym nam zależało. Zamiast budować w sobie pozytywną motywację do dalszych starań i pracy nad swoimi ograniczeniami, często zrażamy się i wycofujemy.
To jednak, co w nas pozostaje – często nieuświadomione ‒ to żal do świata: że nie spełnił naszych oczekiwań, a także uraza do innych ludzi: że nie pomogli, a może nawet utrudniali. Nietzsche ostrzega: łatwiej obwiniać świat i innych o własne niepowodzenia niż krytycznie spojrzeć na samego siebie. Dlatego niemiecki filozof twierdzi, że resentyment to także stan umysłu, który prowadzi do wytworzenia w człowieku moralności reaktywnej.
Bardzo często bowiem, w wyniku własnej porażki, w niesprawiedliwy sposób uznajemy sukcesy innych za małowartościowe (bo sami nie możemy ich osiągnąć) a za prawdziwie godne szacunku – tylko własne priorytety. Na tej drodze, przynajmniej w psychologiczny sposób, ludzie mają szansę uszlachetnić swoje słabości i niejako zemścić się na tych, którzy osiągnęli więcej niż oni. Takie podejście cechuje jednak tylko ludzi słabych. Przeciwstawny mu mechanizm woli mocy każe człowiekowi wymagać od siebie. „Wszystko to, co nazwaliście światem, ma dopiero zostać przez was stworzone: ten świat to ma być wasz rozum, wasz twór, wasza wola, wasza miłość” – apeluje Nietzsche. Taka postawa kładzie nacisk na wieczne kreowanie, niekończące się tworzenie nowych możliwości, kolejnych szans, nieustanną realizację siebie bez lęku i bez ograniczeń. Być może właśnie taka postawa odsłania inne, równie mocno obecne we współczesnej kulturze europejskiej, oblicze człowieka XX wieku?
Zobacz też:
Niemożliwe wydaje się jednoznaczne określenie, który z omówionych mechanizmów jest silniej obecny we współczesnej kulturze. Zarówno reakcjonizm, jak i kreatywność równie mocno zdają się kształtować europejską kulturę. Warto byłoby jednak zadać kilka pytań Nietzschemu, który w swojej ocenie kultury europejskiej jest czarno-biały i zdaje się nie zauważać ważnych szczegółów: czy moralność panów, a więc tych silniejszych, także nie jest oparta na resentymencie? Czy panowie, tworząc coś nowego, ciągle przezwyciężając to, co stare, nie sięgają do mechanizmu odrzucenia, zanegowania, a często także lekceważenia i pogardy? Jak często bowiem budowanie kultury nie opiera się na zanegowaniu wartości tego, co już było; sprawdzało się kiedyś, ale już nie pasuje do obecnych realiów?
Inna kwestia: czy tworzenie, a więc postulowany przez Nietzschego niczym nieskrępowany kreacjonizm, jest wartością samą w sobie? Na tej drodze można przecież generować trendy, idee i konkretne produkty szkodliwe, a nawet destrukcyjne w swoich skutkach dla ludzkości. I wreszcie kim byłyby i w jaki sposób mogłyby ustanawiać swój status jednostki silne, gdyby nie miały odniesienia do jednostek słabych i odwrotnie? Być może istnienie panów i niewolników jest od siebie wzajemnie uzależnione? A ich charakterystyka już niewystarczająca do opisu złożoności współczesnego człowieka? Może należałoby poszukać nowych kategorii do oddania kondycji współczesnej kultury europejskiej i samego człowieka w XX wieku?
Może cię również zainteresować:
Zobacz więcej na Holistic News