Edukacja
Dziecko dostanie nową ocenę w szkole. MEN wprowadzi ją w 2026 r.
12 grudnia 2025

MEN zapowiada obowiązkową edukację zdrowotną. To reakcja na alarmujące dane: na zajęcia chodzi jedynie 30 proc. uczniów, a w niektórych regionach nawet mniej. Rodzice protestują, szkoły narzekają na chaos organizacyjny, a uczniowie mówią o przeciążeniu. Decyzja o obowiązkowych zajęciach ma zapaść jeszcze w tym roku szkolnym.
To jedna z najbardziej dyskusyjnych i problematycznych decyzji Ministerstwa Edukacji Narodowej w tym roku, choć kontrowersji i w innych działaniach MEN nie brakowało.
Edukacja zdrowotna w polskich szkołach będzie obowiązkowa — ogłosiła wiceszefowa MEN Paulina Piechna-Więckiewicz.
Decyzja o tym, kiedy budzące wiele wątpliwości zajęcia staną się obowiązkowe, ma zapaść do końca marca 2026 r. MEN chce w ten sposób odpowiedzieć na raport, który jasno pokazuje największy problem tego przedmiotu — znikome zainteresowanie uczniów i rodziców.
W całej Polsce na zajęcia edukacji zdrowotnej chodzi zaledwie 920 tys. uczniów — tylko 30 proc. wszystkich uprawnionych. Innymi słowy: ponad dwie trzecie polskich dzieci nawet nie pojawia się na tych zajęciach.
Dla MEN to zimny prysznic. Wiceministra Piechna-Wieckiewicz podczas piątkowej konferencji prasowej nie kryła frustracji i mówiła wprost, że „wolałaby, aby dane były inne”. Przyznała też, że sytuacja jest „niewiarygodnie słaba” i wymaga natychmiastowej reakcji.
Ten przedmiot jest po prostu potrzebny. W mojej opinii – niezbędny do prowadzenia działań profilaktycznych w szkołach. – przekonywała wiceminister.
Najgorzej sytuacja wygląda w województwach podkarpackim, małopolskim i lubelskim – tam na lekcje edukacji zdrowotnej chodzi średnio zaledwie co piąty uczeń. W najbardziej otwartych na nowy projekt województwach: wielkopolskim i lubuskim w zajęciach uczestniczy odpowiednio: 38,5 proc. i 38,3 proc. uczniów.
Skąd ten brak zainteresowania?
Edukacja zdrowotna od początku była odbierana jako projekt wprowadzany „odgórnie”, bez pytania rodziców o zdanie. Wielu z nich miało wrażenie, że państwo chce przejąć część wychowania i wprowadzić do szkoły tematy, które w polskiej kulturze uznaje się za domenę rodziny – takie jak wychowanie, rozmowy o dojrzewaniu, wartościach czy relacjach.
Dodatkowo przedmiot pojawił się szybko, bez dopracowanego programu i bez pewności, że szkoły mają odpowiednio przygotowaną kadrę. Chaos organizacyjny, brak przejrzystej komunikacji oraz praktyka „wciskania” zajęć na skraj planu tylko zwiększyły nieufność. W efekcie wielu rodziców uznało te lekcje nie za wsparcie, lecz za narzucony obowiązek, nad którym nie mają żadnej kontroli.
Uczniowie omijają edukację zdrowotną z kilku prostych powodów: lekcje edukacji zdrowotnej są wciskane na pierwszą lub ostatnią lekcję. Wielu z nich wskazywało też, że zajęcia są „przegadane”, mało konkretne, a część tematów była już przez nich przerabiana wcześniej na biologii, godzinie wychowawczej czy WDŻ.
Ponadto — na co zwracali uwagę zarówno uczniowie jak i rodzice — w wielu szkołach lekcje prowadzili nauczyciele bez przygotowania do tego typu zajęć. Istotnym powodem jest też przeciążenie — młodzi ludzie mają znacznie poważniejsze wyzwania edukacyjne: testy, egzaminy, korepetycje.
Na alarmujący brak zainteresowania edukacją zdrowotną – zarówno wśród rodziców, jak i samych uczniów – ostro zareagowała wiceszefowa MEN Paulina Piechna-Więckiewicz. Wskazała kilka powodów, przez które — jej zdaniem — rodzice masowo wypisują dzieci z tych zajęć.
Z jednej strony mamy negatywną kampanię pewnych środowisk, które uznały błędnie, że edukacja zdrowotna jest jakimś zagrożeniem dla konstytucyjnych uprawnień rodziców (…). W to wmieszała się polityka i edukacja zdrowotna na tym »ołtarzu politycznym«, została przez wiele środowisk złożona.
– mówiła na konferencji prasowej.
Zwróciła jednak też uwagę na problem, o którym rodzice i szkolne społeczności mówią od tygodni – złą organizację planu lekcji.
Myślę jednak, że podstawowym czynnikiem, szczególnie w klasach szkół średnich, jest to, że pracując z uczniami […] wiemy, że czują się przeciążeni. Dodatkowy przedmiot, który nie jest przedmiotem obowiązkowym, pozostawia lekkość w decydowaniu o tym, żeby na niego nie uczęszczać.
– przekonywała Piechna-Więckiewicz.
Właśnie dlatego edukacja zdrowotna ma stać się obowiązkowa – dla wszystkich, bez wyjątków. Pytanie tylko: kiedy?
Wiceminister edukacji zapowiedziała jasno, że chce wprowadzić obowiązkowość jeszcze w tym roku szkolnym. Zanim jednak do tego dojdzie, planowana jest gruntowna ewaluacja przedmiotu, tak by zmiany były nie tylko szybkie, ale i sensowne.
Wiceszefowa resortu chce zrozumieć, jak naprawdę ten przedmiot jest odbierany – przez dzieci, rodziców i nauczycieli. Nie na papierze, nie w raportach, ale w codziennej szkolnej rzeczywistości.
Planuje sprawdzić, co konkretnie trzeba zmienić, by edukacja zdrowotna wreszcie zaczęła być realnym wsparciem dla uczniów, a nie kolejnym zapychaczem w planie lekcji.
Pytanie tylko, czy te zapowiedzi nie skończą się na kosmetycznych zmianach i wprowadzeniu tych zajęć jako obowiązkowych.
Jeżeli mielibyśmy do dyspozycji edukację zdrowotną jako przedmiot obowiązkowy, to […] jest dużo łatwiej, bo do każdego dziecka ona dociera również jako działanie profilaktyczne. […] Mam nadzieję, że ewaluacja wykaże potrzebę, że edukacja zdrowotna powinna stać się przedmiotem obowiązkowym.
– konkludowała Piechna-Więckiewicz.
Edukacja zdrowotna zastąpiła w tym roku wychowanie do życia w rodzinie. Na zajęcia z wychowania do życia w rodzinie uczniowie już wcześniej nie chcieli chodzić. Często skarżyli się na niedogodne dla nich godziny tych zajęć, a także nieciekawy program nauczania. Czas pokaże, czy najnowsze zmiany w szkolnictwie sprostają oczekiwaniom społeczeństwa.
Masz wśród bliskich kogoś, kto interesuje się edukacją? Wyślij mu ten tekst.
Więcej treści na temat dzieci znajdziesz na naszym kanale na YouTube.
Warto przeczytać: 30 tys. młodych w klasach mundurowych. Nowy trend w polskich szkołach
Oczywiście!
Oto kod na DARMOWĄ dostawę– wpisz w koszyku: MIKOLAJ
Udanych zakupów!
Księgarnia Holistic News