Nauka
Energia z fal to już nie mrzonki. Pierwsza taka instalacja w USA
05 stycznia 2025
Co stanowi o byciu człowiekiem? Duchowość, język, wielkość mózgu? Moralność – a może właśnie kłamstwo i manipulacja? Co właściwie odróżnia nas od (innych) zwierząt i zapewniło nam status światowego hegemona?
Ludzie i zwierzęta. Nad różnicą między nimi i nad tym, co właściwie czyni nas ludźmi, zastanawiali się już starożytni filozofowie. Według Arystotelesa to zdolność do rozumowania i formowania się w grupy społeczne. Według Platona – dążąca do prawdy, dobra i piękna dusza. Cyceron twierdził, że istota człowieczeństwa tkwi w języku, a Marek Aureliusz – że w umiejętności kontrolowania własnych emocji. Heraklit z Efezu wskazywał na coś jeszcze innego: świadomość własnego istnienia.
Ciekawe, że do podobnych wniosków – choć oczywiście ubranych w inne słowa i konteksty – dochodzą uczniowie wczesnych klas szkół podstawowych. Gdy pytanie o to, co odróżnia nas od (innych) zwierząt, zadałam dzieciom zgromadzonym na spotkaniu w bibliotece w Zduńskiej Woli, usłyszałam takie odpowiedzi:
Właściwie wszystkie dzieci miały rację. Ale jedno dziecko było najbliżej prawdy. Tak przynajmniej wynika z odkryć i obserwacji neurobiologów, kognitywistów i innych współczesnych naukowców.
Warto przeczytać: Dorosły mózg wciąż się uczy. Funkcje poznawcze mogą się poprawiać
Człowiek rozumny – Homo sapiens – wyewoluował ok. 200–300 tys. lat temu, ale nie był pierwszym przedstawicielem rodzaju Homo. Już żyjący ok. 2 mln lat temu Homo habilis chodził na dwóch nogach i prawdopodobnie potrafił używać prymitywnych narzędzi z kamienia. Homo erectus był jeszcze sprawniejszy manualnie, a dodatkowo jako pierwszy nauczył się posługiwać ogniem. Neandertalczyk w pewnym momencie żył równolegle z Homo sapiens i – jak wynika z badań genetycznych – często się z nami krzyżował.
Od jakichś 30 tys. lat jesteśmy jednak jedynym hominidem (przedstawicielem rodzaju Homo) żyjącym na Ziemi. Dlaczego wygraliśmy walkę o przywództwo na naszej planecie?
Odpowiedź jest prosta: dzięki naszemu mózgowi. I nie chodzi wcale o jego wielkość (neandertalczycy mieli większe mózgi od nas, a współcześnie większe mózgi mają delfiny), a o rozwój jego regionów odpowiedzialnych za elastyczność poznawczą, wyobraźnię i abstrakcyjne myślenie. Z badań przy użyciu rezonansu magnetycznego wynika wprawdzie, że w naszym mózgu nie ma żadnych struktur, których nie posiadałyby mózgi naszych najbliższych kuzynów, małp człekokształtnych, ale my potrafimy te struktury lepiej wykorzystywać. Ponieważ potrzebujemy do tego bardzo dużo energii (nasz mózg stanowi 2 proc. wagi naszego ciała, ale pobiera aż 20 proc. energii), zapłaciliśmy za to cenę w postaci utraty masy mięśniowej. Fizycznie jesteśmy znacznie słabsi i bardziej wątli niż nasi przodkowie.
Polecamy: Życie to nie bajka, ale istnieje narrator. Wewnętrzny głos umysłu
To prawda: Homo sapiens jest najbardziej zdolny do poświęceń – nie tylko wobec przedstawicieli własnego gatunku, ale również innych zwierząt, planety i wartości wyższych. Jako jedyni możemy poszczycić się moralnością, czyli „kompasem” podpowiadającym nam, co jest dobre i sprawiedliwe. Nie tylko dla nas samych i naszego potomstwa.
Moralność wynika z rozwinięcia różnych struktur mózgowych, ale warto zwrócić uwagę szczególnie na neurony lustrzane – komórki nerwowe, dzięki którym jesteśmy w stanie zrozumieć to, co czuje ktoś inny; wyobrazić sobie, czy wręcz poczuć, jego cierpienie lub radość. Rozwinięcie tych neuronów wykształciło w nas wyższą niż u innych gatunków zdolność do empatii i współczucia oraz odegrało kluczową rolę w tworzeniu sieci społecznych.
Neurony lustrzane są szczególnie rozwinięte u ludzi, ale nie jesteśmy jedynym gatunkiem, który je posiada. Podobne komórki mają małpy, słonie, delfiny, szczury, a nawet niektóre ptaki (papugi i kruki). Empatyczne odruchy również można zaobserwować nie tylko u człowieka. Małpy, niesprawiedliwie obdarowane jedzeniem, potrafią dzielić się z innymi. Ich zdolność do poświęceń wykracza nawet poza własny gatunek. W 1996 roku, w ogrodzie zoologicznym w Chicago, gorylica uratowała malca, który wpadł do zagrody dla małp i stracił przytomność. Delikatnie złapała go w swoje wielkie ramiona i, tuląc, przeniosła w bezpieczne miejsce.
Chłopczyk ze Zduńskiej Woli, który stwierdził, że jesteśmy gorsi od zwierząt, niestety też miał rację. Człowieczeństwo wyróżnia moralność, ale wyróżnia też coś dokładnie przeciwnego. Ludzie są jedynym gatunkiem zdolnym do kłamstwa, obłudy i wysoko posuniętej manipulacji.
– Kłamstwo to typowo ludzka rzecz – mówi nam Thomas Erikson, szwedzki pisarz i psycholog komunikacji społecznej, autor światowych bestellerów, takich jak Otoczeni przez idiotów czy Otoczeni przez kłamców. – Kłamiemy wszyscy. Każdego dnia. A pewnie najczęściej, odpowiadając na pytanie „jak się masz?”. Kłamiemy, żeby kogoś oszukać, żeby coś zyskać, ale też po to, żeby być zaakceptowanym, lubianym lub by nie sprawić komuś przykrości.
To prawda, że niektóre zwierzęta na swój sposób potrafią oszukiwać – na przykład udając martwe, gdy zbliża się do nich drapieżnik – ale tylko człowiek potrafi kłamać z premedytacją. Co więcej, kłamstwo i manipulacja były naszymi ewolucyjnymi sprzymierzeńcami – to między innymi dzięki nim wytwarzały się więzi społeczne.
Podobnie jest z plotkowaniem. Ludzie, odkąd potrafią mówić (a więc od kilkudziesięciu tysięcy lat), przekazywali sobie informacje o innych. W ten sposób dzielili się wiedzą, ostrzegali się przed „czarnymi charakterami” i zwyczajnie dostarczali sobie rozrywki. To dzięki zdolności do plotkowania możliwa była rewolucja poznawcza.
Język to system abstrakcyjnych znaków podlegających zasadom gramatyki. Dzięki nim z ograniczonej liczby słów jesteśmy w stanie stworzyć nieograniczoną liczbę kombinacji i zdań. Znając zaledwie tysiąc słów w danym języku, jesteśmy w stanie wyrazić właściwie wszystko, co chcemy. Nawet jeśli jest to abstrakcyjne – dzięki kreatywności możemy tworzyć fikcyjne historie.
Inne zwierzęta również komunikują się ze sobą. Duża część, podobnie jak ludzie, za pomocą sygnałów dźwiękowych. To prawda, że pies szczeka nieco inaczej z ekscytacji, inaczej z lęku, a jeszcze inaczej – ostrzegając swoich opiekunów, że ktoś zbliża się do drzwi. Ale nie potrafi ułożyć swoich odgłosów w podlegające zasadom składni, semantyki i gramatyki zdania. Posługuje się (podobnie jak bardzo wiele innych zwierząt) systemem sygnalizacji, ale nie językiem.
A jednak nie możemy być pewni, czy język – jako system znaków, z których można budować nieograniczoną liczbę komunikatów – jest właściwy tylko dla ludzi. „Kliknięcia” i „gwizdy” delfinów też wydają się mieć swoją semantykę i układać się w odpowiedniki ludzkich zdań. Tyle że my – przynajmniej na razie – nie potrafimy ich rozszyfrować. Naukowcy zaobserwowali, że komunikaty tych zwierząt są rozbudowane i prawdopodobnie tworzone zgodnie z „delfinią” gramatyką, ale nie mają do nich klucza.
Samoświadomość. To na nią – jako na czynnik odróżniający nas od zwierząt – wskazywał Heraklit z Efezu. To zdolność do postrzegania siebie jako odrębnego bytu, co pozwala nam rozumieć swoje myśli i uczucia, rozumieć siebie w kontekście nie tylko teraźniejszości, ale i przeszłości czy przyszłości, planować, przewidywać, budować głębokie relacje z otoczeniem oraz z samym sobą.
Nie rodzimy się z pełną samoświadomością. Noworodek nie rozumie, że jest odrębny od swojego otoczenia (przede wszystkim swojej mamy). W wieku niemowlęcym będzie stopniowo najpierw odkrywał własne ciało (zauważy, że może poruszać rączką czy stópką), a potem reakcje otoczenia na swoje zachowanie. O pełnej samoświadomości mówimy wtedy, gdy dziecko rozpoznaje w lustrze własne odbicie (między 18 a 24 miesiącem).
Tyle że „test lustra” przechodzą nie tylko ludzie. Udaje się to również małpom (szympansom, orangutanom, bonobo i niektórym gorylom), delfinom, srokom i słoniom. Co więcej, te ostatnie są na tyle świadome, że przeżywają śmierć przedstawicieli własnego gatunku. Zatrzymują się, niemalże „w zadumie”, gdy napotykają pozostałości innych padłych słoni, a gdy umiera ktoś ze stada, można zaobserwować specyficzne rytuały żałobne.
Całkiem możliwe, że to właśnie zamiłowanie do sztuki i zmysł estetyczny stanowią o naszym człowieczeństwie. Lew Tołstoj pisał: „sztuka jest organem ludzkiego życia”.
I rzeczywiście, trudno znaleźć inną cechę, która tak silnie odróżniałaby nas od zwierząt. Posługujemy się językiem, ale delfiny najpewniej też. Mamy empatię i potrafimy dbać o inne gatunki – podobnie jak goryle. Wiemy, kim jesteśmy i przechodzimy test lustra – podobnie jak choćby sroki. Przeżywamy żałobę, ale słonie prawdopodobnie również.
Ale żaden inny gatunek nie ma zamiłowania do piękna. Wprawdzie szympansy potrafią tworzyć proste, kolorowe obrazy (niektóre z nich osiągają zawrotne ceny na aukcjach), ale nie są odbiorcami sztuki. Mówiąc inaczej: o ile chętnie maczają pędzle w farbie i mażą nimi po płótnie, o tyle obraz przestaje interesować ich tak szybko, jak szybko zakończą swoją pracę. Nigdy nie jest też doceniany przez inne małpy.
Sztuka towarzyszy ludziom od samego początku, a skoro tak – prawdopodobnie była ewolucyjnie niezbędna do naszego przetrwania. Początkowo pełniła rolę głownie użytkową (ścienne malowidła zawierające ostrzeżenia przed drapieżnikami czy instrukcje polowania), z czasem stała się nośnikiem naszych emocji, przeżyć, tęsknot i wrażeń. Uprawianie sztuki i obcowanie z nią rozwinęły naszą kreatywność, a wraz z nią – plastyczność poznawczą, dzięki której adaptujemy się do nowych warunków, uczymy na błędach, rozwijamy się i wciąż marzymy o lepszym świecie.
Prawdopodobnie dlatego – mimo mniejszego niż u neandertalczyków mózgu – wygraliśmy wyścig o przyszłość.
Może Cię także zainteresować: Psychiczna kuloodporność. Jak nie zwariować w dzisiejszym świecie