Prawda i Dobro
Od rozbiorów do dziś. Nieznane kulisy polskiej gospodarki
27 grudnia 2024
Trening mentalny może pomóc sportowcom w osiąganiu lepszych wyników. Techniki relaksacyjne, trening wyobrażeniowy i holistyczne podejście do sportu są nie mniej ważne niż trening motoryczny. Dobrym tego przykładem jest polska reprezentacja w siatkówce mężczyzn, która sześć lat temu wdrożyła pionierski projekt
21 września 2014 r., Katowice. Kiedy w czwartym secie po rozegraniu Pawła Zagumnego do piłki przy bocznej linii boiska wyskoczył Mariusz Wlazły i z całym impetem posłał ją na połowę Brazylijczyków, kilkunastotysięczna widownia, która do ostatniego miejsca wypełniła katowicki Spodek, niemalże eksplodowała z radości. Dzięki tej akcji Polacy po raz drugi w historii sięgnęli po złoty medal FIVB Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn, tym samym powtarzając po 40 latach sukces drużyny legendarnego Huberta Wagnera.
Biało-Czerwoni pod kierownictwem trenera Stephane’a Antigi swój marsz po złoto rozpoczęli 30 sierpnia 2014 r. od wygranego 3:0 meczu z Serbią na Stadionie Narodowym w Warszawie. Droga do zwycięstwa była długa i wyboista. Nasze Orły na najwyższym stopniu podium stanęły ostatecznie po 37 wygranych setach, 1217 zdobytych punktach i ponad 24 godzinach spędzonych na parkiecie.
Zdobycie mistrzowskiego złota przez siatkarzy nie byłoby możliwe, gdyby nie odpowiednie fizyczne i mentalne przygotowanie do turnieju. Niewątpliwie jednym z ojców sukcesu był sztab szkoleniowy, w składzie którego znalazł się trener mentalny, co w przypadku polskiej reprezentacji nigdy wcześniej nie miało miejsca.
Mowa o Jakubie B. Bączku, który swoją pracą pokazał, jak ważne dla sportowca są trening mentalny, metody relaksacyjne i holistyczne podejście do uprawiania sportu. Jego przygoda z kadrą narodową rozpoczęła się od referencji wystawionych przez trenera kadry siatkarek Piotra Makowskiego, z którym Bączek wcześniej współpracował. Zawodowymi osiągnięciami Bączka zainteresował się Stephane Antiga, który ocenił, że w drużynie nie wystarczą same treningi motoryczne, techniczne i taktyczne.
Trener kadry zaprosił go do Spały, gdzie trwały przygotowania siatkarzy do mistrzostw świata. „Zacząłem od warsztatów i tak to wszystko ruszyło. Było to o tyle pionierskie podejście, że zostałem stałym członkiem sztabu szkoleniowego na pełen etat, a nie »gościem od psychologii z doskoku«” – wspomina w rozmowie z Holistic.News Jakub Bączek.
Według niego Antiga podjął tę bezprecedensową decyzję, ponieważ chciał wyjść poza schematyczne metody pracy. Decyzja Francuza o zatrudnieniu trenera mentalnego szybko przyniosła rezultaty – już w pierwszym roku współpracy Polacy sięgnęli po złoty medal na mistrzostwach świata.
Bączek przyznaje, że, rozpoczynając swoją pracę w reprezentacji, nie miał dużego autorytetu, tak więc musiał budować go w trakcie codziennej pracy z siatkarzami. Wcześniej przez wiele lat z sukcesami rozwijał międzynarodową firmę turystyczną, ale później zdecydował się postawić na rozwój w roli trenera mentalnego. „Zacząłem od mocnego akcentu, czyli od zdobycia złotego medalu na mistrzostwach świata, ale na początku moje doświadczenie było stosunkowo niewielkie” – zaznacza. Jak mówi, w pierwszej kolejności jest pragmatykiem, a dopiero później teoretykiem.
Antiga oczekiwał od Bączka pracy w dwóch obszarach. Pierwszym z nich była hiperefektywność i hipermotywacja. Zadanie polegało na takim „zaprogramowaniu” zawodnika, by ten włożył w trening jak najwięcej wysiłku w jak najkrótszym czasie. Proces ten nawiązywał do teorii perspektywy Daniela Kahnemana, laureata Nagrody Nobla z 2002 r. w dziedzinie psychologii ekonomicznej i ekonomii eksperymentalnej, który otrzymał ją za zintegrowanie wniosków z badań psychologicznych z naukami ekonomicznymi, szczególnie tych dotyczących ludzkich osądów i podejmowania decyzji w warunkach niepewności.
Chodziło o zautomatyzowanie zaangażowania w trening i walkę jako „opcji domyślnej” w psychice zawodnika. W praktyce – o to, by w ściśle określonym czasie maksymalnie skoncentrować się na zadaniu podczas ćwiczeń, np. na kontakcie z piłką w czasie rozgrzewki motorycznej.
Drugim obszarem była praca w procesie grupowym, którą Bączek oparł na metodzie Bruce’a Tuckmana, wyróżniając cztery etapy budowy zespołu: formowanie, docieranie, normowanie, realizacja. „Moim zadaniem było uświadomienie chłopakom, że gdy wchodzimy na parkiet i gramy, to w etapie performingu dajemy z siebie wszystko i naprawdę jesteśmy drużyną, a nie tylko w deklaracjach” – zaznacza.
Po wejściu do sztabu szkoleniowego Bączek spotkał się z dwoma obozami – siatkarzy sceptycznie nastawionych do współpracy z trenerem mentalnym, oraz zawodników, którzy patrzyli na niego w przychylny sposób. Obawy tych pierwszych były związane z nie najlepszymi doświadczeniami pracy ze specjalistami od psychologii sportu. Według nich tego typu współpraca nie przekładała się na wyniki sportowe. Drugi obóz na czele z kapitanem Michałem Winiarskim był ciekaw metod Bączka, uznając, że praca nad psychiką w profesjonalnym sporcie odgrywa ważną rolę.
Trener mentalny dążył do przekonania całej kadry do swoich metod. Na początkowym etapie pracy przeważały warsztaty grupowe, bo – jak twierdzi Bączek – „tak jest bezpieczniej”. „Kiedy człowiek jest w grupie kolegów i może podłączyć się ze swoim sceptycyzmem do kogoś obok, łatwiej jest mu odnaleźć się w niestandardowej dla niego sytuacji, jaką jest obcowanie z trenerem mentalnym, w tym przypadku ze mną” – tłumaczy.
Jak podkreśla, zadanie polega na budowaniu wzajemnego zaufania, co pozwala na pracę w postaci indywidualnych spotkań z każdym zawodnikiem. „Kiedy już zaczęliśmy pracować indywidualnie, sceptycyzm zaczął być wyrażany inaczej – bardziej dyplomatycznie, a zawodnicy z czasem stawali się coraz bardziej ufni” – dodaje Bączek.
W indywidualnej pracy Bączek zawsze zaczynał od – jak to nazywa – „rozmowy z racjonalnością”. Chodziło o to, by zawodnik nazwał swoje emocje, powiedział, czym się martwi, co mu przeszkadza. Czasami trener zadawał otwarte pytania – co może sprawić, że będzie się lepiej grać, co się musi stać, żeby odnieść zwycięstwo itp. Czasami jednak taka formuła się wyczerpywała – wtedy gdy odpowiedzi zawodników na nowe pytania zaczynały przypominać odpowiedzi udzielone w trakcie poprzednich sesji. Dla Bączka był to sygnał, że zawodnika należy „pobudzić” alternatywnymi bodźcami, proponując inny rodzaj zajęć.
„Prosiłem zawodnika, by położył się na kozetce, zamknął oczy i wyobraził sobie kryzysowy moment w secie, a ja w tym czasie opowiadałem o tym chwilowym impasie. Okazało się, że takie sesje były dużo głębsze i poruszały nowe wątki, w które w zwykłej merytorycznej rozmowie nie wchodziliśmy” – tłumaczy.
„Przykładowo, podczas treningu wyobrażeniowego mówiłem danemu siatkarzowi, że w tej wyimaginowanej sytuacji przeciwnik trzy razy z rzędu zablokował jego zagranie, trzęsą mu się kolana, jest końcówka seta, a na domiar złego Antiga patrzy na niego z dezaprobatą. Prosiłem go więc o skupienie się na emocjach w takiej sytuacji. Następnie chciałem, aby wyobraził sobie kolejną akcję w meczu, kiedy wbija piłkę po skosie na trzeci metr połowy rywali, publika szaleje, a szala zwycięstwa przechyla się na naszą korzyść” – dodaje.
W kolejnym etapie Bączek prosił zawodnika o nazwanie emocji, które towarzyszyły mu w tych dwóch skrajnych sytuacjach. Podczas takich sesji zawodnicy swoje emocje komunikowali także poprzez reakcje ciała – w przypadku fikcyjnych, nieudanych akcji zauważalne było np. spięcie mięśniowe i głęboki oddech. „Te mikroemocje odwzorowują to, co z zawodnikiem dzieje się na boisku podczas meczu, dlatego tak ważne jest ich poznanie, nazwanie i oswojenie” – podkreśla.
Bączek sięgał niekiedy do metod hipnozy Miltona Ericksona, ale w takim stopniu, by siatkarz nie odczuwał dyskomfortu psychicznego w związku z poddaniem się jej. Dzięki temu rosła pewność siebie, zmniejszał się poziom stresu i napięcia. Innymi formami relaksacyjnymi były metody zawarte w opracowaniach medycznych profesora Jona Kabat-Zinna, twórcy techniki medytacji mindfulness, której celem jest ćwiczenie umysłu w kontekście uważności, przeznaczone głównie dla osób nieradzących sobie ze stresem i negatywnymi emocjami.
Bączkowi bardzo bliski jest również temat holistycznego podejścia do sportu. Jego zdaniem zamiłowanie do danej dyscypliny sprawia, że pełna koncentracja podczas jej uprawiania zaczyna definiować osobowość sportowca i określać jego system wartości. Finalnie taka zależność zaczyna oddziaływać na sferę duchową, stając się czymś więcej niż tylko racjonalnym oglądem sytuacji. Kluczowe znaczenie w tym podejściu ma skoncentrowanie uwagi na konkretnym celu.
„Gdy widzę, że zawodnikowi wali serce, a w oczach pojawia się błysk, to mam przeświadczenie, że znaleźliśmy coś więcej niż hasła w stylu »Jesteś zwycięzcą«, które mogą działać, ale tylko przez kilka minut. Dzięki odwołaniu się do duchowości zawodnik walczy o każdą piłkę jak w transie” – dodaje.
Korzystanie ze skutecznych technik z dziedziny psychologii w świecie sportu stało się jedną z ważnych części składowych profesjonalizacji wielu dyscyplin. Praca sportowca z doświadczonym trenerem mentalnym pozwala na podnoszenie efektywności oraz minimalizowanie stresu, ale konkretne rezultaty przynosi zbudowanie atmosfery zaufania i wypracowanie odpowiedniej formy komunikowania potrzeb i emocji. Holistyczne podejście do sportu pozwala na osiąganie lepszych wyników, zwłaszcza w warunkach ekstremalnego stresu związanego z presją na odnoszenie zwycięstw i bicie kolejnych rekordów.