Nauka
Nadchodzi kosmiczny spektakl. Wybuch gwiazdy nowej oświetli noc
17 kwietnia 2025
Na terapiach rzadko używamy pojęcia męskiej jaskini, choć temat przestrzeni dla siebie pojawia się często. Chwile spędzone w samotności to nie egoizm, to dbanie o swoje potrzeby. To stawianie siebie na ważnym miejscu, bo powinniśmy być dla siebie ważni. Egoizmem i powodem do konfliktów może być natomiast sposób, w jaki to zrobimy – mówi w rozmowie z Radosławem Wojtasem Mirosław Brejwo, psycholog i psychoterapeuta.
Radosław Wojtas: Czy temat męskich jaskiń pojawia się w pańskiej praktyce terapeutycznej? Rozmawia pan o tym z mężczyznami podczas terapii?
Mirosław Brejwo*: Jasne, że się pojawia. I rozmawiam o nim nie tylko z mężczyznami. Rzadko używamy też pojęcia męskiej jaskini.
Jak nazywacie to, co utarło się nazywać właśnie męską jaskinią?
Mówimy raczej o przestrzeni dla siebie. O miejscu, w którym możemy poczuć się sobą, wyciszyć, zdystansować od świata. Ten temat pojawia się jako rodzaj profilaktyki radzenia sobie ze stresem i dotyczy nie tylko mężczyzn.
A jednak o kobiecych jaskiniach się nie mówi. Każdy stereotyp skądś się bierze. Czy jest tak, że to mężczyźni częściej potrzebują samotności?
Myślę, że wbrew stereotypowi różnica między mężczyznami a kobietami nie jest pod tym względem aż tak duża. Choć faktycznie, odkąd John Gray spopularyzował pojęcie męskiej jaskini w książce Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, takie przekonanie bardzo się umocniło.
Stereotypowo też wyobrażamy sobie to miejsce. Od razu nasuwa nam się obraz garażu i majsterkującego mężczyzny albo pokoju ze skórzaną kanapą i pełnym barkiem oraz wielkim telewizorem, na którym leci Liga Mistrzów…
Tak, a to wcale nie musi być duże osobne pomieszczenie, o grubych ścianach, przez które nie dotrą do nas żadne dźwięki z zewnątrz. Chodzi raczej o to, czy mamy taki moment, w którym możemy pobyć sami w otoczeniu, które jest dla nas komfortowe, bezpieczne, pomaga nam się zrelaksować, zająć naszym hobby. Kwestią indywidualną pozostaje to, czy i jak dużo takiej przestrzeni potrzebujemy. Są osoby, które mają silniejszą potrzebę przebywania z ludźmi, i takie, u których potrzeba ta jest dość ograniczona. Co więcej, potrzeba posiadania jaskini może być różna u tej samej osoby w zależności od etapu życia.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś ma pracę, która wymaga kontaktu z ludźmi, ten ktoś cały czas jest otoczony mnóstwem osób. Wtedy potrzeba posiadania samotni może być duża. Ale ta sama osoba może na innym etapie życia zmienić pracę i prawie nie mieć styczności z drugim człowiekiem. Wtedy wcale nie potrzebuje jaskini, ale przeciwnie – czuje chęć częstszego wychodzenia do ludzi.
Polecamy: Nie ma stuprocentowo pewnych decyzji. Psychologia pokera w życiu
Pojęcie męskiej jaskini, czy po prostu jaskini, rozumiem metaforycznie. Myślę, że to nie musi być konkretne pomieszczenie, konkretna przestrzeń, ale po prostu bycie samemu. Na przykład odcięcie się od świata z dobrą książką. Czy tak jest?
Świetne spostrzeżenie, bo to wcale nie musi być fizyczny obszar. Chociaż fizyczna przestrzeń pomaga nam się warunkować. Dlatego wiele osób pracuje wydajniej w biurze niż w domu, bo automatycznie przełączają się w tryb skupienia na obowiązkach zawodowych. Podobnie jest z wypoczynkiem. Osobne pomieszczenie może przyczynić się do tego, że łatwiej nam się skupić na swoich potrzebach. Ale w praktyce może to być cokolwiek, nawet pójście na spacer. Wyjście na zewnątrz to przeciwieństwo jaskini, ale chodzi o to, że daje nam to przestrzeń dla samych siebie.
Problem pojawia się wtedy, gdy jedna osoba w związku ma dużą potrzebę własnej przestrzeni czy przebywania w samotności, a druga przeciwnie – czuje się dobrze wtedy, gdy każdą chwilę spędza z partnerem. Jak się w tym odnaleźć?
Jeśli mamy różne potrzeby, to podstawą porozumienia zawsze jest rozmowa. Musimy jasno mówić o naszych potrzebach i być otwarci na zrozumienie drugiej strony. Ludzie filtrują świat przez pryzmat własnych przekonań. Jeżeli uważamy, że dobra relacja to taka, w której cały czas spędza się razem, a druga osoba nie chce całego czasu spędzać wspólnie, to łatwo dojść do wniosku, że coś jest nie tak, że drugiej osobie na nas nie zależy. Trzeba jasno powiedzieć, że potrzebujemy czasu dla siebie i to wcale nie oznacza braku miłości czy zainteresowania. A rolą drugiej strony, czyli osoby, która odczuwa potrzebę bycia razem, jest jasne wyrażenie tej potrzeby. I wtedy należy wspólnie poszukać modelu akceptowalnego dla obu stron.
Łatwo powiedzieć.
Nie zawsze przychodzi to łatwo. Czasem jest to kwestia bardzo wielu rozmów i negocjacji. Ale ważna jest już sama świadomość tego, że druga osoba zamyka się na jakiś czas w garażu albo w pokoju z książkami i przebywa tam w samotności nie dlatego, że jej na nas nie zależy, ale dlatego, że dba również o swoje potrzeby. To daje poczucie bezpieczeństwa, bo łatwiej jest taką sytuację zaakceptować. Konflikty w związkach sprowadzają się do tego, jak bardzo ważni czujemy się w danej relacji. Skoro ktoś nie chce spędzać z nami czasu, to może być to odczytane jako dowód przemawiający za tym, że nie jesteśmy dla tej osoby istotni. Więc nie czujemy się dobrze. Jeśli ze sobą porozmawiamy, wyjaśnimy, że jest tysiąc innych dowodów na to, że jesteśmy dla siebie ważni, to łatwiej zaakceptować czyjąś potrzebę posiadania jaskini, nawet jeśli nie do końca nam to pasuje.
Przeczytaj: Więcej niż rozrywka. Młodzi oceniają rolę polskich influencerów
Nieporozumienia mogą pojawić się zwłaszcza wtedy, gdy – o czym pan wspomniał – potrzeba posiadania własnej przestrzeni pojawia się u kogoś, u kogo wcześniej nie występowała. „Kiedyś chciałaś ze mną rozmawiać, teraz nie”, „dawniej lubiłeś ze mną spędzać czas, a teraz uciekasz” itd. Można to wziąć do siebie, mimo że powody mogą leżeć poza relacją.
Faktycznie, często doszukujemy się w tym dowodów na pogorszenie relacji. Obawiamy się, że coś się kończy, że emocje i uczucia słabną. Trzeba jednak pamiętać o tym, że związki ewoluują, z upływem lat się zmieniają. Może się okazać, że w pewnym wieku odczujemy potrzebę posiadania większej przestrzeni dla siebie. Ale zmiana może nastąpić również w mniejszej skali – miesiąca czy tygodnia. Może być tak, że w jednym tygodniu w ogóle nie mamy potrzeby izolowania się, a w innym bardzo nam tego trzeba. Najważniejsze, by to przegadać w relacji i odpowiednio komunikować. Obserwować swoje potrzeby, mówić o nich i słuchać drugiej osoby.
Ten artykuł też Cię zainteresuje: Jakość snu u kobiet gorsza niż u mężczyzn. Trzy ważne przyczyny
Gdy mówimy: „Słuchaj, dziś potrzebuję pobyć sam”, nie powinniśmy czuć wyrzutów sumienia? To nie jest egoizm?
To nie egoizm, to dbanie o swoje potrzeby. Egoizmem i powodem do konfliktów może być natomiast sposób, w jaki to zrobimy. Jeśli jesteśmy na coś umówieni, na przykład pół roku wcześniej kupiliśmy bilety do teatru, i nagle mówimy, że jednak nie chce nam się nigdzie iść, bo chcemy pobyć sami w domu, będzie to na granicy zachowań przemocowych, a przynajmniej manipulacyjnych. Albo jeśli mamy określony podział zadań i nagle oświadczamy, że nie spędzimy czasu z dziećmi, mimo że tak zaplanowaliśmy, bo mamy ochotę iść do swojej jaskini. Wtedy to może przekroczyć granice egoizmu. Jeśli jednak komunikujemy potrzeby i realizujemy je z uwzględnieniem naszych zobowiązań i dobra drugiej osoby, to nie ma mowy o egoizmie w rozumieniu stawiania siebie nadmiernie wysoko w stosunku do innych. Nie, to jest stawianie siebie na ważnym miejscu, bo powinniśmy być dla siebie ważni.
A jeśli ta potrzeba w nas tylko narasta. Potrzebujemy coraz więcej przestrzeni, uciekamy w samotność. Kiedy powinna się nam zapalić lampka ostrzegawcza?
Pytanie, jakie są tego powody, jak bardzo to narasta, jak długo się utrzymuje i jaki nastrój temu towarzyszy. Jeśli jest to kwestia przemęczenia, tego, że w naszym życiu dużo się w tej chwili dzieje, to wszystko jest ok. Jeżeli izolacja jest ucieczką przed wyzwaniami, z którymi się mierzymy, przed lękiem, który wywołują relacje z ludźmi, to możemy być niebezpiecznie blisko zaburzeń lękowych. Jeżeli nasze wycofanie wynika z tego, że uważamy, iż przyszłość jest czarna, ludzie są beznadziejni, i my też jesteśmy beznadziejni, to jesteśmy niebezpiecznie blisko zaburzeń nastroju, na przykład zaburzeń depresyjnych. Jeśli zatem niepokoją nas powody wycofania, a nasze ucieczki do jaskini stają się częstsze niż zwykle, czujemy lęk przed wyjściem z jaskini albo obniżony nastrój po wyjściu, to warto się tym zainteresować. Może to być objaw czegoś, czym należałoby się zająć.
Polecamy artykuł: Ona wychodzi do pracy, on odpala laptopa. Fenomen zdalnego męża
Ale co do zasady – każdy powinien czasem wejść do swojej jaskini?
Pewnie. Przy czym podkreślmy, że nie musi to być konkretna przestrzeń. Niektórym może pomóc na przykład pisanie pamiętnika i to może być ich jaskinią. Dobrze mieć jakiś pomysł na to, by pobyć samemu i poczuć się dobrze w swoim towarzystwie.
* Mirosław Brejwo – popularyzator psychologii, psychoterapeuta, psycholog i prawnik. Ukończył między innymi trenerskie studia podyplomowe, kurs mediacji oraz terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach. Przeprowadził kilka tysięcy godzin poradnictwa indywidualnego i szkoleń. Twórca podcastu Psychologia, którą warto znać, autor książki Oswoić samotność. Od poczucia pustki do akceptacji i bliskości.
Może Cię także zainteresować: Naukowcy badali wpływ gier wideo na mózg. Wyniki są zaskakujące