Humanizm
Pomoc niewidomym z echolokacją. Tak dźwięk wspiera orientację
13 listopada 2024
Jeśli jesteśmy przez cały czas zajęci, rugujemy z naszego życia niezbędny rytm. Polega on na zdrowym i cyklicznym kontraście między robieniem i „nicnierobieniem”. Już Sokrates przestrzegał, abyśmy wystrzegali się jałowego życia wiecznie zapracowanych.
Statystyki wypalenia zawodowego opracowane w badaniu „People at Work 2022: A Global Workforce View” wskazują, że co czwarty pracownik w Polsce spotkał się z konsekwencjami schorzenia. Raport amerykańskiej firmy ADP (Automatic Data Processing) wskazuje również, że coraz częściej zostają oni po godzinach. Co czwarty zatrudniony pracuje za darmo od sześciu do dziesięciu godzin tygodniowo. Z kolei z danych OECD wynika, że Polacy od lat są w czołówce najbardziej zapracowanych europejskich społeczeństw. Według danych Eurostatu za 2021 rok Polacy pracują średnio 40 godzin w tygodniu. Pod tym względem wyprzedzają nas jedynie Serbowie oraz Grecy.
Warto zwrócić uwagę na wypalenie w Polaków w życiu rodzinnym. Aż 8 proc. rodziców w naszym kraju borykało się z konsekwencjami wypalenia rodzicielskiego. Daje to najwyższy wynik wśród 42 badanych krajów na świecie. Jednym z przyczyn może być mała chęć młodych ojców, do korzystania z przysługujących im urlopów ojcowskich. Zaledwie 61,9 proc. czyni użytek z przysługujących im 14 dni w pełni płatnego urlopu. Mężczyźni, którzy nie zdecydowali się na urlop, uzasadniali to przede wszystkim brakiem takiej potrzeby w domu (31,1 proc.), lub braku możliwości w związku z formą zatrudnienia, albo obowiązkami w pracy (22,9 proc.).
W globalnej stolicy kapitalizmu, czyli w Stanach Zjednoczonych, sytuacja pracowników wygląda równie źle. Na dodatek Amerykanie nigdy w pełni nie zasymilowali europejskiej tradycji korzystania z urlopów. Obecnie tylko 74 proc. korzysta z przywileju płatnego urlopu, a i tak jest on znacznie krótszy niż średnia europejska, bowiem trwa 11 dni. Niestety nie wszystkim legalnie zatrudnionym w USA przysługuje płatny urlop, gdyż kwestia przyznawania tego przywileju nie jest regulowana prawnie; jest to jedyny taki przypadek wśród krajów rozwiniętych.
Przeczytaj: Shoji Morimoto. Człowiek, który oferuje profesjonalną usługę nicnierobienia
Przez większą część historii ludzkości większe bogactwo pozwalało wyzwolić się z obowiązku pracy. Jednak w ciągu ostatnich 50 lat zaobserwowano nowy trend. Pomimo wzrostu zamożności i produktywności, wielu Amerykanów z wyższym wykształceniem pracowało więcej niż kiedykolwiek. Zamiast zamieniać bogactwo na czas wolny, amerykańscy profesjonaliści zaczęli zamieniać czas wolny na więcej pracy. Sytuacja wśród gorzej zarabiających wygląda podobnie.
Według raportu Economic Policy Institute najniżej zarabiający kwintyl Amerykanów przepracował w 2016 roku prawie 25 proc. więcej godzin niż w 40 lat wcześniej. Z racji tego, że podwyżki dla Amerykanów o niskich dochodach zatrzymały się, byli oni zmuszeni pracować więcej, aby związać koniec z końcem.
Z historycznego punktu widzenia największy wpływ na naszą codzienność miała potrzeba przetrwania i zaspokajanie podstawowych potrzeb dzięki grupowej pracy. Z kolei jednym z najbardziej interesujących wpływów ideologicznych na współczesne postrzeganie pracy miała protestancka etyka, która pojawiła się w czasach reformacji. Promowała ona pracę jako czegoś cnotliwego samego w sobie. Anna Wolska na łamach Holistic News przyjrzała się temu zjawisku bliżej:
„W XVI-wiecznej Europie Zachodniej za sprawą protestantyzmu rozpowszechniło się przeświadczenie o konieczności podjęcia przez człowieka systematycznej pracy. To ono było źródłem życiowego sukcesu jednostek, a w skali społecznej – triumfu kapitalizmu. Kalwińska teoria predestynacji wprost spowodowała, że ludzie zamożni byli społecznie postrzegani jako „milsi Bogu i wybrani do zbawienia”. Sukces widoczny w postaci zgromadzonych dóbr materialnych nie był dla protestanta celem, ale jedynie „znakiem bycia wybranym”, bycia przeznaczonym (predestynowanym) do zbawienia”.
Współcześnie wiele osób wyraża ambiwalentny stosunek wobec swojej pracy, postrzegając ją jako nieprzyjemny obowiązek, konieczność i sposób na ekonomiczne przetrwanie. Jednak coraz więcej osób stara się utrzymywać w zawodzie, który sprawia im przyjemność lub jest ich życiową pasją. Nie jest to najłatwiejsza ścieżka kariery. Wymaga to silnego poczucia własnej wartości i zdolności do introspekcji. Mogłoby to być łatwiejsze, gdyby rząd oraz pracodawcy promowali budowanie rozbudowanych ścieżek kariery. Możliwości łączenia pracy w niepełnym wymiarze godzin z pracą w zawodzie, który jest jednocześnie pasją. Obecnie osoby podejmujące się wielu prac są często słabo opłacane i ich jedynym bodźcem są kwestie ekonomiczne. Według Eurostatu w 2022 roku zaledwie 5,8 proc. osób pracujących w Polsce podejmowało się pracy w niepełnym wymiarze godzin. W Niderlandach było to aż 42 proc. wszystkich pracowników. Średnia dla Unii Europejskiej wynosi 17,7 proc. pracowników.
W 2018 roku francuski rząd, pod presją związków zawodowych, zajął się problemem wypalenia zawodowego. W ostatnich latach stało się ono obok depresji schorzeniem cywilizacyjnym. Z raportu przygotowanego narodowy ośrodek badawczy wynikało, że aż 40 proc. francuskich pracowników nie może przestać sprawdzać swoich telefonów lub poczty e-mail w czasie wolnym od pracy. Ich szef może bowiem wysłać im wiadomość o każdej porze dnia i nocy. Jak zauważa Johann Hari w książce „Stolen Focus: Why You Can’t Pay Attention” (2022) jest to zupełnie nowa zmiana paradygmatu pracy. Jeszcze w latach 70. XX wieku pracownicy byli odcięci od kontaktu ze swoimi pracodawcami w domu. Jedynymi osobami, będącymi stale „pod telefonem”, byli lekarze, prezydent i premier. Przeszliśmy więc od sytuacji, w której prawie nikt nie był w pogotowiu, do sytuacji, w której prawie połowa siły roboczej utrzymywana jest w stałej gotowości.
Związki zawodowe zaczęły walczyć o bardzo proste rozwiązanie tego problemu, które szybko zostało osiągnięte. Każdy pracownik we Francji ma obecnie prawo do „odłączenia się”. W teorii jest to niezwykle proste. Każdy pracownik musi mieć określone i zapisane w umowie godziny pracy. Po ich upływie nie ma już obowiązku sprawdzania telefonu ani poczty elektronicznej.
Polecamy: Nasze babcie były hygge, zanim to było modne
Na drugim biegunie znajduje się odpoczynek, który dla wielu bywa równie kłopotliwy, co nadmierne obciążenie obowiązkami w pracy. „Nicnierobienie” wywołuje w nas poczucie winy, Boimy się bezczynności i leżenia, ponieważ kojarzy nam się to z niewłaściwym postępowaniem, które może pociągnąć nas na dno. Co dziesiąty z nas czuje się winnych na samą myśl o jakimkolwiek odpoczynku. Skąd się to bierze? Wynika to bezpośrednio z naszej kultury, która nagradza tych, którzy są stale zajęci i nieustannie pracują. Nadaje to im dzięki temu wysoki status społeczny i kreuje ich wizerunek jako niezbędnych dla funkcjonowania społeczeństwa:
„Zespół naukowców z Uniwersytetu Columbia opublikował artykuł „Conspicuous Consumption of Time: When Busyness and Lack of Leisure Time Become a Status Symbol”, z którego wynika, że pracowitość sama w sobie stała się symbolem statusu społecznego. W serii badań osoby zajęte postrzegane były jako mające „wyższy status, ponieważ otoczenie postrzegało je jako bardziej kompetentne i ambitne, a także jako bardziej pożądane na rynku pracy”.
W swojej książce „Sztuka odpoczynku. Jak znaleźć wytchnienie w dzisiejszych czasach” Claudia Hammond analizuje najnowsze badania naukowe dotyczące odpoczynku. Według autorki dobry odpoczynek to przede wszystkim taki, na który sobie pozwalamy. Jednak jak robić to w czasie stałego pobudzenia, który generują w nas media społecznościowe i branża cyfrowego kapitalizmu walcząca o naszą uwagę. Dzięki smartfonom pozbawiliśmy się możliwości przeżycia nudy. Jak zauważa brytyjski filozof, Mark Fisher, dziś „nikt się nie nudzi, choć wszystko jest nudne”. Cyfrowa stymulacja, jak pokazują francuskie badania, odbiera nam zarówno możliwość produktywnej pracy, ale jak i szansę na odpoczynek i regenerację.
Kultura przepracowania ma wiele przyczyn i oblicz. Amerykańska badaczka, Jenny Odell, słusznie zwraca uwagę w książce „Saving Time: Discovering a Life Beyond the Clock”, że:
„powodem, dla którego większość ludzi postrzega swój czas i pracę jako pieniądze, nie jest to, że chcą, ale to, że są to tego zmuszeni”. Podwyżki pensji nie doganiają rosnących kosztów życia, dlatego, aby utrzymać akceptowany poziom życia, ludzie biorą na swoje barki zbyt dużo pracy i dochodzą do granic swoich możliwości.
Światłem w tunelu są pomysły wprowadzania na szeroką skalę czterodniowych tygodni pracy, bez obniżania wynagrodzeń dla pracowników. W latach 2015–2019 Islandia przeprowadziła dwa takie testy. Łącznie skróciły one tydzień pracy z 40 godzin do 36 lub 35 godzin dla ponad 1 proc. krajowej siły roboczej bez obniżania wynagrodzeń. Pracownicy pochodzili z różnych branż: nauczyciele, policjanci, pracownicy budowlani i pracownicy biura burmistrza Reykjaviku. We wszystkich wymienionych sektorach nie odnotowano spadku wydajności pracy. W rządowym centrum telefonicznym odebrano o 10 proc. więcej połączeń niż w analogicznym miejscu pracy z dłuższymi godzinami. Pracownicy zgłaszali, że mają nie tylko więcej czasu, ale także więcej energii na hobby, życie towarzyskie i rodzinę. A jak powszechnie wiadomo – wypoczęty pracownik jest w stanie wydajniej pracować.
Eksperymenty o mniejszej skali przeprowadzono również w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych i przyniosły podobne rezultaty. Niestety skrócenie czasu pracy jest trudniejsze w sektorach takich jak produkcja i budownictwo, gdzie związek między czasem pracy a wydajnością jest wyjątkowo silny. Jednak ten aspekt może zostać rozwiązany dzięki postępującej automatyzacji, ale to już temat na osobny artykuł.
Źródła:
Przeczytaj: