Humanizm
Pomoc niewidomym z echolokacją. Tak dźwięk wspiera orientację
13 listopada 2024
Wydaje się, że miłość to temat opisany już na wszelkie możliwe sposoby w książkach, filmach czy pracach naukowych. A co na jej temat ma do powiedzenia neurobiologia?
Jak się okazuje, nie ma jednego rodzaju miłości. Psycholog, Robert Sternberg, wyróżnił trzy składniki tego stanu: namiętność, intymność oraz zobowiązanie. Co ciekawe ten teoretyczny podział potwierdza się na poziomie reakcji mózgu.
Namiętność odpowiada za doświadczanie silnych emocji w relacji. Odgrywa główną rolę podczas zakochania, gdy para pragnie spędzać ze sobą każdą chwilę, chce wpatrywać się sobie w oczy, czy dąży do zbliżenia fizycznego. Namiętności nie da się kontrolować – zacząć ani skończyć, kiedy się chce. W określonym momencie uczucie po prostu się rozpala i osiąga taką moc, że człowiek zaczyna darzyć partnera uwielbieniem i traci wobec niego jakąkolwiek obiektywność.
Intymność nie jest zarezerwowana jedynie dla partnera romantycznego i może występować w relacji z rodzicem czy nawet zwierzęciem. Intymność to zaufanie do danej osoby, cieszenie się jej szczęściem, wiedza, że można na nią liczyć w potrzebie. W odróżnieniu od namiętności intymność rodzi się stopniowo, wymaga wspólnych przeżyć i rozmów. Jej wyznacznikiem jest na przykład to, że partnerzy znają najlepsze sposoby, by nawzajem się pocieszyć.
Zobowiązanie to najbardziej świadoma część miłości, którą najłatwiej jest kontrolować. Opiera się na decyzji „chcę z tą osobą budować przyszłość, chcę o nią dbać i dawać wsparcie. Chcę i będę to robił”. Zobowiązanie jest elementem miłości, który w relacji wygasa jako ostatni. Tym, co go podtrzymuje, jest na przykład poświęcenie dla partnera. Dokonywane co jakiś czas może wzmocnić relację. Co ciekawe, osoby będące w długotrwałych związkach uważają, że dokonują jakiegoś rodzaju wyrzeczeń co drugi dzień.
Jest możliwe, by składniki łączyły się ze sobą na przeróżne sposoby. Może istnieć tylko miłość z namiętności, wtedy jest to zakochanie, albo miłość łącząca intymność i zobowiązanie (zwana „związkiem przyjacielskim”). Ale dopiero połączenie trzech składowych miłości tworzy „związek kompletny”, zwany również „miłością idealną” – gdzie wszystkie najważniejsze potrzeby są zaspokajane.
Nauka poświęciła dość dużo uwagi, by zbadać różnice w zakochiwaniu się kobiet i mężczyzn. Zaskakujące są zwłaszcza wyniki przedstawiające zmiany biochemiczne w mózgu.
U obu płci na początkowych etapach miłości (gdy namiętność jest największa) główną rolę odgrywa dopamina, czyli neuroprzekaźnik odpowiedzialny za odczuwanie przyjemności i motywację do działania. Gdy pojawia się natomiast intymność i zaufanie, u kobiet zaczyna rosnąć poziom oksytocyny. Jest to hormon bliskości, który uwalnia się również podczas całowania czy przytulania i odpowiada za poczucie przywiązania. U mężczyzn jednak oksytocyna blokowana jest przez wysoki poziom testosteronu, dlatego u nich rolę hormonu bliskości pełni wazopresyna. Między dwoma hormonami istnieją znaczne różnice. Podczas orgazmu ilość oksytocyny gwałtownie rośnie, a wazopresyny spada. Stąd po „pierwszym razie” związek może dosyć szybko się rozpaść, ponieważ mężczyzna przestanie odczuwać przywiązanie do kobiety.
Dlatego niezwykle istotny jest ostatni ze składników miłości – zobowiązanie. Udowodniono, że po ślubie poziom testosteronu u mężczyzn znacznie spada, dzięki czemu oksytocyna nie jest już blokowana i może powstać przywiązanie do partnerki. Przysięga na ślubnym kobiercu działa jak ostateczne zobowiązanie i to właśnie decyzja jest dla mężczyzn najważniejszym elementem w tworzeniu stabilnego uczucia.
Ślub nie jest jednak konieczny, by męski mózg zaczął wytwarzać oksytocynę. Taki efekt zaobserwowano również wśród kawalerów, którzy deklarowali, że są silnie zobowiązani do budowania przyszłości z partnerką i bycia z nią na dobre i na złe.
Miłość powoduje zmiany w działaniu mózgu. Ponownie można odnieść się do składników miłości i zobaczyć, jak wyglądają one na poziomie neuronalnym.
W przypadku namiętności bardzo aktywne są tzw. ośrodki nagrody, czyli obszary związane z przyjemnością i wspomnianym neuroprzekaźnikiem – dopaminą. Bardzo intensywnie pracują również struktury mózgu odpowiadające za obsesyjne myśli. Zakochani zachowują się trochę, jakby byli pod wpływem narkotyków – są ekstatycznie szczęśliwi i nie mogą przestać myśleć o partnerze. Z kolei samo patrzenie na zdjęcie osoby, w której jest się zakochanym, obniża aktywność części mózgu sprawującej władzę nad krytycznym myśleniem. Tłumaczy to ślepotę na wady partnera i ubóstwianie go.
Intymność i zobowiązanie trudno jest rozdzielić na poziomie anatomii mózgu, dlatego można traktować je łącznie jako bycie w długotrwałym związku. Przykładem jest jedno z badań, w którym wzięły udział osoby deklarujące, że mimo wielu lat trwania w relacji nadal są silnie zakochane w partnerze. Ich średni staż małżeński wynosił 21 lat. Podczas eksperymentu badano odpowiedź mózgu na zdjęcie partnera. Okazało się, że przyjemność z oglądania ukochanej osoby wcale nie zanikła i – podobnie jak podczas zakochania – bardzo aktywny był ośrodek przyjemności. Bycie w długotrwałym związku wyróżnia się jednak tym, że bardziej aktywne są obszary, które odpowiadają za miłość macierzyńską. Widocznie po latach relacja przechodzi bardziej w formę opieki i troski nad partnerem.
Ten wynik ciekawie wybrzmiewa w kontekście innego badania, w którym porównano obrazy mózgów osób na początku romantycznej relacji i trzy lata później. Osoby, które po tym czasie nadal były razem, wykazały zmniejszoną aktywację w niektórych obszarach mózgu jeszcze w czasie zakochania. Był to na przykład rejon odpowiedzialny za reprezentowanie „ja” w umyśle. Jest to spójne z innymi doniesieniami mówiącymi, że w miłości zaciera się pojęcie „mnie” i miesza z „ja” partnera. Teraz dodatkowo wiemy, że im to zjawisko jest silniejsze, tym większa szansa, że relacja będzie trwała dłużej.
Może cię również zainteresować: