Edukacja
Psychologia to nie magia. Dr Witkowski rozbraja mity
01 maja 2025
Nowy rozrusznik serca nie potrzebuje baterii, kabli ani operacyjnego usuwania. Jest mniejszy niż ziarnko ryżu, działa dzięki światłu i sam znika z organizmu. To wynalazek, który może zrewolucjonizować leczenie pacjentów po operacjach serca – także tych najmłodszych.
Po operacjach serca pacjenci często potrzebują tymczasowego wsparcia. W takich przypadkach stosuje się rozruszniki, które niestety wymagają chirurgicznego zakładania i usuwania, co wiąże się z ryzykiem powikłań. Tak było choćby w 2012 roku, gdy Neil Armstrong, pierwszy człowiek na Księżycu, zmarł po komplikacjach związanych z usunięciem rozrusznika. Od lat naukowcy próbowali znaleźć bezpieczniejsze rozwiązanie. Teraz to się udało – opracowano miniaturowy rozrusznik serca, który może całkowicie zmienić podejście do leczenia.
Zespół z Uniwersytetu Northwestern opracował miniaturowy rozrusznik, który nie wymaga chirurgicznego usuwania. Po zakończeniu pracy po prostu rozpuszcza się w organizmie. Ma zaledwie kilka milimetrów długości i można go wstrzyknąć igłą – bez konieczności otwierania klatki piersiowej.
Polecamy: To serce nie zna zmęczenia. Badania dały rewelacyjne wyniki
Nowe urządzenie nie potrzebuje baterii. Działa dzięki zjawisku znanemu z lekcji chemii – reakcji galwanicznej. To ta sama zasada, na jakiej funkcjonują klasyczne baterie. Dwie elektrody, wykonane z różnych metali (np. cynku, magnezu czy molibdenu), wchodzą w kontakt z płynami ustrojowymi, co generuje niewielki ładunek elektryczny. To właśnie ten prąd pobudza serce do skurczu.
Jak jednak kontrolować działanie takiej „biobaterii”? Tu pojawia się drugi element wynalazku: przełącznik reagujący na światło. Rozrusznik ma wbudowany układ, który aktywuje lub dezaktywuje impuls, gdy wykryje światło o odpowiedniej długości fali – w tym przypadku bliskiej podczerwieni. Światło to przenika przez skórę i tkanki, nie powodując uszkodzeń. Wystarczy skierować je na ciało w odpowiednim miejscu, by rozrusznik zadziałał.
Na klatce piersiowej pacjenta umieszcza się cienki, elastyczny plaster. Jego zadaniem jest monitorowanie rytmu serca. Gdy wykryje zaburzenia – zbyt wolne lub nieregularne bicie – uruchamia lampkę emitującą światło. Światło trafia do rozrusznika, który natychmiast wysyła impuls.
Miniaturowy rozrusznik serca działa maksymalnie do trzech tygodni. To wystarczający czas, by wesprzeć serce po operacji lub w czasie nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Potem rozrusznik się rozpuszcza – bez konieczności kolejnej operacji. Materiały, z których został wykonany, są całkowicie biodegradowalne i bezpieczne dla organizmu.
„Urządzenie składa się z dwóch elektrod, które mają podwójne zadanie. Pobudzają serce do skurczu i jednocześnie same generują prąd” – tłumaczy na łamach Scientific American prof. John A. Rogers, jeden ze współautorów projektu.
To już druga wersja rozrusznika zaprojektowanego przez zespół Rogersa. Poprzednia była większa i wykorzystywała technologię komunikacji bliskiego pola (NFC), aby odbierać energię z zewnętrznego źródła. Nowy model wytwarza energię samodzielnie – bez anten, przewodów i dodatkowych urządzeń – a przy tym jest znacznie mniejszy.
„Dzięki tej miniaturyzacji możemy używać nawet kilku takich urządzeń jednocześnie, jeśli zajdzie taka potrzeba” – dodaje Rogers.
Miniaturowy rozrusznik serca może być szczególnie przydatny u noworodków i wcześniaków, których serca są tak małe, że klasyczne rozwiązania mogą im po prostu zaszkodzić. Miniaturowe urządzenie pasuje do ich organizmu, nie wymaga operacji i nie zostaje tam na stałe. To ogromna różnica w leczeniu najmłodszych pacjentów.
Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News!
To jednak dopiero początek. Technologia może znaleźć zastosowanie również w innych dziedzinach. Podobne urządzenia można zaprojektować do tymczasowej stymulacji innych narządów lub mięśni, a także jako biodegradowalne czujniki monitorujące różne parametry biologiczne.
Rogers i jego zespół mówią wprost: to przyszłość medycyny. Urządzenia, które działają tylko wtedy, gdy są potrzebne, a potem znikają. Bez kabli, bez operacji, bez blizn. Tylko nauka i światło.
Polecamy: Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje