Humanizm
Hulaj dusza, piekła nie ma. Zetki, influencerzy i pieniądze
16 listopada 2024
Krwawa rewolucja francuska, zwana epoką gilotyn, to czas, gdy dekapitacja była głównym sposobem na uśmiercanie przeciwników politycznych. Słynny miedzioryt dokumentujący egzekucję Ludwika XVI przedstawia kata, trzymającego głowę nieszczęśnika tuż nad wiwatującym tłumem. Poza oczywistym efektem społecznym, taki gest miał jeszcze jedno – ukryte – znaczenie. Wierzono bowiem, że przez ułamek sekundy ofiara jest na tyle świadoma, że widzi radość francuskiego tłumu ze swojej śmierci. Czy ówcześni kaci posiadali neurobiologiczną wiedzę?
O tym, co dzieje się tuż przed śmiercią, wiemy tylko z relacji ludzi, którzy byli świadkami umierania innych, lub od osób, które przeżyły doświadczenie śmierci (ang. near death experience). Przekazy te są naturalnie przesiąknięte ogromnymi emocjami, co każe zachowywać pewną ostrożność w ich interpretowaniu. Więcej empirycznie potwierdzonej wiedzy postanowili dostarczyć naukowcy, którzy przyjrzeli się temu, co dzieje się w naszym mózgu podczas umierania. Czy pozwoli to znaleźć odpowiedź na pytanie: jak wygląda przejście „na drugą stronę”?
Nie ulega wątpliwości, że mózg jest naszym najważniejszym narządem. Pracuje nieustannie, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Zarządza wszystkimi procesami, które zachodzą w naszym organizmie, nawet tymi, o których nigdy byśmy nie pomyśleli. Na tym właśnie polega jego wyjątkowość, że – pomijając oczywiste funkcje biologiczne – to właśnie tam zakodowane jest wszystko to, kim i czym jesteśmy: nasza świadomość, pamięć i emocje.
Nie znaczy to jednak, że nasze cerebrum nie potrzebuje odpoczynku. Zaznaje go podczas snu – ten jest mózgowi potrzebny jak zbawienie, chociaż nie oznacza to, że pozostaje on wtedy „wyłączony”.
Jeszcze do niedawna uważano, że podczas snu nasze ciało pozostaje bezczynne. Teraz wiemy już, że podczas gdy my wędrujemy po krainie Morfeusza, nasz układ nerwowy – na czele z mózgiem – intensywnie pracuje w celu zachowania naszej integralności. Odpowiada wówczas za procesy zachodzące w naszej pamięci. Podczas snu mózg „zapisuje” na swoim „twardym dysku” fakty, doświadczenia i inne dane, przekazując je z pamięci roboczej/krótkotrwałej do pamięci długotrwałej. To, które elementy zapamiętamy na dłużej, często wiąże się z towarzyszącym im wzmocnieniem (może tu chodzić o emocje lub o inne wzmacniające bodźce, na przykład zmysłowe). Jego oddziaływanie daje większą pewność, że określona informacja zostanie z nami na dłużej. A jeśli w ciągu dnia nie zdążyliśmy sobie z czymś poradzić, nasz „komputer pokładowy” nie omieszka nam o tym przypomnieć. W nocy włączy ponowną „obróbkę emocjonalną” w postaci marzeń sennych.
Ciężko zbadać coś, czego nie widać. Od niedawna jednak, za sprawą nowoczesnych technik, możemy obserwować pracę naszego mózgu, mierząc jego aktywność elektryczną. EEG, czyli elektroencefalografia, to nieinwazyjna metoda diagnostyczna, która służy do pomiaru bioelektrycznej aktywności mózgu w celu wykrycia nieprawidłowości. Często są one objawami konkretnego schorzenia. Metodę tę stosuje się również w naukowych badaniach klinicznych.
To właśnie dzięki elektroencefalogramowi można było odkryć „różne fazy snu”. Fazę NREM, czyli sen „głęboki” – podczas którego doświadczamy największego odpoczynku – oraz fazę REM, czyli sen „płytki”. W czasie czuwania obserwować można fale alfa – występują one, gdy jesteśmy zrelaksowani i myślimy „o niebieskich migdałach”. Fale gamma występują, gdy znajdujemy się w stanie wzmożonej aktywności poznawczej. Na przykład podczas robienia zakupów w zatłoczonym centrum handlowym, co wymaga od nas ogromnej ilości energii potrzebnej do zaangażowania pamięci i uwagi.
Do tej pory najbardziej tajemnicza pozostaje aktywność mózgu podczas snu (NREM i REM). To właśnie wtedy przeżywamy marzenia senne, których pojawienie się obrazują fale elektryczne o określonej częstotliwości.
Polecamy: HOLISTIC TALK: Czy medycyna może funkcjonować bez humanizmu? (lek. Paweł Pawlica)
Opublikowane w czasopiśmie „Frontiers” wyniki badań są niezwykle interesujące. Okazuje się, że aktywność elektryczna mózgu tuż przed śmiercią jest podobna, jak w przypadku pojawiania się marzeń sennych. Fale mózgowe są wówczas niemal identyczne.
Zainteresowani tym procesem neurobiolodzy odkryli, że cały proces umierania może być gruntownie koordynowany przez nasz mózg, a dodatkowo, że organ ten może być aktywny tuż po zgonie.
Do odkrycia doszło przypadkowo, gdy lekarze z estońskiego Tartu podłączyli do aparatury EEG 87-letniego mężczyznę chorego na epilepsję. W celu wykrycia przyczyn jego ataków zdecydowano się na tak zwaną procedurę ciągłą, a więc rejestrowanie danych przez pewien czas. Niestety, podczas badania mężczyzna miał atak serca i zmarł. Paradoksalnie to właśnie dzięki tej nieszczęśliwej sytuacji udało się po raz pierwszy zarejestrować to, co dzieje się w naszym mózgu podczas śmierci.
Naukowcy postawili odważną tezę i uznali, że ich odkrycia mogą zakwestionować całe nasze rozumienie tego, kiedy dokładnie kończy się życie. Dokonane przez nich pomiary obejmowały 900 sekund aktywności mózgu w czasie śmierci, ze szczególnym uwzględnieniem 30 sekund przed i po ustaniu akcji serca. Okazało się, że w momencie poprzedzającym śmierć kliniczną (obecnie definiowaną właśnie poprzez wystąpienie zatrzymania akcji serca) mózg emituje fale gamma. To one stanowią o silnej aktywności: wzmożonej uwadze i koncentracji, a także świadomej percepcji jako reakcji na retrospektywną aktywność pamięci. Czy to właśnie wtedy następuje „przyspieszony film z całego życia”, o którym opowiadają osoby, które przeżyły doświadczenie śmierci?
Badanie, które nastąpiło na skutek nieszczęśliwego zdarzenia, jest pierwszą tego rodzaju rejestracją naukową. Z oczywistych powodów ciężko będzie je powtórzyć na odpowiednio dużej próbie klinicznej. W świecie nauk empirycznych o jakości badania świadczy bowiem między innymi jego powtarzalność z osiągniętymi zbliżonymi wynikami.
Podobne wyniki uzyskano wcześniej u szczurów żyjących w kontrolowanych warunkach. Może to oznaczać, że nasz (czyt. ssaków) główny organ od początku zaprogramowany jest do koordynacji umierania i nie jest to w żadnym wymiarze przypadkowy i chaotyczny proces. A jeśli nasza biologia od początku predysponuje nas do „przejścia na drugą stronę”, to czy nie może być to ewolucyjną odpowiedzią na to, że śmierć jest początkiem innego rodzaju egzystencji?
Polecamy: Cyfrowe życie pozagrobowe. Po śmierci możemy żyć dalej, ale w sieci
Doświadczenie śmierci od lat interesuje spirytualistów czy parapsychologów. Od niedawna również naukowców. Zeznania o wędrówce poza ciałem stały się przyczyną rozbudzenia badawczej ciekawości. Laboratoryjne szczury, u których badano aktywność biologiczną tuż przed śmiercią, dostarczyły pewnej ilości danych. W ich mózgach następuje charakterystyczna aktywność fal gamma, ale oprócz tego „bombardowanie” serotoniną i dopaminą tuż po tym, gdy tlen przestaje docierać do układu nerwowego. Czy to właśnie ten moment, gdy doświadczamy słynnej euforii, błogości i uczucia kojącej obecności nieznanego bytu?
Kolejne badanie z 2023 roku zdaje się potwierdzać zeznania tych, którzy otarli się o śmierć. Tym razem naukowcy otrzymali pozwolenie na monitorowanie osób w stanie śpiączki, u których sztucznie podtrzymywano funkcje biologiczne (pacjenci byli podłączeni do respiratora, bez szans na samodzielne oddychanie po jego odłączeniu). Również w tym badaniu zarejestrowano wzmożoną aktywność mózgu związaną z falami gamma, w czasie od 30 sekund do dwóch minut od momentu odłączenia aparatury. Czy ten mechanizm wskazuje na to, że człowiek jest świadomy, gdy umiera? Nie sposób jest dziś jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, jednak rozwój sztucznej inteligencji być może w przyszłości pozwoli na „przeczytanie” ostatnich myśli pacjenta. Gdyby do tego doszło, pojawią się nowe wyzwania etyczne.
Czy łatwiej jest nam żyć ze świadomością, że te kilkadziesiąt lat ziemskiego istnienia to tylko przygotowanie do kolejnego etapu? Czy gdybyśmy funkcjonowali z założeniem, że w momencie śmierci wszystko się kończy, bylibyśmy niczym zatrwożeni pacjenci, którym postawiono diagnozę terminalną, tyle że naszą chorobą byłoby życie? Czasami nauka, mimo swojej pragmatycznej natury, potrafi przynieść nam nadzieję. Zebrane w trakcie badań dane pozwalają nam przypuszczać, że w momencie, gdy nasi bliscy zamykają już ostatni raz oczy, to w ich świadomości mogą przepływać wspomnienia najlepszych chwil ich życia. Może to przygotowanie do tego, żeby udać się na zasłużony odpoczynek?
Przeczytaj także: