Nauka
Technologia wodorowa na morzach. Yamaha tworzy silniki przyszłości
20 listopada 2024
Współczesna cywilizacja ma ogromny dług względem słowa, którego po raz pierwszy użyto w starożytności
Gdybyśmy chcieli stworzyć ranking słów najbardziej wpływowych w przeszłości, to greckie logos byłby z pewnością jednym z faworytów do zwycięstwa. Jego kariera trwa niezmiennie od czasów Homera, przez św. Jana, aż po postmodernistycznych filozofów. Pod jego wpływem zmieniło się europejskie myślenie o nauce (i nie tylko).
Jeden z bohaterów Kongresu futurologicznego Stanisława Lema twierdzi, że na podstawie prognoz lingwistycznych można poznać przyszłość. Jego zdaniem,wiedząc, jakich słów będą używali nasi potomkowie do opisu świata, jesteśmy w stanie przewidzieć, jak ów świat będzie wyglądał.
Wszystko dlatego, że język jest nie tylko narzędziem do opisu świata, ale także jego współtwórcą, który funduje strukturę i wyznacza możliwości myśleniu. Odwrotną operację od tej, którą proponuje bohater Lema, można by przeprowadzić na słowie logos. Historia jego znaczeń jest jednocześnie barwną opowieścią o świecie, który narodził się kilka tysięcy lat temu w basenie Morza Śródziemnego.
Zanim logos stało się składnikiem nazw nauk takich jak geologia, stomatologia, logika czy logopedia przebyło bardzo długą drogę. Pierwsze ślady użycia tego słowa pojawiają się już u Homera. W Iliadzie czytamy np., że młodzi „zbierają się” przed miastem, najwaleczniejsi „gromadzą się” przed okrętami, a Achilles „wybrał” 12 młodzieńców. We wszystkich podkreślonych przypadkach pojawiają się warianty logosu.
To jednak tylko jedna strona – w tych samych utworach – Iliadzie i Odysei – słowo to oznacza także „mówienie”, szczególnie zaś „opowiadanie”. Gdy Kalipso stara się wybić Odyseuszowi z głowy powrót do Itaki, posługuje się słodkimi i przymilnym „słowami”, z kolei Hermes, chcąc zataić kradzież wołów, odwołuje się do „słów” chytrych. Także tutaj mamy do czynienia z logosem. Ten splot sensów – z jednej strony racjonalnego podziału, gromadzenia, z drugiej zaś mowy, opowieści będzie się w różnych wariantach pojawiać w całej historii logosu.
Podwójne znaczenie umożliwia występowanie słowa we wspomnianych już nazwach – w logopedii jako „mowa”, w geologii już raczej jako „nauka”, ale rozumiana w pewnym związku ze znaczeniem pierwotnym. Nauka w ujęciu europejskim to w dużym stopniu właśnie czynność przypominająca gromadzenie łupów, a następnie podział na klasy, grupy, podgrupy. Naukowcy zbierają bowiem pewną grupę bytów, a następnie dokonują racjonalnej klasyfikacji.
Ciekawą parodię, zmuszającą jednocześnie do zastanowienia się, czy – bliskie nam – racjonalne metody naukowego dzielenia świata są jedynymi możliwymi, przedstawia w jednym z opowiadań Jorge Luis Borges. Pisarz wspomina o chińskiej encyklopedii z XIV w., w której zwierzęta zostały posegregowane w następujący sposób:
„1. Należące do cesarza, 2. Zabalsamowane, 3. Oswojone, 4. Mleczne świnie, 5. Syreny, 6. Wolne psy, 7. Zawarte w tej klasyfikacji, 8. Takie, które zachowują się jak oszalałe, 9. Niezliczone, 10. Rysowane cienkim pędzelkiem z wielbłądziego włosia, 11. etc., 12. Takie, które właśnie rozbiły dzbanek, 13. Takie, które z daleka przypominają muchy”.
To podział niepokojąco inny niż ten, który sugerowałaby zachodnia logika – bliższy raczej mythos niż logos, ale jednocześnie zwracający uwagę na zasady obowiązujące w obrębie naszego naukowego, podejścia do świata.
Prawdziwa kariera słowa logos zaczęła się jednak ok. VI w. przed naszą erą, gdy mity zaczynały powoli ustępować nowemu sposobowi myślenia o świecie, który został potem nazwany filozofią. Różnił się on bardzo od poprzedniego, lecz miał też przynajmniej jedną cechę wspólną – podobnie jak mit, filozofia chciała objąć swoim namysłem wszystko, a więc dokonać holistycznego opisu świata.
Różne były jednak metody. Wyjaśnienia mityczne są bliższe raczej drugiemu, związanemu z mową, znaczeniu, logosu. Filozofia natomiast posługuje się logosem w sensie pierwszym – związanym raczej z racjonalną dystrybucją, klasyfikacją. Jak pisze Giovanni Reale, „czysto racjonalnym wyjaśnianiem tej całości, która jest przedmiotem jej dociekań”, a ponadto „nie zadowala się stwierdzeniem, zweryfikowaniem danych faktycznych, nagromadzeniem doświadczeń (…). Musi wychodzić poza fakty i doświadczenia, aby znaleźć dla nich racje, przyczynę, zasadę”.
W związku ze wspomnianą przez badacza potrzebą uzasadnienia, którą podkreślała filozofia, w obrębie klasycznej teorii wiedzy, aby powiedzieć „wiem to”, nie wystarczy znać prawdę i być o niej przekonanym – należy też potrafić podać uzasadnienie swojego przekonania. Posługiwanie się logosem to też myślenie pojęciowe – dążenie do ustalenia znaczeń, uporządkowania pewnego segmentu świata.
Logos filozoficzny zaczął w końcu dominować nad jego drugim, związanym z opowieścią, znaczeniem i stał się terminem określającym pewien racjonalny sposób postępowania właściwy filozofom. Do rozwoju jego kariery najbardziej przyczynił się Heraklit, który bywa nazywany filozofem, poetą, a nawet wieszczem logosu. Myśliciel z Efezu był człowiekiem na wskroś ekscentrycznym – Homerowi odmawiał rozumu, a trupy nakazywał „wyrzucać bardziej niż gnój”, co ówczesnych Greków musiało szokować nie mniej niż nas.
To jednak ów gburowaty arystokrata nadał logosowi szczególną rangę. Zdaniem Heraklita na świat składa się walka przeciwieństw takich jak dobro – zło, mokre – suche, wojna – pokój. Walka ta nie jest jednak chaotyczna, odbywa się wedle ściśle określonych reguł, które wyznacza właśnie logos. Dlatego świat jest kosmosem – porządkiem.
Trzeba przy tym zauważyć, że filozof z Efezu wyróżnia dwa Logosy – pierwszy, kosmiczny, który rzeczywiście czuwa nad walką przeciwieństw, a drugi, unoszący się jeszcze wyżej, logos ontyczny, jest tym, co likwiduje ową walkę, wskazując na fakt, że ogień i woda są ostatecznie tym samym. Logos przestaje tu być związany tylko z ludzkim działaniem porządkującym, staje się odpowiedzialny za organizację całego wszechświata.
W podobnym duchu czytamy o logosie we wstępie do Ewangelii św. Jana: „Na początku było Słowo, a ono Słowo było u Boga, a Bogiem było ono Słowo. To było na początku u Boga. Wszystkie rzeczy przez nie się stały, a bez niego nic się nie stało, co się stało; a to Słowo ciałem się stało”.
Tłumacze tego fragmentu stoją przed bardzo trudnym – najpewniej niewykonalnym – zadaniem. Jak już wiemy, „słowo” tylko w niewielkim zakresie oddaje znaczenie logosu. Jeśli już „słowo”, to nie byle jakie, bo związane z rozumem, uporządkowane i mające porządkującą moc. Fragment ten, choć tłumaczenie zupełnie tego nie oddaje, jest jednocześnie świadectwem ogromnego długu, jaki u Greków zaciągnęło chrześcijaństwo.
Historia stworzenia świata czy przyjścia Chrystusa zostaje tu opowiedziana w terminach greckich, które oczywiście bywały przez to wypaczane, ale jednocześnie stały się fundamentem dla intelektualnych wyjaśnień religijnego objawienia. Kariera logosu trwała więc nieprzerwanie przez całe wieki, w których chrześcijaństwo dominowało w Europie.
I dla logosu przyszły jednak w końcu gorsze czasy. Wiek XX to dla filozofii europejskiej czas przekopywania fundamentów, czy – jak zwykł mawiać Martin Heidegger – spulchniania gleby, z której wyrastało dotychczasowe myślenie. Dostało się też logosowi, który należy uznać zarówno za fundament, jak i glebę dla znanej nam filozofii. W drugiej połowie stulecia pojawia się m.in. krytyka logocentryzmu, zgodnie z którą myślenie w trybie logos jest ukierunkowane na otrzymanie gwarancji pewności, zatrzymanie pędu znaczeń, który sprawia, że świata nie da się opisać w statycznych pojęciach.
Według Jacquesa Derridy takie myślenie prowadzi do powstawania sztucznych, opozycyjnych par pojęć, które zawierają w sobie wartościowanie – pary, które najmocniej wpływają na kształt naszej kultury to: męskie – żeńskie, natura – kultura, mowa – pismo, racjonalne – irracjonalne – przy czym „męskie”, „kultura” i „mowa” są tu stronami zdecydowanie uprzywilejowanymi.
Zdaniem wielu należy przynajmniej gruntownie przemyśleć taką organizację myślenia, a być może nawet dokonać całkowitej jej destrukcji. Idee Derridy przyjęły się m.in. na gruncie feminizmu, którego przedstawicielki posługiwały się przede wszystkim pojęciem „fallogocentryzmu” – osobliwego połączenia logosu z fallusem (w sensie symbolicznym).
Badaczki podkreślają, że logos jest reprezentantem męskiego świata i ustalonych przez niego reguł, a więc czymś, co wyklucza istotną część ludzi. Logos nie jest więc uniwersalny, jest tylko pewnym sposobem myślenia, sposobem, który przez lata braliśmy za przeźroczysty, a który istotnie oddziałuje na kształt świata, w którym żyjemy.
Zmasowana krytyka logosu wywołała oczywiście falę ruchów przeciwnych – postmodernistów i feministki oskarżano o logofobię, nazywano hochsztaplerami, którzy posługują się nienaukowymi metodami itd. Logos zaczął robić też pewną karierę polityczną. Już Heraklit używał tego słowa w znaczeniu – „większy logos” – większa mądrość, racja itd. Zdaje się, że w nurt ten wpisuje się istotna część uczestników sporu politycznego w naszym kraju.
Co rusz spotykamy się z poglądem, zgodnie z którym wystarczy logicznie pomyśleć, aby poprzeć daną opcję polityczną – dwa najpopularniejsze swego czasu fanpage sytuujące się po przeciwnych strony barykady spierały się z kolei zawzięcie, czyj logos jest żelazny, a czyj tylko żałosny. To dobrze, że sięgamy do źródeł, ale nie należy jednak zapominać, jak są one wspaniałe i choćby z tego powodu nie szastać logosem na… lewo i prawo.