Nauka
Technologia wodorowa na morzach. Yamaha tworzy silniki przyszłości
20 listopada 2024
Czy Kleopatra, Sokrates, Jezus Chrystus albo święty Mikołaj byli biali, smagli czy czarni? W świecie starożytnym takie pytanie byłoby zupełnie niezrozumiałe, a nawet absurdalne Jak donoszą portale plotkarskie, najsławniejszą królową Egiptu będzie grała Angelina Jolie – choć od lat spekuluje się na temat czarnoskórych przodków Kleopatry. Z kolei Brad Pitt, były mąż Angeliny, został obsadzony w roli Achillesa w filmie „Troja” (2004 r.), bo jest blondynem. Sprawa […]
Jak donoszą portale plotkarskie, najsławniejszą królową Egiptu będzie grała Angelina Jolie – choć od lat spekuluje się na temat czarnoskórych przodków Kleopatry. Z kolei Brad Pitt, były mąż Angeliny, został obsadzony w roli Achillesa w filmie „Troja” (2004 r.), bo jest blondynem.
Sprawa „jasnowłosego” Achillesa
Kiedy współcześnie próbujemy sobie wyobrazić, jak wyglądali bohaterowie fikcyjni lub historyczni sprzed wieków, często rodzi to wiele kontrowersji. Rzadko zdajemy sobie sprawę, że nasze rozumienie przynależności rasowej diametralnie różni się od tego, jak kolor skóry widzieli i opisywali starożytni.
W Iliadzie Homer opisał Achillesa jako xanthos, co najczęściej tłumaczy się jako „jasnowłosy” – jednak w starożytnej grece słowo to mogło znaczyć jednocześnie „brązowy”, „rumiany” czy „złoty”.
Tim Whitmarsh, profesor filologii klasycznej z Uniwersytetu Cambridge, podkreśla, że słowa leukos, czyli biały (często w formie „białoręki”), używano jedynie w odniesieniu do kobiet, nigdy mężczyzn. W ten sposób podkreślano ich urodę i delikatność.
Za to Odyseusz często był opisywany przymiotnikiem melanokhroos, czarnoskóry – zazwyczaj przekłada się to jako „smagły”, choć już w stosunku do etiopskich bohaterów to samo słowo rozumiane jest bardziej dosłownie.
Jak zmieniało się postrzeganie ras?
Dzisiaj nikt nie nazwałby opalonej osoby czarnoskórą. To określenie zarezerwowane jest dla osób pochodzenia afrykańskiego. Starożytni Egipcjanie i Grecy nie widzieli jednak świata w kategoriach rasowych. Oczywiście, rozróżniali kolory – widzieli, że mają jaśniejszą skórę niż Etiopczycy i ciemniejszą niż ludy mieszkające na północy. Ale nie przyszłoby im do głowy, żeby dzielić ludzi na „białych”, „czarnych” i „żółtych”.
Spory o to, czy Kleopatrę powinna grać Angelina Jolie czy Halle Berry, wynikają z naszego myślenia o rasie. Zostało ono ukształtowane w epoce kolonializmu i rozwoju niewolnictwa. Jednoznaczny podział służył tak naprawdę umocnieniu opresyjnego systemu: „biali” byli w nim lepsi, mogli więc podbijać „czarnych” czy „czerwonych”. W ciągu kilku wieków doprowadziliśmy do tego, że biały stał się domyślnym kolorem skóry. „Być białym znaczy być człowiekiem; biel jest uniwersalna. Wiem to tylko dlatego, że nie jestem biała” – napisała Reni Eddo-Lodge we wstępie do swojej książki.
DNA ojców kultury europejskiej
Obecnie genetycy twierdzą, że pojęcie rasy jest mało użyteczne – DNA w obrębie lokalnej społeczności może różnić się bardziej niż między członkami dwóch różnych ras. Angela Onwuachi-Willig, prawniczka specjalizująca się w tematyce rasowej, w felietonie dla dziennika „The New York Times” zauważa, że osoba, która w USA uznawana jest za czarną, w Ameryce Południowej mogłaby uchodzić za białą, a w Afryce – za kolorową (mieszaną).
Zmiany, jakie zachodzą w naszym postrzeganiu rasy, mogą z czasem doprowadzić do wypracowania zupełnie nowych kategorii tożsamościowych – albo raczej powrotu do tych, którymi posługiwali się starożytni Grecy. Chętnie przedstawiamy ich jako białych ojców kultury europejskiej, tymczasem historycy sugerują, że Sokrates… prawdopodobnie miał czarne afrykańskie korzenie.
Źródła: Aeon/Medium/The New York Times