Nauka
Tam rzeki płyną pod górę. Antarktyda skrywa niepokojący sekret
08 kwietnia 2025
David Cushieri, współczesny pisarz propagujący pozytywne podejście do życia, stwierdził w jednej ze swoich książek, że „Pasja jest kluczem otwierającym drzwi do radości i dostatku”. Tylko co zrobić jeśli ta pasja prowadzi do dostatku, który już trudno opanować? Każdy dostatek może przerodzić się w nadmiar i przesyt, a wtedy już trudno mówić o zdrowej radości. Przykładem tego jest współczesne zjawisko syllogomanii.
Wielu z nas lubi coś zbierać. Niektórzy kolekcjonują konkretne przedmioty w ramach swojej pasji czy prywatnych zainteresowań. Dla innych to już niemal nałóg zbierania przedmiotów, które budzą wspomnienia. Współczesne pokolenie 40-latków pamięta z dzieciństwa zbieranie historyjek obrazkowych z gumy do żucia Donald czy naklejek z batoników Kukuryku. Jeszcze wcześniejsze pokolenia kolekcjonowały komiksy z serii Tytus, Romek i A’Tomek czy Kajko i Kokosz albo Kapitan Żbik. A z kolei jeszcze starsze: znaczki w klaserach (filatelistyka) czy monety i banknoty (numizmatyka).
Najmłodsze pokolenia dzisiaj zbierają karty kolekcjonerskie Pokemonów, karty piłkarskie Panini, minifigurki Lego czy gadżety z gier i filmów np. Minecrafta, Fortnite czy Among Us. Jest więc sprawą oczywistą, że każde pokolenie miało lub ma swoje ulubione obiekty, modele i przedmioty, których zbieranie sprawiało nam przyjemność. To wzmacniało nasze pasje i rozwijało umiejętności wymiany i negocjacji z innymi kolekcjonerami.
Jednakże w wielu sytuacjach kolekcjonerstwo może zacząć przeobrażać się w niezdrowy nałóg zbierania przedmiotów bezwartościowych. Ilość gromadzonych przedmiotów zaczyna urastać do takich rozmiarów, że trudno niekiedy wprowadzić wśród nich porządek. A wtedy mieszkanie powoli zaczyna przypominać tor przeszkód. To zjawisko obecnie zyskało swoją nazwę: syllogomania i co więcej: jest już na świecie diagnozowane jako zaburzenie.
Syllogomanię najłatwiej zidentyfikować jako patologiczne zbieractwo, które charakteryzuje się potrzebą gromadzenia przedmiotów beż żadnych ograniczeń i bez jakiejkolwiek kontroli. Bardzo często gromadzone dobra są po prostu niepotrzebne czy nawet bezużyteczne dla danej osoby; jednak czuje ona wewnętrzny przymus przetrzymywania ich w domu.
Co charakterystyczne: osoby dotknięte tą przypadłością mają bardzo dużą trudność z selekcjonowaniem, a następnie wyrzucaniem rzeczy, które już im nie będą służyć. Taka postawa prowadzi w sposób nieuchronny do zagracania własnej przestrzeni życiowej. A w dalszym efekcie bardzo niekorzystnie wpływa na codzienne funkcjonowanie. W parze z tym zazwyczaj pojawiają się i nasilają inne trudności psychiczne i emocjonalne. Te zaś rzutują na relacje z ludźmi i ze światem zewnętrznym.
Hubert Selby, nieżyjący już amerykański pisarz i scenarzysta, w swojej książce pt. Requiem dla snu napisał kiedyś: „Wiedzieli, że w każdej chwili mogą przestać jeśli tylko zechcą. Gdyby kiedykolwiek zechcieli przestać”. Wydaje się, że te słowa doskonale oddają naturę osób pogrążonych w syllogomanii. Warto tutaj postawić pytanie: kiedy pasja przeradza się w nałóg?
Warto przeczytać: Pozytywne nawyki. Zmień koniec w nowy początek i zacznij działać
Różnica pomiędzy świadomym i ukierunkowanym kolekcjonowaniem konkretnych rzeczy a patologicznym nałogiem zbierania przedmiotów wbrew pozorom wydaje się łatwa do wskazania. Po pierwsze odmienny jest cel gromadzenia przedmiotów. Kolekcjonerzy skupiają się na bardzo konkretnych, jasno określonych przedmiotach swojego zainteresowania. Ich kolekcja dotyczy konkretnego tematu lub motywu, np. kryminały skandynawskie lub kolejne odmiany i szczepy storczyków.
Osoby dotknięte syllogomanią otaczają się rzeczami dobieranymi w przypadkowy sposób, bez wyraźnego systemu zbierania, przemyślanego i świadomego celu. Łatwo zauważyć, że często są to po prostu bezużyteczne rzeczy czy nawet śmieci, które ktoś inny porzucił.
Kolekcjoner utrzymuje porządek w swoich zbiorach. Są one posegregowane, często ułożone według konkretnego klucza. Np. kolekcjoner płyt muzyki klasycznej na jednej półce regału układa płytki z muzyką Bacha, na niższej – z muzyką Beethovena, a na najniższej – Mozarta. Panuje wśród nich porządek i czystość, ponieważ są powodem dumy, często wystawianym na podziw i uznanie ze strony innych osób.
U osób z syllogomanią ich przestrzeń życiowa jest zazwyczaj zagracona różnymi przedmiotami, które zajmują miejsce bez ładu i składu. W skrajnych sytuacjach uniemożliwiają one swobodne poruszanie się po domu. W dodatku sposób troski o nie i dbałości o ich jakość – delikatnie mówiąc: pozostawiają wiele do życzenia.
I trzecia kluczowa cecha: kolekcjonerzy bardzo często znajdują przyjemność w wymienianiu się czy sprzedawaniu eksponatów ze swoich zbiorów. Potrafią oddawać albo wyrzucać te obiekty, które uznają już za niepotrzebne czy przestarzałe. Osoby z syllogomanią popadają w lęk a czasem nawet panikę kiedy przychodzi im rozstać się z którymś ze swoich „skarbów”. Mogą nawet wykazywać zachowania agresywne kiedy ktoś próbuje pomóc im uporządkować te zbiory i sugeruje pozbycie się niektórych eksponatów. Przywiązanie do nich jest tak silne, że uniemożliwia racjonalną selekcję.
Ciekawy temat: Jak rozwiązać konflikty rodzinne? Mogą przynieść bolesne skutki
Lekarze prowadzą badania i obserwacje, które potrafią już coraz więcej powiedzieć na temat przyczyn i źródeł pochodzenia syllogomanii. Czynniki, które ją warunkują, mogą być różnorakiej natury: zarówno biologicznej (genetycznej), jak i psychologicznej, ale także wynikać z przyczyn środowiskowych. Z jednej strony wskazuje się na nieprawidłowości w budowie kory przedczołowej mózgu, która jest odpowiedzialna za kontrolę impulsów i za dokonywanie wyborów. Ta funkcja często jest upośledzona i dlatego konkretna osoba nie potrafi wyrzucać rzeczy, bo czuje się do nich silnie przywiązana. Ergo, dokonanie selekcji przekracza jej możliwości.
Czynniki psychologiczne wydają się odgrywać równie znaczącą rolę, ponieważ patologiczne zbieractwo identyfikujemy jako zaburzenie kompulsyjno-obsesyjne (OCD). Jeśli człowiek nie panuje nad swoimi zbiorami a co gorsza: nad potrzebą czy raczej przymusem ich dalszego gromadzenia, to mamy do czynienia z formą kompulsji. Każda czynność w naszym życiu, nawet ta najbardziej niewinnie się zapowiadająca, może z czasem przekształcić się w obsesję.
Charakterystyczną cechą jest absolutyzacja lęku i niepokoju na myśl o pozbyciu się przedmiotów, które po prostu mogą już być niepotrzebne. Poczucie przytłoczenia takim scenariuszem może być odbierane jako presja z zewnątrz i niewłaściwie identyfikowane. Dobra rada czy życzliwość ze strony osoby, która chce pomóc w selekcji i uporządkowaniu takich zbiorów, może u osoby dysfunkcyjnej wywołać panikę, wściekłość, histerię. Dlatego bardzo często w takich skrajnych sytuacjach o pomoc proszone są służby typu straż miejska, policja. Często pomoc medyczna osobie pogrążonej w rozpaczy czy depresji, także okazuje się niezbędna.
I wreszcie trzeci czynnik, który według specjalistów może odgrywać kluczową rolę w budowaniu i utrwalaniu syllogomanii. To izolacja społeczna, doznane traumy np. skrajne ubóstwo. Osoba, która wzrastała w skrajnej biedzie, może z czasem wyrobić w sobie skłonność do zbierania przedmiotów. Dlaczego? W ten sposób buduje sobie swoiście rozumiane poczucie bezpieczeństwa. Mechanizm gromadzenia przedmiotów jest psychologiczną i nieuświadomioną próbą zapełnienia pustki, w której przez lata funkcjonowała.
Gromadzenie rzeczy „na czarną godzinę”, albo „na wszelki wypadek”, albo w poczuciu, że „zawsze może się przydać” – to najczęściej słyszane argumenty ze strony takich osób. Psychologowie wskazują także, że izolacja społeczna, a więc wyobcowanie człowieka z jakichkolwiek relacji z innymi sprzyja rozwijaniu nawyku zbieractwa. To bardzo często podświadomy mechanizm radzenia sobie z emocjonalnymi brakami i pustką międzyludzką.
O tym się mówi: Naukowcy zbadali, kto czerpie przyjemność z sadyzmu. Ta cecha kluczowa
Billie Joe Armstrong, amerykański muzyk i kompozytor, powiedział kiedyś, że: „Nasza pasja jest naszą siłą”. Warto jednak mieć świadomość, że nasza pasja może także stać się naszą największą słabością.
Zaburzenie syllogomanii wydaje się niezwykle podstępne i wymaga od człowieka bardzo dużej czujności a przede wszystkim: świadomości. Droga od pasji kolekcjonowania tego, co lubię, co mnie fascynuje, albo wydaje się potrzebne – do niebezpiecznego zbieractwa może okazać się zaskakująco krótka.
Zainteresowanie, które zamienia się w zaburzenie – to podstępny zabieg psychiki, na który może być narażony każdy człowiek.
Dlatego też pierwszym najważniejszym krokiem wychodzenia z takiej patologii jest uświadomienie sobie, że sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. A także, że moja przestrzeń życiowa – zarasta przedmiotami, co ma coraz bardziej negatywny wpływ na moje codzienne funkcjonowanie. A po drugie zadanie sobie pytania: dlaczego tak trudno rozstać mi się z rzeczami? Co się za tym kryje? Co mnie ogranicza i blokuje w robieniu selekcji i dlaczego taka postawa wydaje mi się niemożliwa do realizacji?
Psychologowie zachęcają także do stosowania metody małych kroczków na drodze do uzdrowienia. Robienie radykalnego porządku i wyrzucanie na jeden raz połowy mieszkania – może przerażać i jedynie potęgować lęk u osoby dotkniętej syllogomanią.
O wiele łatwiej i bezpiecznej dla psychiki zaczynać selekcję od jednej szafki, jednej szuflady, jednego parapetu. Taki akt stopniowego odrzucania kolejnych elementów swojego mieszkania wydaje się mniej inwazyjny i mniej przemocowy dla osoby, która musi się z tym zmierzyć. Niezwykle ważne jest także wsparcie osób bliskich, albo przynajmniej życzliwych i przyjaźnie nastawionych. Takich, które w duchu zrozumienia i empatii, a nie narzucania swojej wizji, będą starały się przejść tę drogę razem z daną osobą.
Profesjonalna pomoc w postaci konsultacji psychiatrycznych czy konkretnie terapii poznawczo-behawioralnej w wielu takich przypadkach pozwala zrozumieć swoje mechanizmy działania i reagowania a w dalszym etapie zmienić nawyki i kontrolować emocje. I niech zakończeniem, nieco optymistycznym i dającym nadzieję, będą słowa polskiej pisarki Doroty Masłowskiej, która w swojej książce pt. Wielka księga myśli świata, stwierdziła: „Nałóg zwycięża się dobrym nawykiem”.
Przeczytaj inny tekst Autorki: Nadopiekuńczość jest jak kajdany. Granica między troską a kontrolą