Nauka
Biały Dom planuje cięcia. NASA może ograniczyć program Artemis
12 maja 2025
Gdy choruje system rodzinny, najbardziej cierpi najsłabsze ogniwo, czyli dziecko. W psychoterapii systemowej to ono jest najczęściej osobą „oddelegowaną” do leczenia. Aby się powiodło, kluczowa jest zdolność rodziców do autorefleksji. Czasami w gabinecie przyznają: „Nie wszystko zrobiliśmy tak, jak było trzeba. Teraz to wiemy”. To dobry omen, zwiastujący szansę na powodzenie terapii.
Stanisław Lem w książce Wysoki zamek nazwał dojrzewanie katastrofą, podczas której upada znany i uporządkowany dziecięcy porządek świata. Młody człowiek staje wówczas przed perspektywą zbudowania swojej tożsamości. Intensywność tego procesu często uwydatnia popełnione do tej pory błędy. Dają one sobie znać w postaci żalu, smutku czy destrukcyjnych zachowań. Diagnoza nastolatka jest sprawą niezwykle trudną, gdyż należy wówczas odróżnić rozwojowe (i naturalne) wahania nastroju od kiełkującego zaburzenia depresyjnego. Chwiejność emocjonalną od nieprawidłowo kształtującej się osobowości, a eksperymentowanie i ciekawość od uzależnienia.
Człowiek nie rozwija się jednak tylko i wyłącznie za sprawą środowiska domowego, które wspólnie z wrodzonym temperamentem przyczyni się do wykształcenia zwartej i określonej osobowości. Istnieje szereg dodatkowych czynników, takich jak środowisko rówieśnicze, cechy indywidualne czy kwestia przypadkowych, często traumatycznych przeżyć. Donald Winnicot, brytyjski psychoanalityk, mówił o rodzicach nie idealnych, ale wystarczająco dobrych, czyli takich, którzy popełniają błędy, ale potrafią je naprawić. Nie chronią od frustracji, ale pomagają ją znosić, ucząc w ten sposób dziecko kontaktu z rzeczywistością. Nie wszystko jest winą rodziców, a nawet mając nieidealne dzieciństwo, można wieść szczęśliwe życie. Gdy jednak piętrzą się problemy, odważny i rozsądny rodzic, często przełamując własne bariery i wstyd, przyznaje, że sam już sobie nie poradzi ze swoim dzieckiem i potrzebuje pomocy specjalisty.
Praca z dzieckiem, którego środowisko nie jest wspierające ani dla jego rozwoju, ani dla procesu psychoterapii, nastręcza wiele trudności. Po kilkudziesięciu minutach w gabinecie pacjent często wraca tam, gdzie doświadczył traum, zranień i niezrozumienia. Powstaje wówczas pytanie o sens leczenia. Wspomniany już Winnicot w książce The Child, the Family, and the Outside World pisze: „Czasami wystarczy jedno miejsce, jedna relacja, w której dziecko może być sobą, by uratować jego rozwój”. Podobnie rzecz ujmuje Alice Miller w Zniewolonym dzieciństwie: „Dziecko może przetrwać wiele, jeśli znajdzie choć jedną osobę, która je usłyszy i potraktuje poważnie”. Tak więc relacja terapeutyczna staje się często ostatnią deską ratunku, umożliwiając odzyskanie szansy na prawidłowy rozwój. W psychoterapii nie zmieniamy świata zewnętrznego dziecka, a jego świat wewnętrzny. To właśnie tam mieszkają jego obrazy ważnych innych, a więc matki i ojca.
Polecamy: Rodzicielstwo z depresją jest piekielnie trudne. Ale efekty zaskakują
„Piłem przez większość jej dzieciństwa. Przestałem trzy lata temu, a więc gdy miała dwanaście lat. Wiem, że to wszystko przeze mnie”. Tak mówi Grzegorz*, ojciec, którego piętnastoletnia córka przeszła dwie próby samobójcze, okalecza się oraz ma problemy z odżywianiem. Odwaga ojca, który potrafi spojrzeć krytycznie na swoją rolę w kształtowaniu psychiki córki, jest ogromna. Trudno wyobrazić sobie, jak bardzo musi on wypierać poczucie wstydu i upokorzenia, aby zdobyć się na uznanie swojego udziału w problemach dziecka.
Nawet jeśli rodzic zmieni swoje niewłaściwe podejście o 180 stopni, w pewnym momencie jest już po prostu za późno, aby naprawić popełnione błędy. Oczywiście nie oznacza to, że zmiana jest bezowocna. Obraz rodzica z pierwszych lat życia, od okresu edypalnego do okresu latencji (pierwsze sześć lat życia) zakorzenia się jednak w psychice. Jego modyfikacja wymaga szczególnych oddziaływań. Jeśli dziecko w tym czasie nie wykształci bezpiecznego przywiązania oraz nie spotka się z dobrocią dopasowania środowiska, poniesie wówczas psychiczne koszty doznanych traum i zranień. Sama zmiana w poszczególnych członkach rodziny nie naprawi całkowicie już wyrządzonych szkód.
Mówiąc najprościej, naprawa własnych rażących błędów rodzicielskich popełnionych w pierwszych latach życia dziecka, bez pomocy z zewnątrz, może być niemożliwa. Parafrazując słowa Winnicota z książki The Family and Individual Development: „Kiedy coś pójdzie nie tak na wczesnym etapie życia, nie wystarczy późniejsza miłość i troska, aby całkowicie naprawić szkody. Potrzebne jest coś więcej – specjalne warunki, które pozwolą dziecku na nowo zbudować swoje wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa”.
Przeczytaj: Udajemy siłę, nosimy maski. Psychologowie ostrzegają: to się mści
Przekonanie o własnej nieomylności oraz ukrywanie problemów przed całym światem, przy jednoczesnym traktowaniu domu jak sekty, z której „nic nie wychodzi”, to przejawy wewnętrznego narcyzmu rodziców. Nie pozwalają, aby „obcy” zobaczyli, że ich dziecko może mieć problem. Idealne z pozoru życie często jest od środka zgniłe i smutne, a kult pieniądza i sukcesu przykrywa wewnętrzne zepsucie.
Niektórzy jednak pokonują swój własny wstyd, ból i ponoszą ryzyko utracenia statusu „rodziny idealnej” i narażają się najgorszy koszmar. Zawistne zachowania innych, prześmiewcze spojrzenia czy komentarze w stylu „a nie mówiłem”. „Nie mogliśmy dłużej udawać, że Maciej nie przyjeżdża na święta do babci z powodu bycia na zagranicznym stypendium. Wiadomość o jego uzależnieniu spotykała się z różną reakcją. Jego babcia rozpłakała się, inni członkowie rodziny patrzyli ze współczuciem, jeszcze inni z pogardą. Nigdy nie mogli darować nam tego, że się dorobiliśmy. Teraz chociaż mają satysfakcję z tego, że nasz syn to ćpun” – mówi Agata.
Poniesienie tego rodzaju konsekwencji jest niezwykle trudne. Często wymaga wsparcia rodziny, aby udźwignęła nie tylko ciężar problemu, ale również konsekwencji jego ujawnienia. Oczywiście leczenie nie zawsze oznacza konfrontację z bliskimi i krewnymi. Często udaje się zachować to w tajemnicy. Nie jest to błędem, szczególnie jeśli rodzice chcą uchronić prywatność dziecka. Jednak wewnętrzne przekonanie o swojej nieomylności i nieprzyznawanie się do błędów poprzez hasła: „to przez komputer”, „to dlatego, że siedzi cały czas w tym telefonie”, „to przez tę durną dziewczynę” często stanowi obronę przed jedną tylko osobą, przed którą należy wyjawić wszystkie trudności, czyli psychoterapeutą.
Warto przeczytać: „Narcyz” to modny i nadużywany slogan. Objawy są bardziej złożone
„Wiem, że masz problemy, i wiem, że wiele z nich jest z naszego powodu. Popełnialiśmy błędy, ale cię bardzo kochamy i nie zostawimy cię w tym samego”. Jeśli rodzic ma powiedzieć coś na progu miejsca, w którym będzie leczyć się jego dziecko, idealna byłaby ta parafraza wypowiedzi pewnego ojca. Sam nie widział swoich błędów, dopóki nie odnalazł przyczyny własnych trudności właśnie w procesie swojej psychoterapii. Odwaga tego ojca sprawiła, że cała kadra pracująca z jego dzieckiem otrzymała potężne narzędzie. Świadomość pacjenta, że może da radę.
* Na potrzeby tekstu imiona zostały zmienione.
Może Cię także zainteresować: Wpływ rodziców na dzieci. Nadgorliwość nie pomaga