Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka. Książki wciąż na piedestale

Cały weekend spędzony na czytaniu czy z padem w dłoniach i przed telewizorem? Obie aktywności mają więcej cech wspólnych niż różnic. Wymagały koncentracji uwagi, zanurzenia w opowieści, odcięcia od tego, co dzieje się poza przysłowiowymi czterema ścianami. Dlaczego więc tak nieodległe czynności wciąż powodują skrajne reakcje? Należy uzmysłowić sobie jedno. Literatura nie jest gwarantem intelektualnego wyzwania, podobnie jak weekend z filmem, grą wideo czy serialem nie oznacza, że jesteśmy w tej gorszej bańce kulturowej.

Co daje czytanie książek?

Literaturoznawstwo, szczególnie to sięgające po aparat badawczy kognitywistyki, od lat dostarcza nam dowodów na moc opowieści. Fikcyjne światy oferują możliwości zamieszkiwania alternatywnych (nie tylko fantastycznych) rzeczywistości. Dostarczają nowych języków, testują rozwiązania w bezpiecznych warunkach. Z kolei przez bliskość różnorodnych fizycznych i emocjonalnych doświadczeń bohaterów czytelnicy mogą przyjmować inne perspektywy, a w rezultacie wzmacniać własną empatię.

„Podczas lektury [czytelnik] zanurza się w afektywnych wyobrażeniach, aby co jakiś czas wynurzyć się z nich i spojrzeć krytycznie na własne oczarowanie” – pisze Ryszard Koziołek w książce Dobrze się myśli literaturą.

Choć literatura pozwala na współodczuwanie z bohaterami i sprawdzanie się czytelnika w niecodziennych sytuacjach, to nie jest w tym odosobniona. Jak pokazują badania, nasze cielesne czy behawioralne zaangażowanie mogą budować także inne media narracyjne. Skąd więc społeczno-kulturowy nacisk na konsumpcję książek kosztem gier czy filmów?

Kultura wysoka: młody uśmiechnięty mężczyzna trzyma w rękach kilka książek
Fot. Andrea Piacquadio / Pexels

Polecamy: To kino przyszłości. Google Veo 3 nie potrzebuje aktorów ani kamer

Kultura wysoka kontra brutalne gry i odmóżdżające seriale

Kim jest czytelnik? To człowiek empatyczny, inteligentny, wysokofunkcjonujący.  A gracz?  To przecież nastolatek lub młody mężczyzna wycofany społecznie, zaniedbany i oczywiście tonący w opakowaniach po śmieciowym jedzeniu. Podobną kiepską renomą mogły pochwalić się gry wideo – jako medium z nikłymi wymaganiami intelektualnymi, przesiąknięte przemocą i w dodatku silnie uzależniające. Jak to zwykło bywać, stereotypy tak graczy, jak i gier były dalekie od rzeczywistości.

Raport Różne twarze polskiego gracza 2024 zadaje kłam takim wyobrażeniom. Według badań co drugi mieszkaniec Polski sięga po gry. Niektórych może zaskoczyć fakt, że częściej grają kobiety (54 proc.) niż mężczyźni (46 proc.). Statystyczny gracz znad Wisły jest także aktywny zawodowo (83 proc.).

„Gracze to również osoby, które chętnie konsumują inne media, są kreatywne i o szerokich zainteresowaniach. Najczęściej sięgają po książki, oglądają filmy i seriale czy słuchają muzyki, ale nie stronią również od innych aktywności. Co ciekawe, aż 70% ankietowanych regularnie gotuje, a niemal połowa dba o swoje zdrowie i tężyznę fizyczną, odwiedzając siłownie” – czytamy w raporcie przygotowanym przez SW Research.

Podobnie jest z samymi grami wideo, które wymykają się przebrzmiałemu podziałowi na kulturę masową i wysoką. Wśród nich znajdziemy zarówno estetyzujące przemoc shootery, jak i pozbawione grama brutalności symulatory przeprowadzki. Są repetytywne gry oparte na mechanikach hazardowych, ale też narracyjne perełki. Scenariusze tych drugich liczą setki stron tekstu i w niczym nie odstają od wielopoziomowych fabuł literackich, co z każdą premierą udowadnia chociażby rodzime CD Projekt Red. Dlaczego więc gry czy seriale, pogardliwie nazywane tasiemcami, są wciąż po cichu uznawane za tę gorszą stronę kultury?

Szkoła i kompetencje kulturowe

Choć problem przeceniania roli literatury i niedoceniania innych mediów ma dalece więcej przyczyn, to kluczowa zdaje się tkwić w szkolnych murach. Lekcje języka polskiego w toku nieustannych reform przybierały formę monologu literatury. To w intertekstualnym i intermedialnym świecie samo w sobie jest pewną aberracją.

Próżno na języku polskim szukać innych form uczestniczenia w kulturze niż tylko poprzez lekturę. Dodajmy lekturę tekstów, wśród których najnowsze mają obecnie po ponad 60 lat. Wydaje się, że włączenie przed kilkoma laty This War of Mine, gry polskiego producenta 11 bit studios, na listę lektur uzupełniających pozostaje bardziej precedensem niż nowym, stałym kierunkiem zmiany. W rezultacie fetyszyzacja książek uniemożliwia wprowadzenie aparatu krytycznego do naszej lektury. Jednocześnie nie uczymy się doceniać i rozumieć konkretnych walorów filmów, muzyki czy gier.

„Pytanie, czy lepiej czytać trzeciorzędną literaturę łatwostrawną i jednorazową, która nic nie wniesie do naszego życia, czy obejrzeć dobry serial? Ja bym się nie upierał przy czytaniu. Film już dawno udowodnił, że potrafi tworzyć arcydzieła poruszające w nas najczulsze struny. Seriale telewizyjne też nie odbiegają swoim poziomem produkcjom kinowym. Są różne filmy i różne książki, chodzi o to, by wybierać te, które nas w jakiś sposób budują. Medium uznałbym za drugorzędne” – wyznaje pisarz Wit Szostak w wywiadzie dla Dziennika Polskiego.

Brak narzędzi analitycznych połączony z bezkrytycznym stosunkiem do książek prowadzi do stanowiska: nieważne, co czytasz, byle czytasz. To, że jest to tekst wtórny, powielający stereotypy bądź po prostu niepoprawny stylistycznie, to rzecz marginalna. Podobnie bagatelizowana, jak to, że serial przecież często wymaga od nas umiejętności śledzenia wielowątkowej opowieści, a gra komputerowa analizy tekstu pisanego, nagrań dźwiękowych czy metafor. Takie zero-jedynkowe myślenie o kulturze to ślepa uliczka. W rezultacie tylko w ostatnich latach mieliśmy kilka nagłośnionych przykładów romantyzowania gwałtu w powieściach najważniejszych wydawnictw.

Kultura wysoka: dziewczyna przegląda mangę „Akira”.
Fot. Miika Laaksonen / Unsplash

Przeczytaj także: Jacek Piekara: Wiedźmin miał zginąć, zanim powstał

Kultura wysoka i elitaryzm o stu twarzach

Wykluczenie z bańki „kultury wartościowej” dotyczy nie tylko mediów audiowizualnych. Podobne argumenty obserwujemy w ostatnich dyskusjach wokół literatury young adult. Możemy protekcjonalnie zapytać, cóż też czyta dzisiejsza młodzież? Zanim jednak włączymy się w chór narzekających na stan polskiej literatury dla nastoletniego czytelnika, warto byłoby się na chwilę zatrzymać i zapytać, czy nie jest to kolejna twarz znajomego elitaryzmu? Tej samej postawy, która deprecjonuje filmy, gry, komiksy, ale także literaturę gatunkową ze względu na ich docieranie do szerokiego grona odbiorów czy wręcz produkcję masową, jak powiedziałby Theodor Adorno.

„Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki, trzeba mieć jakąś kompetencję, trzeba mieć wrażliwość pewną, pewne rozeznanie w kulturze” – mówiła Olga Tokarczuk na Festiwalu Góry Literatury w 2022 roku.

Słowa polskiej noblistki odbiły się szerokim echem trzy lata temu, ale zdają się dalej rezonować w debacie publicznej. Przeświadczenie to ma się dobrze. Według niego czytanie jest czynnością przeznaczoną dla wąskiego grona uprzywilejowanych. Równocześnie ten sam elitaryzm gani pozostałych za sięganie do seriali bądź po nieodpowiednią książkę. Wnioskując z wypowiedzi Tokarczuk, dla pisarki drugorzędną literaturą wydaje się science fiction, kryminał czy horror.

Granie w grę elitaryzmu niezależnie od mediów, w których się okopiemy, zawsze będzie wytwarzać nowe linie podziału. Zadanie, przed którym nadal stoimy, to wyjście poza podział na kulturę wysoką i niską. Jest on zbyt prosty, a po modernizmie niemiarodajny. Jednocześnie jednak musimy nauczyć się kompetencji krytycznego odbioru, które nie tylko umożliwią bardziej wartościową dyskusję. Pozwolą reagować na treści szkodliwe czy manipulatorskie. One przecież cudownie nie znikną.

Może Cię zainteresować: Bestsellery, hity i spory o kasę. Autor kontra wydawca i dystrybutor

Opublikowano przez

Piotr F. Piekutowski

Autor


Doktor nauk humanistycznych. Literaturoznawca, związany z Uniwersytetem Śląskim, na którym prowadzi badania w obszarze ekonarratologii. Bywa pisarzem, scenarzystą, copywriterem. Na co dzień rozdarty między książką a miejską pasieką, gdzie opiekuje się kilkuset tysiącami pszczół.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.