Humanizm
Groźne przestępstwo i bierność tłumu. Tak działa mroczny mechanizm
15 listopada 2024
„Premier Etiopii, chcąc zerwać z autorytaryzmem, wypuścił dżina z butelki. Pewnie niebawem dojdzie do ograniczenia wolności, by dawkować ją w bardziej kontrolowany sposób” – mówi dr Jędrzej Czerep
W najnowszym numerze magazynu „Holistic.news” znajdziecie wywiad Zbigniewa Rokity z dr Jędrzejem Czerepem – „Afryka czeka na wiosnę ludów”. Ekspert dużo uwagi poświęca w nim dynamicznie zmieniającej się sytuacji w Etiopii i temu, czego dokonał nagrodzony Pokojową Nagrodą Nobla premier Abiy Ahmed Ali.
Jędrzej Czerep tłumaczy, z czego wynikają problemy Afryki Subsaharyjskiej z demokracją (według ubiegłorocznego raportu Freedom House tylko 12 proc. mieszkańców regionu żyje w krajach demokratycznych), jakie piętno na tym terenie odcisną zmiany klimatyczne oraz co może zmienić utworzona niedawno – największa na świecie – panafrykańska strefa wolnego handlu.
W rozmowie padają gorzkie słowa.
Zbigniew Rokita: Rozumiem, że kraje zachodnie stają przed dylematem. Z jednej strony mówią, że chcą w Afryce demokracji, a z drugiej rozumieją, że może być ona niebezpieczna i doprowadzić do wzmocnienia dżihadystów czy intensyfikacji migracji na północ.
Jędrzej Czerep: Chłodna analiza pokazuje jedno: Europa jest skazana na porzucenie ideałów i przyjęcie twardej linii „stabilność ponad wszystko”. Tego wymagają też wyborcy.
Z.R.: Nawet za cenę popierania dyktatorów.
J.C.: Tak.
Ekspert – co dziś szczególnie istotne – dużo uwagi poświęca dynamicznie zmieniającej się sytuacji w jednym z kluczowych państw Afryki Subsaharyjskiej – Etiopii.
Z.R.: Pytałem pana o to, dlaczego w Afryce tak często łamie się prawa człowieka. Trudnością najpewniej jest też mozaika etniczna i wyznaniowa. Wojciech Jagielski powiedział kiedyś w rozmowie z „Kulturą Liberalną”: „Współczesne partie europejskie i amerykańskie rywalizują o głosy wyborców, oferując im mniej lub bardziej konkretne rozwiązania systemowe – na globalnym Południu najczęściej walczy się o dominację danej grupy etnicznej czy religijnej”. Systemy autorytarne często ograniczają te konflikty, jak w Rwandzie. W tym kontekście spytam prowokacyjnie – jakie niebezpieczeństwa mogłaby nieść za sobą demokratyzacja Afryki?
J.C.: Uzupełniłbym tę listę trudności o ograniczone zasoby, o które walczy wąska elita. Czy więcej wolności mogłoby więc zintensyfikować konflikty? Można dziś to obserwować w Etiopii. System polityczny tego kraju od początku ubiegłego roku szybko się otwiera, wcześniej był jednym z najbardziej zamkniętych reżimów globu. Premier Abiy Ahmed Ali, którego do władzy wyniosły masowe protesty, zdecydował się pójść ryzykowną drogą na skróty. Zaprosił do współtworzenia systemu i debaty wszystkie ugrupowania opozycyjne, nawet zbrojne.
I tak się stało. Do kraju wróciły organizacje do niedawno uważane za terrorystyczne, jak Front Wyzwolenia Oromo. Z więzień wyszły tysiące więźniów politycznych, ale też etnonacjonalistyczni ekstremiści. W ciągu ostatniego roku debata poszła tam w niebezpiecznym kierunku. W całym kraju ton zaczęły nadawać jej właśnie ugrupowania etnonacjonalistyczne.
Dziś przyszłość państwa stoi pod znakiem zapytania, gdyż przedstawiciele poszczególnych grup etnicznych stracili z pola widzenia Etiopię jako wartość samą w sobie, zanika znajomość języka amharskiego, czyli wspólnego lingua franca. Premier, chcąc zerwać z autorytaryzmem, wypuścił dżina z butelki. Pewnie niebawem dojdzie do ograniczenia wolności, by dawkować ją w bardziej kontrolowany sposób.
Całą rozmowę znajdziecie w najnowszym numerze magazynu „Holistic.news”.