Humanizm
9 miliardów złotych. Tyle Polska traci na niewyspanych pracownikach
19 lipca 2025
Czym tak naprawdę jest Wielka Brytania? To nie jest jednolite państwo narodowe, a skomplikowana wspólnota, którą od wieków targają wewnętrzne konflikty. Historia tego kraju naznaczona jest ponadto nieustannym napięciem między centrum a peryferiami. Jak silne jest spoiwo, które łączy wyspiarzy i jaka czeka ich przyszłość?
Brexit to flagowy przykład aspiracji suwerennościowych, które zgłaszają państwa należące do Unii Europejskiej. Entuzjaści wyboru dokonanego przez Brytyjczyków często szermują argumentem, że przyszłość Europy należy do państw narodowych, a pomysł, by z UE uczynić jedno wielkie supermocarstwo, to groźna utopia.
Szkopuł w tym, że patrząc na historię Wielkiej Brytanii, trudno o niej myśleć jako o państwie narodowym. Zdecydowanie bardziej pasuje do niej określenie „imperium”. I to niezależnie od tego, że już dawno utraciła ona status potęgi kolonialnej, choć pod względem formalnym sprawa jest skomplikowana. Chodzi oczywiście o Wspólnotę Narodów (Commonwealth). Organizacja ta zrzesza Zjednoczone Królestwo i jego byłe, rozmieszczone w różnych regionach świata, dominia. Niektóre państwa członkowskie Wspólnoty Narodów za swoją głową wciąż uznają monarchę brytyjskiego, mimo że są jak najbardziej niepodległe (można tu wymienić choćby Australię czy Kanadę).
Ale rzecz nie w tych międzynarodowych związkach, lecz w samej Wielkiej Brytanii. Ona i bez swoich dawnych pozaeuropejskich kolonii stanowi podmiot, który można byłoby określić jako wspólnotę narodów (tyle że już małą literą, bo w tym przypadku to nie nazwa własna). Zjednoczone Królestwo składa się z czterech krajów: Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii Północnej. Nie są to jednak przecież równoprawne części tego państwa. Po prostu istniejące w latach 927–1707 Królestwo Anglii na przestrzeni dziejów rozrastało się, przyłączając do siebie kolejne obszary Wysp Brytyjskich. W roku 1707 zawarło unię personalną z Królestwem Szkocji. I w ten sposób zostało utworzone Zjednoczone Królestwo.
Na długo, zanim do tego doszło, Wyspy Brytyjskie były (już od starożytności) miejscem rywalizacji różnych ludów. Przede wszystkim istotną – spośród nich największą – część populacji stanowiły plemiona celtyckie. Stworzyły one oryginalną i bogatą kulturę, kojarzoną między innymi z legendami o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Trzeba też wspomnieć o językach celtyckich, których na co dzień używali Walijczycy, Szkoci i Irlandczycy, zanim w drugim tysiącleciu zostali stopniowo zanglicyzowani.
Z Celtami starli się Rzymianie, gdy w I wieku przed naszą erą najechali Brytanię. Potem, od V stulecia, na wyspie tej zaczęły się osiedlać przybywające z kontynentu plemiona germańskie: Anglowie, Sasi, Jutowie. Wreszcie, ważnym momentem w historii tej części Brytanii, którą stanowi Anglia, był jej podbój przez Normanów w XI wieku. Można zatem powiedzieć, że żywioł germański okazał się na Wyspach Brytyjskich silniejszy od żywiołu celtyckiego. Dziś wszystkie narody zamieszkujące Wyspy mówią w języku angielskim, który należy do rodziny języków germańskich. Choć wiele elementów dziedzictwa celtyckiego zostało zachowanych.
Najwcześniej – bo w późnym średniowieczu – opanowana została przez Anglików Walia. Wtedy również rozpoczęli oni podporządkowywanie sobie Irlandii, która odzyskała niepodległość dopiero w XX stuleciu. Najdłużej – bo do XVIII wieku – polityczną samodzielność utrzymywała Szkocja.
Tyle historia Wielkiej Brytanii. A jak jest dziś? Poszczególne narody zamieszkujące Wyspy Brytyjskie pielęgnują swoje tożsamości lokalne. Lecz o ile u Walijczyków sprowadza się to właściwie do wymiaru kulturowego, o tyle u Szkotów i północnych Irlandczyków w grę wchodzi poważna polityka.
Polecamy: Grupy przestępcze i bezradność państwa. Wielka Brytania ma problem
Irlandia Północna została wyodrębniona jako prowincja Zjednoczonego Królestwa w roku 1921, gdy powstało – jeszcze nie w pełni niepodległe – Wolne Państwo Irlandzkie. Można zapytać: dlaczego nie objęło ono całości Zielonej Wyspy? Rzecz w tym, że w jej północno-wschodnich hrabstwach przeważali potomkowie angielskich i szkockich osadników. W większości byli to protestanci, a czynnik religijny odgrywał wówczas istotną rolę. Narodowa tożsamość Irlandczyków bazowała na ich więzi z Kościołem katolickim – równie wtedy silnej, jak w przypadku Polaków. Dlatego społeczeństwo północno-wschodniej części Zielonej Wyspy nie chciało nad sobą zwierzchnictwa państwa irlandzkiego i pozostało w granicach Zjednoczonego Królestwa.
Jak wiadomo, takie rozwiązanie okazało się niewystarczające, żeby w XX stuleciu uniknąć w Irlandii Północnej krwawych konfliktów. Na arenę dziejów wkroczyła bowiem Irlandzka Armia Republikańska (IRA), a konkretnie jej „tymczasowe” skrzydło. Zaktywizowało się ono zwłaszcza po „krwawej niedzieli”, czyli masakrze w Londonderry. W roku 1972 w tym północnoirlandzkim mieście doszło do masowych wystąpień ludności katolickiej, krwawo stłumionych przez policję brytyjską (owym wydarzeniom poświęcony jest znany utwór U2 Sunday Bloody Sunday). Był to pretekst dla „tymczasowego” skrzydła IRA do wzmożenia swojej działalności, czyli walki o przyłączenie Irlandii Północnej do państwa irlandzkiego. Organizacja ta przeprowadzała zamachy terrorystyczne na brytyjskich policjantów, żołnierzy, urzędników. Zmierzch jej aktywności nastąpił wraz z końcem zimnej wojny (w latach 90. podjęła negocjacje z rządem brytyjskim).
IRA była uzbrajana przez libijski reżim Muammara Kaddafiego. Jej bojownicy szkolili się w Libii (zostało to pokazane w znakomitym filmie sensacyjnym Philipa Noyce’a Czas patriotów, z Harrisonem Fordem w roli głównej). Wedle niektórych źródeł IRA otrzymywała też pomoc zbrojną z ZSRR. Niewątpliwie Sowieci wspierali tę organizację „moralnie”, propagandowo traktując jej działalność jako walkę uciśnionego narodu z imperializmem. W swojej ideologii IRA łączyła zaś nacjonalizm irlandzki z lewicowością.
Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News.
Z podobnym melanżem ideologicznym mamy do czynienia w przypadku szkockich ruchów niepodległościowych. A te dają o sobie mocno znać w XXI wieku. W odróżnieniu od Irlandczyków nie uciekają się jednak do metod terrorystycznych.
Szkoci posiadają względną autonomię. W roku 1999, po blisko 300 latach, odbyły się pierwsze wybory do lokalnego Parlamentu Szkockiego. A największym ugrupowaniem w nim jest od kilku kadencji lewicowo-nacjonalistyczna Szkocka Partia Narodowa.
W roku 2014 w Szkocji odbyło się referendum niepodległościowe. Zwolennicy odłączenia jej od Zjednoczonego Królestwa optowali za pogłębianiem integracji swojego kraju z Unią Europejską. Argumentowali też, że złoża ropy naftowej na Morzu Północnym, u wybrzeży Szkocji, należą wyłącznie do niej, a nie do Wielkiej Brytanii, i że Szkoci inaczej się zapatrują na funkcjonowanie państwa niż Anglicy. To znaczy bardziej od nich stawiają na solidaryzm społeczny. W referendum za pozostaniem w granicach Wielkiej Brytanii oddano jednak 55 proc. głosów, a przeciw – 45. proc. Frekwencja wyniosła aż 84 proc.
Mimo takiego wyniku orędownicy szkockiej niepodległości państwowej nie ustają w swoich zabiegach. A wydarzeniem, które ich szczególnie do tego zmobilizowało, okazał się brexit. Znamienne, że choć ogół Brytyjczyków w referendum w roku 2016 zagłosowało za wystąpieniem z UE (52 proc. do 48 proc.), to Szkoci w większości opowiedzieli się przeciw wyjściu z Unii (62 proc. do 32 proc.). I właśnie na prounijnych nastrojach opierają się szkockie ruchy niepodległościowe.
Trudno jednak nie zauważyć, że mamy tu do czynienia z separatyzmem. A separatyzmy – co charakterystyczne, mają one zazwyczaj barwy lewicowe – stanowią problem nie tylko Brytyjczyków. Można tu wskazać choćby Hiszpanię. Jeszcze kilkanaście lat temu władze w Madrycie musiały stawiać czoła terrorystom z organizacji Baskonia i Wolność (ETA). Natomiast od połowy ubiegłej dekady próbują zaradzić kryzysowi politycznemu w Katalonii, wywołanemu przez tamtejszych separatystów.
Na koniec warto poruszyć kwestię lokalnej tożsamości angielskiej. W kulturze angielskiej występuje takie pojęcie jak Merry Old England. Odnosi się do wizji ojczystego kraju sprzed rewolucji przemysłowej, a nawet z czasów średniowiecza. W tym ujęciu Anglia przedstawiona jest jako katolicka, plebejska arkadia, pozbawiona zakusów imperialnych i kolonialnych.
Ta wizja była bliska choćby słynnemu angielskiemu pisarzowi Gilbertowi Keithowi Chestertonowi. I jeśli nawet jawi się jako mrzonka, to odsłania przed nami ciekawy topos kulturowy.
Wniosek, jaki się tu nasuwa, jest taki, że Anglia to nie Wielka Brytania. Można sobie nawet wyobrazić, że istnieje ona bez Walii, Szkocji i Irlandii Północnej.
Tyle że dziś takie rewizjonistyczne marzenia snuć mogą wyłącznie wrogowie Europy. Rozczłonkowanie imperium brytyjskiego mocno by ją osłabiło. Trzeba bowiem pamiętać, że w dramatycznych epizodach dwudziestowiecznej historii świata brytyjska potęga powstrzymywała siły, które Europie zagrażały.
Może Cię zainteresować: Cała prawda o Anglikach. Dlaczego wyspiarze są inni niż reszta świata?