Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Janusz Korczak (1878‒1942 r.) polski lekarz, pisarz i pedagog, powiedział kiedyś: „Dzieci rodzą się ze skrzydłami, nauczyciele pomagają im je rozwinąć”. Jaką rolę powinien pełnić nowoczesny nauczyciel w XXI wieku w stosunku do swoich uczniów? Jakie cechy osobowości odgrywają dzisiaj najważniejszą rolę w tym zawodzie, a jakie umiejętności wydają się najbardziej cenne? Na jakich wartościach powinni skupić się ci, którzy wprowadzają w życie młodego człowieka i pokazują mu, co jest ważne?
Obserwując kierunki rozwoju współczesnego świata, nietrudno dojść do wniosku, że dzisiejsza edukacja nie powinna ograniczać się jedynie do przekazywania wiedzy, a uznawany do tej pory tradycyjny model pruskiego kształcenia (ze sztywnym podziałem na przedmioty) – nie jest już wystarczający. Interdyscyplinarność stała się jednym z wyznaczników postępu naukowego w XXI wieku a sama wiedza, bez wrażliwości na fundamentalne wartości, może okazać się szkodliwa, a nawet destrukcyjna w swoich skutkach dla kolejnych pokoleń. Jakie więc miejsce przyznać współczesnym edukatorom w dynamicznie zmieniającej się kulturze? Na co zwrócić szczególną uwagę, co doceniać i wspierać? Słowa Alberta Einsteina wydają się tutaj pierwszą trafną podpowiedzią: „Wielkim kunsztem wykazuje się nauczyciel, który potrafi sprawić, że twórcze wyrażanie siebie i nabywanie wiedzy staje się źródłem radości”.
Kiedy sięgniemy pamięcią do słynnego dzieła Umberto Eco pt. „Imię róży”, znajdziemy tam kolejną podpowiedź, do której warto dzisiaj wracać. Wilhelm z Baskerville, razem ze swoim uczniem: Adso z Melku, przybywają do opactwa benedyktynów, aby uczestniczyć w teologicznej debacie. Na miejscu zostaje im jednak powierzone dodatkowe, zdecydowanie ważniejsze zadanie: muszą rozwikłać zagadkę śmierci kolejnych mnichów, którzy tracą życie, pracując w bibliotece przy przepisywaniu „Poetyki” Arystotelesa. Umberto Eco prezentuje na kartach swojej powieści znajomość Wilhelma i Adsa jako relację mistrz-uczeń, uświadamiając tym samym czytelnikowi, że prawdziwy nauczyciel to mistrz, który nie wskazuje gotowych odpowiedzi, ale jedynie naprowadza ucznia na odkrycie prawdy.
Obserwujemy łagodność i cierpliwość nauczyciela, który potrafi także – w zależności od sytuacji – wyegzekwować posłuszeństwo i samemu wykazać się postawą konsekwencji i zdecydowania. Postawę Wilhelma można podsumować słowami A. B. Alcotta (1799‒1888 r.), amerykańskiego pisarza i nauczyciela, że:
„Prawdziwy nauczyciel broni uczniów przed swoim wpływem. Zachęca raczej do wiary w siebie. Kieruje ich wzrok nie na swoją osobę, ale na tego ducha, który jemu samemu daje siłę”.
Historia opisana przez Eco sięga swoimi korzeniami jeszcze do czasów starożytności, kiedy to model nauczyciela utożsamianego z mistrzem, a także autorytetem, tutorem i opiekunem, zyskał zdecydowane uznanie i popularność. Kierunek, który wyznaczyli Grecy, wydaje się niezmiernie cenny i warty przypomnienia właśnie w XXI wieku. Jeżeli w pojęciu educare skupić się na kontekście „podawania uczniowi ręki”, to jasnym się staje jaką rolę pełnili wtedy nauczyciele. Najwięcej zasług możemy przypisać na tym polu Sokratesowi (469‒399 r. p.n.e.), który wychodząc od słynnej maksymy „wiem, że nic nie wiem” uczył, że proces kształcenia się to jedynie zbliżanie się do wiedzy i nieustanne poszukiwanie prawdy w swoim życiu. Jednakże tej drogi nigdy nie realizuje się w pojedynkę. Za najbardziej właściwą metodę zdobywania wiedzy uznał rozmowę z drugim człowiekiem, ponieważ w jego przekonaniu tylko w relacji z Innym można odkrywać prawdę. Jasno wyznaczył on kierunek edukacji na kolejne wieki, łącząc ze sobą w sposób nierozerwalny wiedzę (intelektualną) z wartościami etycznymi (prawda, mądrość, uczciwość, sprawiedliwość). Podkreślając znaczenie relacji między nauczycielem a uczniem, akcentował rolę dialogu, który jest podstawą ich więzi, jak również wrażliwości na ponadczasowe wartości etyczne, od których nie powinno się nigdy oddzielać wiedzy czysto intelektualnej.
Z czasów nam bliższych warto także przywołać słowa wybitnego niemieckiego humanisty J. W. Goethego (1749‒1832 r.), który podsuwa współczesnym nauczycielom kolejną wskazówkę, stwierdzając: „Nauczyciel, który potrafi wzbudzić wyższe uczucia dla jednego choćby dobrego czynu, jednego dobrego wiersza – osiąga więcej aniżeli ten, który zapełnia naszą pamięć nieskończonymi rzędami przedmiotów naturalnych, sklasyfikowanych pod względem nazwy i kształtu”. Wrażliwość nie tylko na szlachetne czyny, ale także na dzieła literatury, kształtuje w człowieku osobowość etyczną. Rolą nauczyciela nie jest więc tylko i przede wszystkim przekazywanie „suchej” wiedzy sklasyfikowanej wedle odgórnie narzuconych dyscyplin naukowych, ale także (przede wszystkim?) budzenie wrażliwości, empatii, czułości w stosunku do pięknych czynów i ważnych dzieł. Wystarczy w tym kontekście przypomnieć film z roku 1989 w reżyserii Petera Weira pt. „Stowarzyszenie umarłych poetów”, w której rola nauczyciela odgrywa decydujące znaczenie. Prof. John Keating (w znakomitej roli: Robin Williams) swoją postawą reprezentuje nie tylko status mistrza, ale także przewodnika i autorytetu dla swoich uczniów. Kontrowersyjny (jak na ówczesne standardy klasycznej edukacji), a jednocześnie charyzmatyczny opiekun młodych talentów literackich, pomaga odkryć swoim podopiecznym ich samodzielność myślenia i twórczy indywidualizm. Przypominają się słowa S. Kierkegaarda (1813‒1855 r.), który kiedyś napisał, że
„często osobowość nauczyciela jest ważniejsza, od posiadanej przez niego wiedzy”.
Zobacz też:
Taki nauczyciel zaraża pasją, towarzyszy w sposób wspierający i motywujący, a nie kontrolujący i karcący za każde odstępstwo od przestrzegania sztywnych zasad i reguł. Na znak uznania i szacunku ze strony swoich podopiecznych, zyskuje on miano „kapitana”. To określenie nie wydaje się tu przypadkowe. Kapitan to ten, który prowadzi statek, będąc odpowiedzialnym za całą załogę. Prof. Keating także występuje w takiej roli: odbywa podróż nie tylko intelektualną, ale przede wszystkim egzystencjalną na statku, którego pasażerami są jego uczniowie. Obserwując jego relacje z młodzieżą, można odnieść wrażenie, że nie ma nudnych i trudnych przedmiotów. Są tylko mało kreatywni pedagodzy. A młodzież szanuje, słucha i podąża za takimi przewodnikami, którzy przy nich SĄ, towarzyszą im na dobre i na złe, potrafią nie tylko mówić, ale jeszcze lepiej: słuchać; dzielą z nimi zarówno ich radości, jak i smutki. Chciałoby się powiedzieć: takich nauczycieli właśnie nam potrzeba!
Przykład Sokratesa i Johna Keatinga dają do myślenia. Jeden i drugi płacą wysoką cenę za swoją nieszablonową postawę względem młodzieży. Sokrates zostaje uznany w obliczu demokracji ateńskiej za tego, który niszczy młodzież, zwodząc ją na manowce. Keating w niesłuszny i niesprawiedliwy sposób zostaje oskarżony, a następnie osądzony i w efekcie zwolniony z pracy. To pokazuje, że mimo upływu czasu, ludzkość ciągle ma problemy z otwarciem się na nowe metody kształcenia oraz odważne poszukiwanie prawdy, nawet jeśli będzie to związane z porzuceniem tradycyjnych, skostniałych metod i struktur. Jest jednak druga strona medalu, ta jasna, która budzi ogromną nadzieję i syci optymizmem: zarówno przy Sokratesie, jak i przy Keatingu ich uczniowie pozostają z nimi do końca. Sokrates, wypijając cykutę, umiera w otoczeniu swoich najwierniejszych uczniów, a najwybitniejszy z nich – Platon, rozwijając później poglądy swojego mistrza, stworzy najpełniejszy ‒ jak na czasy starożytne ‒ model edukacji.
Film Weira kończy niezwykle przejmująca, ale także przemawiająca do myślenia człowieka, scena, w której uczniowie prof. Keatinga, na znak buntu wobec zwolnienia z pracy swojego mistrza, łamią zasady szkolnej etykiety, i stają pojedynczo na swoich ławkach. Nie godzą się na powrót do dawnych, standardowych metod nauczania reprezentowanych przez innego profesora, który bazuje na tradycyjnym modelu nauczania. Już wiedzą, że można żyć inaczej i że kształcenie siebie to niesamowita, rozwijająca podróż przez życie, a nie tylko przez kolejne sale uczelni. Właśnie taka postawa podopiecznych może i powinna dawać siły i nadzieje, że właśnie w rękach twórczych, ale i odpowiedzialnych nauczycieli leży przyszłość kolejnych pokoleń. Być może jeszcze długa droga przed nami w propagowaniu otwartości, niestandardowych metod i odważnych rozwiązań, ale jak powiedział H. B. Adams (1838‒1918 r.), amerykański historyk i pisarz:
„Nauczyciel ma wpływ na wieczność. Nie jest bowiem w stanie określić, gdzie kończy się jego oddziaływanie”.
Może cię również zainteresować: