Wyniki wyborów w Indiach. Głosowało ok. 600 mln osób

Wybory trwały ponad miesiąc i składały się z siedmiu faz. Głosowanie było ogromnym przedsięwzięciem logistycznym

Narendra Modi utrzymał fotel premiera Indii. Nacjonalistyczna Indyjska Partia Ludowa (BJP) wyraźne zwyciężyła w wyborach do parlamentu, pokonując opozycyjną Partię Kongresową

W Bhagsu, małej miejscowości położonej niedaleko himalajskiej Dhramasali, na wielkim telebimie ludzie z zadowoleniem oglądali wyniki wyborów. Raviemu, który pracuje jako ayurwedyjski masażysta, z nadmiaru emocji nieco łamał się głos. „Modi to prawdziwy lider. Pracuje po kilkanaście godzin dziennie i nigdy nie jeździ na wakacje” – mówi, nie kryjąc podziwu dla premiera.

Tu, w Himalajach, niepodzielnie rządzi Indyjska Partia Ludowa (BJP), która zgarnęła wszystkie cztery lokalne mandaty. „Rządzący robią tutaj bardzo dużo. Budują drogi, a miasto się rozwija – nie kryje zadowolenia Anand, który jest kelnerem w pobliskiej restauracji. „Modi robi wiele dla biednych ludzi. Dociągnął elektryczność do wiosek, biedni mają teraz wodę i gaz” – dodaje Ranya, która o powodzenie Modiego modliła się do samego Kryszny.

Modlitwy najwyraźniej pomogły. Indyjska Partia Ludowa (BJP) zdecydowanie wygrała drugie z rzędu wybory parlamentarne. Członkowie ugrupowania Narendry Modiego będą zasiadać w 303 z 542 foteli w Lok Sabha – czyli izbie niższej parlamentu. Wraz z koalicjantami będą jednak dysponować 352 mandatami.

Wyborcy oddają głosy w lokalu wyborczym w mieście Waranasi, 19 maja 2019 r. (SANJAY KANOJIA / AFP / EAST NEWS)

Rządząca partia znacznie poprawiła tym samym swój dorobek sprzed pięciu lat, gdy zdobyła 282 mandaty. Komentatorzy podkreślają, że będzie to pierwszy jednopartyjny rząd Indii od 1984 r. Z kolei Partia Kongresowa, główne ugrupowanie opozycyjne, i przez wiele lat wiodąca siła w Indiach, zdobyła tylko 52 mandaty (87 miejsc łącznie z koalicjantami).

Bohater wyborów

Impreza w sztabie Indyjskiej Partii Ludowej trwała właściwie do rana. Panowała atmosfera święta, bo sondaże dawały zwolennikom Modiego dużo powodów do optymizmu. Po pierwszych wynikach emocje sięgnęły zenitu. 68-letni Modi na przywitanie został obsypany przez swoich zwolenników płatkami róż. 

Palce osób, które oddały głosy w wyborach, były oznaczane specjalnym atramentem. Illambazar, 29 kwietnia 2019 r. (DIBYANGSHU SARKAR / AFP / EAST NEWS)

„To nie był wybór między partiami politycznymi, to był wybór o przyszłym kształcie Indii” – powiedział Modi swoim licznym zwolennikom. „Nigdy nie porzucimy naszych ideałów, naszej pokory wobec ludzi i naszej kultury” – dodał.

Rahul Gandhi, lider Partii Kongresowej, uznał swoją porażkę. Przywódcę opozycji spotkała jeszcze jedna bardzo niemiła niespodzianka, gdyż przegrał w swoim okręgu wyborczym (Amethi w Uttar Pradesh). Mimo że zapewnił sobie miejsce w parlamencie, kandydując z innego miejsca, była to wyjątkowo dotkliwa porażka. Gandhi kandydował z tego miejsca od 2004 r., a jego rodzina od dziesięcioleci, zawsze zapewniając sobie zwycięstwo.

Gratulacje Narendrze Modiemu złożyli już najważniejsi liderzy świata. Depesze gratulacyjne nadesłali m.in.: prezydent USA Donald Trump, premier Izraela Benjamin Netanjahu oraz przywódca Chin Xi Jinping.

Nacjonalistyczne uniesienie

Kampania wyborcza dla partii Modiego była jak podróż z piekła do nieba. Pod koniec zeszłego roku nastroje w rządzącym ugrupowaniu nie były dobre. BJP przegrała lokalne wybory w trzech indyjskich stanach. Powodem było niezadowolenie z szybujących w górę cen i rosnącego bezrobocia, najwyższego od czterech dekad.

Były i inne zarzuty.

Jak podkreśla Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, „opozycja skupiła się w kampanii na krytyce rządu, m.in. za źle przeprowadzoną wymianę banknotów (tzw. demonetyzację) w 2016 r., która uderzyła głównie w najbiedniejszych obywateli i drobnych przedsiębiorców”.

Na wynik wyborów wpłynął jednak lutowy atak islamskich ekstremistów w Kaszmirze, w którym zginęło 40 indyjskich policjantów. To całkowicie przestawiło akcenty w debacie publicznej i skierowało kampanię na inne tory – z gospodarki na bezpieczeństwo i konflikt z odwiecznym wrogiem, muzułmańskim Pakistanem. Udana akcja militarna na terytorium regionalnego rywala wzmocniła popularność rządzących i podbudowała patriotyczny entuzjazm. Twarda odpowiedź Modiego wyraźnie spodobała się Hindusom.

„Tak trzeba było zareagować! Jak nie będziemy twardzi, to nikt nie będzie nas szanował!” – powiedział Mehal, który wyborczą euforię od kilku godzin zapijał miejscowym rumem.

Charyzmatyczny i wiarygodny lider

Modi postrzegany jest przez większość hinduskich wyborców jako charyzmatyczny i twardy lider. Budzi zaufanie, co było jednym z kluczy do wyborczego zwycięstwa. Uważany jest za uczciwego i sprawnego administratora, nieuwikłanego w korupcję i brudne polityczne rozgrywki.

„On jest jak mnich. Tylko pracuje i nic nie kradnie w przeciwieństwie do tych złodziei z Partii Kongresowej, którzy budowali sobie wille za publiczne pieniądze” – powiedział zaczepiony przez mnie na ulicy mężczyzna. „Poza tym, zobacz, jak on mówi i patrzy. To lider, prawdziwy mężczyzna” – dodał.

Modi ma również opinię sprawnego technokraty, który z wyczuciem porusza się na arenie międzynarodowej i zręcznie buduje międzynarodowe sojusze. Potrafi również sprawnie łączyć narodowy szowinizm z modernizacją kraju.

Premier, który polityczne losy od młodości związał ze skrajnie prawicowymi partiami, odrzuca świecki nacjonalizm promowany przez Partię Kongresową i stawia na ideę „wielkich Indii hinduistycznych”. Podsyca to niepokoje etnicznie i prowadzi do wielu religijnych napięć, głównie z muzułmanami, którzy  stanowią jedną piątą mieszkańców Indii.

Modi systematycznie kreuje własną politykę historyczną i podkopuje dziedzictwo Jawaharlala Nehru – sekularysty i pierwszego premiera niepodległych Indii oraz jego następców.

Na ich miejsce stawia własnych bohaterów. Jednym z nich jest Sardar Patel (Vallabhbhai Jhaverbhai), pierwszy wicepremier i minister spraw wewnętrznych Indii. Dzięki dyplomatycznym zdolnościom przekonał liczne księstewka indyjskie (było ich ponad 500!) do zjednoczenia się pod hinduskim sztandarem.

Mierzący 182 metry wysokości pomnik Sardara Patela w stanie Gudźarat (SAM PANTHAKY / AFP / EAST NEWS)

W zeszłym roku „zapomnianemu” bohaterowi w stanie Gudźarat na zachodzie Indii postawiono pomnik wysokości… 182 m. To największy monument na świecie symbolizujący jedność i potęgę kraju. To ukłon wobec hinduskich nacjonalistów i zarazem pokaz siły oraz aspiracji kraju – rodzącego się imperium.

Wybory w Indiach trwały ponad miesiąc i składały się z siedmiu faz. Czynne prawo wyborcze miało w nich ok. 900 mln osób. Frekwencja wyniosła 67 proc., co oznacza, że głos oddało ok. 600 mln obywateli. O 542 mandaty ubiegało się 8 tys. kandydatów.

Źródła: Reuters, India Today, BBC, PISM, Gazeta Wyborcza, RMF FM 

Opublikowano przez

Piotr Chałubiński


Politolog, który interesuje się krajami byłego ZSRR oraz Indiami. Od wielu lat związany z dziennikarstwem. Pracował w TVP i TVN. W wolnych chwilach podróżuje, trenuje judo i BJJ.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.