Po co dziecku ojciec? Nauka dziś nie ma wątpliwości

Naukowcy są zgodni co do jednego ludzkie niemowlęta mogą osiągnąć dojrzałość seksualną i społeczną bez opieki ojcowskiej. Teoretycznie, bo w praktyce nauka zdecydowanie podkreśla rolę taty w relacji z dzieckiem. Inna sprawa, że owa rola nie zawsze była taka sama, a obecna pozycja tzw. głowy w rodzinie jeszcze kilka dekad temu była nie do pomyślenia.

Ojcowska odpowiedzialność. Tak się zmieniała

Ojciec przez wieki był ucieleśnieniem ostoi, która przewodzi i broni. Stąd pojęcie „głowy” rodziny. „Głowa” przez wieki i dekady mogła pozostać na swoim miejscu jednak zakres jej obowiązków, by móc zasłużyć na to miano, zmieniał się od połowy XX w. niemal z każdą dekadą.

Cofnijmy się jednak nieco dalej. Dr Paul Roberts i Bill Moseley na amerykańskich stronach Psychology Today, piszą, że „do połowy XVIII wieku, kiedy większość ojców pracowała w domu lub w jego pobliżu i miała znacznie większy wpływ na wychowanie dzieci, kultura zachodnia postrzegała ich, a nie matki, jako bardziej kompetentnych rodziców”.

Zgodnie z ówczesnym postrzeganiem to właśnie ojców obarczano większą odpowiedzialnością za to, jak potoczą się losy ich dzieci. Książki i podręczniki dotyczące rodzicielstwa były pisane głównie dla mężczyzn. Mało tego, według R.L. Griswolda, autora książki Fatherhood in America, to mężczyźni, a nie jak w naszych czasach – kobiety, w przypadku rozwodu standardowo dostawali opiekę nad dziećmi.

Ojciec i dziecko. Nowa rola głowy rodu

Sytuacja zmieniła się jednak wraz z rewolucją przemysłową i poszukiwaniem pracy poza domem. Wówczas, jak napisała Vicky Phares, w książce Ojcowie i psychopatologia rozwojowa, uprzemysłowienie zapoczątkowało „feminizację sfery domowej i marginalizację obecności ojców w życiu ich dzieci”. W połowie XIX wieku, według Phares, „podręczniki dotyczące wychowywania dzieci były już skierowane do matek”.

Wielu naukowców uważało wówczas, że ojcowski wkład w pierwszych latach rozwoju dziecka polegał głównie „na zapewnianiu dochodu, dyscypliny i męskiego wzorca do naśladowania”. Nic poza tym.

Dopiero w latach 20. zeszłego wieku w zachodnim świecie pojawiły się rysy na takich poglądach. Wówczas, jak zauważa Phares, „zjawisko ‘mother-blaming’ – czyli obwiniania matek za wszystkie problemy emocjonalne i behawioralne ich dzieci – skłoniło niektórych badaczy (i bez wątpienia wiele matek) do zastanowienia się, czy ojcowie mogą dzielić część odpowiedzialności”.

Przeczytaj również: Ojciec jak truteń. Millenialsi i pokolenie Z powielają stare błędy

Ojciec i dziecko. Fot. Tatiana Syrikova/Pexels
Ojciec i dziecko. Fot. Tatiana Syrikova/Pexels

Ojciec i dziecko. Ważne nie tylko dla malucha

W połowie XX w. naukowcy zaczęli zauważać, że brak ojca we wczesnym dzieciństwie może nieść za sobą złe skutki.

Ruth Feldman w artykule Wkład ojca w odporność człowieka, opublikowanym w Cambridge University Press twierdzi, że „w ciągu ostatnich czterech dekad rola ojca uległa przeformułowaniu”. Według autorki znalazło to odzwierciedlenie w zwiększonym zaangażowaniu ojców w obowiązki związane z opieką nad dziećmi, a co za tym idzie w stopniowej zmianie tradycyjnych ról rodzinnych. Oczywiście zmiany nie wszędzie postępowały z taką samą prędkością. Odnotowane je wówczas w 30 zachodnich krajach.

Według badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, które przytoczyła Feldman, od 1965 r.”liczba godzin, które ojcowie spędzali ze swoimi małymi dziećmi w ciągu tygodnia i weekendów, wzrosła trzykrotnie, a blisko 60 proc. mężczyzn stwierdziło, że ojcostwo jest kluczowe dla ich poczucia własnej wartości”. Przy czym zakres zajęć związanych z wychowywaniem dzieci rozszerzył się „od krótkiego czasu spędzanego po pracy w kontekście rodzinnym w latach 50. i 60. XX wieku do w pełni zaangażowanego ojca, który spędza czas sam z dzieckiem i przejmuje pełen zakres obowiązków związanych z opieką”.

Po co ojciec dziecku?

Rewolucja w postrzeganiu roli taty w zajmowaniu się dzieckiem nie zmieniła obowiązku zapewniania dochodu rodzinie, ale w dobie urlopów tacierzyńskich i ojcowskich role te rozłożyły się równomierniej na obydwoje rodziców, przynajmniej w części związków.

Może też dzięki temu dostrzeżono, dlaczego jeszcze ojciec jest potrzebny dziecku na każdym etapie rozwoju. Ruth Feldman uważa, że to właśnie ojciec kształtuje w dziecku tzw. odporność na trudy i rozczarowania, których doświadcza każdy człowiek. Jak pisze Feldman „odporność porządkuje sposób, w jaki jednostka komunikuje się ze swoim światem, szczególnie gdy warunki są trudniejsze, a zasoby rzadsze. Szczególnie we wrażliwych okresach dojrzewania mózgu, potrzeba więcej tego atrybutu, aby przezwyciężyć trudności”.

Polecamy także: Przyjaciel czy wielki nieobecny. O znaczeniu ojca w życiu syna

Odporność według autorki, składa się z trzech podstawowych elementów. Są to „plastyczność” (plasticity), „towarzyskość” (sociality) i „poczucie sensu” (meaning).

Pierwsza z nich „wykorzystuje zdolność do »odbijania się« od dużych trudności lub drobnych kłopotów, znajdowania nowych rozwiązań prostych lub złożonych problemów i radzenia sobie z wysokim poziomem stresu”. „Towarzyskość” koncentruje się z kolei na więziach społecznych, bez których dziecko nie jest w stanie zawrzeć choćby w miarę poprawnych relacji w kolejnych etapach życia. Wreszcie „poczucie sensu” oddaje „zdolność do stawiania czoła wyzwaniom życiowym, pokonywania trudności i odradzania się po traumie poprzez wzmacnianie osobistych wartości, systemów znaczeń, narracji kulturowych i aktów dobroci”. Zazwyczaj obejmują one współczucie i hojność, zarówno konkretne, jak i metaforyczne.

Odmienności składające się na całość

Nauka tłumaczy również, dlaczego potrzebnych jest do tego dwoje rodziców, działających wspólnie, ale jednocześnie różniących się od siebie, prezentujących odmienne sposoby radzenia sobie z problemami.

Różnice widać już w okresie niemowlęctwa. Na przykład, według badaczy, ojcowie, nie kierują uwagi niemowląt na komunikację twarzą w twarz. Tak robią matki. Ojcowie i dziecko skupiają uwagę na otaczającym środowisku i wolą, jak pisze Feldman, zabawę eksploracyjną od społecznej. Jedna i druga jest konieczna. Obydwie stanowią całość.

Konieczną obecność zróżnicowanego podejścia ojca i matki do opieki nad dzieckiem naukowcy zauważyli stosunkowo niedawno, ale nie ograniczyli się w badaniach jedynie na ludziach. Jak się okazało małpki marmozety przewyższyły umiejętnościami społecznymi kapucynki i makaki tonkejskie. Autorzy badań doszli do wniosku, że jest to efekt wychowania przez oboje rodziców, ponieważ tylko osobniki tych naczelnych były wychowywane w ten sposób.

Z drugiej strony opieka ojcowska jest rzadko spotykana u ssaków, występuje zaledwie u 3–5 proc. gatunków. Można się zatem zastanowić, czy w tym przypadku warto trzymać z większością.

Przeczytaj również: Matka i córka jak przyjaciółki. Psycholodzy ostrzegają: to błąd

Opublikowano przez

Sławomir Cedzyński

Autor


Dziennikarz, publicysta, wydawca i komentator. Był m.in. redaktorem naczelnym informacji i publicystyki w Wirtualnej Polsce oraz wydawcą portalu i.pl. Współpracował także z TVP, z tygodnikiem „Do Rzeczy”, serwisami superhistoria.pl oraz wprost.pl.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.