Nauka
Topnienie lodowców na Antarktydzie. Wulkany mogą się obudzić
29 grudnia 2024
Pasi Sahlberg, jeden z ojców fińskiej reformy edukacji, proponuje zmianę myślenia o nauczaniu. W rozmowie z dr Justyną Kopczyńską z Holistic Think Tank twierdzi, że kurczowe trzymanie się starych metod prowadzi donikąd. Powinniśmy posłuchać młodzieży i wspólnie z nią stworzyć podwaliny zindywidualizowanego kształcenia.
Jakie jest Pana ulubione wspomnienie z czasów szkolnych?
Stawia mnie Pani w trudnej sytuacji.
Dlaczego?
Ponieważ powodem, dla którego zostałem nauczycielem, było wyzwanie, aby uczyć lepiej niż moi nauczyciele i uczynić szkołę lepszym miejscem niż to, w którym się uczyłem.
Będę się upierać. Nauczyciel, przedmiot lub konkretna sytuacja? Jakie jest pierwsze wspomnienie, które przychodzi Panu do głowy?
Spędzanie czasu z kolegami z zespołu. Grałem w zespole, a w szkole tworzyliśmy dużo muzyki. Tak więc moje najlepsze wspomnienia szkolne to te z nieformalnych spotkań podczas przerw lub chwil przed zajęciami i po nich. Oczywiście w czasie lekcji też działo się wiele dobrego, ale jakoś tego nie pamiętam.
To właśnie pokazuje nasz film „Good Day”, że najlepsze i najciekawsze rzeczy w szkole dzieją się poza salami lekcyjnymi.
To smutne, biorąc pod uwagę, że – jak powiedział Nelson Mandela – edukacja jest najpotężniejszą bronią, która może zmienić świat. Większość ludzkości to młodzież. Kształcenie ich jest kluczem do bezpieczniejszej, równiejszej i lepszej przyszłości dla nas wszystkich.
Jak więc zacząć?
Od refleksji nad tym, co robiliśmy do tej pory, co dobrze funkcjonuje w szkołach, a następnie od określenia obszarów, które wymagają poprawy. Często myślę, że kluczem do rozwoju jest zrozumienie przeszłości – tylko wtedy możemy marzyć o przyszłości.
To prawda, że dobrze się czujemy, krytykując, ale czasami nie dostrzegamy zalet. Porozmawiajmy więc o tym, co sprawdza się w szkołach na całym świecie. Jakie są mocne strony obecnego systemu edukacji?
Na pewno dobrą stroną jest to, że współcześnie większość dzieci uczęszcza do szkoły i widzi wartość edukacji. Proszę pomyśleć o świecie, w którym dzieci nie chcą do niej przychodzić. Bylibyśmy wtedy w znacznie gorszej sytuacji.
Nawet jeśli większość dzieci widzi wartość edukacji, to nie odczuwają one radości z chodzenia do szkoły. Powiedział Pan w swoim wystąpieniu, że musimy uczynić szkoły miejscami, w których dzieci chcą spędzać czas. Jak to urzeczywistnić?
Przede wszystkim słuchać młodych ludzi – o ich marzeniach i zamiarach. Zaprosić ich jako partnerów do rozmów na temat budowania szkół przyszłości. Od młodszych pokoleń możemy się wiele nauczyć.
Co przeszkadza w udoskonalaniu systemu edukacji?
Trzymamy się tradycyjnych pomysłów i metod. Zbyt często my – rodzice i nauczyciele – uważamy, że musimy robić wszystko tak, jak było to do tej pory. Musimy uczyć dzieci tak, jak nas uczono. Ale świat i wszystko wokół nas się zmieniło. Musimy więc dostosować się do tych zmian i przyjąć nowe sposoby nauczania.
Drugą przeszkodą w walce o lepszą edukację jest przeświadczenie, że jest nas [nauczycieli – przyp. red.] zbyt mało i nie mamy mocy sprawczej, aby dokonać zmian na szerszą skalę. Ale przecież to, co małe, może być również potężne. Wystarczy pomyśleć o spędzeniu nocy w namiocie z komarem. To naprawdę może sprawić, że człowiek nie śpi. Jestem z Finlandii i wielokrotnie przypominano nam, że nasz kraj jest zbyt mały, aby coś zmienić, czy to w zakresie stosunków międzynarodowych, czy w tym przypadku w zakresie edukacji. Ale – wiemy to z praktyki – nigdy nie należy się poddawać. Należy odrzucić poczucie, że jesteśmy zbyt mali i nie mamy siły, aby coś zmienić.
Przeczytaj też: Fake newsy angażują młodych. Jak walczyć z dominującą dezinformacją?
Czy uważa Pan, że interdyscyplinarne nauczanie i uczenie się może być odpowiedzią na wyzwania, przed którymi stoi współczesna edukacja?
Dopiero teraz tak naprawdę zaczynamy dostrzegać, że nie można sprostać obecnym wyzwaniom, które pojawiają się w naszym życiu, za pomocą przedmiotowego, tradycyjnego pojmowania wiedzy i świata. Wiele kwestii wokół nas – jak zmiany klimatyczne czy pandemia – wymaga bardziej interdyscyplinarnego – a może powinienem powiedzieć: antydyscyplinarnego? – podejścia, aby budować świetlaną przyszłość. Edukacja szkolna powinna to odzwierciedlać.
A co z ocenami? Jesteśmy przyzwyczajeni do not, które otrzymujemy.
Tak, ale jeśli myślimy o interdyscyplinarnym programie nauczania i pomagamy nauczycielom pracować w inny sposób, musimy również pomyśleć o tym, jak musi się zmienić ocena.
Jak możemy oceniać postępy w interdyscyplinarnym paradygmacie nauczania?
Musimy nauczyć się pracować na różnych frontach jednocześnie i upewnić się, że nowe sposoby oceny wspierają interdyscyplinarną metodologię i na odwrót. Nie ma sensu forsować nauczania interdyscyplinarnego w szkołach, jeżeli oceny i egzaminy pozostaną takie same.
Która z tych grup – uczniowie, nauczyciele czy rodzice – jest najbardziej oporna na zmiany w edukacji, a która najbardziej ich pragnie?
W niektórych miejscach rodzice mogą być kluczowymi interesariuszami, a ich głos może wpływać na polityków, a politycy z kolei wpływać na regulacje. Przeważnie taki jest mechanizm. Uważam jednak, że pedagodzy we współpracy z młodymi ludźmi muszą opracować nową narrację dotyczącą przyszłości edukacji. Musimy zaangażować rodziców, pracodawców i resztę społeczeństwa, abyśmy mogli przedefiniować i poszerzyć pojęcie szkoły.
Jakie są główne wartości, o których powinniśmy wspomnieć w takim podejściu?
Dla mnie istotą nowej, przyszłej szkoły jest znalezienie sposobu, w jaki każdy uczeń może realizować swój talent i pasję do nauki. W przeciwnym razie dojdzie do sytuacji, w której zbyt wielu młodych ludzi opuści szkołę, nie wiedząc, jakie mają talenty. Według mnie kluczem jest spersonalizowane, zindywidualizowane podejście w połączeniu z nauką opartą na współpracy i zrozumieniu świata.
Jak możemy umożliwić dzieciom odnalezienie swoich atutów i mocnych stron?
Musimy zbudować środowisko szkolne, które jest wystarczająco ubogacone i zróżnicowane, aby upewnić się, że wszyscy uczniowie mają w szkole coś interesującego do zrobienia.
Ważne jest, aby nauczyciele i szkoły szybciej opracowali ciekawsze i bardziej zróżnicowane sposoby nauczania i pomagali młodym ludziom zdobywać wiedzę. Uważam, że uniwersalna koncepcja pedagogiki jest bardzo szkodliwa i służy jedynie mniejszości. Dzięki bardziej zróżnicowanym metodom nauczania, więcej uczniów prawdopodobnie zda sobie sprawę, co ich naprawdę interesuje.
Jakiej rady udzieliłaby Pani młodym pedagogom, aby nieustannie mieli satysfakcją i nauczali dzieci z pasją?
Po pierwsze, proszę traktować nauczanie jako połączenie nauki i sztuki. Zbyt często ignorujemy mariaż tych dwóch te rzeczy. Tak więc młodzi ludzie są edukowani, aby postrzegać nauczanie niemal jako mechaniczne przekazywanie wiedzy. Tymczasem nauczanie jest w istocie formą sztuki wspieraną przez naukę.
I druga rada?
Nigdy nie należy próbować zmieniać świata lub swojej szkoły czy klasy w pojedynkę. Współpraca i dzielenie się z innymi – zarówno nauczycielami, jak i uczniami – są niezbędne, jeżeli chcemy być świadkami przyszłych zmian.
Może cię również zainteresować: Praca nasza powszednia. Jak etos pracy Polaków różni się od zachodniego czy wschodniego?