Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Przez wiele dni temperatury w Indiach miejscami dochodziły do 50 stopni Celsjusza. Upiorny skwar doprowadził do śmierci co najmniej stu osób
Na wątłych nogach chwieje się pies – kundel z delhijskiego Paharganju. Upada, wstaje, upada. Jest tak słaby, że z trudem przychodzi mu napicie się wody. Rozpędzone riksze mijają go dosłownie o milimetry. Pies, podobnie jak ja, dusi się w smogu i piekielnym upale.
New Delhi na początku czerwca przypominało rozgrzany, betonowy piekarnik. Temperatura przed świtem spadała do 30 stopni, by wczesnym popołudniem wzrosnąć do ponad 45. Mury i asfalt trzymały ciepło, ale brak zieleni nie dawał metropolii nawet chwili wytchnienia. Pod cieniem wiaduktów zastygły setki bezdomnych Hindusów – jakikolwiek gwałtowny ruch byłby tylko niepotrzebną stratą energii.
W te gorące miesiące żniwa zbierali lekarze, grabarze i handlujący wodą. Pogoda w tym roku była bezlitosna. Wraz z początkiem pory suchej w wielu indyjskich miastach pojawiły się reklamy szpitali oferujących szybką pomoc w przypadku udaru. To w Indiach rodzaj choroby sezonowej, coraz bardziej powszechnej.
„Gdy temperatura przekroczy 37 stopni Celsjusza, ludzkie ciało zaczyna mocno się nagrzewać” – wyjaśnia prof. Dileep Mavalankar, dyrektor Indyjskiego Instytutu Zdrowia Publicznego. „Ciało stara się ochłodzić organizm, wytwarzając więcej potu. Oznacza to, że serce musi pompować krew szybciej i szybciej. Ludzie ze słabymi nerkami lub niewydolnym krążeniem nie wytrzymują, a ich organizmy zaczynają szwankować” – dodaje.
W Biharze, najbiedniejszym stanie Indii, przez tydzień zamknięte były wszystkie szkoły i uczelnie. Upałom towarzyszyły ostrzeżenia, aby w najgorętszej części dnia pozostać w domu. Niestety, było to mało realistyczne dla milionów ludzi, którzy musieli pracować na zewnątrz. Szacuje się, że upały zabiły ponad 100 osób.
W czerwcu w New Delhi odnotowano 48 stopni Celsjusza. To najwyższa temperatura w tym miesiącu od chwili, gdy zaczęto prowadzić pomiary. W innych regionach było jeszcze gorzej. W radżastańskim Churu temperatura wzrosła do 50,6 stopni Celsjusza. Anomalia stała się normą.
Rząd indyjski ogłasza falę upałów, gdy termometr przez co najmniej dwa dni pokazuje temperatury o 4,5 stopnia Celsjusza wyższe od „normalnych”. W wielu miejscach upały i brak wody zmuszały ludzi do opuszczenia domów i szukania schronienia w obozach rządowych.
Problemy z wodą, zwłaszcza w porze suchej, trwającej od marca do czerwca, wstępowały w Indiach niemal od zawsze. Monsuny, obfite tropikalne deszcze, studziły upały, ale ulewy, które zwykle przynosiły ulgę rolnikom, coraz bardziej się opóźniają.
Mieszkańcy Ćennaju, kilkumilionowego miasta w południowo-wschodnich Indiach, przez niemal 200 dni czekali na deszcz. Trudna była zwłaszcza końcówka pory suchej. Ludzie robili wszystko, co mogli, aby zdobyć wodę – wybierali resztki z okolicznych studni lub godzinami czekali na miejskie (bądź prywatne) beczkowozy. W długich kolejkach ludziom co chwila puszczały nerwy. W ruch szły pięści, a powodem sprzeczki stawał się każdy drobiazg. Cieszyli się tylko spekulanci, którzy za wodę brali cztery razy więcej niż zwykle.
Według Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) przy ONZ, Indie należą do krajów, które najmocniej odczują skutki kryzysu klimatycznego. Brak wody i upał będą powodem jeszcze wielu kryzysów humanitarnych. Zdaniem ekspertów znaczne obszary Indii do końca wieku mogą stać się niezdatne do zamieszkania.
Gorąc w połączeniu z dużą wilgotnością sprawi, że nawet zdrowi ludzie nie będą w stanie wytrzymać na zewnątrz dłużej niż kilka godzin. Temperatura ciała będzie wzrastać, a w pewnym momencie ludzki organizm nie będzie w stanie chłodzić się za pomocą potu. W przypadku kraju, który zamieszkują 1,3 mld osób, oznacza to nie tylko lokalną tragedię, ale katastrofę humanitarną dla całego świata.
Jedyne, czego naukowcy nie są pewni, to tempo zmian klimatycznych. „Fale upałów prawdopodobnie pochłoną całe Indie” – ostrzegł Sushmita Joseph z Indyjskiego Instytutu Meteorologii Tropikalnej.
Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) przyjrzeli się dwóm scenariuszom rozwoju sytuacji na Półwyspie Indyjskim. Czarnemu – gdy globalne średnie temperatury do końca wieku wzrosną o 4,5 stopnia Celsjusza, i optymistycznemu – gdy przewidywany średni wzrost wyniesie „zaledwie” 2,25 stopnia. Obie opcje nie spełniają celu porozumienia paryskiego z 2015 r., jakim jest utrzymanie wzrostu średniej temperatury na świecie, nie większej niż 2 stopnie Celsjusza, powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej.
„W przyszłości fale upałów będą wyglądać jeszcze gorzej, nawet jeśli zmiany klimatyczne będą przebiegać łagodnie. I bardzo dramatycznie, jeżeli będziemy mieli do czynienia z gwałtownym scenariuszem” – powiedział Elfatih Eltahir, profesor hydrologii i klimatu z MIT.
W swoich badaniach eksperci z MIT zastosowali pomiar ciepła znany jako „temperatura mokrego termometru” (TMT). Jest to temperatura, do której, przy danej wilgotności, można ochłodzić ciało za pomocą parowania. Za punkt graniczny (tzw. granicę przeżywalności) dla zdrowych ludzi uznaje się temperaturę 35 stopni Celsjusza. W takich warunkach męczarnia będzie trwała sześć godzin.Według bardziej „optymistycznego” wariantu, do 2100 r. żadna część Azji Południowej nie przekroczy „granic przeżywalności”. Według czarnego scenariusza wiele miejsc w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu nie będzie się nadawało do zamieszkania. Dotyczy to m.in. obszarów położonym w dorzeczu Gangesu – gęsto zaludnionym spichlerzu Indii.
]]>