Nauka
Roboty sprzątające AI i ChatGPT. Sztuczna inteligencja na co dzień
20 listopada 2024
Rządy w całej Azji — w Singapurze, Pekinie, Tokio i Seulu — mierzą się z gwałtownym spadkiem liczby urodzeń. Władze tych krajów doszły do wniosku, że główną przeszkodą w posiadaniu dzieci jest brak środków finansowych. Zaczęły więc przeznaczać fundusze dla przyszłych rodziców. Jednak okazało się, że to nie rozwiązuje problemu.
Od kilku dziesięcioleci mieszkańcy wschodnioazjatyckich krajów mają coraz mniej dzieci. W ubiegłym roku Korea Południowa pobiła swój rekord najniższego na świecie wskaźnika urodzeń. W 2023 roku wyniósł on 0,72, rok wcześniej było to 0,78. W Singapurze wskaźnik ten wyniósł 0,97 i po raz pierwszy spadł poniżej 1. Japonia posiada jedną z najstarszych populacji na świecie, z medianą wieku 49,5 lat. Hongkong, Tajwan i Chiny kontynentalne również odnotowują spadek liczby urodzeń.
Zobacz też:
Mniej dzieci oznacza więcej problemów. Wschodnioazjatyckie gospodarki mają współczynniki dzietności znacznie poniżej 2,1, czyli tzw. współczynnika zastępowalności pokoleń, który pozwala na utrzymanie stabilnej populacji. Od lat w tych krajach nie odnotowano wskaźnika powyżej tej wartości.
Niska stopa urodzeń prowadzi do kurczenia się populacji i zmniejszenia siły roboczej, co negatywnie wpływa na produkcję towarów i usług, a tym samym na wzrost gospodarczy. Spowolnienie aktywności gospodarczej skutkuje spadkiem dochodów fiskalnych, co ogranicza środki rządowe na opiekę społeczną rosnącej populacji osób starszych.
Naukowcy wymieniają kilka głównych przyczyn spadku liczby urodzeń: koszty opieki nad dziećmi, słabą równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, brak wsparcia dla nowych rodziców oraz stres związany z nowoczesnym społeczeństwem.
„We wszystkich kosmopolitycznych miastach współczynnik dzietności jest niski, ponieważ ludzie mają wiele możliwości wyboru swojej drogi życiowej. Im wyższy poziom rozwoju społeczeństwa oraz im lepiej wykształcone są kobiety, tym mniejsze są rodziny”
– zauważa Paul Cheung, dyrektor Asia Competitiveness Institute w Lee Kuan Yew School of Public Policy.
W obliczu zbliżającego się kryzysu azjatyckie rządy zwróciły się ku prostemu rozwiązaniu: przekazać przyszłym rodzicom pieniądze. Związek ten jest prosty do zrozumienia. Jeśli główną barierą dla posiadania dzieci jest koszt opieki nad nimi, to złagodzenie tego kosztu za pomocą dodatkowej gotówki powinno zmienić czyjś rachunek ekonomiczny.
Tyle tylko, że to nie zadziałało. Nawet Singapur, który według Cheunga prowadził o wiele bardziej hojną politykę prorodzinną niż inne kraje azjatyckie, nie zdołał powstrzymać spadku dzietności.
„Niski wskaźnik urodzeń jest odzwierciedleniem dużych problemów instytucjonalnych, kulturowych i strukturalnych. Pieniądze tego nie naprawią”
– przekonuje Stuart Gietel-Basten, profesor nauk społecznych i polityki publicznej na Uniwersytecie Nauki i Technologii w Hongkongu.
Przerażającą myślą dla demografów może być teraz to, że nie ma łatwego rozwiązania dla spadającej dzietności. Nawet kraje skandynawskie, których szczodra polityka prorodzinna była uznawana za utrzymującą wskaźniki urodzeń na stosunkowo wysokim poziomie, doświadczyły załamania w tej kwestii.
„Dziwną rzeczą związaną z rozrodczością jest to, że nikt tak naprawdę nie wie, co się dzieje”
– stwiedziła Anna Rotkirch, dyrektor ds. badań w Family Federation of Finland’s Population Research Institute.
Rotkirch, która doradzała byłej premier Finlandii Sannie Marin, obecnie uważa, że spadek płodności nie jest spowodowany przede wszystkim ekonomią lub polityką rodzinną. To coś kulturowego, psychologicznego, biologicznego i poznawczego.
Badania przeprowadzone w Singapurze sugerują, że spadek rozrodczości może być wynikiem czegoś bardziej fundamentalnego: zmian w sposobie życia ludzi we współczesnym społeczeństwie. Tan Poh Lin, pracownik Narodowego Uniwersytetu Singapuru, odkrył, że odsetek stosunków seksualnych wśród małżeństw heteroseksualnych w Singapurze był niższy, niż zakładana przez badaczy częstotliwość stosunków potrzebna do poczęcia (powszechnie uważa się, że powinna ona wynosić minimum pięć lub sześć razy na 30 dni). Stwierdzono, że na taką sytuację negatywny wpływ mają stres i zmęczenie, szczególnie w dni powszednie. Inne badania przeprowadzone w Japonii i Korei Południowej dają podobne wyniki.
Jeśli dodatkowe środki pieniężne, lepsza opieka socjalna i równowaga między pracą a życiem prywatnym nie pomagają, to co mogą zrobić państwa azjatyckie, aby podnieść wskaźnik dzietności? Może dobrym krokiem byłaby analiza sytuacji krajów, w których nie ma tego problemu. Wyciągnięcie wniosków z takich analiz mogłoby pomóc państwom borykającymi się z poważnymi problemami demograficznymi w znalezieniu odpowiedniego rozwiązania.
To może cię również zainteresować: