Nauka
Spadające gwiazdy rozświetlą niebo. Kiedy i jak je oglądać
18 grudnia 2025

Dżuma nie pojawiła się nagle. Zanim Europa zaczęła umierać, przez kilka lat narastał inny problem. Nowe badania pokazują, jak wyglądał prawdziwy początek czarnej śmierci.
Czarna śmierć była jedną z największych katastrof w dziejach Europy. W ciągu kilku lat doprowadziła do śmierci około 25 milionów ludzi, a jej skutki były odczuwalne jeszcze długo po tym, jak fala zachorowań zaczęła wygasać. Kontynent zmienił się na dekady — demograficznie, gospodarczo i społecznie.
Przez długi czas wydawało się, że przyczyna tej tragedii jest oczywista. Nowe badania zmieniają jednak dawne przypuszczenia.
Przez wieki winę przypisywano jednej bakterii. Yersinia pestis — przenoszona wraz z towarami z Azji Środkowej — miała trafiać do europejskich portów, zakażać szczury, a potem ludzi. Ten scenariusz uznawano za wystarczające wyjaśnienie. Z czasem pojawiły się jednak wątpliwości.
Coraz więcej wskazuje na to, że sama bakteria nie mogła wywołać pandemii na taką skalę. Coś musiało przygotować grunt wcześniej. Coś, co nie miało bezpośredniego związku z chorobą, ale stworzyło warunki, w których mogła się ona rozprzestrzenić.
Tym brakującym elementem okazało się wydarzenie, którego przez lata nikt nie łączył z czarną śmiercią — potężna erupcja wulkanu.
Erupcja wulkanu nie wywołała dżumy bezpośrednio. Była jednak pierwszym elementem ciągu wydarzeń, który kilka lat później doprowadził do wybuchu czarnej śmierci.
Taki wniosek wynika z analizy przeprowadzonej przez badaczy z University of Cambridge oraz Leibniz-Institut für Geschichte und Kultur des östlichen Europa. Po połączeniu danych klimatycznych i źródeł historycznych udało się odtworzyć sekwencję zdarzeń poprzedzających pandemię. Kluczowy okazał się czas.
Do erupcji doszło około dwóch lat przed pojawieniem się pierwszych ognisk dżumy w Europie. W tym okresie kontynent zaczął zmagać się z problemem, który początkowo nie był łączony z chorobą — gwałtownym pogorszeniem warunków klimatycznych.
Po wybuchu do atmosfery trafiły ogromne ilości pyłów i gazów. Przez kolejne lata nad częścią Europy utrzymywała się gęsta mgła, która ograniczała dostęp światła słonecznego, szczególnie w rejonie Morza Śródziemnego. Temperatury spadły. Plony zaczęły zawodzić.
To właśnie wtedy pojawił się kryzys żywnościowy, który zmusił wiele miast do szukania zboża poza własnym regionem. Skutki erupcji okazały się więc znacznie poważniejsze, niż początkowo sądzono — i sięgały daleko poza samą zmianę pogody.
Gdy lokalne zbiory zaczęły zawodzić, najbardziej dotknięte regiony nie miały wyboru. Włoskie miasta, szczególnie te zależne od regularnych dostaw żywności, zaczęły szukać zboża poza Europą Zachodnią. Kierunek był jeden — okolice Morza Czarnego.
To właśnie wraz z transportami zboża do europejskich portów dotarł czynnik, który ostatecznie uruchomił epidemię. Bakteria odpowiedzialna za dżumę pojawiła się na statkach kursujących między wschodem a zachodem kontynentu — w momencie, gdy Europa była już osłabiona głodem.
„Zauważyłem, że najbardziej dotkliwy głód w XIII i XIV wieku miał miejsce w latach bezpośrednio poprzedzających Czarną Śmierć. Dlaczego Czarna Śmierć pojawia się dokładnie w 1347 i 1348 roku, przynajmniej we Włoszech, nie możemy wyjaśnić bez uwzględnienia tła głodu spowodowanego zmianami klimatycznymi.”
– powiedział współautor badania, Martin Bauch, historyk średniowiecznego klimatu i epidemiologii z Leibniz Institute for the History and Culture of Eastern Europe w Niemczech cytowany przez portal Ktvz.com.
Wniosek z badania jest prosty: gdyby nie doszło do erupcji wulkanu, nie byłoby niedoboru zbóż. Wtedy też nie transportowano by go z dalekich krajów. A to z kolei sprawia, że do włoskiego portu nie dotarłyby bakterie, które ostatecznie wywołały dżumę.
Istnieje jeszcze jedna rzecz, która jest zagadką. Dżuma pojawiła się prawie 700 lat temu. Skąd teraz wiadomo, jaki wtedy panował klimat?
Same kroniki i archiwa nie wystarczyły. Zapisy historyczne pozwalały odtworzyć skutki kryzysu, ale nie dawały pełnego obrazu tego, co działo się z klimatem. Dlatego autorzy badań sięgnęli po źródło, które przechowuje takie informacje znacznie dokładniej.
Wyniki tej analizy opisano w czasopiśmie Communications Earth & Environment. Drzewa, rosnące nieprzerwanie przez setki lat, zapisują w swoich słojach zmiany temperatury, opadów i ilości światła. Każdy słój to zapis jednego roku — także tych, które poprzedziły wybuch czarnej śmierci.
Analiza przyrostów jednoznacznie wskazała na okres wyraźnego ochłodzenia klimatu w latach poprzedzających epidemię. To dokładnie ten moment, w którym w Europie zaczęły pojawiać się problemy z plonami i dostępnością żywności.
Na tym jednak nie koniec. Badacze natrafili na jeszcze jeden ślad, który pozwolił powiązać zmiany klimatu z konkretnym wydarzeniem o globalnym zasięgu.
Aby upewnić się, że wnioski nie opierają się wyłącznie na jednym źródle, badacze sięgnęli po dane całkowicie niezależne od przyrostów drzew. Przeanalizowali rdzenie lodowe, które — podobnie jak drzewa — przechowują zapis dawnych warunków środowiskowych.
W lodzie odnaleziono wyraźny wzrost stężenia siarki. Taki sygnał jest charakterystyczny dla dużych erupcji wulkanicznych. Związki siarki trafiają do atmosfery, a następnie opadają i zostają uwięzione w kolejnych warstwach lodu. Co ważne, dane te nie są powiązane z analizą drzew, a mimo to wskazują na ten sam moment w czasie.
To właśnie erupcje bogate w siarkę są znane z długotrwałego ochładzania klimatu. W tym przypadku oba niezależne zapisy — drzewa i lód — prowadzą do tego samego wniosku.
Wydarzenie, które przez lata nie było łączone z dżumą, faktycznie poprzedziło jej wybuch i uruchomiło łańcuch zmian, które kilka lat później zakończyły się pandemią.
Warto przeczytać: Erupcja wulkanu to nie fikcja. Uczeni alarmują o nadchodzącym ryzyku
Oczywiście!
Oto kod na DARMOWĄ dostawę– wpisz w koszyku: MIKOLAJ
Udanych zakupów!
Księgarnia Holistic News