Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
Obecne trendy na rynku pracy wyznaczają przedstawiciele dwóch pokoleń: millenialsów oraz pokolenia Z. Ich wpływ może przynieść negatywne skutki dla gospodarki. Obie grupy łączy niechęć do pracy. Zamiast tego wolą realizować własne pasje. Z ekonomicznego punktu widzenia może to być niebezpieczne zjawisko.
Kariera i sukces zawodowy dla przedstawicieli młodych pokoleń nie są najważniejszymi celami w życiu. Co więcej, nawet usamodzielnienie się już nim nie jest. Dla gospodarki to zjawisko jest zagrożeniem.
Zetki oraz millenialsi nie tylko nie poświęcają pracy tyle czasu, co ich starsi koledzy, ale również nie zamierzają robić karier zawodowych. Dzięki mieszkaniu z rodzicami żyją w swoim małym „eldorado”, które szybko może się skończyć. Przedstawicielom młodych pokoleń często wystarcza stabilna, ale niewymagająca praca. Określa się ją terminem „lazy girl job” (ang. praca dla leniwej dziewczyny).
Termin ten nie odnosi się bynajmniej tylko do kobiet, ale także do mężczyzn. Dotyczy on głównie prostych prac biurowych. Trend ten jest obecnie bardzo modny, o czym świadczy jego popularność w mediach społecznościowych. Na TikToku hashtag #lazygirljob ma bowiem obecnie około 14 milionów wyświetleń.
„Uwielbiam moją leniwą pracę. Nie muszę rozmawiać z ludźmi, przychodzę do biura tylko dwa razy w tygodniu”
– czytamy w jednym z postów oznaczonym hashtagiem #lazygirljob.
„Oto ja w mojej leniwej pracy, która pozwala mi robić, co chcę, o ile odpowiadam na e-maile i utrzymuję wszystko w czystości”
– czytamy w innym.
Polecamy: O tym, czym jest pokolenie „Z”, zdecydowało dorastanie w sieci
Podczas gdy pojęcie „praca dla leniwej dziewczyny” może być stosunkowo nowe, nastroje antypracownicze i antyambicjonalne narastają wśród pokolenia Z już od dłuższego czasu. Jest to popularne szczególnie wśród dwudziestokilkulatków, którzy po pandemii są rozczarowani kulturą zgiełku i wynikającym z niej wypaleniem zawodowym. Ludzie ci woleliby otrzymywać miesięczną pensję i cieszyć się życiem.
Wyniki ankiety przeprowadzonej przez Workspace Technology pokazują, że prawie połowa przedstawicieli pokolenia Z opuściłaby miejsce pracy, gdyby nie zaoferowano im opcji hybrydowej. Wiele postów z tagu #lazygirljob odzwierciedla ten sentyment.
„Wszystko, co chcę zrobić, to zarobić jak najwięcej pieniędzy, pracując jak najmniej godzin, aby móc spędzać większość czasu z rodziną, żyjąc na własnych warunkach, zamiast spędzać 40 lat pracując dla szefa, który płaci tyle, ile uważa za sprawiedliwe”
– czytamy w jednym z postów.
Ludzie, którzy poszukują mniej angażującej pracy, niekoniecznie są leniwi. TikTokerka Gabrielle Judge, która wymyśliła ten termin, twierdzi, że słowo zostało wybrane przede wszystkim ze względu na jego wpływ marketingowy. Młodzi ludzie chcą po prostu wykonywać swoją pracę, mając mnóstwo czasu i energii na resztę życia, które postrzegają jako bardziej znaczące.
Pokolenie Z wpisuje się w ten trend, ponieważ takie miejsca pracy charakteryzują się niskim poziomem lęku. „Zetki” wyraźnie zacierają granice między pracą a życiem osobistym. Z kolei zdrowie mentalne jest dziś ważne dla większości pracowników. Ponad 80 proc. z nich podkreśla znaczenie wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego.
Proste i niewymagające stanowisko pracy pozwala „zetkom” na realizację własnych pasji i celów. Jednak w żaden sposób nie wpływa to na dzietność wśród tego pokolenia. Dla jego przedstawicieli posiadanie dziecka nie jest wyznacznikiem sukcesu. Jest to jeden z największych problemów, z którymi trzeba sobie poradzić. Chęć posiadania spokojnej i mało wymagającej pracy nie byłaby niczym złym, gdyby nie wynikające m.in. z niej problemy demograficzne.
Problem spadającej dzietności i braku chęci młodych ludzi do usamodzielnienia się dotyczy w zasadzie nas wszystkich. To przecież wkraczający na rynek pracy ludzie będą w przyszłości zarabiali na emerytury dzisiejszych czterdziestolatków i starszych od nich pracowników.
Polecamy: Dobre żony, mądre matki – tradycyjny ideał kobiecości w Chinach, Japonii i Korei a nowoczesność
Posłuchaj podcastu z prof. Danielem Susskindem, który opowiada o przyszłości pracy:
Polecamy: Dlaczego pokolenie Z nie chce się uczyć tego, co starsi?