Nauka
Technologia wodorowa na morzach. Yamaha tworzy silniki przyszłości
20 listopada 2024
Firma oferująca nowe ubezpieczenie wylicza jego zalety, ale nie brakuje przeciwników takiego rozwiązania
Koszt polisy oferowanej przez firmę Yell wynosi 2640 jenów miesięcznie (ok. 92 zł). Jak informuje dziennik „Japan Today”, polisa nie zapewnia wypłaty gotówkowej w wyniku doznanej szkody, ale obejmuje opłaty medyczne i prawne związane z incydentem zastraszania.
Zabezpiecza więc koszt prawników, opłat sądowych oraz leczenie, niezależnie od tego, czy jest ono związane z obrażeniami, których doznało dziecko klienta, czy też spowodowane walką z prześladowcą lub uszkodzeniem mienia, do którego doszło w wyniku starcia. Klienci, w ramach ubezpieczenia, mają również zagwarantowane bezpłatne konsultacje prawne.
Ministerstwo Edukacji, Kultury, Sportu, Nauki i Technologii w Japonii ujawniło, że w 2017 r. odnotowano 410 tys. przypadków znęcania się nad uczniami w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach średnich. Oznacza to wzrost aż o 90 tys. w porównaniu z 2016 r.
Według firmy Yell nowa polisa może przyczynić się do ograniczenia problemu znęcania się nad słabszymi, ponieważ rodzice będą bardziej skłonni do skierowania sprawy na drogę sądową. W rezultacie szkoły, nauczyciele, a także rodzice dzieci, które występują w roli agresora, zostałyby zmuszone do podjęcia konkretnych działań zmierzających do zapobiegania takim sytuacjom.
Przeciwnicy takiego rozwiązania twierdzą jednak, że większa liczba procesów sądowych nie wpłynie w zauważalny sposób na poprawę sytuacji dzieci w szkołach, a zyskają na tym jedynie ubezpieczyciele i prawnicy.
Psycholog Izzy Kalman, w artykule opublikowanym na portalu Psychology Today, zwraca uwagę, że „rodzice wchodząc na drogę sądową, staną się wrogami administracji, nauczycieli i doradców oskarżonych o zaniedbanie, a także dzieci oskarżonych o nękanie”. „Pracownicy szkoły i inni rodzice będą zobowiązani się bronić i walczyć, próbując udowodnić, że to domniemana ofiara oraz jej rodzice są wszystkiemu winni” – zaznacza.
„Prześladowane dziecko prawdopodobnie wkrótce opuści szkołę, ponieważ nie będzie w stanie znieść ciągłego wytykania palcami. Sprawy sądowe zwykle ciągną się latami, więc wszystkie zaangażowane strony, zwłaszcza prześladowane dziecko i jego rodzice, będą cierpieć do czasu zakończenia procesu” – podkreśla Kalman.