Nauka
Zjawiska astronomiczne w 2025. Będzie można zobaczyć je gołym okiem
03 stycznia 2025
Polska infrastruktura wodna wymaga pilnej modernizacji, jednak brak specjalistów i długotrwałe procedury oraz głębokie niedofinansowanie sprawiają, że kraj jest narażony na katastrofalne skutki powodzi i suszy. Dr inż. Krzysztof Radzicki z Politechniki Krakowskiej w rozmowie z Holistic News analizuje największe wyzwania i wskazuje, jakie działania są niezbędne, by przygotować kraj na nadchodzące zagrożenia klimatyczne.
Dariusz Jaroń: Co czuje naukowiec, kiedy wie, że ma rację, ale nikt go nie słucha?
Dr inż. Krzysztof Radzicki: Myślę, że największą frustrację budzi poczucie bezsilności. Wiemy, w środowisku akademickim, jakie działania są niezbędne. Mamy pełne dane o zagrożeniach, które zbliżają się wielkimi krokami, a mimo to rzeczywiste zmiany zachodzą zbyt wolno. W Polsce gospodarka wodna jest chronicznie niedofinansowana i widać wyraźnie, że nasze obecne procedury często wręcz blokują skuteczne działania. Mimo że weszliśmy w szeregi rozwiniętych gospodarek, nasze podejście do zarządzania zasobami wodnymi nadal pozostawia wiele do życzenia.
Z czego wynika ta bezsilność? Czy to wyłącznie kwestia finansów?
Na pewno nie tylko. Finansowanie to jeden aspekt, ale kluczowy jest również brak odpowiednio przygotowanych kadr oraz niewydolność systemu administracyjnego. Proces uzyskiwania pozwoleń wodnoprawnych jest długi i skomplikowany, a w administracji brakuje specjalistów, którzy mogliby odpowiadać za kluczowe działania. Poza tym mamy problem z kształceniem nowych kadr. Liczba studentów na kierunkach związanych z gospodarką wodną i hydrotechniką spada, przez co na uczelniach podtrzymywanie takich specjalizacji staje się nieopłacalne. Jeśli tak to będzie wyglądać, to nie tylko nie poprawimy obecnej sytuacji, ale nawet nie utrzymamy obecnych standardów.
A wyzwań będzie coraz więcej…
Tak. Powodzie i susze będą pojawiać się częściej. Nasza infrastruktura i system zarządzania po prostu nie są na to wystarczająco przygotowane. Musimy zrozumieć, że nie da się już polegać na starych modelach i podejściu „jakoś to będzie”. Hydrotechnika w Polsce powinna stać się obszarem kluczowym dla planowania przyszłości, a nie być traktowana jako dziedzina techniczna oderwana od codzienności. Bez większych nakładów finansowych, odpowiedniego planowania i szerokiego spojrzenia na zarządzanie wodą stajemy w obliczu rosnących zagrożeń. Musimy też umieć łączyć różne dziedziny – gospodarkę wodną i zarządzanie kryzysowe – ponieważ woda to żywioł, który wymaga nie tylko zabezpieczeń technicznych, ale i stabilnej polityki.
Wspominał pan, że obecne instrukcje gospodarowania wodą są problematyczne i ich aktualizacja zajmuje wiele lat. Jakie zmiany mogłyby przyspieszyć ten proces?
Najważniejsze byłoby oddzielenie instrukcji zarządzania wodą od wymogów pozwolenia wodnoprawnego. Dziś każda zmiana zasad zarządzania zbiornikiem, zwłaszcza podlegającemu RZGW [Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej – przyp. red.], wymaga długotrwałych procedur i zatwierdzeń. Jest to przeszkodą w szybkim reagowaniu na zmieniające się warunki klimatyczne. Oddzielenie tych kwestii pozwoliłoby na szybsze wprowadzanie niezbędnych zmian w zarządzaniu zbiornikami czy zaporami. W dzisiejszych realiach, kiedy klimat zmienia się gwałtownie, każda zwłoka w działaniach to duże ryzyko.
Polecamy: Tomasz Wróblewski o ekologistach: „Są zagrożeniem dla cywilizacji”
Wiele mówi się o konieczności ochrony terenów zalewowych. Jak wygląda ich zagospodarowanie w Polsce?
Tereny zalewowe są naturalnymi amortyzatorami powodzi, ale niestety w Polsce za często pozwala się na ich postępującą zabudowę. To generuje niepotrzebny wzrost ryzyka strat na tych obszarach. Widać też, że na niektórych terenach mieszkańcy są narażeni wręcz na regularne zalania, a ubezpieczyciele oraz budżet państwa ponoszą duże koszty odszkodowań. Wydawanie pozwoleń na budowę w takich miejscach powinno być poprzedzone rygorystycznymi analizami i obostrzeniami. Na niektórych obszarach bardzo wysokiego zagrożenia powodziowego powinien być bezwzględny zakaz osiedlania się. A tam, gdzie to ryzyko jest istotne, należy odpowiednio zabezpieczyć budynki i uświadamiać o zagrożeniach ludzi. Zabezpieczenia – takie jak systemy przeciwpowodziowe lub wzmocnione konstrukcje budynków – są drogie. Mogłyby jednak zwiększyć bezpieczeństwo i zmniejszyć straty, o ile faktycznie konieczne byłoby mieszkanie w takich miejscach.
Czy wrześniowej powodzi można było zapobiec?
W wielu przypadkach można było złagodzić skutki, ale nie da się całkowicie wyeliminować samego ryzyka. Zjawiska katastrofalne prawdopodobnie będą się nasilać. Zdarzały się problemy z niewystarczającą komunikacją między służbami oraz brakowało szybkich reakcji w sytuacjach kryzysowych. Dziś centra zarządzania kryzysowego mają już dostęp do pewnych systemów ostrzegawczych, ale procedury ich wykorzystania wymagają dużej elastyczności. Nadal bardzo istotne jest doświadczenie, przećwiczone procedury, zdroworozsądkowe decyzje. Straż pożarna w Polsce jest doskonale wyszkolona, ale dobre by było przeanalizowanie jej działań na masową skalę w przypadku katastrofalnych powodzi i zdarzeń, jak na przykład tych w Kotlinie Kłodzkiej. W niektórych miejscach zabrakło również optymalnych decyzji o przeprowadzeniu zrzutów wyprzedzających. Takie operacje są konieczne, gdy wiemy, że nadejdzie duża fala powodziowa, a jednak opóźnienia w decyzjach mogły prowadzić do tragicznych skutków.
Problem dotyczy również stabilności polityki. Jakie znaczenie dla gospodarki wodnej ma długoterminowe planowanie?
Jest kluczowe w hydrotechnice. Przykładem jest Francja, gdzie planowanie i projekty hydrotechniczne są realizowane konsekwentnie przez dekady, na bazie dokładnych perspektywicznych analiz i dobrego przygotowania inwestycji. W Polsce niestety zmiany polityczne często prowadzą do wymiany kluczowych kadr, rewizji wcześniejszych planów, często wykonuje się działania ad hoc, od suszy do powodzi, co blokuje efektywne zarządzanie. Aby zabezpieczyć się przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, musimy zacząć planować z wyprzedzeniem i z myślą o przyszłości kraju na najbliższe dekady. Wielkie powodzie stają się coraz częstsze, przez co stają się realnym wyzwaniem dla aktualnych rządów i także wchodzą w zakres ich odpowiedzialności politycznej. Obecnie jest duża szansa, że mogą się trafić „jak nie na pierwszą, to na drugą kadencję”.
Jakie zmiany w zarządzaniu kryzysowym i monitoringu infrastruktury mogłyby zwiększyć bezpieczeństwo hydrotechniczne?
Przede wszystkim potrzebujemy skuteczniejszego systemu komunikacji między instytucjami i bardziej elastycznego zarządzania kryzysowego. Moglibyśmy wdrożyć niektóre rozwiązania wczesnego reagowania wzorowane na amerykańskich, gdzie przy nadciągającym huraganie zespoły techniczne są wcześniej mobilizowane i przygotowywane na terenach zagrożonych. Również monitoring infrastruktury wodnej jest w Polsce mocno ograniczony z uwagi na brak środków. Na Politechnice Krakowskiej prowadzimy badania w zakresie monitoringu, które pozwalają na wczesne wykrywanie uszkodzeń i zapobieganie katastrofom. Brak funduszy i szerszych wdrożeń ogranicza jednak skalę ich możliwego pozytywnego wpływu.
Czy są pozytywne przykłady zarządzania gospodarką wodną w Europie, z których moglibyśmy czerpać inspirację?
Tak, doskonałym przykładem są Czesi, którzy realizują swoje działania bardzo metodycznie i systemowo. Przygotowują się na różne scenariusze powodziowe i zmiany klimatu. Również Francja konsekwentnie realizuje projekty hydrotechniczne. Kanał Seine–Nord Europe był przygotowywany przez dekady, co pokazuje, że konsekwencja i długoterminowe myślenie są kluczowe.
Długoterminowe myślenie to też wieloletnie inwestycje. Potrzebujemy więcej wielkich zbiorników wodnych? Część z nich zdała egzamin we wrześniu.
W wielu miejscach zbiorniki są konieczne, zwłaszcza tam, gdzie istnieje realne zagrożenie powodziowe. Warto też stosować bardziej zrównoważone metody, takie jak retencja korytowa, czyli umożliwienie rzekom naturalnego retencjonowania wody podczas wezbrań. Niemniej jednak nie uciekniemy od konieczności rozbudowy infrastruktury tam, gdzie wymaga tego bezpieczeństwo mieszkańców. To muszą być działania systemowe, realizowane we wszystkich obszarach.
Czy możemy się w pełni zabezpieczyć przed nadchodzącymi katastrofami? Arytmetyka podpowiada, że na te działania mamy mniej niż dekadę.
Całkowite uniknięcie powodzi nie jest możliwe – nie mamy możliwości, aby całkowicie zapobiec wszystkim zdarzeniom. Nawet przy pełnych nakładach finansowych i pełnej mobilizacji wciąż pozostają zdarzenia tak ekstremalne, że nie jesteśmy w stanie im sprostać. Przykłady z Libii czy Hiszpanii, gdzie opady występujące raz na kilkaset czy nawet kilka tysięcy lat zniszczyły infrastrukturę, pokazują, że zawsze istnieje ryzyko zdarzeń wykraczających poza naszą skalę zabezpieczeń. Możemy natomiast działać tak, aby zminimalizować skutki tych katastrof, rozwijać infrastrukturę i systemy zarządzania kryzysowego, które pozwolą ograniczyć straty i zabezpieczyć ludzi oraz majątek. Czas sprzyjał nam przez wiele lat, ale teraz zmiany klimatyczne stawiają przed nami nowe wyzwania. Musimy nauczyć się z nimi żyć i działać, bo całkowite wyeliminowanie ryzyka jest poza naszym zasięgiem.
* Dr inż. Krzysztof Radzicki to uznany ekspert w dziedzinie hydrotechniki. Doktorat obronił na prestiżowej AgroParisTech. Spędził kilka lat we francuskim nadzorze nad systemem zapór, podlegających tamtejszemu Ministerstwu Energetyki. Reprezentuje Polskę w Międzynarodowym Komitecie Wielkich Zapór (ICOLD) jako członek trzech Komisji: ds. Wałów Przeciwpowodziowych, ds. Zapór oraz ds. Erozji. Jest autorem i współautorem licznych publikacji naukowych, w tym analizy Stan budowli piętrzących w Polsce – cz. I, która ukazała się w czerwcu 2024 roku i ostrzegała przed zagrożeniem powodzią, która kilka miesięcy później dotknęła Polskę.
Może Cię także zainteresować: Redukcja metanu w atmosferze. Naukowcy wiedzą, jak to zrobić