Nauka
Homo sapiens i tajemniczy gatunek człowieka. Mamy jego geny
01 grudnia 2024
„Pęknięciem w prawniczym murze było orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego z października 2018 roku, w którym po raz pierwszy stwierdzono, że należy przepisać akt urodzenia dziecka, z małżeństwa dwóch kobiet zawartego za granicą - Polki i Brytyjki” – mówi dr hab. Maciej Zahariasiewicz
WIKTOR CYRNY: Obecna sytuacja polityczna nie sprzyja społeczności LGBT. Jej przedstawiciele tracą nadzieję, że w ciągu najbliższych lat ich status cywilno-prawny się poprawi. Tymczasem, według pana badań, jesteśmy bliżej zalegalizowania związków jednopłciowych niż kiedykolwiek wcześniej.
DR HAB. MACIEJ ZACHARIASIEWICZ*: Bo jest na to nadzieja. Wbrew klimatowi politycznemu, nagonki na środowisko LGBT, które stało się kozłem ofiarnym w rozgrywkach wyborczych, w polskim systemie prawnym pojawia się coraz więcej symbolicznych punktów zwrotnych.
Pęknięciem w prawniczym murze naszego systemu było orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego z października 2018 roku, w którym po raz pierwszy stwierdzono, że należy przepisać akt urodzenia dziecka, z małżeństwa dwóch kobiet zawartego za granicą – Polki i Brytyjki. To dopiero początek drogi, ale wygrana sprawa pozwoliła wpisać do aktu urodzenia dziecka dwie matki. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to przełomowym wydarzeniem, ale patrząc na inne kraje, które już zalegalizowały związki jednopłciowe – ten proces epokowych zmian niekiedy właśnie tak się zaczynał. Kropla drąży skałę.
Czyli kluczem do zmiany sytuacji prawnej par jednopłciowych są właśnie jednopłciowe związki Polaków/Polek z obcokrajowcami? Jak to może wpłynąć na sytuację polskiej pary męsko-męskiej czy żeńsko-żeńskiej?
Rzeczywiście, w mojej opinii w tych transgranicznych parach należy dopatrywać się szansy na ewolucję także naszego systemu prawnego. Bo jeśli sąd zacznie orzekać na korzyść jednopłciowych par między obywatelem Polski a obcokrajowcem, to pan – jako Polak pragnący zawrzeć taki związek w Polsce – może się poczuć nierówno traktowany. Co może dać asumpt do zarzutu dyskryminacji i kolejnych pozwów.
Prokuratura długo walczyła przeciwko przepisaniu aktu urodzenia dziecka dwóch matek. Czy słusznie?
Prokuratura sprzeciwiała się orzeczeniu i walczyła o jego unieważnienie. Krakowski urząd stanu cywilnego wpisał obie matki do aktu urodzenia, co skończyło się zaskarżeniem ze strony prokuratury, według mnie zupełnie nieuzasadnionym. Jednak wyrok NSA zakończył spory w sprawie tej pary. Uzasadniając swoją decyzję sąd powołał się na dobro dziecka.
Dodajmy, że wyrok zapadł w sprawie konkretnej pary i następni rodzice w jednopłciowym związku będą musieli przejść własną walkę z polskim systemem sprawiedliwości.
Teraz toczy się podobna sprawa przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Sprawę skierowano do tzw. składu siódemkowego, co oznacza, że będzie w niej orzekać siedmiu sędziów, podczas gdy w zeszłorocznej sprawie było to trzech sędziów NSA. Ich wyrok może być inny i będzie bardzo istotny dla dalszego rozwoju orzecznictwa w tym przedmiocie.
Teraz ja jako obywatel jestem poważnie zaniepokojony taką niesprawiedliwością – bo dlaczego jedna para może dokonać takiego wpisu w akcie urodzenia dziecka, a druga nie?
I słusznie. Rozumiem pana oburzenie. Niestety, tak to działa. Ten skład sędziów nie musi się dostosowywać do poprzedniego wyroku, bo nie mamy precedensowego systemu prawnego.
To wynika z zasady, że sąd orzeka w jednostkowej sprawie. Mimo to, sądy starają się szanować wyroki w przypadku jednakowych spraw. Dlatego skład siódemkowy będzie miał sporą trudność w odkręceniu poprzednich ustaleń. Rozmawiałem o tym ostatnio z przedstawicielami Rzecznika Praw Obywatelskich, którzy spodziewają się, że wyrok w tej sprawie zapadnie po wakacjach.
Proszę jednak spojrzeć na to od drugiej strony. To właśnie fakt, że orzeczenie sądowe nie jest źródłem powszechnie obowiązującego prawa w Polsce, umożliwił 3-osobowemu składowi NSA zmienić dotychczasową linię orzeczniczą (przeciwną transkrypcji) w wyroku z października 2018 r.
W pańskich publikacjach, dowodzi pan, że przepisanie zagranicznego aktu małżeństwa pary jednopłciowej lub aktu urodzenia dziecka takiej pary jest możliwe bez zmiany Konstytucji, czy nawet przepisów niższego rzędu. To, w obliczu obecnego konfliktu ideologicznego, rewolucyjne odkrycie.
Samą kwestię transkrypcji aktów urodzenia dzieci par jednopłciowych wystarczyłoby załatwić jednym rozporządzeniem. Oczywiście potrzebowalibyśmy do tego bardziej liberalnego rządu, dla którego prawa wszystkich obywateli są jednakowo ważne. Wygląd/kształt formularza aktu cywilnego regulują odpowiednie przepisy. Wystarczy, że minister spraw wewnętrznych i administracji wyda rozporządzenie o zmianie formy rubryk, które umożliwią także neutralny płciowo wpis rodziców w akcie urodzenia dziecka („rodzic A” – „rodzic B”). Można to jednocześnie zrobić tak, aby pary różnopłciowe mogły ujawniać w akcie urodzenia swe tradycyjne role ojciec – matka. W ten sposób szanowalibyśmy uczucia zarówno par jednopłciowych, jak i heteroseksualnych.
Warto jednak zauważyć, że już w obecnym stanie prawnym możliwe jest wpisanie dwóch rodziców jednej płci do aktu urodzenia. W przypadku dwóch męskich lub żeńskich imion, należałoby wypełnić je w istniejących rubrykach „matka” i „ojciec”, ale opatrzyć odpowiednią adnotacją o tym, że małżeństwo czy związek tej samej płci został zawarty za granicą. Nie jest to rozwiązanie doskonałe, ale na chwilę obecną powinno myślę satysfakcjonować pary jednopłciowe.
Jak poradziły sobie z tym inne kraje?
W niektórych krajach Europy Zachodniej w rubrykach umieszczono zapisy: „imiona rodziców” lub dokonano rozróżnienia na: „rodzica A” i „rodzica B”. Wpisanie określeń „matka” i „ojciec” jest dobrowolne. U nas prawo pozwala na wprowadzenie podobnych zmian choćby dzisiaj. Nie może być tak, że techniczny problem wpisu pozbawia ludzi praw, które wynikają z prawa wyższego rangą – w tym międzynarodowego.
Dlaczego Polska powinna uznawać prawa małżeństw jednopłciowych zawartych za granicą?
Bo nie możemy odcinać się od tego co dzieje się na świecie. Od przemian społecznych i prawnych, które dokonują się w tej chwili nie tylko w Europie ale także na innych kontynentach. Nasza Konstytucja z 1997 r. jest żywym instrumentem. Musi być więc odczytywana w duchu aktualnych realiów społecznych czy otoczenia prawno-międzynarodowego w naszym kręgu kulturowym, które tworzą m.in. Unia Europejska, Rada Europy, Europejski Trybunał Praw Człowieka itd. Na tym polega tzw. dynamiczna wykładnia Konstytucji, akceptowana także w naszej doktrynie prawa konstytucyjnego.
Czy to właśnie w dynamicznej wykładni konstytucji środowiska LGBT powinny upatrywać szansy na więcej wolności obywatelskich?
Tak, choć tę dynamikę zmian różni prawnicy różnie interpretują. Moim zdaniem, Konstytucja zachowa swoją rolę jako naczelnego aktu prawnego w naszym kraju tylko wtedy jeśli będziemy podejmowali wysiłek jej reinterpretacji wraz ze zmianami świata i Polski, których jesteśmy świadkami. W przeciwnym wypadku stanie się martwym dokumentem i pozostanie wyłącznie reliktem przeszłości.
Przytoczę tu przykład Niemiec. Małżeństwo opisane w art. 6 niemieckiej konstytucji zawsze było tam rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety, choć nie wynikało to wprost z jego brzmienia. I jak się okazało, nie stanęło to na przeszkodzie, by w czerwcu 2017 roku ustawodawca wprowadził możliwość zawarcia małżeństwa dla par jednopłciowych.
Mówił pan o nadziei na legalizację jednopłciowych związków partnerskich. W tej sprawie przełomowym wydawał się wyrok sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który orzekł, że nie widzi przeciwskazań w Konstytucji do ich zawierania.
Na pierwszy rzut oka to rzeczywiście brzmi rewolucyjnie. Sędzia napisał, że art. 18 Konstytucji nie definiuje – sam z siebie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, z czego wynika, że polski ustawodawca mógłby wprowadzić instytucję małżeństwa jednopłciowego. Rzeczywiście, kiedy spojrzymy na kształt tego artykułu (małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny pozostaje pod ochroną Rzeczpospolitej – przyp. red.), to nie ma w nim informacji o tym, że związek jednopłciowy jest zakazany. W tym kierunku poszły inne kraje, które wprowadziły małżeństwa jednopłciowe.
Jednak z prawniczego punktu widzenia niewiele z tego orzeczenia wynika, ponieważ mimo korzystnych tez o art. 18 Konstytucji, WSA jednak odmawia transkrypcji aktu małżeństwa pary jednopłciowej. Uzasadnia to przyjętym w polskim kodeksie rodzinnym rozumieniem małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.
Oczywiście, dla społeczności LGBT to ważny symbol i być może kolejne pęknięcie w dotychczas dominującym rozumieniu art. 18 Konstytucji, jednak w tym przypadku sędzia zaznaczył jedynie swoje zdanie. W istocie stanowi to coś na kształt tzw. obiter dictum (stwierdzenie nie stanowiące części rozstrzygnięcia lecz wyrażone mimochodem, choć często istotne – przyp. red.)
Czyli wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie transgranicznej pary jednopłciowej jest ważniejszy dla tęczowej społeczności?
Tak, tamten wyrok jest bardziej istotny w kontekście poszukiwania drogi do uprawnień. Sędzia WSA zaznaczył, że odmawia małżeństwa jednopłciowego polskiej parze dlatego, że ustawodawca nie przewiduje takiej formy związku cywilnoprawnego. Dodał jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie, by ustawodawca na to zezwolił. WSA wyraźnie nie czuł się jednak kompetentny, żeby w obecnym stanie prawnym pójść dalej.
Mimo wszystko orzeczenie jest istotne. Dzięki niemu otrzymujemy komunikat – w tym nieprzyjaznym klimacie politycznej opresji sędziowie podkreślają swoją niezależność i jednocześnie pokazują, że są gotowi odczytywać Konstytucję w duchu zmieniającej się rzeczywistości.
Takich głosów wśród polskich ekspertów prawa jest coraz więcej.
Wyrok WSA układa się w pewną ciągłość, serię pęknięć w murze, o których wspominałem. Sondaże IPSOS dla Okopress z roku na rok pokazują, że rośnie akceptacja społeczeństwa wobec środowisk LGBT (w 2019 roku 56 proc. Polaków popiera ustanowienie związków partnerskich dla par jednopłciowych, 41 proc. nie ma nic przeciwko takim małżeństwom – przyp. red.). To jest właśnie nadzieja, ponieważ podobną drogę przeszły kraje, które zalegalizowały takie związki.
Poza tym Polacy mają skłonność do stawiania się władzy – im bardziej rząd dyktuje nam co mamy myśleć (tu: odczuwać podyktowaną tradycyjnymi wartościami katolicko-narodowymi niechęć do środowisk LGBT), tym większa mobilizacja w społeczeństwie, aby się temu sprzeciwiać. Ta przekora Polaków ma u nas uwarunkowania historyczne.
Dlaczego w ogóle powinniśmy szanować prawa mniejszości? Rząd PiS jest przekonany, że reprezentuje podejście większości Polaków.
Wbrew powszechnej opinii, demokracja to nie są rządy większości. Na głębszym poziomie, demokracja polega na tym, że przyjmujemy rozwiązanie, którego pragnie większość, przy jednoczesnym zadbaniu o prawa i interesy mniejszości. Oczywiście, wymaga to kompromisu i umiejętności współżycia przy założeniu, że mamy harmonijnie współegzystować na wspólnej przestrzeni.
Co społeczność LGBT może zrobić w swojej sprawie?
Przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. Trzeba pamiętać, że małżeństwo przez tysiące lat było rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny. Można powiedzieć, że jak na doniosłość tych zmian to i tak zachodzą one szybko. Zarówno jednak w USA, jak i w Europie proces ten zachodził stopniowo. Radziłbym składać pozwy w sprawach dotyczących formalnych stron związku.
Przede wszystkim wykorzystywać elementy transgraniczne, by wymusić stopniowe zmiany także w polskim prawie. Przypomnę, że pozwy w sprawie uznania skutków małżeństwa jednopłciowego zawartego za granicą mogą składać nie tylko pary Polak+obcokrajowiec, ale też pary polsko-polskie z zagranicznym aktem ślubu. Dla Polaków pozostających w kraju mam radę, by próbowali ustalać łączące ich relacje w sądzie, za pomocą pozwów dotyczących spraw majątkowych i podatkowych. Szczególnie w przypadku tych pierwszych dopatruję szans na pomyślne rozstrzygnięcia.
Mogę prosić o przykład?
Na przykład – małżeństwo (zagraniczne) gejów kupuje samochód. Jeden z partnerów sprzedaje auto pomimo sprzeciwu drugiego. Ten drugi żąda w sądzie uznania sprzedaży za nieskuteczną, powołując się na okoliczność, że (auto pozostawało w ramach „wspólnoty majątkowej”, a nabywca wiedział o sprzeciwie jednej ze stron (art. 361 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). Podobnie gdyby jeden z małżonków dokonał darowizny z majątku wspólnego bez zgody drugiego (art. 37 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). Sąd musi stwierdzić, czy wspólnota majątkowa istniała między partnerami.
W tym celu musi – tylko na potrzebę tej sprawy – uznać, że istniała między nimi relacja małżeńska. W sprawach majątkowych jest o wiele mniej ideologii, dlatego są szanse, że sąd przyzna im rację, tj. przyjmie, że węzeł małżeński istnieje. W dalszej kolejności może się – już na szerszym gruncie – pojawić pytanie: skoro partnerzy tej samej płci pozostają we wspólnocie majątkowej, to dlaczego nie mają otrzymać możliwości formalizacji związku?
Czy może pan oszacować rok, w którym dojdzie do formalizacji takich związków w Polsce?
Wolałbym uniknąć takiego szacowania, bo na tę sprawę wpływ będzie miało wiele czynników. Jeśli chodzi o związki partnerskie to myślę, że ten termin nie jest jednak tak odległy. Kluczowe będzie orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie polskich par jednopłciowych upominających się o możliwość formalizacji ich związków. W bardzo podobnej sytuacji byli Włosi, którzy złożyli skargę na swoje państwo, ponieważ nie mieli żadnej możliwości instytucjonalizacji swoich związków jednopłciowych we Włoszech.
W wyroku w sprawie Oliari Trybunał stwierdził naruszenie przez Włochy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, co zmusiło rząd do zmiany legislacji. Trybunał uznał, że Włochy powinny przewidzieć możliwość formalizacji związków jednopłciowych. W innym wypadku łamią prawa człowieka. Moim zdaniem, wyrok ten odnosi się także do innych państw Rady Europy, w których brak jest jakiejkolwiek możliwości sformalizowania związku jednopłciowego. A tak właśnie jest w Polsce. Wyrok ETPCz przeciwko Polsce przesądzałby jednak jednoznacznie, że nasz kraj ma w tym zakresie obowiązki wynikające z Konwencji.
*Maciej Zachariasiewicz – zajmuje się kolizjami systemów prawnych w przestrzeni, do których dochodzi w sprawach transgranicznych. Autor badań dotyczących klauzuli porządku publicznego jako podstawy odmowy stosowania prawa obcego oraz uznawania i wykonywania zagranicznych orzeczeń sądów. Wykłada na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie (Katedra Prawa Cywilnego).