Humanizm
Rozmowy z chorymi na demencję są trudne. Polski wynalazek je ułatwi
14 listopada 2024
W zapewnieniach o miłości do ojczyzny jesteśmy w czołówce narodów Europy, ale w aktywności obywatelskiej na szarym końcu. Brakuje nam „patriotyzmu codzienności” - mówi politolog dr hab. Radosław Marzęcki
DARIUSZ JAROŃ: Co to znaczy być patriotą?
DR HAB. RADOSŁAW MARZĘCKI*: W amerykańskiej politologii występują przynajmniej dwie odmiany patriotyzmu: zdrowy – związany z wiedzą na temat kraju i konkretnymi, ale pozytywnymi, działaniami, a także destrukcyjny – kojarzony z nacjonalizmem. W przestrzeni publicznej i dyskursach politycznych jest dziś wiele patriotyzmu i stereotypów z nim związanych. W swoich badaniach zastanawiam się, czy można to zjawisko wykorzystać do kreowania konstruktywnych, aktywnych postaw.
W jaki sposób je kreować?
Na przykład w szkole. Historia, język polski i WOS – to trzy przedmioty, na których pojawiają się przynajmniej jakieś elementy edukacji obywatelskiej. Modyfikując programy nauczania można zatem wpływać na kreowanie postaw prospołecznych, proobywatelskich i prodemokratycznych. Te postawy budują również rodzice i media -jako kanał komunikacyjny dla polityków.
Politycy rozgrywają patriotyzm według partyjnego klucza…
Oczywiście, ale próbowałem się od tego oderwać i zadać sobie pytanie, czy identyfikowanie siebie jako patrioty ma implikacje praktyczne. Czy można wiązać patriotyzm z większym poziomem aktywności obywatelskiej. Badania pokazują, że w USA taki związek istnieje.
A w Polsce?
USA są krajem o długich tradycjach demokratycznych i patriotycznych. My w Polsce jesteśmy dopiero w trzeciej dekadzie transformacji. Po 1989 roku udało nam się sprawnie i skutecznie zreformować system polityczny i gospodarczy. Najwięcej problemów wciąż mamy w sferze mentalnej. To w niej klarują się postawy, o których rozmawiamy.
Jak ta postkomunistyczna mentalność przekłada się na nasz patriotyzm?
Deklarujemy bardzo silnie emocje patriotyczne, przywiązanie do symboli, ale w praktyce codziennej tego nie widać. Rozdźwięk między deklarowaną identyfikacją ze wspólnotą narodową, a konkretnymi działaniami jest znaczący. Okazuje się, że nie można postawić znaku równości między pojęciem patrioty a dobrego obywatela.
Aktywny patriota w USA płaci podatki, jest zaangażowany w życie lokalnej społeczności. W jaki sposób ten pozytywny patriotyzm przejawia się u nas?
Tu się zaczynają problemy. Patriotyzm, jak każda postawa, składa się z trzech elementów: poznawczego, emocjonalnego i behawioralnego. Pierwszy z nich to wiedza o kraju, znajomość hymnu państwowego, historii, wiedza z zakresu polityki i spraw publicznych. Aktywny obywatel powinien wiedzieć, jakie ma narzędzia wpływu na samorząd, polityków szczebla centralnego. Drugi komponent – najsilniejszy – to emocje. Z nimi patriotyzm jest najsilniej kojarzony. Ktoś jest dumny z bycia Polakiem, silnie identyfikuje się z kulturą i wartościami narodowymi. No i został element behawioralny. Wiedza i emocje muszą się manifestować w konkretnych zachowaniach.
I to nam się nie udaje.
Na tle innych państw Europy Środkowej nasze wskaźniki partycypacji społecznej są na jednym z najniższych poziomów. Ze względu na bagaż doświadczeń komunistycznych nie wspomnę nawet o różnicy między nami a Europą Zachodnią. Natomiast kiedy porównujemy poczucie dumy z bycia członkiem swojego narodu, okazuje się, że Polacy mają jeden z najwyższych wyników.
Czyli patriotyzm to u nas głównie deklaracja: kocham ojczyznę?
Tak jest zarówno u obywateli, jak i elit politycznych. Analizowałem wypowiedzi polityków w trakcie debat parlamentarnych. Najczęściej patriotyzm jest zestawiany właśnie z miłością do ojczyzny, emocjami, dumą narodową. Rzadko kiedy posłowie wiązali patriotyzm z aktywnym obywatelstwem.
Idą na łatwiznę?
Emocjami najłatwiej się steruje. Pamiętajmy, że nasze rozumienie patriotyzmu jest uwarunkowane politycznie i historycznie. Bardzo silnie wiąże się z poczuciem zagrożenia: zabory, dwie wojny światowe, okres komunizmu. Patriotyzm dla wielu pokoleń oznaczał walkę o zachowanie polskości.
Nie zresetowaliśmy się jako społeczeństwo po 1989 roku. Zmiana kulturowa, zmiana mentalna, przebiega bardzo powoli. U nas dominują patrioci pasywni, a w dyskursach na temat patriotyzmu – emocje i budowanie zagrożenia: dla Polski, dla narodu, dla religii, dla wartości.
Elitom opiniotwórczym z łatwością przychodzi kreowanie wizerunku Polski jako oblężonej twierdzy. Zawsze, kiedy udaje się pewne grupy skutecznie przekonać, że to zagrożenie jest realne, możemy zaobserwować ich aktywizację. W celu obrony określonych wartości. To taki patriotyzm „sytuacji nadzwyczajnej”, znajdujący często wyraz w działaniach defensywnych.
Tymczasem ja szukam „patriotyzmu codzienności”, który wynika z zainteresowania sprawami wspólnoty, oparty jest na wrażliwości społecznej, dąży do eliminowania przejawów dyskryminacji, jest konstruktywny.
Oba rodzaje patriotyzmu wiążą się z pozytywną identyfikacją narodową oraz afektywnym przywiązaniem, ale różni je percepcja otaczającego świata. Pierwszy zakłada, że innych należy się obawiać. Drugi – że inni, tak jak i my, mają prawo do poczucia wyjątkowości. Własną wyjątkowość powinniśmy jednak potwierdzać w konkretnych twórczych działaniach.
Co z młodymi ludźmi urodzonymi po 1989 roku? Czy do nich narracja oblężonej twierdzy również trafia?
Przede wszystkim oni są wystawieni na jeden dominujący rodzaj interpretacji patriotyzmu, silnie reprezentowany we współczesnej szkole. To bardzo ważne, aby pamiętać wspólną przeszłość, ale warto też toczyć rozmowy w szkolnych klasach o naszej kulturze, historii i patriotyzmie w sposób bardziej zróżnicowany, nawet konfrontacyjny, dopuszczający różne punkty widzenia. Tylko wtedy wychowamy młodych ludzi w kulturze dialogu, nauczymy bronić swojego zdania, ale zarazem uwrażliwimy ich na odmienność.
Romantyzm połączony z pasywną postawą obywateli jest politykom na rękę…
Oczywiście, politycy obawiają się krytycznych, aktywnych i zadających pytania obywateli. Już od czasów Machiavellego wiemy, że zasada dziel i rządź pozwala najlepiej zarządzać społeczeństwem, najlepiej biernym. Podzielmy je na dwie grupy i zarządzajmy swoją. Z punktu widzenia polityka granie na emocjach patriotycznych i motywowanie ludzi do tego, żeby co jakiś czas stawali w obronie narodowych wartości jest zatem podejściem pragmatycznym.
Ale to manipulacja.
Nie mam wątpliwości, że to bardzo instrumentalne działanie. Z drugiej strony bardzo trudno jest kreować postawy proobywatelskie. Często, kiedy politologom i socjologom przychodzi komentować różne patologie w polityce uciekamy się do hasła “trzeba edukować”. Pusty frazes. Jak edukować – to jest właściwe pytanie.
Czym jest patriotyzm dla młodych Polaków?
Najczęściej patriotyzm kojarzony jest – i tu bez niespodzianek – z miłością do ojczyzny. Czysta emocja i wiele pytań bez odpowiedzi. Czy z tym uczuciem związany jest jakiś obowiązek? Czy chodzenie w dresie z podobizną Piłsudskiego lub znakiem Polski Walczącej sprawia, że wystarczająco kocham ojczyznę, czy robię to wtedy, kiedy działam na rzecz pozytywnych inicjatyw na moim osiedlu? Drugie skojarzenie patriotyzmu związane jest z poczuciem dumy z bycia Polakiem.
To znowu nie musi się z niczym praktycznym wiązać…
Tak jak kolejne, trzecie wskazanie: szanowanie zwyczajów i kultury. Ale czy rzeczywiście dokładnie znamy polskie zwyczaje i obyczaje? Coraz częściej młodzi ludzie traktują święta narodowe jako okazję do urlopowego wyjazdu. Czwarta odpowiedź to gotowość do obrony kraju. Kompletnie nieweryfikowalne zapewnienie. Na szczęście nie musimy tego robić, ale miałbym duże wątpliwości co do prawdziwości tej deklaracji.
Dlaczego?
Znamy z historii Polski przykłady niebywałego heroizmu zwykłych obywateli i absolutnego tchórzostwa elit politycznych. To krzyczenie „Polska!” bardzo często kontrastuje z rzeczywistym działaniem dla dobra kraju. Dopiero na piątym miejscu pojawiają się odpowiedzi związane z zaangażowaniem obywatelskim i przestrzeganiem prawa. To jest słabo kojarzone z patriotyzmem przez studentów.
Po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego wrzucił pan na Facebooka statystykę dotyczącą zaangażowania wyborców w najmłodszej grupie wiekowej (18-29). Okazało się, że z 5,4 mln uprawnionych do głosowania od urn poszło zaledwie 1,5 mln. Skąd się bierze ten kompletny zanik aktywności obywatelskiej?
Dla zobrazowania odpowiedzi posłużę się badaniem CBOS. Kiedy zapytano Polaków co wyraża patriotyzm, aż 85% respondentów wskazało na działania na rzecz społeczności lokalnej. Więcej, bo 88% z nich czuje się patriotami. Wie pan, ilu podejmuje działania na rzecz społeczności lokalnej?
Garstka?
Zaledwie 13%. To pokazuje jak bardzo powierzchowny i deklaratywny jest nasz patriotyzm. Nie chciałbym generalizować, ale najczęściej jest on zredukowany do emocji. Emocji, które niestety w sytuacjach zdefiniowanych jako kryzysowe, mogą wyzwalać zachowania zupełnie nieobywatelskie.
Wracając do pańskiego pytania, młodzi ludzie są najbardziej zdepolityzowaną grupą wiekową w każdym społeczeństwie, nie tylko polskim. Można wręcz mówić o globalnym kryzysie konwencjonalnej partycypacji wśród młodych ludzi. Frekwencja wyborcza czy członkostwo w partiach politycznych przynajmniej w ostatnich dwóch dekadach silnie spadają w tej grupie wiekowej.
Ale poziom partycypacji młodych Polaków na tle rówieśników z USA czy Europy Zachodniej i tak odstaje niepokojąco.
Młodzi wycofują się całkiem z polityki?
Nie, ponieważ równolegle obserwujemy rosnące wskaźniki zaangażowania przygodnego, sytuacyjnego. To różnego rodzaju akcje społeczne, happeningi, partycypacja wirtualna (np. podpisywanie petycji w sieci). Zatem młodzi ludzie nie są całkiem poza polityką, ale forma ich zaangażowania jest nietrwała. Mamy protesty antyrządowe – jednego dnia ktoś przychodzi, drugiego już nie. Dla starszego pokolenia to jest nie do pomyślenia, bo jak o coś się walczy, to nie wolno odpuszczać. Podczas manifestacji związanych ze zmianami w sądownictwie mówiono nawet o protestach piknikowych. Fajna okazja, żeby się spotkać… Nie zamierzam popadać w katastrofizm, ale warto się zastanowić, dlaczego młodzi wycofują się z bezpośredniego wpływania na politykę.
Dlaczego?
Są rozczarowani. Uważają, że politycy nie są wiarygodni. Partie nie mają bezpośredniej oferty dla młodych ludzi, co najwyżej pojedyncze postulaty. Młodzi nie są traktowani jako partner do dyskusji z elitami politycznymi.
Nie mówię o konkretnej partii, tylko o działaniach polityków z ostatnich 30 lat. Mamy przykłady partii, które pozornie bazowały na elektoracie młodzieżowym, uzyskiwały relatywnie dobry wynik, a po wyborach porzucały tych wyborców: Ruch Palikota, poniekąd Kukiz, teraz to samo dzieje się z Wiosną. Po wyborach politycy wchodzą w konwencjonalny dyskurs i spór polityczny. Młodych ludzi taka forma komunikowania się w przestrzeni publicznej nie interesuje.
Dlaczego młodzi wyborcy chętniej głosują na partie skrajnie wychylone w prawo?
Ugrupowania prawicowe uderzają w tony patriotyzmu romantycznego, ale też ślepego. Silnej identyfikacji z Polską towarzyszy przekonanie, że inni są gorsi od nas. Przekonanie o wyższości naszej kultury i religii nad innymi narodami. To hierarchiczna percepcja świata, niebezpieczna wizja Polski jako narodu wybranego. Młodzi są podatni na skrajne emocje, są bardziej radykalni.
Powinniśmy się obawiać tego zjawiska? Mam na myśli młodych wyborców zainteresowanych taką koncepcją świata…
Niekoniecznie, bo jeśli porównamy w liczbach bezwzględnych głosy oddane na partie skrajne i na te głównego nurtu, okaże się, że wśród młodych zdecydowanie dominują wyborcy PiS i PO. To nie jest zatem tak, że wszyscy młodzi Polacy są radykalni.
Ale tych młodych osiłków w patriotycznych koszulkach widzimy całkiem sporo.
Ponieważ kręgi radykalne są bardziej widoczne i silniej zmobilizowane do tego, żeby ich głos był słyszalny. Główny nurt jest bierny, niewidoczny. Głosuje na największe partie polityczne albo wcale. I to jest najczęstszy trend u młodych ludzi – większość z nich jest „odłączona” od systemu politycznego.
Gołosłowne “trzeba edukować” nie działa. Co zatem możemy zrobić?
Polska młodzież nie bierze się z kosmosu, tylko jest częścią naszego społeczeństwa, a w nim dominuje bierność. Należałoby spróbować wkomponować w rozumienie patriotyzmu bardziej utylitarne elementy. Nie tylko kultywowanie tradycji i emocje, kiedy Polska strzela bramkę. To nas spaja, jest częścią naszej tożsamości, ale brakuje nam powiązania patriotyzmu z obowiązkami dla kraju. Obowiązkami, które nie są karą, wyrzeczeniami, tylko normą. W Skandynawii aktywność jest elementem kapitału społecznego. Mamy z tym problem, bo taką mamy przeszłość. Aktywność obywatelska była zwalczana, utożsamiana z działalnością wywrotową.
Czyli co? Potrzeba czasu?
Tak. Oblicze polskiego społeczeństwa zmienia się powoli, młode pokolenie, funkcjonujące w określonej kulturze, tylko częściowo uzupełnia swoje postawy o zupełnie nowe komponenty. Próbując scharakteryzować nasze współczesne społeczeństwo, powiedzielibyśmy, że jest nieobywatelskie, roszczeniowe, bierne, nie jest przekonane do tego, że aktywność jest wartością, nie potrafimy się dogadać nawet w najprostszych sprawach. Zróbmy zebranie w sprawie parkowania na osiedlu, najpewniej skończy się kłótnią…
Patriotyzm może być, przynajmniej częściowym, panaceum na te bolączki?
Badania pokazują, że konstruktywnie rozumiany patriotyzm ma w sobie element integrujący. Powinniśmy dać sobie szansę i uformować bardziej utylitarne pojęcie patriotyzmu: pragmatyczne i prodemokratyczne. Ale nie łudźmy się, że szybko zobaczymy efekty. Być może przyszłe pokolenie zbierze owoce naszych działań. Jeśli się postaramy.
***
DR HAB. RADOSŁAW MARZĘCKI – politolog i socjolog. Od 2008 roku pracuje w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Zajmuje się badaniami nad kulturą polityczną, partycypacją w życiu publicznym i kapitałem społecznym młodego pokolenia Polaków