Nauka
Badania Wenus. Sonda NASA odkryła najnowsze szczegóły
14 listopada 2024
Polacy tęsknią za Czechami, a Czesi za Polakami. Tak wynika z niecodziennej banerowej komunikacji na polsko-czeskiej granicy między Cieszynem i Czeskim Cieszynem. Sympatyczny gest wzbudził poruszenie w obu krajach
Najpierw w Cieszynie na polskim brzegu rzeki Olzy zawisł transparent „Stýská se mi po Tobě Čechu” (Tęsknię za Tobą, Czechu). „Ruch przygraniczny odbywający się bez żadnych przeszkód i kontroli nagle został ucięty. Chcemy wyrazić tęsknotę za niespodziewanie i nagle ograniczoną możliwością kontaktu z czeskimi przyjaciółmi” – mówią pomysłodawcy akcji. Olza znowu podzieliła Cieszyn i Czeski Cieszyn, miasta, które wcześniej żyły osobno, ale od 2007 r., dzięki strefie Schengen, ich mieszkańcy traktowali je jak jeden organizm.
Czesi szybko odpowiedzieli na komunikat z polskiej strony. Po drugiej stronie Olzy pojawił się napis „I ja za tobą, Polaku”.
W ten sposób mieszkańcy obu miast zwrócili uwagę na problem, z którymi muszą na co dzień borykać się po zamknięciu granicy. I jedni, i drudzy na co dzień korzystają z terenów rekreacyjnych po obu stronach rzeki, Czechów można spotkać na zakupach w Polsce, Polaków – w czeskiej hospodzie. Współpracują ze sobą także instytucje, odbywają się wspólne dwujęzyczne polsko-czeskie imprezy kulturalne, takie jak Przegląd Filmowy „Kino na Granicy” czy Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Bez Granic”.
„Cieszyn i Czeski Cieszyn przez ostatnie lata funkcjonowały jak jeden organizm. Ten happening jest na to dobrym dowodem” – mówi dr Grzegorz Odoj z Zakładu Teorii i Badań Antropologicznych Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Etnolog przekonuje, że dwumieścia, czyli miasta, które historycznie tworzyły urbanistyczną całość i zostały z jakichś powodów rozdzielone, nie są niczym wyjątkowym. Podobnie na granicy polsko-niemieckiej funkcjonuje choćby Zgorzelec i Görlitz czy Komárno i Komárom na granicy słowacko-węgierskiej.
Każde dwumieście ma swoisty charakter ze względu na specyficzną historię zamieszkujących je narodów i odrębną historię obszaru, na którym się znajdują. „W przypadku Polaków i Czechów jest zdecydowanie więcej podobieństw niż różnic. Jesteśmy Słowianami, nie ma między nami wyraźnej bariery językowej, występującej na granicy polsko-niemieckiej. Czesi nie są nam kulturowo obcy, łączy nas z nimi pewna wspólnota ideałów. Razem lubimy też dosyć ciężką kuchnię i piwo. Oczywiście są rzeczy, które nas różnią, jak choćby stosunek do religii” – zauważa dr Odoj.
Naukowiec przypomina, że sto lat temu oba miasta łączyła wspólna linia tramwajowa. Jego polscy studenci ze względu na niższe ceny nieruchomości w Czeskim Cieszynie często wynajmują tam mieszkania. „Jesteśmy w stanie zrozumieć Czechów, a oni nas” – zaznacza. Tym też tłumaczy spontaniczną akcję, jaką przeprowadzili Czesi i Polacy.
„Zaczynamy tęsknić, jesteśmy poirytowani tą sytuacją, która nas dotknęła. To działanie sprzyjające dalszemu przełamywaniu wzajemnych barier i zwróceniu się Polaków i Czechów wzajemnie do siebie. W ten sposób pokazujemy, że nie jesteśmy dla siebie obcy, stanowimy jedno i zdążyliśmy przyzwyczaić się do własnej obecności” – dodaje.
Dr Odoj przypomina, że nie zawsze tak było. „Dziś myślimy o mieszkańcach drugiej strony rzeki w zupełnie innych kategoriach. Pamiętam, kiedy w końcu lat 80. wracałem z wycieczki z Wiednia. Autokar zatrzymał się w Czeskim Cieszynie, a wszyscy Polacy poszli na zakupy. Kiedy szliśmy ulicą, jeden z mieszkańców kamienicy demonstracyjnie na nas napluł. Dał nam do zrozumienia, że nie jesteśmy tutaj mile widziani. Wówczas często Czesi wyrażali niezadowolenie, że Polacy wykupują ich relatywnie dobrze – w stosunku do tych w Polsce – zaopatrzone sklepy” – wspomina.
Jednak im kontakty częstsze, tym łatwiej zwalczać uprzedzenia i stereotypy. Po transformacji granica polsko-czechosłowacka, a potem polsko-czeska, stała się o wiele bardziej przyjazna, a w 2007 r. zupełnie zniknęła wraz z wejściem obu krajów do strefy Schengen.
„Okazuje się, że stereotyp Czecha ciągle w Polsce funkcjonuje. To normalne, że nie jesteśmy w stanie się go pozbyć. Myśląc o innych, uruchamiamy pewne matryce. Tym silniej się utrwalają, im rzadsze są kontakty” – mówi dr Odoj. „Kiedy pytam studentów spoza Cieszyna o stereotypy związane z Czechami, słyszę, że ci są śmieszni, bo mówią śmiesznym językiem. Nie mają pojęcia, że język polski też jest dla Czechów śmieszny, brzmi jak mowa małego dziecka. Pośród przedstawicieli średniego i starszego pokolenia pokutuje stereotyp Czecha jako tchórza. Wielu Polakom Czesi kojarzą się z brzuchatymi panami, którzy na dodatek zakładają skarpetki do sandałów” – wylicza.
Etnolog przekonuje, że na pograniczu Czesi i Polacy traktują siebie absolutnie normalnie. „Na pograniczu kulturowym ludzie nie zastanawiają się nad tymi różnicami, one po prostu są. Bardziej zauważalne są dla kogoś, kto przyjedzie. Oczywiście obie strony są świadome wzajemnych krzywd i konfliktów, przecież sto lat temu wybuchła wojna polsko-czechosłowacka, ale zdaje się, że mieszkańcy Cieszyna i Czeskiego Cieszyna przestają się nad tym zastanawiać. Pochłania ich codzienność. Czesi robią zakupy w Polsce, Polacy idą na piwo do Czech” – tłumaczy.
Etnologa nie dziwi fakt, że autorami happeningu są młodzi ludzie. „Pamięć ma charakter generacyjny. Są osoby, które pewne doświadczenia przeżyły osobiście, inni poznali to z przekazów. Dziś do głosu dochodzi pokolenie, które dorastało już w Unii Europejskiej, bez granicy. Młodych zdają się te zaszłości historyczne nie interesować. Ktoś ma przyjaciela Czecha, ktoś inny znajomą Czeszkę” – zaznacza.
Z drugiej jednak strony, stan wzajemnej sympatii na granicy polsko-czeskiej nie musi trwać wiecznie, dlatego o te relacje należy dbać. Pewne różnice kulturowe można wykorzystać do obudzenia demonów przeszłości, tak jak to miało miejsce 30 lat temu na Bałkanach. Nie wydaje się jednak, że działania rządów Polski i Czech, które, walcząc z pandemią koronawirusa, zamknęły granice, w najbliższym czasie negatywnie wpłyną na wzajemne postrzeganie się obu narodów. Doktor Odoj podkreśla, że są to obiektywne ograniczenia, a nie kwestie tożsamościowe czy ideologiczne.
„Najgorzej byłoby, jeśli sytuacja zaczęłaby się przeciągać – wtedy może pojawić się zmęczenie funkcjonowaniem granicy. Pojawią się wtedy – pewnie po obu stronach – wzajemne narzekania. Na to, że ktoś trzymał kogoś w długiej kolejce na granicy na złość lub utrudniał przejście. To może doprowadzić do eskalacji wzajemnej niechęci” – przestrzega.
Najbardziej niebezpieczny, w opinii naukowca, może okazać się czynnik ekonomiczny. Dziś Czechy i Polska mają jedne z najniższych poziomów bezrobocia w całej Unii Europejskiej. Stąd nikt nie widzi niczego złego w pracownikach, którzy przekraczają granicę w drodze do pracy. „Kiedy przyjdzie kryzys gospodarczy, a ludzie stracą pracę, może to wywołać wzajemną niechęć i narzekanie, że to ci obcy zabierają nam pracę, kiedy my nie mamy czego włożyć do garnka. To może uruchomić pokłady niechęci. Wiele konfliktów zaczyna się przecież od gospodarki” – przypomina.