Nauka
Alpy tracą lodowce. Za kilka dekad mogą zniknąć
29 grudnia 2025

George Orwell ze swoim Rokiem 1984, Fritz Lang malujący w Metropolis obraz technokratycznego ucisku czy wreszcie zapomniany nieco Stanley G. Weinbaum, który już w latach 30. wieszczył nadejście wirtualnych światów kradnących ludzką uwagę… Kiedyś traktowaliśmy ich jak fantastów snujących mroczne i nierealne wizje. Dziś musimy oddać im sprawiedliwość. Opisywana przez nich przyszłość właśnie wyważa nasze drzwi.
Rzeczywistość za oknem skrzeczy dziś głośniej niż jakakolwiek dystopia. Wchodzimy w czas próby, w którym rozstrzygnie się to, co najważniejsze: czy człowiek pozostanie niezależnym, czy stanie się jedynie zasobem ludzkim.
Pierwszym i najbardziej namacalnym wyzwaniem jest powrót „wielkiej historii” w jej krwawym wydaniu. Największa liczba zbrojnych konfliktów państwowych od 1946 r. Wojna i śmierć znów stały się metodą polityki, a my na to obojętniejemy, karmieni papką z mediów społecznościowych. Ofiary ludobójstwa stają się dla nas tematem do banalnej rozmowy przy kawie, kolejnym filmikiem, który podamy dalej na X czy Facebooku.
A skoro o social mediach mowa – tu rodzi się drugie wyzwanie. Technologia. Wchodzimy w erę AI, która zyskuje sprawczość. Zagrożenie nie polega na buncie robotów z filmów z Arnoldem Schwarzeneggerem. My po prostu, kawałek po kawałku, oddajemy maszynom naszą duszę, tracąc samodzielną zdolność do oceny prawdy i dobra. Jeśli pozwolimy, by algorytm decydował o tym, jak piszemy i co w ogóle wolno nam pisać, co czytamy, kogo podziwiamy — staniemy się niewolnikami maszyn.
Zresztą spójrzmy uczciwie na nas samych. Polskę i świat Zachodu trawi epidemia samotności. Jesteśmy nieustannie połączeni online, a jednocześnie dramatycznie samotni. Młode pokolenia uciekają w wirtualne światy i bańki mediów społecznościowych, bo ten nasz świat codzienny wydaje im się zbyt trudny. W konsekwencji rozpadają się wzajemne więzi, pękają rodziny, znika zaufanie. Niebawem naszym największym wyzwaniem nie będzie wskaźnik PKB czy inflacja, ale to, czy potrafimy jeszcze usiąść przy jednym stole i ze sobą rozmawiać.
Ktoś może powiedzieć, że rysowany obraz jest zbyt katastroficzny, że brzmi jak moralizatorskie kazanie prowincjonalnego księdza bojącego się technologii przyszłości. A jednak rolą dziennikarza nie jest pudrowanie rzeczywistości, lecz jej diagnozowanie, zaś te wyzwania roku 2026: geopolityczny chaos, technologiczna dominacja i społeczna atrofia, są ze sobą ściśle powiązane.
Czy takiej przyszłości chcemy? Fritz Lang już w 1927 roku, we wspomnianym przeze mnie wcześniej czarno-białym, niemym filmie Metropolis, odpowiedział na to pytanie jednym zdaniem, wyświetlonym na początku i na końcu obrazu: „Pomiędzy rozumem a rękami musi być serce”. To jest klucz. Uratuje nas tylko powrót do tego, co jest nie do podrobienia przez nawet zaawansowaną AI.
„Myślimy za dużo, a czujemy za mało. Bardziej niż nowoczesności potrzebujemy człowieczeństwa. Bardziej niż sprytu potrzebujemy życzliwości i szlachetności. Bez tych cech życie będzie pełne przemocy i wszystko stracimy” – mówił z kolei Charlie Chaplin w genialnym Dyktatorze. I niech to z nami zostanie.
Jeśli zainteresował Cię ten felieton posłuchaj również nas na kanale YouTube
Przeczytaj również: Gdy polityka staje się niebezpieczna: co naprawdę napędza przemoc w USA?
Oczywiście!
Oto kod na DARMOWĄ dostawę– wpisz w koszyku: MIKOLAJ
Udanych zakupów!
Księgarnia Holistic News