Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Wystarczyła zmiana nazwy placówki w Waszyngtonie, by usunąć ostatnie pozory
Dodanie Tajwanu do nazwy usuwa pozory, że instytucja jest czymś innym niż de facto placówką dyplomatyczną. Wprawdzie od 1979 r. USA oficjalnie nie uznają rządu w Tajpej za reprezentację całych Chin na arenie międzynarodowej, ale relacje między administracjami pozostają ścisłe.
Tajwan znajduje się w geopolitycznym „oku cyklonu”. Jednym z głównych obszarów rywalizacji amerykańsko-chińskiej jest Morze Południowochińskie, nad którego wybrzeżem leży nieuznawana przez chińskich komunistów Republika Chińska.
Chińska Republika Ludowa dąży do militaryzacji akwenu, by zapewnić sobie korzyści strategiczne i biznesowe. Przez Morze Południowochińskie przepływa około jedna trzecia wszystkich transportów handlowych dokonywanych drogą morską na świecie.
Krajobraz relacji Tajwanu z USA – na swój sposób – jest odbiciem temperatury kontaktów na linii Pekin – Waszyngton. Nie inaczej jest tym razem. Prezydent Donald Trump wdał się z Chinami w wojnę handlową, która nadal jest daleka od zakończenia. Tym też można tłumaczyć odważny – z dyplomatycznego punktu widzenia – gest rządu w Tajpej, towarzyszący zresztą nasileniu współpracy militarnej.
Dyplomatyczny status Tajwanu na arenie międzynarodowej jest nietypowy. Nie można go porównać do państw, które nie są uznawane przez większość innych rządów (jak np. separatystyczne państwa, takie jak Republika Naddniestrza w Mołdawii czy Somaliland na północy Somalii), ponieważ nie rości sobie prawa do niepodległości od Chin kontynentalnych.
Rząd w Tajpej jest formalnym „spadkobiercą” administracji, która rządziła w Chinach w czasach wojny domowej z pierwszej połowy XX w. I jako taki ma pretensje do zwierzchności nad całym chińskim terytorium. To oznacza, że kraje utrzymujące oficjalne relacje dyplomatyczne Republiką Chińską jednocześnie nie uznają władz w Pekinie i istnienia Chińskiej Republiki Ludowej.
Mieszkańcy Tajwanu mają różne podejście do własnej państwowości. Część z nich popiera oficjalną linię rządu, ale silniejszą grupę stanowią ci, którzy uważają, że kraj po ponad półwieczu powinien zwyczajnie ogłosić niepodległość.
Stanowisko Pekinu jest zaś niezachwiane – komuniści uważają Tajwan za zbuntowaną prowincję i zapowiadają, że nadal będą dążyć do jego integracji z Chinami kontynentalnymi.
Źródła: The Japan Times, Pism.pl