Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
Badania naukowe pokazują, że dzieci znające historię swojej rodziny mają wyższą samoocenę niż te, które jej nie znają. Dlaczego tak się dzieje?
Kieran Culkin i Jesse Eisenberg w filmie Prawdziwy ból (w październiku w kinach w Polsce) grają amerykańskich kuzynów polskiego pochodzenia, którzy odwiedzają Polskę po śmierci babci. Scenariusz nakręcono na podstawie prawdziwej historii reżysera (Eisenberga). We francuskiej komedii Test na teściów scenariusz kręci się wokół spotkania, podczas którego przyszli teściowie dostają testy mające odpowiedzieć na pytanie, z jakiego kraju pochodzą ich przodkowie. W bijącym rekordy popularności na YouTube filmiku DNA Journey widzimy poruszające reakcje ludzi na wieści o tym, że ich przodkowie pochodzą z kraju, do którego żywią np. dużą niechęć.
Testy mające wskazać, z jakiego miejsca na świecie pochodzą fragmenty naszego DNA, robią furorę. Niektórzy uważają to za modną bzdurę, ale dla innych może to być bardzo ważna informacja o teraźniejszości. Wiele indywidualnych terapii opiera się dzisiaj na poszukiwaniu transgeneracyjnych traum, czyli trudnych zdarzeń z przeszłości rodziny. Mogą one tłumaczyć dzisiejsze problemy w relacji.
Eksperci są podzieleni co do tego, czy można dziedziczyć na przykład lęk (w przypadku potomków ocaleńców z Holokaustu). Entuzjastą idei dziedziczenia traumy jest między innymi węgierska psycholożka i psychoterapeutka Noémi Orvos-Tóth. W wydanej niedawno książce Los, który dziedziczysz powołuje się na Rachel Yehudę, badaczkę z Nowego Yorku, która już w 2017 roku opisała dziedziczenie traumy. Orvos-Tóth przytacza w książce wiele przykładów swoich pacjentów, którzy dziedziczyli po przodkach na przykład zaburzenie lękowe czy skłonność do zamartwiania się.
Może Cię także zainteresować: Wielopokoleniowy model rodziny. Problemy rodziców z dziadkami
Być może nie chodzi o „neuronalne dziedziczenie traum”, tylko po prostu o specyficzny sposób lękowego czy nielękowego wychowania dzieci? Przede wszystkim zaś najprawdopodobniej – o narracje dotyczące postrzegania świata w poszczególnych rodzinach.
Andreas Feldmár, jeden z bardziej znanych węgierskich psychoterapeutów, pracujący w Kanadzie, uważa, że rodzice dosłownie hipnotyzują dzieci. Najwcześniejsze doświadczenia docierają do młodych umysłów za pośrednictwem rodziców. Postawy rodzicielskie są pierwszym wzorem, według którego człowiek buduje własne spojrzenie na świat.
Badacze zauważyli, że narracje rodzinne różnią się od siebie. Jedne można nazwać zwycięskimi. One z ufnością postrzegają swoje miejsce w świecie, inne – zakładają porażkę i z góry uważają rzeczywistość za krzywdzącą.
Jednak o wiele ciekawsze od zastanawiania się, czy trauma jest dziedziczna, są badania specjalistów od rytuałów rodzinnych: dwojga psychologów z Uniwersytetu Emory’ego – Marshalla Duke’a i Robyn Fivush. Chcieli oni sprawdzić społeczną konstrukcję pamięci autobiograficznej. Zamiarem projektu było zbadanie czy dziecko, które zna historię swojej rodziny, zyskuje jakąkolwiek przewagę ewolucyjną nad rówieśnikami. Skracając dyskurs – chodziło o wykazanie, że w życiu relatywnie lepiej radzą sobie ludzie, którzy znają swoje korzenie.
Polecamy: HOLISTIC TALK: Poczucie własnej wartości. Jak odnaleźć siebie? (Krzysztof Zaniewski)
Duke i Fivush na początku XXI wieku rozpoczęli badania 50 nowojorskich rodzin. „Chodzili po domach” i zadawali dzieciom przeróżne pytania dotyczące historii ich familii. Czy wiedzą, jak się poznali ich rodzice? A jak dziadkowie? Czy znają genezę swojego imienia? Czy wiedzą, do jakich szkół chodzili rodzice? Jakie nagrody w nich dostawali? Jakie przedmioty lubili? Czy wiedzą, do kogo z rodziny są najbardziej podobni?
Takich pytań było około 20. Badacze obserwowali także, jak funkcjonują rodziny, jak się zachowują podczas wspólnych posiłków.
Wnioski były ciekawe. Okazało się bowiem, że im więcej dziecko wiedziało o rodzinie, tym miało wyższe poczucie własnej wartości. Badacze wykazali, że znajomość przeszłości rodziny, świadomość korzeni, przekłada się na większe poczucie bezpieczeństwa w trudnych życiowych chwilach. Zaburzenia lękowe i zaburzenia psychiczne zdarzały się rzadziej u dzieci znających swoją przeszłość. Widać było, że dzieci te wierzą w swoją zdolność do pokonywania trudności, z którymi muszą się mierzyć.
Polecamy: Eurosieroty z rozbitych rodzin. Cena emigracji, o której się nie mówi
Dwa miesiące po badaniach Duke’a i Fivush miał miejsce atak terrorystyczny na World Trade Center. Badacze odwiedzili ponownie rodziny, aby przekonać się, jak radzą sobie z doświadczeniem traumy. Dzieci z lepszą znajomością swoich korzeni wydawały się lepiej radzić sobie z dramatycznymi zdarzeniami, które stały się ich udziałem.
Agata Paszowska-Mikuła, psycholożka i terapeutka z warszawskiego Ośrodka Relacje, nie jest zdziwiona wynikami tych badań. Uważa, że więź z dziadkami i znajomość ich życia to ogromna wartość dla dzieci.
Dziadkowie i babcie są częścią wnukowego DNA: fizycznego i emocjonalnego. Ważne jest, aby dziecko miało w pamięci dziadków, a nawet pradziadków. To daje ciągłość narracji własnego życia, do której można się odwołać. Jeżeli pamięć kończy się na życiorysie mamy i taty – jest to krótka pamięć. W szerszym kontekście dobrze jest odwołać się do życiorysu naszych przodków, opowiadając o przeszłości rodziny swoim dzieciom. Pamięci o nas samych nikt nam nie odbierze. Jeżeli w świadomości dzieci będzie pamięć o dziadkach, pradziadkach, rodzicach, to – mimo zmieniających się czasów, pędzącej rzeczywistości – będzie to unikalna wartość z punktu widzenia naszej osobowości i tożsamości
– mówi Agata Paszowska-Mikuła.
Oczywiście wszystko byłoby łatwe, gdyby – zabiegając o stabilność emocjonalną dzieci – opowiedzieć im wszystkie rodzinne historie, a potem ich z nich przepytać. Jednak nie tak się to odbywa. Historie rodzinne to nie matematyka czy geografia. Najważniejszy, jak podkreślają badacze, jest kontekst, w jakim owa nauka się odbywa. Jak podkreśla Noémi Orvos-Tóth w książce Los, który dziedziczysz:
Historie rodzinne nie są jednorazowo zapakowane w ładnym pudełku; są opowiadane na nowo i powtarzane przy wielu okazjach. Na przykład, kiedy rodzina siada do kolacji, nie przegląda telefonów komórkowych, ani nie ogląda telewizji, ale słucha siebie nawzajem.
Wtedy historie dotyczące życia babci i dziadka płyną swobodnie, przeplatane anegdotami. Czasami się powtarzają, czasami są mylone z innymi historiami, ale spontanicznie tworzą wspólnotę przeżyć zgromadzonej przy stole rodziny. Swoją drogą, inne badania mówią, że to właśnie wspólne posiłki i bycie razem stanowi skuteczne antidotum na nastoletnią depresję. Kłopot polega na tym, że coraz mniej rodzin jada razem. Może zatem znajdźmy na to czas, chociaż podczas wakacji.
Polecamy: Rodziny wielodzietne pod ostrzałem. „Dziecioroby”, „patologia”