Nauka
Redukcja metanu w atmosferze. Naukowcy wiedzą, jak to zrobić
12 grudnia 2024
W kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce warto zastanowić się nad wolnością. Skąd tak naprawdę wiemy, czy potrzebujemy wolności? I czy tak naprawdę rozumiemy, czym ona jest? Uczymy się w szkole, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Żyjąc w społeczeństwie, musimy szanować godność osobistą innych, a przede wszystkim prawo do życia. Czy wszyscy ludzie na świecie rozumieją to w ten sam sposób? Czy ci, którzy nigdy nie byli wolni, potrafią pragnąć czegoś, czego nie znają?
Zastanawiając się nad pragnieniem wolności musimy rozważyć, czym właściwie jest wolność. Można ją rozumieć na różne sposoby. Poprzez definicję negatywną – jest to wówczas brak istotnych ograniczeń lub zewnętrznych przeszkód – albo pozytywną – czyli jako zdolność do podejmowania świadomych decyzji. Niektórzy twierdzą, że nie istnieje całkowicie wolny człowiek. Żeby ten stan osiągnąć, konieczna jest wewnętrzna transformacja, której służyć mają różne religie i systemy filozoficzne.
Wolność niekiedy utożsamiamy również z demokracją, twierdząc, że to jedyny system prawno-organizacyjny w państwie, który pozwala jego obywatelom czuć się wolnymi. Chociaż ma wiele wad, nie wymyślono jeszcze lepszej alternatywy.
Są ludzie, którzy będą upierali się, że prawdziwą wolnością jest brak jakichkolwiek zasad. Jednak anarchia to sposób, w jaki człowiek manifestuje swoje wewnętrzne zepsucie, co pokazuje, że nie można żyć bez żadnych ograniczeń. Każda cywilizacja rozwijała swój system prawny, który często wspierały religia (moralność) czy filozofia (etyka). Człowiek ściśle związał swój byt z pracą na rzecz społeczeństwa, w którym żyje, otrzymując za to dobra, takie jak pieniądze. Niektórzy uważają, że nie da się bez nich żyć, ale ich zarabianie powoduje, że stajemy się zależni i zniewoleni. Krótko mówiąc, stan absolutnej wolności jest czymś całkowicie abstrakcyjnym, przedmiotem teoretycznych rozważań. Samą wolność zaś każdy może rozumieć inaczej.
Kiedy ktoś próbuje narzucić nam nowe ograniczenia, odruchowo się buntujemy. Nawet jeśli nie dajemy temu wyrazu na zewnątrz, jakaś część nas odczuwa wewnętrzny dyskomfort spowodowany nowymi limitami prędkości czy surowszym taryfikatorem mandatów. Pandemia COVID-19 była znakomitym przykładem manifestacji skrajnych postaw wobec odgórnych ograniczeń. Z jednej strony, żyjąc w poczuciu nieznanego zagrożenia na niespotykaną dotąd skalę, pozwoliliśmy sobie, aby ktoś (w domyśle: władza) pozwolił nam odebrać niektóre podstawowe prawa. Na przykład swobodę przemieszczania się, dostęp do kultury, ochrony zdrowia, obiektów kultu itp. Z drugiej strony pojawiło się wiele głosów nawołujących do buntu przeciwko „irracjonalnym” sankcjom narzuconym na społeczeństwo. Głosy te nawoływały do negowania porządku społecznego, który proponowały rządy. A więc do ignorowania tak zwanych obostrzeń, powielając hasła w stylu: „obudź się, to spisek”.
Jak pokazał czas, nikt na zawsze nie odebrał nam naszych „przywilejów”. Życie wróciło do normy, chociaż może te dwa lata nieco straumatyzowały społeczeństwo. Niemniej ten trudny okres uświadomił nam, że w większości jesteśmy w stanie tolerować ograniczenia nawet podstawowych praw, jeżeli dostrzegamy stan wyższej konieczności. Z drugiej strony zbyt długo trwające ograniczenia stają się przyczynkiem do społecznego niezadowolenia i potencjalnym zarzewiem buntu.
Pandemia jednak trwała zbyt krótko, aby ktokolwiek mógł uważać, że żyje w stanie lockdownu „od zawsze”. Wszyscy znaliśmy przecież czas przed covidem i wiedzieliśmy, jak wyglądała wcześniej nasza codzienność. Za wszelką cenę chcieliśmy do niej powrócić. Ta obecność wspomnień powoduje, że trudno jest nam zrezygnować z wolności i swobód. Czy gdyby taki stan trwał całe pokolenie lub dłużej, to czy ludzie wychowani w takiej rzeczywistości nadal odczuwaliby pragnienie wolności i chęć powrotu do stanu sprzed 2019 roku?
Zobacz film w pełni oparty na tekście: HOLISTIC NEWS: Pragnienie wolności jest w każdym. Tak próbuje się je wygaszać #obserwacje
W sieci znaleźć można nagranie przedstawiające lwa urodzonego w niewoli. Przeniesiony do naturalnego środowiska wydeptuje wokół siebie prostokąt w kształcie swojej dawnej klatki. Zwierzę nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której nie ma już starych ograniczeń. Pracujący w zakładach karnych specjaliści często mówią o popularnym modelu recydywy. Polega on na tym, że więzienia mają swoich „stałych bywalców”, którzy okazyjnie popełniają drobne przestępstwa, aby wrócić tam, gdzie czują się najlepiej. Do więziennej celi.
Mieszkańcy krajów autorytarnych przyglądają się ludziom z bogatej północy. Mając dostęp do internetu, który bardzo trudno kontrolować, być może dostrzegają alternatywę wobec swojego obecnego życia. W państwach totalitarnych, do których dzisiaj, formalnie, zaliczamy Koreę Północną i Erytreę, takiego „luksusu” nie ma.
Życie w Korei Północnej znamy w zasadzie z opowieści nielicznych uciekinierów i odważnych śmiałków, którzy mimo ryzyka postanowili zobaczyć tę rzeczywistość na własne oczy. Przypomina ono orwellowską dystopię. Powieść Rok 1984 ukazuje człowieka całkowicie zniewolonego przez aparat państwowy. Pozbawiony jakichkolwiek praw, wyzuty z pragnień, nie potrafi on jednak oprzeć się jednemu – potrzebie miłości. Sprawnie zorganizowana machina państwowa strzeże swoich obywateli przed zepsuciem i wrogimi cywilizacjami, utrzymując atmosferę niepokoju i stan permanentnego zagrożenia najazdem wrogich krajów. Wieczna wojna, którą toczy w powieści fikcyjne państwo Oceania, ma za zadanie uruchomić mechanizm „zjednoczenia wokół chorągwi”. Polega on na tym, że im wyższa w społeczeństwie obawa przed zagrożeniem wrogą inwazją, tym wyższe poparcie dla antydemokratycznej władzy.
Korea Północna w przerażający sposób przypomina Oceanię Orwella. Społeczeństwu zaszczepia się obawę przed imperializmem Stanów Zjednoczonych. Ukazuje się zgniliznę obyczajową Ameryki Północnej i Europy Zachodniej, a także zagrożenia, jakie niosą z sobą choroby i głód. Jedyny wódz stoi na czele partii i chroni obywateli niczym omnipotentny ojciec. W zamian oczekuje jedynie „miłości ludu”, wyrażanej w gromkich brawach i histerycznych okrzykach, gdy tylko pojawi się w „przypadkowym” tłumie.
Inny przykład znajdziemy w geograficznie nam bliższej Białorusi. Portret tamtejszego dyktatora, owładniętego narcystycznymi pragnieniami własnego ego, jest jednak bardziej satyryczny niż dystopijny, gdyż jego opowieści o głodzie w Polsce wywołują raczej uśmiech politowania niż wdzięczność wobec aparatu partyjnego. Ale tylko wśród osób młodych i w średnim wieku, które dzięki dostępowi do sieci potrafią zweryfikować objawienia satrapy. Najstarsi mieszkańcy sąsiadującego z Polską kraju w większości Łukaszenkę nazywają „Baćko”, czyli „ojciec”. Białoruś i Koreę Północną różni więc wiele, a najważniejszą różnicą jest to, że społeczeństwo naszego sąsiada na wschodzie widzi rzeczywistość alternatywną wobec państwowego przekazu. Młodzi Białorusini podróżują po świecie i odkrywają demokratyczne społeczeństwa. Doświadczają wolności. I dlatego jej pragną. Koreańczycy nie mogą sobie na to pozwolić.
Polecamy: Bałkańskie kobiety. Z mieczem w dłoni i papierosem w ustach
Potrzeby emocjonalne człowieka są deficytami wołającymi o dopełnienie. Ich źródłem są doświadczenia z najwcześniejszych etapów życia. Tęsknota za miłością jest nieświadomą potrzebą powrotu do uczuć, które dawała karmiąca i tuląca do snu matka. Potrzeba przynależności to chęć odnalezienia odpowiedzi na pytanie „kim jestem?”. Pragnienie sukcesów i uznania to powrót do dziecięcych pragnień sprawdzenia się i uzyskania aprobaty u rodziców. Wszystko to łączy stan doświadczania i bolesnej straty.
Być może podobnie jest z wolnością. Sen o niej nie byłby możliwy, gdybyśmy wcześniej nie doświadczyli jej na jawie. Nie możemy marzyć o czymś, czego nie znamy, gdyż w naszym umyśle nie ma podstaw do stworzenia takich wspomnień. Wydawałoby się więc, że rodząc się w dyktaturze, nie możemy wygenerować pragnienia bycia wolnym. Jeśli jednak nasza swoboda to nie tylko dowolność wyboru stylu życia, a środowisko, w którym realizować możemy swoje najskrytsze potrzeby, to nasze geny upomną się o ich zaspokojenie. W takim ujęciu nikt nie może zabić w nas pragnienia wolności i dążenia do wyzwolenia z ucisku, bez względu na pokolenie.
Może Cię także zainteresować: Bez kompromisów i bez litości. Walka z narkotykami na Filipinach