Były już produkty light, były bezglutenowe. Nastała moda na białko

Przedsiębiorcy z branży spożywczej doskonale wiedzą, że obietnica smukłej sylwetki i idealnej wagi to skuteczny sposób na przyciągnięcie klientów – zarówno emocjonalnie, jak i finansowo. Nic więc dziwnego, że niemal każda kategoria produktów – od jogurtów i batoników po kabanosy, promuje się dziś jako „high-protein”, czyli wzbogacona o dodatkową porcję białka. Ale czy rzeczywiście wszyscy potrzebujemy tej suplementacji? Skąd bierze się rosnąca popularność białka w diecie. Czy to chwilowy trend, sprytnie napędzany przez marketing, czy może rzeczywisty element zdrowego stylu życia? Przyjrzyjmy się faktom.

Produkty wysokobiałkowe. Kiedy weszły do mainstreamu?

Jeszcze kilka lat temu wysokie spożycie białka kojarzyło się przede wszystkim z zawodowymi sportowcami i stałymi bywalcami siłowni. To właśnie do tej grupy kierowano reklamy. Twarzą jednej z popularnych marek suplementów był Mariusz Pudzianowski, a przekaz towarzyszący jego wizerunkowi był jasny: jedz dużo białka, a będziesz silny i potężny. Jak Pudzian.

Dziś jednak białko przestało być domeną wyłącznie kulturystów i zawodowych sportowców. Wystarczy spojrzeć na półki supermarketów. Produkty wysokobiałkowe nie są już ukryte w specjalistycznych sklepach dla entuzjastów fitnessu, lecz dumnie prezentują się obok zwykłych jogurtów, batonów i przekąsek. Stały się częścią codziennej diety przeciętnego konsumenta, który niekoniecznie dąży do sylwetki strongmana, ale chce „jeść zdrowiej”.

Zmienił się też przekaz reklamowy. Zamiast muskularnych siłaczy w kampaniach promujących białkowe produkty coraz częściej widzimy zapracowanych trzydziestolatków, młode mamy, a nawet seniorów. Współczesne slogany nie obiecują już gigantycznej masy mięśniowej, lecz „sytość na dłużej”, „więcej energii” czy „wsparcie organizmu w codziennych wyzwaniach”. Białko stało się marketingowym synonimem zdrowego stylu życia – czymś, co każdy powinien mieć na talerzu, niezależnie od poziomu aktywności fizycznej.

Produkty wysokobiałkowe: po lewej, mężczyzna w sportowym stroju spożywa wysokobiałkowego batona, po prawej wskaźnik zawartości protein
Fot. gold touch nutrition / Unsplash / Pixabay

Białkowy biznes wart miliardy dolarów

Przez lata białko miało dość jednoznaczny wizerunek, często wspierany nieprawdziwymi przekonaniami. Jednym z najpopularniejszych mitów było to, że nadmiar protein sprawia, iż człowiek automatycznie przybiera na wadze i rośnie do rozmiarów atlety z Lokomotywy Jana Brzechwy, pochłaniającego tysiące kotletów. To bzdura.

Owszem, białko wspiera przyrost tkanki mięśniowej, ale tylko w połączeniu z odpowiednim treningiem i nadwyżką kaloryczną. Samo zwiększenie podaży protein nie spowoduje nagłego przyrostu masy – to nie magiczny składnik, lecz podstawowy budulec naszego organizmu.

Wystarczyło inaczej przedstawić zalety białka, by przestało być domeną siłowni i trafiło do mainstreamu. Dla osób aktywnych fizycznie kluczowe są budowa mięśni i poprawa zdolności regeneracyjnych organizmu. Dla przeciętnego klienta liczy się jednak coś innego – niska kaloryczność (na przykład jogurtu typu skyr zjedzonego z owocami zamiast czekoladowego batona przy biurku w pracy) w połączeniu z długotrwałym uczuciem sytości.

Według danych opublikowanych przez serwis Statista wartość rynku żywności wysokobiałkowej rośnie w błyskawicznym tempie. Z 26 mld dolarów w 2021 roku do prognozowanych 47,4 mld dolarów w 2032 roku. Sklepowe półki uginają się od towarów high-protein, bo to się markom zwyczajnie opłaca.

Tak jak wcześniej opłacała się inwestycja w reklamę produktów light (o obniżonej zawartości tłuszczu), żywności skierowanej do wegan czy tej pozbawionej glutenu lub cukru (ale za to nierzadko z całą listą innych substancji słodzących). Jasne, dla pewnej grupy odbiorców, chociażby z powodów zdrowotnych, towary te były niezbędne, ale spora część konsumentów zwyczajnie podążyła za podsycanym przez branżę trendem.

Polecamy: AI w biologii przegania ewolucję. Nowe białka powstają w sekundy

Czym grozi nadmiar protein?

Proteiny to znacznie więcej niż moda. To niezbędny składnik zdrowej diety.

Jak czytamy na stronach amerykańskiej National Library of Medicine, białko odgrywa kluczową rolę w procesach metabolicznych. Wspomaga wzrost, regenerację uszkodzonych komórek i tkanek, uczestniczy w syntezie hormonów i wielu innych funkcjach biologicznych. Krótko mówiąc, odżywia organizm, ale nie zamienia nas w kulturystów z dnia na dzień.

Białko to jeden z makroskładników diety, który – w odpowiednich ilościach – może pozytywnie wpłynąć na zdrowie. Jego nadmiar w diecie może jednak prowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji zdrowotnych. 

Ile białka dziennie powinniśmy zatem jeść?

– Standardowe zalecenie to 1 gram białka na każdy kilogram masy ciała, czyli na przykład 90 gramów dla osoby ważącej 90 kilogramów. Jednak w wielu przypadkach to niewystarczająca ilość. Optymalna podaż dla osób na diecie redukcyjnej, które chcą chronić mięśnie, wynosi 1,2–1,5 grama na kilogram masy ciała. Większe zapotrzebowanie mają także kobiety w ciąży i karmiące piersią, a także osoby po 65. roku życia – u nich zaleca się spożycie na poziomie ok. 1,2 grama. W przypadku niektórych dyscyplin sportowych, zwłaszcza wymagających intensywnej budowy masy mięśniowej, stosuje się nawet 2 gramy białka na kilogram masy ciała – tłumaczy dla Holistic News Joanna Rutka, trenerka i dietetyczka związana z branżą fitness.

Produkty wysokobiałkowe. Kiedy naprawdę są potrzebne?

W przypadku większości osób odpowiednią ilość białka można dostarczyć w ramach regularnej i zróżnicowanej diety. Filet z kurczaka lub indyka, łosoś, tuńczyk, nabiał, jogurt grecki, jajka, rośliny strączkowe czy pieczywo wieloziarniste – wszystkie te produkty zapewniają optymalną podaż białka, bez konieczności sięgania po produkty wysokobiałkowe.

Wzbogacając dietę o dodatkowe porcje białka, warto pamiętać, by nie przesadzić. Odpowiednio zbilansowane posiłki nie muszą opierać się na nadmiarze protein. Spożywajmy je z umiarem. A jeśli nie wiemy, jak utrzymać właściwe proporcje, pomocne mogą okazać się aplikacje do monitorowania bilansu kalorycznego. W przypadku białka, jak i każdego innego składnika odżywczego, obowiązuje prosta zasada: co za dużo, to niezdrowo.

– Dieta bogatobiałkowa stosowana jest w stanach wyniszczenia organizmu, w chorobach nowotworowych czy rozległych oparzeniach. Jeśli nie mamy konkretnych zaleceń dotyczących zwiększonego spożycia białka, musimy liczyć się z tym, że jego nadmiar zwiększa filtrację kłębuszkową i wydalanie mocznika, co może prowadzić do przeciążenia nerek. Nadmiar protein może również powodować zakwaszenie organizmu, zaparcia lub biegunki, a także wywoływać dyskomfort żołądkowo-jelitowy oraz wzdęcia – wylicza Rutka.

Holistic Talk
Link do wydarzenia: holistictalk.pl

To nie twoje mięśnie urosną najbardziej

Nie ma wątpliwości, że białko jest kluczowym elementem diety. Jego rola w regeneracji organizmu i zapewnianiu uczucia sytości sprawiają, że wiele osób świadomie włącza je do codziennego jadłospisu. Jednak dzisiejsza moda na high-protein nie zawsze wiąże się rzeczywistymi potrzebami organizmu. Często to efekt marketingowej gry, w której konsumenci są zachęcani do wydawania więcej na produkty, które naturalnie zawierają ten składnik.

– Produkty typu high-protein to zwykle wysokoprzetworzone artykuły spożywcze, bogate w cukier ukryty pod różnymi nazwami, konserwanty i barwniki. Czytajmy etykiety i sprawdzajmy skład, a białko starajmy się pozyskiwać z naturalnych źródeł o wysokiej biodostępności, czyli mięsa, nabiału, jaj – dodaje Rutka.

Kupując żywność wysokobiałkową, warto zadać sobie jedno pytanie: czy rzeczywiście tego potrzebuję, czy raczej ulegam dobrze skonstruowanej reklamie? W świecie, gdzie etykieta „high-protein” działa jak magnes na portfele klientów, nie zawsze to my budujemy mięśnie – częściej rosną zyski koncernów spożywczych.

Może Cię także zainteresować: Bojkot sklepów w Chorwacji słabnie. Czy w Polsce byłby skuteczny?

Opublikowano przez

Dariusz Jaroń

Autor


Pisze od 20 lat. Z wykształcenia ekonomista, z zamiłowania reporter i tłumacz języka angielskiego, a na co dzień specjalista content marketingu. Autor kilku książek non-fiction, w tym jednej nagrodzonej na Festiwalu Górskim im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju. Fanatyk sportu, hard rocka i włoskiej kuchni.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.