Humanizm
Nie tylko broda, kapelusz i Biblia. Amisze w USA współcześnie
02 grudnia 2024
Abdullah Ocalan pozostaje symbolem walki o niezależność Kurdystanu, a „wolność dla Ocalana” jest niezmiennie hasłem demonstracji na całym świecie
29 czerwca 1999 r. oczy całej Turcji i milionów rozsianych po świecie Kurdów skierowane są na maleńką wyspę Imrali na morzu Marmara pod Stambułem. Więzienne kino zostało zmienione w salę sądową, miejsca dla publiczności zajmują głównie kobiety. W rękach trzymają oprawione zdjęcia swoich synów – żołnierzy poległych w walkach na wschodzie kraju.
Na ławie oskarżonych, za kuloodpornymi szybami, siedzi wąsaty mężczyzna w rozpiętej koszuli. To turecki wróg publiczny numer jeden – Abdullah Ocalan, lider Partii Pracujących Kurdystanu, zdrobniale nazywany przez swoich zwolenników Apo, czyli „Wujek”. Od 15 lat dowodzi kurdyjską partyzantką w wyniszczającej kraj wojnie domowej. Do czasu procesu kosztowała życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi.
„Ponawiam swoją obietnicę honorowego pokoju według zasad demokratycznej republiki” – mówi oskarżony w ostatnim przemówieniu przed wyrokiem. W czasie procesu Apo obiecał zakończenie walk, jeśli zostanie mu darowane życie.
Sędzia nie daje się jednak przekonać. Oskarżony o zdradę stanu Ocalan zostaje skazany na karę śmierci. Trzy lata później starająca się członkostwo w Unii Europejskiej Turcja odchodzi od kary głównej, a wyrok zostaje zmieniony na dożywocie. Odizolowany od świata przywódca PKK do dziś nie opuścił wyspiarskiego więzienia na Morzu Marmara.
Apo przyszedł na świat pod koniec lat 40. w niewielkiej wsi na wschodzie Turcji, niedaleko syryjskiej granicy. Przyszły lider wyzwoleńczej partyzantki wychował się w mieszanej kurdyjsko-tureckiej rodzinie. Turecki pozostał jego podstawowym językiem przez resztę życia. Niewiele wskazuje, by kwestie kurdyjskiej tożsamości szczególnie zajmowały go we wczesnym okresie życia. Według niektórych źródeł chciał nawet zostać zawodowym żołnierzem, ale jego aplikacja została odrzucona przez wojsko.
Paradoksalnie swoją kurdyjskość odkrywa, gdy dzięki ponadprzeciętnym wynikom w nauce wyjeżdża na studia do Ankary i Stambułu. Podobnie jak tysiące młodych ludzi ze wschodu kraju, których modernizacja wypchnęła ze wsi do gwałtownie rosnących metropolii, zdaje sobie sprawę, że różni się od swoich tureckich kolegów. W rozpolitykowanej Turcji lat 60. i 70., obok skrajnie lewicowych i prawicowych organizacji, pojawiają się kurdyjskie grupy wzywające do narodowego przebudzenia.
Według działaczy kurdyjska tożsamość, do tej pory oparta raczej na przynależności do rodów i klanów, ma zostać dopasowana do nowoczesnego nacjonalizmu. Co za tym idzie, Kurdom należą się polityczne prawa, na które nie ma miejsca w Turcji, uszytej według unitarnej recepty Ataturka. Nacjonalistyczna republika od swoich narodzin w latach 20. uznaje ich za „górskich Turków” i prowadzi agresywną politykę asymilacji.
Młody Ocalan z jednej strony nawiązuje kontakty z kurdyjskimi działaczami, z drugiej fascynuje go marksizm i komunistyczne grupy, które mnożą się na tureckich uczelniach. Ci pierwsi wydają mu się intelektualnie płytcy, u drugich irytuje go ignorowanie specyficznie kurdyjskich problemów. Ostatecznie rozwiązuje dylemat, tworząc swoje własne ugrupowanie, które łączy oba programy. W listopadzie 1978 r. w herbaciarni pod Diyarbakir (miasta uznawanego za stolicę tureckich Kurdów) zakłada wraz z przyjaciółmi Partię Pracujących Kurdystanu (PKK).
Założyciele – studenci z metropolii na zachodzie kraju – wracają w rodzinne strony budować poparcie w terenie. W ultrakonserwatywnym, pastersko-rolniczym społeczeństwie głoszą marksistowskie i postępowe idee, łącznie z równouprawnieniem kobiet, które później stanie się znakiem rozpoznawczym PKK.
Ocalan i jego towarzysze grają na niechęci dolnych warstw kurdyjskiego społeczeństwa do lokalnych watażków – przywódców klanów, którzy wpasowując się w system tureckiej republiki, utrzymują feudalne porządki na zacofanej prowincji. Dochodzi do starć, padają pierwsze ofiary. Umykają jednak szerszej uwadze w chaosie końca lat 70., gdy przez Turcję przetacza się fala zamachów i zabójstw dokonywanych przez zwalczające się bojówki skrajnej prawicy i lewicy.
Ulicznej przemocy kres kładzie w 1980 r. wojskowy przewrót. Generał Kenan Evren likwiduje partie i związki zawodowe, a pół miliona ludzi trafia do więzień. Ocalanowi udaje się uciec do Syrii, której północna część również zamieszkiwana jest przez Kurdów. Nie wszyscy jego kompani mają tyle szczęścia. W kolejnych latach w tureckich więzieniach na skutek tortur, samobójstw i głodówek giną dziesiątki przywódców ruchu. Apo na wygnaniu konsoliduje władzę nad PKK, niejednokrotnie bezwzględnie rozprawiając się z wewnętrzną opozycją, nie stroniąc od zabójstw konkurentów do kierowania ugrupowaniem. W partii umacnia się kult jednostki.
Operująca z Syrii, Libanu i Iraku PKK w 1984 r. decyduje się na powrót do Turcji i rozpoczęcie powstania. Bojownicy przechodzą górzyste granice i atakują posterunki wojska, żandarmerii i policji. Ankara wysyła do Kurdystanu dodatkowe siły, które w trudnym terenie napotykają na stanowczy opór. Rozpoczyna się trwająca z przerwami do dziś wojna domowa, która pochłonie ok. 40 tys. ofiar po obu stronach konfliktu. Niekwestionowanym liderem kurdyjskiej partyzantki jest Abdullah Ocalan.
Po pewnym czasie PKK zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie wygrać w otwartym polu z turecką armią. Rezygnuje z utrzymywania kontroli nad terytorium i działa przez ataki z zaskoczenia, po których bojownicy wycofują się w trudno dostępne góry. W zamachach giną nie tylko żołnierze i policjanci, lecz także tureccy urzędnicy, prawnicy i nauczyciele postrzegani jako element sił okupacyjnych. Ofiarami partyzantów padają także Kurdowie podejrzewani o współpracę Turkami, szczególnie po utworzeniu lojalnych wobec rządu oddziałów Wiejskiej Straży werbowanej spośród lokalnych mieszkańców.
Szansa na pokój pojawia się w 1993 r. Prezydentem Turcji jest mający kurdyjskie korzenie Turgut Ozal, gotowy do ustępstw w zamian za zakończenie konfliktu. Ocalan ogłasza zawieszenie broni i oznajmia, że celem PKK nie jest już niepodległość, ale uzyskanie wolności politycznych dla Kurdów w ramach tureckiego państwa. Ozal szykuje pakiet reform mających rozpocząć marsz w tym kierunku. Nie zdąży go jednak nawet przedstawić, bo 17 kwietnia umiera w tajemniczych okolicznościach na atak serca.
Pełnię władzy w Ankarze przejmują twardogłowi i walki na wschodzie wracają ze zdwojoną siłą. Dochodzi do serii porwań i zabójstw osób podejrzanych o sprzyjanie PKK, tysiące wiosek zostaje zburzonych, a setki tysięcy Kurdów – przesiedlonych. W strefach walk wycinane są lasy. Kurdyjscy bojownicy wycofują się głębiej w góry i nasilają ataki, również na cywilów. Liczba zabitych po obu stronach konfliktu w drugiej połowie lat 90. jest wysoka, jak nigdy dotąd. W 1997 r. Stany Zjednoczone decydują się wpisać PKK na listę organizacji terrorystycznych; Unia Europejska zrobi to pięć lat później.
Grunt pod nogami zaczyna się palić samemu Ocalanowi. Dzięki dyplomatycznym naciskom Ankary i Waszyngtonu syryjski reżim, który gościł Apo przez niemal 20 lat, zmusza go w 1998 r. do opuszczenia swojego terytorium. Lider PKK udaje się do najpierw do Rosji, potem do Włoch, wreszcie do Grecji, jednak żadne państwo nie życzy sobie jego dłuższej obecności. Gdy Holendrzy odmawiają samolotowi Apo lądowania w Hadze, kieruje się do Kenii i znajduje chwilowe schronienie w greckiej ambasadzie w Nairobi.
Afryka jest jednak ostatnim miejscem pobytu Ocalana na wolności. 15 lutego 1999 r. jego greccy gospodarze informują go, że może polecieć do Amsterdamu. Apo jest podejrzliwy, ale zgadza się wsiąść do samochodu z kenijskim kierowcą. Ten zamiast na lotnisko zawozi go wprost do czekającego w Nairobi oddziału tureckich komandosów. Ocalan trafia pod Stambuł na wyspę Imrali i rozpoczyna się śledzony przez cały świat proces, który zakończy się kilka miesięcy później wyrokiem śmierci, w 2002 r. zmienionym na dożywocie.
Apo przez pierwsze 10 lat swojego pobytu na Imrali jest jedynym więźniem wyspy. Jego kontakty z prawnikami, rodziną i znajomymi są sporadyczne. Turcy obawiają się, że może przekazywać rozkazy i kierować organizacją zza krat. Tymczasem zdekapitowana PKK zawiesza walki, wycofuje się do Syrii i Iraku, reorganizuje. Wojna w Kurdystanie wybucha ponownie dopiero w 2004 r. Choć nadal krwawa i bezwzględna, nie toczy się już na taką skalę, jak w latach 90.
Ocalan w samotnej celi ma czas, by pracować nad ideologią ruchu. Czyta Wallersteina i Nietzschego, pisze książki o polityce i historii regionu. Najbardziej fascynuje go myśl współczesnego amerykańskiego filozofa Murraya Bookchina. Ocalan nawiązuje z nim kontakt i na podstawie anarchistycznych i ekologicznych poglądów Bookchina formułuje nową koncepcję – demokratyczny konfederalizm.
Historia świata jest dla Ocalana starciem przeciwstawnych sił – „oficjalnej” cywilizacji i państwa z jednej strony oraz „nieoficjalnego” społeczeństwa i demokracji z drugiej. „Im więcej państwa, tym mniej demokracji. Im więcej demokracji, tym mniej państwa” – twierdzi Apo.
Jego głównym wrogiem jest więc współczesne państwo narodowe, będące machiną opresji i „najbardziej tyrańskim aspektem nowoczesności”. Ocalan dalej zawzięcie krytykuje kapitalizm, jednocześnie wyrażając rozczarowanie komunizmem. Jego zdaniem marksizm nie dostrzega zgubnego oddziaływania scentralizowanych struktur, a realny socjalizm „zachował państwa narodowe, nakładając na nie jedynie lewicowe maski”.
Apo rozlicza się z historią PKK i przyznaje – popełniliśmy błąd, dążąc do niepodległości; nasze poglądy były zbyt skupione na państwowości. „Koncepcja prawa narodów do samostanowienia, rozumiana jako państwo należne każdemu narodowi, nie rozwiązała żadnych problemów, a jedynie je powiększyła” – pisze z więzienia.
Zamiast walki zbrojnej Ocalan wzywa do pracy u podstaw. Proponuje świat bez państw, za to oparty na małych społecznościach, których świadomi politycznie członkowie demokratycznie podejmują decyzje i tworzą przyjazną środowisku gospodarkę. Pionierami w jego budowie mają być właśnie Kurdowie, którzy „odrzucili bożka państwa narodowego, w którego nigdy nie wierzyli, i bez tego ciężaru są w stanie zbudować demokratyczny naród”. W jego wizji lokalne społeczności mogą się ze sobą łączyć dla osiągania wspólnych celów, ich związki nie powinny jednak nigdy przeistoczyć się w federalne państwo.
Centralną rolę w filozofii Ocalana odgrywają kobiety. Prześladowane od tysiącleci padają ofiarą wyzysku we współczesnym kapitalizmie, który traktuje je jak towar, narzędzie do obniżania płac i środek reklamy. „Wyzwolenie kobiet jest wyzwoleniem społeczeństwa” – tłumaczy Apo w pisanych na Imrali książkach.
Wzywa do zmiany tradycyjnego kurdyjskiego podejścia do męskości. „Kurdyjski mężczyzna błędnie postrzega swój tzw. honor jako absolutną dominację nad kobietą” – zaznacza. Mężczyźni muszą skończyć z traktowaniem kobiet jak własności, kobiety muszą przestać na to pozwalać – to dla Ocalana podstawowe warunki wejścia na rewolucyjną ścieżkę i budowy upragnionego „demokratycznego narodu”.
Szanse na przynajmniej częściowe wprowadzenie ideologii w życie pojawiają się pod koniec 2012 r. Szukający poparcia wśród konserwatywnych Kurdów premier Recep Tayyip Erdoğan nawiązuje przez pośredników kontakt z uwięzionym Ocalanem. Po miesiącach negocjacji zostaje ogłoszone porozumienie. 21 marca 2013 r., w najważniejsze dla Kurdów święto Newroz, kilkaset tysięcy ludzi zgromadzonych w Diyarbakir słucha odczytywanego listu od Apo. Wzywa w nim do złożenia broni i wycofania się PKK z Turcji. W zamian Kurdowie mają otrzymać kulturowe i językowe prawa. Proces pokojowy powoli rusza, choć w atmosferze wzajemnej nieufności i oskarżeń.
Spokój nie trwa jednak długo. Ankara zwleka z realizacją obietnic, część bojowników PKK nie chce wycofać się za granicę. Osłabiony skandalami i wewnątrzpartyjnym konfliktem Erdoğan uznaje, że bardziej od flirtowania z Kurdami opłaca mu się sojusz z twardogłowymi tureckimi nacjonalistami.
Oliwy do ognia dolewa sytuacja w Syrii. Popierane przez Turcję islamistyczne grupy znajdują się po przeciwnej stronie konfliktu niż związane z PKK kurdyjskie bojówki YPG. Kurdowie oskarżają Ankarę o sprzyjanie Państwu Islamskiemu, z którym toczą bój na śmierć i życie w północnej Syrii i Iraku. Tlący się konflikt ponownie wybucha z pełną mocą latem 2015 r. Trwa do dzisiaj, pochłaniając w ostatnich latach kolejnych kilkanaście tysięcy ofiar.
Równocześnie z partyzancką walką Kurdowie działają politycznie w ramach zasad tureckiego państwa. I po raz pierwszy osiągają sukcesy. Lewicowa, prokurdyjska partia HDP w 2015 r. przekracza (najwyższy na świecie) 10-procentowy próg w wyborach do parlamentu. Na jej czele stoi młody, charyzmatyczny prawnik Selahattin Demirtas. Szybko wyrasta na nowego lidera kurdyjskiego ruchu, a jego ambicje są nawet większe.
„Partie kurdyjskie zaczęły wychodzić poza ich etniczny elektorat. Pojawiły się sondaże, w których Demirtas miał zaufanie społeczne na poziomie dwudziestu kilku procent. Erdoğan się tego przestraszył” – mówi Holistic.News Adam Balcer, ekspert ds. Turcji i szef Projektu Polityka Zagraniczna Instytutu WiseEuropa.
W listopadzie 2016 r. Demirtas zostaje aresztowany i oskarżony o wspieranie propagandy bojowników walczących z tureckim państwem. Z ponad setką zarzutów pozostaje w więzieniu do dzisiaj. W kurdyjskim ruchu pojawia się druga – w pewnym sensie konkurencyjna wobec Ocalana – postać uwięzionego przywódcy. Tyle że młodszego i bardziej związanego z obecnymi realiami.
„Nie da się porównać Ocalana z lat 90., kiedy był liderem partii i naczelnym dowódcą, z Ocalanem 20 lat później. Dla młodych Kurdów jego epoka to prehistoria. Mają własne doświadczenia z państwem tureckim, które w ostatnich latach ich brutalnie pacyfikowało. Wielu z nich było w Syrii i walczyło z Państwem Islamskim. Mają już swoją własną opowieść” – zaznacza Balcer. „Można powiedzieć, że Apo, czyli »wujek«, zrobił się Dede, czyli »dziadkiem«” – dodaje.
Ekspert zwraca uwagę na ostatnie wybory na burmistrza Stambułu, które pomimo powtórzonego głosowania okazały się historyczną klęską prezydenta Erdoğana. Dwaj uwięzieni kurdyjscy liderzy zajęli w kampanii zupełnie różne stanowiska. Ocalan napisał list, w którym wzywał Kurdów do zachowania neutralności, podczas gdy Demirtas zachęcał ich do poparcia kandydata opozycji Ekrema Imamoglu.
„I oni to zrobili, na masową skalę. Te ponad 800 tys. głosów, którymi wygrał Imamoglu wzięło się m.in. stąd, że zagłosowali na niego Kurdowie. Pokazali, kto jest dla nich punktem odniesienia – nie Ocalan, ale Demirtas” – mówi Balcer. „Ocalan traci polityczne znaczenie. Choć zawsze pozostanie legendą. Trochę tak, jak Wałęsa w kontekście Solidarności” – dodaje.
Przed siedzibą Rady Europy w Strasburgu trwa kurdyjska pikieta. Na spokojnej, zacienionej wiekowymi drzewami Allee de la Robertsau stoi grupka mężczyzn w średnim wieku. Na żółtych kamizelkach mają nadrukowane zdjęcia Ocalana. Uśmiechnięty Apo spogląda na przechodniów z rozstawionych banerów i flag. Na pobliskim stoliku leżą wydane w kilku europejskich językach broszurki wykładające poglądy lidera PKK na zasadnicze tematy: historię Kurdów, demokrację, prawa kobiet.
„Abdullah Ocalan od 20 lat siedzi sam za kratami na tureckiej wyspie. Nie ma kontaktu z przyjaciółmi, z rodziną, za towarzystwo służą mu ryby. Europa musi naciskać na Turcję, żeby go uwolnić. A przynajmniej poprawić warunki, w których jest przetrzymywany” – mówi Ahmed Husseini, Kurd pochodzący z Iranu.
Do Strasburga przyjechał z Frankfurtu, gdzie obecnie mieszka na stałe. Tłumaczy, że przed Radą Europy pikietują jego rodacy z całej Europy Zachodniej. Pochodzą z czterech państw, na terenach których leży Kurdystan – Turcji, Syrii, Iraku i Iranu. Przyjeżdżają na tydzień, potem zmienia ich kolejna grupa. I tak nieprzerwanie od 2012 r.
„Kurdowie nie są terrorystami. PKK wspólnie z YPG walczy w Syrii i Iraku z Państwem Islamskim. Europa musi o tym wiedzieć” – dodaje stojący obok Amcet Karimi, również mieszkający w Niemczech irański Kurd. Przypomina o strajku głodowym, który w tym roku prowadziły tysiące kurdyjskich więźniów, domagając się zaprzestania izolacji Ocalana. Protest został zakończony po 200 dniach na jego osobistą prośbę. Tureckie władze pozwoliły mu w końcu na rozmowę z prawnikami, po raz pierwszy od 2011 r.
Sprawa Abdullaha Ocalana od dziesięcioleci rozpala emocje Kurdów na całym świecie. Po jego aresztowaniu w 1999 r. w kilkunastu krajach demonstracje przerodziły się w brutalne zamieszki. Wściekli Kurdowie wdarli się do greckich i kenijskich placówek dyplomatycznych, biorąc za zakładników ich pracowników, m.in. w Paryżu, Hadze, Londynie, Moskwie, Mediolanie, Sydney, Vancouver czy we Frankfurcie. Przez Europę przetoczyła się fala samopodpaleń protestujących.
15 lutego – data zatrzymania w Kenii – jest uznawany przez Kurdów za dzień żałoby. „Wolność dla Ocalana” pojawia się na transparentach niemal wszędzie tam, gdzie wychodzą na ulice domagać się swoich praw na Bliskim Wschodzie. Apo za kratami na wyspie Imrali stał się symbolem kurdyjskiego losu, a kwestia jego uwolnienia jest dla wielu podstawowym warunkiem jakiegokolwiek porozumienia w regionie.
„Liderami na Bliskim Wschodzie zawsze byli prorocy. Żeby zmobilizować ludzi trzeba działać według tych metod” – mówił Ocalan w wywiadzie pod koniec lat 90. „Nie nazywam się prorokiem, ale zwracam uwagę na takie sposoby postępowania. To tutaj konieczne do sukcesu” – stwierdził na krótko przed swoim aresztowaniem.