Humanizm
Pomoc niewidomym z echolokacją. Tak dźwięk wspiera orientację
13 listopada 2024
W dorosłość wchodzą właśnie młodzi ludzie, którzy uważają, że jedyne feministyczne podejście do prostytucji to „sex work is work” (praca seksualna to [też/tylko] praca). Od kilku lat normalizacja prostytucji pod hasłami feminizmu przybiera bowiem na sile w mediach społecznościowych i mainstreamowych, a w szkole wciąż uczy się historii mężczyzn i wojen o władzę, a nie – kobiet i walki o równość. Tymczasem wygłaszane dziś przez część feministek przekonanie, że prostytucja to wolny wybór i zwyczajna praca, która może stanowić wręcz formę seksualnego wyzwolenia kobiety, istnieje od niedawna i wcale nie jest jedyne.
Normalizacja tego zjawiska w imię feminizmu zaczęła się w naszym kraju w 2016 roku, kiedy to członkinie nieformalnego kolektywu Sex Work Polska przetłumaczyły manifest O włączenie walki o prawa pracownic i pracowników seksualnych do postulatów ruchu feministycznego i opublikowały go na portalu Codziennik Feministyczny. Sygnatariusze dokumentu deklarują między innymi:
Uznajemy pracownice seksualne i pracowników seksualnych za osoby, które posiadają ekspercką wiedzę na temat swojego życia i potrzeb. Domagamy się, by ruch feministyczny konsekwentnie wspierał prawo wszystkich ludzi do samostanowienia oraz decydowania o swoim ciele i wykonywanej pracy – osoby świadczące usługi seksualne nie powinny stanowić tu wyjątku.
Manifest kończy się słowami:
Pracownice seksualne były jednymi z pierwszych feministek. Nie upominając się o prawa kobiet świadczących usługi seksualne, współczesny ruch feministyczny de facto odcina się od swoich korzeni.
To nieprawda. Korzenie feminizmu to walka o równość i godność, a pierwsze feministki – zarówno w Polsce, jak i w innych krajach – sprzeciwiały się prostytucji, widząc w niej kwintesencję nierówności i uprzedmiotowienia kobiet.
Na przykład w 1907 roku Teodora Męczkowska pisała w programowym tekście Ruch kobiecy. Ideały etyczno – społeczne ruchu kobiecego:
Prostytucja jest chyba najlepszym dowodem, do czego mogą dojść spaczone stosunki pomiędzy ludźmi, jak łatwo przemoc jednych rodzi niewolę moralną i fizyczną innych, jak wreszcie niewola ta i wyzysk prowadzą szybkim krokiem po pochyłej ścieżce sponiewierania godności ludzkiej zarówno tych, którzy wyzyskują, jak i tych, którzy są wyzyskiwani. I doprawdy trudno pojąć, jak mogą społeczeństwa cywilizowane walczyć z prostytucją jedynie dlatego, że pociąga ona fizyczne zwyrodnienie narodu, pomijając wzgląd na samą istotę, na niemoralność stosunku, w którym jedna strona popełnia występek bezkarnie, a druga – krzywdzona, zostaje za tenże występek napiętnowana na całe życie.
Cyt. za J. Sikorska-Kulesza, Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku.
To dzięki feministkom prostytucja przestała być reglamentowana i legitymizowana przez państwo. Obecnie w Polsce świadczenie usług seksualnych nie jest zabronione, zakazane jest natomiast czerpanie korzyści z czyjejś prostytucji, to znaczy sutenerstwo, kuplerstwo i stręczycielstwo. Dziś to właśnie feministki chcą, by pójść o krok dalej – uznać prostytucję za formę przemocy wobec kobiet i karać jej sprawców, czyli klientów, a kobietom pomagać w wyjściu z branży.
Z takim podejściem, określanym mianem neoabolicjonizmu i zakorzenionym w klasycznej myśli feministycznej pierwszej i drugiej fali, nie zgadzają się jednak przedstawicielki nowych gałęzi feminizmu. O przynależności do poszczególnych stron świadczy sama terminologia używana na określenie tego zjawiska.
Feministki reprezentujące neoabolicjonizm używają słowa „prostytucja” lub „komercyjne wykorzystywanie seksualne / komercyjna eksploatacja seksualna”, a zarabiające w ten sposób osoby (z reguły kobiety) określają mianem „doświadczających prostytucji” albo „uwikłanych w przemysł seksualny”. Feministki reprezentujące przeciwne podejście uważają natomiast, że słowo „prostytucja” jest stygmatyzujące i powinno zostać zastąpione bardzo szerokim terminem „praca seksualna” albo „sexworking” (obejmującym również striptiz, sekstelefon, internetowe pokazy erotyczne, sprzedaż używanej bielizny itd.) lub węższym: „eskorting”, a osoby zarabiające w ten sposób – „pracownica / pracownik seksualny”, „eskort/eskortka”.
Obie strony zarzucają sobie nawzajem, że nie reprezentują prawdziwego feminizmu. „Feminizm” bowiem nadal jest jeden, choć różnice poglądów w jego obrębie są tak duże, że można właściwie mówić o różnych „feminizmach”.
Kolektyw Sex Work Polska, któremu normalizacja prostytucji w Polsce zawdzięcza bardzo wiele, został założony w 2014 roku przez dwie badaczki Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Agatę Dziuban i Annę Ratecką (wówczas mgr, obecnie dr), by działać „na rzecz praw osób pracujących seksualnie”. Początkowo był to dwuosobowy kolektyw rzeczniczy, do którego po jakimś czasie zaczęły dołączać – i mówić we własnym imieniu – osoby doświadczające prostytucji. Jedną z pierwszych członkiń kolektywu z takim doświadczeniem, która zaczęła wypowiadać się w mediach, była blogerka Święta Ladacznica, sama siebie określająca wówczas mianem „prostytutki i feministki”. W 2017 roku napisała dwa teksty dla Krytyki Politycznej.
W pierwszym (Seksworkerka: Dlaczego chcę pełnej dekryminalizacji usług seksualnych) pisała: „Moja praca daje mi wiele satysfakcji i pozwala powoli uporać się z różnymi trudnościami. Tylko dzięki niej za kilka lat będę pracowała w wymarzonym zawodzie”. W drugim (Czy dziwka to człowiek?) dodała: „praca seksualna mi nie szkodzi, a powiedziałabym wręcz, że mi służy. Jestem pewniejsza siebie, bardziej kompetentna, lepiej się czuję ze sobą samą i wchodzę w zdrowsze relacje niż te kilka lat temu”, i zapewniała, że „lub[i] tę pracę pomimo jej mrocznych stron”.
Po paru latach uświadomiła sobie swój błąd i „zrozumiała, o co chodzi feministkom, które są przeciwne pracy seksualnej”. Usunęła bloga z internetu, zaczęła ostrzegać przed prostytucją i normalizowaniem jej, a w zeszłym roku udzieliła wywiadu „Newsweekowi”. Pod koniec rozmowy dziennikarka Renata Kim zapytała ją, co by powiedziała dziewczynie, która potrzebuje pieniędzy i rozważa taką pracę. „Przedstawiłabym jej długofalowe konsekwencje tego wyboru”, odpowiedziała Święta Ladacznica. „Głównie na własnym przykładzie, żeby to było autentyczne. Byłabym tą starszą, straszącą koleżanką, która mówi: nie idź w to, […] na pewno nie jest to rozwiązanie problemów finansowych. To puszka Pandory” (To była pułapka).
Jej teksty nadal są jednak wykorzystywane do normalizowania prostytucji – wciąż widnieją na stronie Krytyki Politycznej i ułatwiają podjęcie „wolnego wyboru” dziewczynom, które potrzebują pieniędzy i rozważają tę „zwyczajną pracę”.
Źródła:
Dowiedz się więcej:
Polecamy: Maszyny społeczne. Jak działają zespoły ludzi wspierane technologią?
Chcesz przejrzeć więcej podobnych artykułów? Wejdź na stronę Holistic News.