Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Wszystko zaczęło się od niepokojącego znaleziska. „Bałem się, że ludzi może czekać podobny los” – wyznał „Leśny Człowiek”
Wcześniej było wypalone słońcem pustkowie, teraz jest bujny las. Wszystko dzięki wysiłkom jednego człowieka – Jadava Payenga, który od 40 lat temu na wyspie Majuli w stanie Assam każdego dnia sadzi jedno drzewo.
Wszystko zaczęło się w 1979 r. Jadav Payeng, który był wtedy nastolatkiem, dokonał niepokojącego odkrycia. Na brzegu wyspy Majuli w dorzeczu Brahmaputry w północno-wschodnich Indiach znalazł kilka martwych węży.
Zostały one wyrzucone przez powódź i zdechły, bo nie udało im się znaleźć schronienia przed palącym słońcem. Ten widok wstrząsnął nastolatkiem. Chłopak postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby uratować Majuli – swoją wyspiarską małą ojczyznę.
„Kiedy zobaczyłem martwe węże, pomyślałem, że ludzi może czekać podobny los. Ten widok mocno mną wstrząsnął”– powiedział w jednym z wywiadów. To zdarzenie ukształtowało jego przyszłe losy. Payeng postanowił poświęcić życie, by zamienić piaszczystą wyspę w kwitnący ogród i las. Każdego dnia sadził jedno małe drzewko.
Po 40 latach efekt prac przeszedł najśmielsze oczekiwania – Payeng posadził tyle drzew, że samodzielnie odtworzył dżunglę! W tej chwili posadzony przez niego las zajmuje powierzchnię 550 ha i jest siedem razy większy niż Łazienki Królewskie w Warszawie. Wraz z drzewami wróciły też zwierzęta, które znalazły tutaj bezpieczny azyl. Las zapewnia teraz schronienie m.in. tygrysom bengalskim, nosorożcom i słoniom.
Majuli to jedna z największych wysp rzecznych świata. Na powierzchni ok. 400 km kw. mieszka prawie 200 tys. osób. Wielu z nich w najbliższym czasie może stracić swoje domy, ponieważ teren jest niezwykle podatny na erozję gleby. Potężna Brahmaputra powoli szarpie brzegi, kawałek po kawałku, zatapiając wyspiarski świat. Według ekspertów w ciągu 20 lat wyspa może całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi.
Ratunkiem są właśnie drzewa, które są w stanie powstrzymać wodny żywioł. Z tego właśnie powodu poświęcenie i praca Payenga są tak ważne. Mężczyzna przez wiele lat pozostawał jednak szerzej nieznany. Jego wysiłki w przywracaniu drzewostanu stały się znane kilka lat temu dzięki jednemu z indyjskich dziennikarzy, który przeprowadził z nim wywiad.
Historia odbiła się szerokich echem na świecie. Payeng stał się sławny i zyskał przydomek Forest Man of India (pol. Leśny Człowiek z Indii) Mężczyzna nadal pozostaje niezwykle skromnym człowiekiem i upiera się, że nie może przypisać sobie zasług w odtwarzaniu lasu. „To nie tak, że zrobiłem to sam” – mówił z pewną przekorą. „Gdy sadzisz jedno lub dwa drzewa, to one same wiedzą, co robić dalej. Wiatr wie, jak sadzić drzewa, zwierzęta również, nawet rzeka Brahmaputra” – dodał.
Źródło: „The Guardian”, mymodernmet.com