Przestaniemy być konsumentami drugiej kategorii?

Unia Europejska postanowiła ukrócić nieetyczne praktyki producentów, które dotykały m.in. Polskę.

Unia Europejska postanowiła ukrócić nieetyczne praktyki producentów, które dotykały m.in. Polskę. Czy jednak nowe przepisy rzeczywiście nam pomogą?

Na ostatniej prostej tuż przed wyborami Parlament Europejski przegłosował przepisy chroniące konsumentów z nowych państw Unii Europejskiej przed nieetycznymi praktykami producentów. Niektórzy specjaliści uważają jednak, że to dziurawe prawo, a sklepy z niemiecką chemią z Polski nie znikną.

Niemieckie – znaczy lepsze. Któż z nas nie słyszał np. o niemieckich proszkach piorących lepiej niż te dostępne w Polsce czy produktach spożywczych wyprodukowanych na niemiecki rynek, które są lepsze od tych (tej samej marki) przeznaczonych dla konsumenta Europy Środkowo-Wschodniej?

Inna jest nawet coca-cola

Okazuje się, że za popularnym przekonaniem stoją twarde fakty. W lutym 2017 r. słowacki Państwowy Urząd Weterynarii i Żywności (Štátna veterinárna a potravinová správ) ogłosił wyniki badań 22 produktów tej samej marki sprzedawanych w sklepach w słowackiej Bratysławie i Kittsee w Austrii. Obie miejscowości dzieli od siebie mniej niż 20 km.

Do badania wybrano m.in. przetwory mleczne, produkty mięsne, ryby, słodycze, napoje czy herbatę. W przypadku połowy produktów stwierdzono znaczące różnice między produktami oferowanymi konsumentom austriackim i słowackim, które wpływały na ich jakość. Przy czym te gorsze pochodziły ze słowackich sklepów – miały mniejszą zawartość mięsa, a więcej tłuszczu i sztucznych substancji.

Przykłady? Badania wykazały m.in., że delikatesowa gotowana szynka Kochschinken kupiona w Austrii zawiera 10 proc. więcej mięsa niż ten sam produkt zakupiony na Słowacji. Słowackie paluszki Iglo zawierały 58 proc. mięsa rybnego, a austriackie 65 proc. Inne składniki wykorzystano nawet do produkcji coca-coli. Do wyprodukowania produktu dostępnego na Słowacji wykorzystano syrop glukozowo-fruktozowy, podczas gdy w produktach z austriackich półek sklepowych był to cukier.

Dlaczego do Polski trafiają gorsze produkty niż do Niemiec?

Lenka Sameková ze słowackiego ministerstwa rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich poinformowała Holistic.News, że oficjalnie w Brukseli o zjawisku podwójnej jakości produktów mówi się od 2012 r. Pod tą samą nazwą i identycznym opakowaniem producenci sprzedają konsumentom z Europy Zachodniej produkty lepszej jakości.

Co istotne, konsumenci z naszej części Europy nie otrzymują informacji, że produkt przez nich kupowany różni się od tego oferowanego w krajach bogatszych. Producenci zazwyczaj tę różnicę tłumaczą innymi preferencjami smakowymi i konsumenckimi mieszkańców takich państw, jak Polska, Czechy, Węgry czy Rumunia. W ich pokrętnym tłumaczeniu mieszkańcy naszej części Europy cenią proszki do prania czy paluszki rybne inne niż Niemcy czy Austriacy.

Parlament Europejski walczy o prawa konsumentów

W połowie kwietnia Unia Europejska postanowiła oficjalnie powiedzieć „nie” temu procederowi. Zgodnie z nowymi przepisami uchwalonymi przez Parlament Europejski wprowadzanie do obrotu w różnych krajach członkowskich produktów podwójnej jakości zostało uznane za nieuczciwą praktykę handlową i dyskryminację konsumentów.

Producenci otrzymali także m.in. zakaz promowania swoich towarów jako identyczne, jeśli istotnie różnią się one pod względem składników i właściwości. Jeśli konsument uzna, że zakupiony przez niego produkt różni się znacznie od zagranicznych odpowiedników, będzie mógł dochodzić swoich praw za pośrednictwem krajowych instytucji zajmujących się ochroną praw konsumentów.

Nowe prawo dziurawe jak sito

Wiele wskazuje jednak na to, że regulacje, które przyjął PE są dziurawe jak sito i nie do końca ochronią m.in. i polskich konsumentów. Tak uważa krakowska europosłanka PO Róża Thun. Jej zdaniem – jak mówi „Rzeczpospolitej” – Rada UE popsuła i osłabiła propozycję przygotowaną przez Parlament Europejski, która zakazywała stosowania tych samych opakowań do produktów, których skład się różni.

Głównym zarzutem Thun jest, że dyrektywa w obecnym kształcie zakazuje wprawdzie identycznych opakowań – ale jedynie wtedy, gdy produkt różni się w sposób „istotny”, a różniący się od siebie towar można pakować w identyczne opakowania w wypadku zaistnienia „uzasadnionych i obiektywnych czynników”. Jej zdaniem projekt otwiera listę możliwości pozwalających na pakowanie produktów w taki sam sposób.

Opublikowano przez

Łukasz Grzesiczak


Dziennikarz i politolog. Interesuje się Europą Środkową. Lubi absynt, książki Milana Kundery i bramki Erica Cantony.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.