Dlaczego ludzie się buntują? To nie bieda jest prawdziwą iskrą

Protesty, bunty społeczne, strajki — idziemy w nich, by zawalczyć o swoje prawa i lepsze "jutro". Ale czy to ich jedyny cel? Jak manifestacje wpływają na nasze emocje? - Gdy grupa ludzi ma okazję się spotkać, ma szansę otwarcie i komfortowo wyrazić swoje poglądy, pokazać się wspólnie i poczuć, że jest ich więcej, że inni myślą i czują podobnie, to jest to szalenie istotne w wymiarze psychologicznym — mówi nam dr hab. Michał Wenzel, psycholog społeczny i profesor Uniwersytetu SWPS.

Psychologia buntu: ważnych jest kilka aspektów

Anna Bobrowiecka: 28 czerwca obchodzimy rocznicę tzw. Poznańskiego Czerwca — pierwszego strajku generalnego w Polsce Ludowej, który z czasem przerodził się w wielotysięczną manifestację, a następnie w bezpośrednie walki uliczne z funkcjonariuszami służb komunistycznych. Protest został krwawo stłumiony przez wojsko. Czym demonstracje z tamtych lat, z czasów komunistycznej dyktatury w Polsce, różnią się od tych manifestacji, które mamy dzisiaj? Jakie mechanizmy działały wtedy, a jakie widzimy współcześnie?

Dr hab. Michał Wenzel: Można powiedzieć, że wszystkie protesty, strajki i demonstracje są takie same, a jednak każdy jest inny. Istnieją pewne uniwersalne mechanizmy, które sprzyjają protestom ogólnie, ale są też czynniki, które je różnicują. Skupię się na pewnym dominującym wśród socjologów, klasycznym podejściu — tzw. teorii mobilizacji zasobów. Istnieje bowiem kilka czynników, które warunkują powstawanie protestów społecznych.

W czasie poprzedzającym czerwiec 1956 roku sytuacja robotników przemysłowych była katastrofalna. Oni po prostu nie mieli co jeść, nie mieli się w co ubrać. Pracowali ponad siły, na granicy fizycznego przeżycia. To jednak nie wystarczy, bo przecież bardzo wielu ludzi w rozmaitych częściach świata w takich warunkach nadal pracuje i pracowało, a nie wszczynają buntu. Najważniejszy jest kolejny czynnik — coś, co w psychologii społecznej nazywamy deprywacją względną.

Na czym to polega?

Grupy ludzi uświadamiają sobie, że warunki, w których żyją, są złe, głęboko niezgodne z ich oczekiwaniami. Być może wcześniej pracowali w taki sposób i uznawali to za normalne, ale w pewnym momencie zauważają, że tak nie musi być. I to jest ten kluczowy moment. Nie złe warunki same w sobie — niewolnicy rzadko się buntują, bo często uznają swój los za normalny. Chodzi o okoliczności, gdy ludzie zdają sobie sprawę, że może być im lepiej, że należą im się lepsze warunki, że gdzieś indziej jest inaczej.

Dlaczego protesty robotnicze kilka razy miały miejsce na Wybrzeżu? Między innymi dlatego, że robotnicy w tamtejszych zakładach i portach mieli największy kontakt z Zachodem. Wiedzieli, w jak diametralnie innych warunkach pracowali robotnicy w Bremie, czy w Rotterdamie. Docierało do nich, że mniej jest tam wypadków, że korzystają z lepszych i bezpiecznych maszyn, że otrzymują wyższą zapłatę. Taka perspektywa jest konieczna w procesie formowania się protestów i buntu społecznego.

Tu jednak dochodzi kolejny, bardzo istotny aspekt — żeby zorganizować protest, potrzeba zasobów zarówno materialnych, jak i niematerialnych. Oczywiście zależy to od skali protestu, ale czasem wystarczają zasoby niematerialne — zwyczajna znajomość innych ludzi i możliwość komunikacji. Tak wyglądało to właśnie w czasach PRL, podczas strajków antykomunistycznych. Współcześnie jednak dużą rolę grają też właśnie zasoby materialne. Ale to wciąż jeszcze nie jest wszystko — historia pokazuje, że ogromnie ważnym czynnikiem jest tak zwana rysa w systemie.

Przeczytaj również: Podziwiamy, zazdrościmy, ulegamy. Co nas przyciąga do bogatych ludzi

Psychologia buntu. Poznański Czerwiec 1956 r. Fot. Arch. IPN
Psychologia buntu. Poznański Czerwiec 1956. Fot. Arch. IPN

Czekamy na moment słabości państwa?

Po angielsku nazywa się to opportunity structure, a więc „struktura możliwości”. Protesty w Poznaniu wybuchły nie wtedy, kiedy sytuacja była rzeczywiście najcięższa. Nie doszło do nich za Bieruta, gdy panował twardy stalinizm. Oddział UB zwyczajnie rozstrzelałby wtedy wszystkich na miejscu i byłoby po proteście. Później jednak system zaczął nieco topnieć — wszak rok 1956 to już jest etap stopniowej liberalizacji, jesteśmy już trzy lata po śmierci Stalina.

To jest właśnie struktura możliwości — pewna „szczelina” w reżimie, którą buntem społeczeństwa można jeszcze powiększyć. Władza jest poddawana osłabianiu, co daje szansę na powodzenie strajku i wymuszenie swoich postulatów. Ostatni warunek to natomiast schematy działania. Coś, o czym mało się mówi, to proces nauki protestowania. Działacze różnych organizacji strajkowych, aktywiści — są dziś do swoich działań przygotowywani. Uczą się, w jaki sposób mówić do ludzi, jakiej używać symboliki, flag czy haseł. Protest zazwyczaj ma na celu trafienie do świadomości reszty społeczeństwa i odwołanie się do jakichś wspólnych wartości. To wszystko w Poznaniu było jeszcze stosunkowo słabo rozwinięte i dlatego tak szybko protest został złamany.

W kolejnych protestach antykomunistycznych odrobiono tę lekcję — zwłaszcza podczas strajków robotniczych w latach 70. i 80. Poznański Czerwiec spełnił jednak niemal wszystkie te warunki. Mieszkańcy Wielkopolski, często mający choćby członków rodziny w Niemczech, uświadomili sobie nędzę swojej sytuacji. Mieli też istotne zasoby organizacyjne — rzecz wydarzyła się przecież w Zakładach Cegielskiego. Setki, czy nawet tysiące robotników pracowały w jednym miejscu, w którym mogli się szybko skomunikować, skrzyknąć. Wreszcie jest też wspomniana wcześniej rysa na systemie — koniec epoki stalinizmu.

Warto przeczytać: Zbyt wiele opcji? Jak uniknąć frustracji i podjąć najlepsze decyzje

Psychologia buntu: protest się kończy i co dalej?

Temperatura różnych strajków i protestów, nie tylko w Polsce, ale też w innych częściach świata i reżimach, bywa skrajnie odmienna. Mamy bardzo pokojowe, spokojne, wręcz „ciche” protesty, ale obserwujemy też wybuchowe zamieszki, pełne przemocy i aktów wandalizmu. Od czego to zależy? Dlaczego te różnice są tak duże?

Moim zdaniem przeważają czynniki socjologiczne. Po pierwsze, inne są kulturowe uwarunkowania społeczeństwa — przykładowo przyzwolenie na przemoc. W latach Polski Ludowej przemoc w życiu codziennym i publicznym była dużo bardziej nasilona, niż obecnie. Strajki były gwałtowne, dochodziło do zamieszek i starć ulicznych. Z drugiej strony, reakcja komunistycznych służb porządkowych czy wojska, też była najczęściej niezwykle brutalna. Nawet jeśli nie używano broni palnej czy czołgów, na porządku dziennym było choćby bicie. Dziś poziom ogólnej agresji jest nieporównywalnie niższy. Policja mierzy się z ogromną krytyką i musi gęsto tłumaczyć się za każdym razem, gdy użyje jakiejkolwiek siły. Agresję uznaje się obecnie za niedopuszczalną.

Jest to zatem jeden z ważnych czynników — poziom akceptacji przemocy wewnątrz społeczeństwa i różnych podgrup społecznych, organizujących określone demonstracje i formułujących postulaty. Jeszcze w latach 90. „Solidarność” ostro protestowała na przykład w Radomiu, demolując budynek tamtejszego Urzędu Wojewódzkiego. Teraz do takich aktów — w ramach jakichś manifestacji — właściwie już nie dochodzi.

W innych krajach, choćby Europy Zachodniej, mają znaczenie jeszcze inne uwarunkowania — chociażby migracja znaczących grup ludzi z innych kręgów kulturowych, w których przyzwolenie na przemoc jest wyższe. Takich aspektów jest bardzo wiele.

Ciekawy temat: Bunt czy akceptacja – jaką postawę życiową wybrać? 

Psychologia buntu. Czym jest i z czego wynikają nasze protesty. Rozmowa z profesorem Michałem Wenzelem z SWPS. Fot. SWPS
Psychologia buntu. Dlaczego wychodzimy na ulice? Rozmowa z dr hab. Michałem Wenzelem, psychologiem społecznym, wykładowcą SWPS

Co daje ludziom udział w protestach, buntach czy zamieszkach? Przecież bardzo często nie przynoszą one pożądanych zmian politycznych czy społecznych.

Pamiętajmy, że bunt społeczny ma też często inne, oddalone w czasie, długofalowe konsekwencje. Nawet jeżeli nie dojdzie do realizacji postulatów protestujących, a demonstracja zostanie chwilowo zduszona, to w dłuższej perspektywie udaje się np. podważyć opresyjny system i trafić z przekazem do szerszej części społeczeństwa. Zazwyczaj po różnego rodzaju strajkach i buntach pozostaje pewien ślad.

Przykład Poznania w 1956 roku jest tu świetną ilustracją — gdyby do tamtych wydarzeń nie doszło, może nie doszłoby także do Polskiego Października 1956, czyli wielkiej odwilży gomułkowskiej, która przyniosła znaczące zmiany polityczno-społeczne. Mieliśmy też strajki na Wybrzeżu w 1970 roku. Zostały one wtedy zduszone, wielu ludzi zginęło i system odzyskał kontrolę nad sytuacją. Ale czy gdyby nie było Grudnia ‘70 w Gdańsku i w Gdyni, to czy doszłoby do protestów w sierpniu ‘80? Myślę, że nie.

To zrealizowanie interesów i postulatów nie musi wydarzyć się od razu. Często dzieje się to stopniowo i wymaga budowania pewnego rodzaju nacisku w taki sposób, że coraz szersze kręgi społeczne, coraz większe grupy ludzi zaczynają uświadamiać, że mogą i powinny zawalczyć o swoje prawa. Zwróćmy też uwagę, że te interesy niekoniecznie muszą być w ogóle materialne, ale też choćby symboliczne. Przykładem są Ślązacy, których mowa od dawniej funkcjonowała oficjalnie jako jedna z polskich gwar, jako regionalizm. Ślązacy doszli jednak do wniosku, że są grupę znacząco odmienną od reszty Polaków. Tutaj ta relatywna deprywacja, o której mówiłem na początku, dotyczy zatem nie kwestii materialnych, ale kulturowych.

Obserwuj nasz nasz kanał na YouTube. Klikniknij na link i wybierz – subskrybuj

Co w sensie psychologicznym przynosi ludziom udział w strajkach? Przywraca poczucie godności i sprawczości?

Przede wszystkim strajki, manifestacje, protesty — przynoszą ludziom poczucie zjednoczenia i kontaktu, o który obecnie, w silnie zatomizowanym społeczeństwie, jest bardzo trudno. Dziś, w dobie mediów społecznościowych i technologii, ludzie w dużo mniejszym stopniu spotykają się w realu, nawiązują dużo mniej głębszych więzi i relacji. Mamy znacznie mniej kontaktów bezpośrednich, osobistych. I to właśnie jest współcześnie bardzo ważne. Fakt, że robimy coś wspólnie, w realu, że spotykamy się fizycznie. Daje nam to — rzadkie dzisiaj — poczucie wspólnotowości.

Warto też przy okazji zauważyć, że dyskurs polityczny jest obecnie naznaczony dużą negatywnością — zwłaszcza właśnie w sieci, w której spędzamy tyle czasu. Podzielenie się swoimi poglądami na jakimś publicznym forum skutkuje najczęściej bardzo dużą krytyką, odrzuceniem, szyderstwem, nawet hejtem. Zatem jeżeli grupa ludzi ma okazję się spotkać, ma szansę otwarcie i komfortowo wyrazić swoje poglądy, pokazać się wspólnie i poczuć, że rzeczywiście jest ich więcej, że inni myślą i czują podobnie, to jest to szalenie istotne w wymiarze psychologicznym.

Dlaczego na tydzień przed II turą wyborów prezydenckich zorganizowano wielkie marsze poparcia? Właśnie po to — uczestnicy czują, że dają niejako odpór tym negatywnym emocjom ze strony swoich przeciwników. Mówię tu oczywiście o sympatykach obydwu kandydatów. Takie wydarzenie pozwoliło im czerpać pozytywną energię, poczuć solidarność w grupie ludzi mających takie same, lub zbliżone poglądy. W takiej chwili liczy się to, że jesteśmy razem i dzielimy wobec siebie pozytywny przekaz.

Przeczytaj inny tekst Autorki: Trwa cyberwojna przeciw Polsce. Ekspert ostrzega przed atakami

Opublikowano przez

Anna Bobrowiecka

Autorka


Dziennikarka, publicystka, komentatorka. Publikuje w mediach ogólnopolskich i regionalnych. Specjalizuje się w dziennikarstwie społecznym, psychologicznym, interesuje ją geopolityka. Kocha zwierzęta, zwłaszcza koty.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.