Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Czy dobro to cecha wrodzona? Naturalny kompas postępowania wbudowany w mózg, który pozwala ludziom jako „zwierzętom stadnym” współistnieć i współdziałać z innymi. A może to, że w różnych kulturach piętnuje się – choć nie bezwarunkowo – np. zabójstwo i kradzież, to efekt działania siły wyższej obdarowującej nas sumieniem? Niezależnie, jaką interpretację przyjmiemy, kluczowa w wybieraniu i czynieniu dobra jest empatia, czyli zdolność do współodczuwania tego, co przeżywają inni.
W 2007 roku zespół amerykańskich psychologów pod kierownictwem prof. Kiley Hamlin opublikował wyniki badań sześcio- i dziesięciomiesięcznych dzieci. Pokazywano im przedstawienie kukiełkowe z udziałem trzech postaci. Jedna z nich wspinała się pod górę, druga jej przeszkadzała, a trzecia – pomagała. Gdy po przedstawieniu, wszystkie trzy lalki podsuwano dzieciom – wybierały tę, która pomagała. Uznano to za przesłankę potwierdzającą, że intuicyjne rozpoznanie dobra i zła jest u nas wrodzone.
Wyniki badań zespołu Hamlin mogą wyjaśniać przyczynę zgodności różnych systemów religijnych i filozoficznych, co do tzw. złotej reguły, czyli zasady wzajemności: Hinduizm naucza: „Nie czyń drugiemu czegoś, co, gdyby tobie uczyniono, przyniosłoby ci ból”, chrześcijaństwo: „Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”, a islam: „Nikt nie może być osobą wierzącą, aż pokocha swojego brata, jak siebie samego”. Immanuel Kant ujął to w dwóch formułach imperatywu kategorycznego: „Postępuj wedle takiej zasady, co do której chciałbyś, aby była powszechnym prawem” oraz „postępuj tak, abyś człowieczeństwa tak w twojej osobie jako też w osobie każdego innego, używał zawsze jako celu, nigdy tylko jako środka”.
Skoro różnorodne ujęcia tej samej zasady towarzyszą ludzkości od stuleci, można by przyjąć, że intuicyjna, naturalna zdolność odróżniania dobra od zła byłaby nam dana tak, jak np. język – jako narzędzie dla ułatwienia biologicznej adaptacji: By zbliżać nas do siebie, chronić się wzajemnie, czyli budować społeczeństwo. Nie oznacza to, oczywiście, że człowiek jest z natury dobry.
Przeczytaj też: Wszyscy gonimy za statusem. Pogoń za pozycją społeczną warunkuje biologia
Zasada wzajemności, choć stanowi podstawę życia społecznego, nie wystarcza do jego organizacji. Nie da się zawsze „nie czynić drugiemu, tego co tobie niemiłe”. Przecież podobnie jak dzieci z eksperymentu prof. Hamlin ignorujące złośliwą lalkę – instynktownie wyczuwamy, że kogoś, kto krzywdzi innych, należy potraktować w sposób, który „będzie mu niemiły”.
Rozrastające się społeczności, żeby utrzymać spoistość (i porządek) tworzą oceny i szczegółowe normy wskazujące, co jest uważane za dobre, a co za złe. System tych norm nazywamy moralnością, a naukę zajmującą się jej badaniem – etyką.
O ile złota reguła pozostaje niezmienna, to inne normy nieustannie ewoluują wraz ze zmieniającymi się wyobrażeniami ludzi o rzeczywistości. Niewolnictwo, dziś nielegalne, kiedyś uznawano za dobre również dla niewolników, bo ich właściciele mieli obowiązek troszczyć się o nich, co najmniej, jak o własny majątek. Równość praw kobiet i mężczyzn jest nadal kwestionowana w wielu krajach – także, rzekomo, w interesie kobiet, aby mogły być głównym celem troskliwości mężczyzn. Własność raz bywa nienaruszalnym i świętym prawem jednostki, a kiedy indziej jest ograniczona prawami wspólnoty, ewentualnie nawet należy do ogółu. Jak widać, z pomocą umysłu człowiek jest w stanie uzasadnić nawzajem wykluczające się poglądy.
Na straży złotej reguły stoi empatia, czyli zdolność współodczuwania – przeżywania tych samych emocji, które przeżywają inni. Stopień jej rozwoju u różnych osób bywa jednak różny. Może zależeć, np. od doświadczeń wczesnodziecięcych, które są podstawą tworzenia bliskich związków z innymi ludźmi, czyli m.in. obdarzania ich zaufaniem. Wiadomo, że w pierwszym okresie życia dziecko przejmuje emocje matki. Przed jej lękami, obojętnością czy wrogością stara się obronić za pomocą emocjonalnego „muru ochronnego”. Z „murem” tym jednak pozostaje na resztę życia, oddzielając się od uczuć innych ludzi, których spotyka.
Na empatię mogą też wpływać czynniki zewnętrzne: ideologie, narkotyki, alkohol, zmęczenie lub nadmiar bodźców (jak np. u żołnierzy na wojnie). Po czasie, kiedy człowiek wyzwoli się spod ich oddziaływania, pojawia się u niego poczucie winy i dążenie do naprawienia wyrządzonych krzywd.
Niewyleczalnym zaburzeniem psychicznym 2–3 procent społeczeństwa jest psychopatia (w stosunku 3 do 1 psychopatami częściej są mężczyźni niż kobiety). Osoby z tą cechą charakteru znają i rozumieją różnice między dobrem a złem, ale mając „wyłączoną” empatię, innych traktują wyłącznie jako źródło zaspakajania własnych potrzeb. Inteligentni, czarujący, przyciągają do siebie innych po to, by nimi manipulować. W zależności od celów realizowanych zawsze „po trupach” (dosłownie lub w przenośni) – mogą być zarówno politykami, biznesmenami, zawodowymi oszustami, wybitnymi lekarzami jak i seryjnymi mordercami. Jako psychopatów wyróżnia ich jedynie bezwzględne dążenie do zaspokojenia własnego „ja”.
Zwolennicy relatywizmu twierdzą, że w rzeczywistości w ludzkich społeczeństwach nie ma stałych wartości, jednego kodu, czyli uniwersalnej moralności.
W zależności od potrzeby społeczeństwa, a nawet jednostki tworzą odpowiadające im w danej chwili (wygodne) systemy wartości. Każdy z nich jest równorzędny, czyli relatywny. Każdy człowiek jest bowiem odrębnym bytem i to on określa, co jest dla niego dobre lub złe (subiektywizm moralny).
Tak zdefiniowany relatywizm pozostaje w opozycji do poglądu, że niektóre normy moralne (np. złota reguła) obowiązują zawsze i wszędzie (obiektywizm moralny).
Uzasadniając swoje racje, relatywiści odwołują się do pragmatyzmu, czyli użyteczności. O tym, czy coś jest dobre, czy złe przesądza to, czy w ich ocenie coś poprawia ich jednostkowy byt. W tym sensie, np., pomaganie może być dobre tylko wtedy, gdy jest dobrowolne. Służy wtedy samorealizacji pomagającego, a adresat pomocy jest środkiem, a nie celem działania.
Arystoteles, który uważał, że człowiek nie jest zdolny do życia w izolacji od innych ludzi, uznawał, że cecha dobra to kontynuacja i współpraca pomiędzy poszczególnymi bytami i stanami: ziemia jest dobra, jeżeli jest urodzajna; urodzajna ziemia jest dobra, bo karmi ludzi; ludzie są dobrzy, gdy przyczyniają się do rozwoju innych ludzi. Zaprzeczeniem dobra, czyli złem byłoby zerwanie tego logicznego łańcucha i dążenie do posiadania oraz używania „tylko dla siebie”.
Podobny sposób myślenia można odnaleźć w dalekowschodnim nakazie dążenia do równoważenia energii tworzenia (kreacji) i niszczenia (destrukcji) tak, aby, pozostając w harmonii, napędzały wieczne koło narodzin i śmierci wszystkiego.
Kolejne dzieła filozofów, etyków, myślicieli religijnych dokładały swoje „cegiełki” do potężnego gmachu, jakim okazały się kolejne próby zdefiniowania dobra. Mimo to na co dzień w rozwiązywaniu problemów musi pomagać nam prawo, presja opinii publicznej i nawyki wpojone w trakcie wychowania.
A i tak życie moralne polega często właśnie na rozterkach, zastanawianiu się i wyrzutach sumienia. Zapłodnienie in vitro jest dobre czy złe? Starym rodzicom będzie lepiej w domu z nami czy pod fachową opieką obcych ludzi? Przyjmować uchodźców czy nie? Odpowiedzi na te pytania będą różne nawet w grupie osób ukształtowanych przez te same wzorce kulturowe. Dlaczego? Bo wyborów moralnych dokonujemy zawsze indywidualnie – każde z nas na własną przed sobą odpowiedzialność i często wbrew obowiązującym normom. Kierunek wskazuje nam, jak w eksperymencie Hamlin – wrodzony instynkt moralny, a formę realizacji – rozum.
Niestety, oba są rozwinięte w różnym stopniu u różnych ludzi, a w dodatku zagłuszane przez błędy wychowania, obyczaje i ideologie. Jednak jako ludzkość przetrwaliśmy tylko dzięki pomaganiu sobie i miłosierdziu, często wbrew poglądom, które jednym nadawały te prawa, których pozbawiały innych po to, by niby broniąc tych pierwszych – zyskać władzę nad jednymi i drugimi.
Źródła:
Simon Baron-Cohen, Teoria zła, o empatii i genezie okrucieństwa, Sopot 2014
Robert D. Hare, Psychopaci są wśród nas, Wydawnictwo Znak 2021
J.K. Hamlin, C.M. Steckler, The moral infant: On the roots of moral reasoning and behavior in the first two years, in Emerging Trends in the Social and Behavioral Sciences. R. Scott & S. Kosslyn (Eds.), Hoboken, NJ: John Wiley and Sons, 2015
Może cię też zainteresować: