Nauka
GMO i AI zmienią rolnictwo. Modyfikowana żywność wkrótce na polskich stołach
27 lutego 2025
Poker jest metaforą życia. Najważniejsza prawda, jakiej się nauczyłam, grając w pokera, brzmi: „Nie ma stuprocentowo pewnych decyzji. Każda jest obarczona ryzykiem. Ale życie jest po to, żeby podejmować działanie” – mówi amerykańska pisarka i psycholożka Maria Konnikova w rozmowie z Krystyną Romanowską.
Krystyna Romanowska: Nie masz dzieci, „konkretnego” zawodu, grasz na pieniądze w karty. Twoja rosyjska babuszka Ana nie jest z ciebie dumna…
Maria Konnikova*: Nie jest. (śmiech) Uważa, że jestem kobietą – w jakimś sensie – upadłą. Kiedy kilka lat temu zaczynałam moją przygodę z zawodowym pokerem, podczas odwiedzin w Bostonie zapytała mnie: „Masza, masz zamiar zostać hazardzistką, powiedz mi – Masza?”. Myślę, że w jej głowie pojawiły się obrazy z literatury, przede wszystkim z Dostojewskiego, który w jednej powieści opisywał zgranego do cna pokerzystę.
Wchodząc kilka lat temu w świat pokera – weszłaś świadomie w świat męskiej dominacji?
W turniejach pokerowych 97 proc. uczestników to mężczyźni. Żadne inne środowisko (z wyjątkiem górników i może kierowców rajdowych) nie jest tak zmaskulinizowane. Od dziesiątek lat działają organizacje, które próbują ściągnąć do pokera kobiety, ale to się nigdy nie zadziało. Dlaczego? Kultura hazardu jest od początku bardzo męska, patriarchalna. Wystarczy wejść do kasyna, popatrzyć, kto siedzi przy stołach – nieważne, czy to duży turniej, czy mały – i od razu widać, jak bardzo przypomina to klub dla mężczyzn. Że jest to kultura, która nigdy nie była zbyt przychylna kobietom jako współautorkom tej rozrywki. Kim są w odbiorze społecznym pokerzyści? To pijący drinki panowie rzucający pikantne albo wulgarne kawały na temat tyłków czy biustów krupierek, którymi są kobiety.
Jeżeli nie piszesz o tym książki, nie zbierasz informacji – dla kobiety nie jest to świat, który może ją oczarować.
Ale ciebie oczarował. W ciągu roku nauczyłaś się zawodowo grać w pokera, wygrałaś 85 tys. dolarów, wygrałaś turniej PokerStars Caribbean Adventure, kwalifikację do PokerStars No-Limit Hold’em. Po tym wszystkim napisałaś książkę o psychologii pokera i swojej pokerowej drodze. To książka dla kobiet?
Dla wszystkich. Tyle że kobiety, aby zacząć grać na poważnie, muszą się przebić przez „mur pokerowego molestowania” – wtedy na pewno będą osiągać świetne wyniki, bo uważam, że są bardzo dobrymi graczami. Może czas rozpocząć na ten temat dyskusję? Moim zdaniem, jeżeli kobiety wyjdą ze swoich stref komfortu i wejdą w pokerowy świat – mogą naprawdę nieźle w nim zamieszać. Wiele razy wykorzystywałam swój niewinny bezradny wygląd szczupłej blondynki, siedząc naprzeciwko wytatuowanych Hell’s Angels, którzy mogli mnie zgnieść małym palcem lewej dłoni. Wygrywałam od nich całkiem niezłe pieniądze, ponieważ lekceważyli mnie jako przeciwniczkę.
Polecamy: Ulubieni polscy gladiatorzy. Iga Świątek, Małysz i Kubica
Poker jest metaforą życia – napisałaś w swojej książce.
Absolutnie tak. Wciąż jeszcze świat jest zdominowany przez mężczyzn. Tak jest w USA, w Polsce, nie mówiąc o Rosji, w której się urodziłam. Grałam przeciwko rosyjskim pokerzystom, bardzo wytrawnym, najbardziej mizoginistycznym mężczyznom, jakich kiedykolwiek spotkałam. Nawet jeżeli kierują wobec ciebie szowinistyczne i seksistowskie uwagi, nie ma prawa Ci zadrgać powieka ani nie możesz wstać od stołu. To niezły trening asertywności. A jaka satysfakcja z wygranej! W końcu wygrywałam z nimi! Grałam też ze starszym Kanadyjczykiem, który w jakiś sposób chciał się na mnie odegrać. Był z generacji, która nie uznawała kobiet za pokerowym stołem. Wygrałam – słodki smak zwycięstwa!
Te damsko-męskie obserwacje nauczyły mnie nigdy nie lekceważyć przeciwnika (oni mnie lekceważyli i przegrywali) i traktować wszystkich dokoła jako graczy, z którymi nigdy się wcześniej nie grało. Zakładanie czegoś z góry, że ktoś jest taki czy inny, jest zawsze zgubne. Przy pokerowym stole, oprócz brutalnych Rosjan i żądnych zemsty Kanadyjczyków, spotykałam też… dżentelmenów, z którymi bardzo dobrze mi się grało. Siedziałam kiedyś przy stoliku z prawdziwym olbrzymem z twarzą wikinga – byłam pewna, że chce mnie zmiażdżyć. Zaczęłam grać bardzo ofensywnie, a okazało się, że jest to konserwatywny i spokojny gracz o wyglądzie mordercy. Nawiasem mówiąc, miał świetne karty. Wniosek do przełożenia na życie: nie zakładajmy niczego – obserwujmy i wyciągajmy wnioski.
Jesteś jednak bardziej psycholożką niż pokerzystką. Jakie psychologiczne prawdy czy zależności dostrzegłaś przy pokerowych stolikach?
Przede wszystkim te dotyczące podejmowania decyzji. Stereotypowo mówi się o tym, że kobiety – przed podjęciem decyzji – analizują wiele danych i sprawdzają, jak bardzo ich decyzja będzie korzystna dla wszystkich dokoła (niekoniecznie dla nich samych). Poker opiera się na podejmowaniu decyzji po zebraniu pewnej liczby informacji. Najważniejsza prawda, jakiej się nauczyłam, grając w pokera, brzmi: „Nie ma stuprocentowo pewnych decyzji. Każda jest obarczona ryzykiem. Ale życie jest po to, żeby podejmować działanie”. W pokerze, podobnie jak w życiu, nie można gromadzić informacji w nieskończoność – trzeba je w pewnym momencie przekuć na swoją siłę. I to działając pod presją.
Poker uczy pogodzenia się ze swoją niepewnością. Podejmowanie decyzji jest trudne bez względu na płeć – statystycznie mężczyźni są skłonniejsi do szybszego działania i podejmowania ryzyka. Badania (spoza świata pokerowego) wskazują jednak, że decyzje podejmowane przez kobiety są bardziej trafne. Co ciekawe – poker uczy także tego, że niepodejmowanie decyzji to także… decyzja, która niesie za sobą konsekwencje. W pokerze – tracisz wtedy pieniądze, w realnym życiu – ciekawe okazje, możliwości na rozwój. Chociaż nie zawsze – wierzę, że w zaprzestaniu działania jest także pewna mądrość. Czasami potrzebujesz odpocząć.
Albo przegrać, ponieść klęskę. Twoja książka traktująca o psychologii pokera jest częściowo apoteozą… porażki.
Istotnie – bo te przegrane nas czegoś uczą i są niezbędną częścią naszego osobistego rozwoju. Porażki na początku drogi są po prostu błogosławieństwem. Nie nauczymy się niczego z odniesionego sukcesu, natomiast z porażki – dowiemy się wiele o sobie samych. Jeżeli sprawy dokoła nas toczą się dobrze, raczej nie zatrzymujemy się i nie analizujemy: „Sprawdźmy, dlaczego tak świetnie mi się powodzi, dlaczego jestem taki świetny (lub świetna)”. Gdy przegrywasz, dobrze jest zrobić krok w tył i zastanowić się, gdzie jest błąd i co można zrobić następnym razem, żeby go uniknąć. Porażka uczy skromności, trzyma w szachu nasze wybujałe ego. Doświadczeni pokerzyści opowiadali mi historie o świetnych kolegach, odnoszących same sukcesy, po których ślad w pewnym momencie zaginął, ponieważ myśleli o sobie, że są najlepsi. Dzisiaj nikt nie pamięta ich nazwisk. Przegrywali wszystkie pieniądze w czasie jednej spektakularnej gry – nie udźwignęli porażki.
Kim się teraz czujesz: bardziej pokerzystką, pisarką czy dziennikarką?
Zawsze będę pisarką, ten zawód najlepiej mnie określa – nigdy nie przestanę pisać. Ale ciągle gram w pokera, a właściwie grałabym, gdyby moich planów nie przekreśliła pandemia – wszystkie turnieje 2020 roku zostały odwołane. Czekam z nadzieją, co przyniesie przyszłość. Cały czas poker mnie cieszy i nieustannie się uczę. Granie w pokera jest trochę podobne do pisarstwa. Możesz to robić z każdego miejsca na ziemi, jesteś w nieustannym kontakcie z ludźmi, nasiąkasz informacjami.
Lubisz być w tłumie?
Nie. Jestem introwertyczką, uwielbiam zaszyć się w mieszkaniu, z laptopem i notesem. Poker zmusił mnie do interakcji z ludźmi, których inaczej bym nie spotkała. Był to dla mnie rodzaj wymagającej terapii i bardzo to doceniam. Wydaje mi się, że jestem silniejsza i pewniejsza siebie niż przed przygodą z pokerem. Na pewno stałam się o niebo lepsza w podejmowaniu decyzji. Nie zajmuję się skrupulatnym planowaniem przyszłości – jak bowiem pokazuje moich kilka ostatnich lat – w życiu wszystko się bardzo szybko zmienia. Nigdy nie wiadomo, skąd powieje wiatr. Gdybyś zatrzymała mnie na ulicy 10 lat temu i powiedziała: „Wiesz, zostaniesz zawodową graczką pokerową i wygrasz turniej”, ominęłabym cię bardzo szerokim łukiem.
Jakie umiejętności najbardziej ci pomogły w tej błyskawicznej karierze?
Myślę, że najbardziej wiedza psychologiczna, którą miałam ze studiów i pisania doktoratu. Zagłębiałam się w tematykę podejmowania decyzji pod wpływem autorytetów. Pomógł mi też fakt bycia dziennikarką i pisarką – nawyk obserwowania ludzi i wyciągania wniosków był mi bardzo potrzebny. Podobnie jak zapominanie o swoim „ego”, kompletny brak wstydu przed zadawaniem głupich pytań (dziękuję mojemu mistrzowi Erikowi Seidelowi za niezmierzone pokłady cierpliwości), a także umiejętność szybkiego (choć nie bardzo pogłębionego) przyswajania wiedzy. Nie każdy musi być mistrzem i wygrywać turnieje pokerowe, ale każdy może nauczyć się grać wystarczająco przyzwoicie.
* Maria Konnikova – amerykańska psycholożka, pisarka i dziennikarka, autorka książki Myśl jak pokerzysta.
Może Cię także zainteresować: Gra pozorów. Czego uczy nas kult cargo?
Edukacja
26 lutego 2025
Zmień tryb na ciemny