Empatia kontra strach. Psychologia władzy

„Nie musicie nas lubić, wystarczy, że będziecie się nas bać” – takim napisem na transparencie kibice jednego z polskich klubów przywitali fanów przyjezdnej drużyny. Prawdopodobnie kibice, którzy rządzili na swoim stadionie nie wiedzieli, że 500 lat wcześniej o sprawowaniu władzy myślano podobnie. Czy zatem nic się nie zmieniło? Owszem, świat jest już inny, ale ludzie wciąż wolą myśleć jak za czasów Machiavellego. Zwłaszcza gdy dojdą już do władzy.

Machiawelizm wiecznie żywy. Niestety

Niccolo Machiavelli pisał w swoim powielanym przez wieki dziele: „O wiele bezpieczniej jest być obiektem strachu niż miłości”. Atrakcyjność twierdzenia autora Księcia polega na łatwiejszej drodze do realizacji zamierzeń. Łatwiej w końcu wzbudzić w kimś strach niż sympatię, a poza tym ciężko odmówić sobie uznania dla samego siebie, które daje dominacja nad innymi. Dla takiego celu wielu ludziom łatwo przychodzi uświęcić środki. Ale czy — w rzeczywistości taka psychologia władzy — jest skuteczna? Otóż nie.

Mroczne prawa władzy

Przekonania Machiavellego kuszą niezmiennie i nie przeszkadza w tym nieco archaiczna forma Księcia. Machiaweliczny sposób na życie zdaje się nawet idealnie pasować do dzisiejszych praw dżungli w korporacjach i polityce. Nic dziwnego, że wydana w 1998 r. książka pt. 48 praw władzy Roberta Greena, w ciągu kolejnej dekady rozeszła się w milionowym nakładzie. Ten swoisty poradnik, jak sprawować władzę jest przejrzystym uaktualnieniem myśli renesansowego prawnika i filozofa z Florencji.

Zasady spisane przez Greena nie pozostawiają złudzeń co do metod działania. Oto niektóre z przedstawionych przez niego praw:

Prawo 3. Ukrywaj swoje intencje.
Prawo 7. Spraw, żeby inni pracowali za ciebie, ale to ty zbierz laury
Prawo 10. Zaraźliwość: unikaj nieszczęśliwych i pechowców
Prawo 11. Naucz się utrzymywać innych w zależności od ciebie
Prawo 12. Używaj selektywnej uczciwości i hojności, aby rozbroić swoje ofiary
Prawo 14. Udawaj przyjaciela, pracuj jak szpieg
Prawo 15. Całkowicie zmiażdż swojego wroga
Prawo 17. Trzymaj innych w napięciu: kultywuj atmosferę nieprzewidywalności
Prawo 18. Utrzymuj innych w zawieszonym terrorze.
Prawo 31. Kontroluj możliwości wyboru: niech inni grają kartami, które ty rozdasz
Prawo 34. Miej własny królewski styl: działaj jak król, aby traktowano cię jak króla

Brzmi to pociągająco, choćby dlatego, że wszystkie narzędzia potrzebne do sprawowania władzy trafiają w ręce wykonawcy. Zestaw praw pozwala też stale utrzymywać inicjatywę, pozostawiając innych w naiwnym przeświadczeniu, że jest inaczej.

Psychologia władzy. To prawa są efektowne, ale błędne

Czy podobna strategia zawsze się sprawdza? Przy czym nie chodzi o czas utrzymania się na stołku takiego czy innego lidera, ale odpowiedź na pytanie, czy taka psychologia władzy i jej sprawowanie jest skuteczne dla zarządzanej organizacji, bez względu na to, czy mówimy o osiedlowym barze, czy państwie.

Według amerykańskiego psychologa społecznego dr. Dachera Keltnera prawa Greena są wprawdzie efektowne, ale całkowicie błędne. Zgodnie z badaniami socjologicznymi „władza jest sprawowana najskuteczniej, gdy jest używana odpowiedzialnie przez ludzi, którzy są dostrojeni do potrzeb i interesów innych”.

Keltner twierdzi, że empatia i inteligencja społeczna są o wiele ważniejsze dla zdobywania i sprawowania władzy niż siła, oszustwo lub terror. „To nie manipulujący, strategiczny makiawelista zdobywa władzę. Zamiast tego nauki społeczne ujawniają, że zdolność do zdobycia lub utrzymania rządów, nawet w sytuacjach małych grup, zależy od zdolności do zrozumienia i promowania celów innych członków grupy. Jeśli chodzi o władzę, inteligencja społeczna — godzenie konfliktów, negocjowanie, łagodzenie napięć grupowych — bierze górę nad darwinizmem społecznym” — pisze Keltner.

Z drugiej strony zwolennicy machiawelizmu i teorii Greena, gotowi kłamać, wbijać nóż w plecy i zastraszać, mogą się czuć pewniej, jeśli w praktyce o ich wyniesieniu decyduje wąskie grono osób zainteresowanych późniejszymi profitami płynącymi z podobnych rządów.

Jednak badania wskazują, że tacy kandydaci na przywódców są częściej eliminowani przez resztę grupy, choćby w obawie o własny los. Zatem w szerszym kontekście większe szanse na zdobycie władzy mają ludzie potrafiący potwierdzić swoją empatię i inteligencję społeczną.

Warto przeczytać: Te mechanizmy mają nas bronić przed krytyką. Mogą też nas zniszczyć

Psychologia władzy. Strach czy empatia. Fot. Tumisu/Pixabay
Fot. Tumisu/Pixabay

Paradoks władzy, czyli ja i reszta przeciętniaków

Niestety, paradoks władzy polega na tym, że po jej objęciu łatwo zatracić umiejętność właściwego postrzegania siebie i podległych sobie ludzi. Brytyjski historyk podobnie powiedział, że władza sprzyja korumpowaniu, a władza absolutna korumpuje absolutnie.

Dlaczego liderzy nie potrafią się temu oprzeć? Psycholodzy podają co kilka lat nowe powody. Jedną z potencjalnych zmian, jaką nowy przywódca może u siebie spostrzec jest zawyżanie własnej wartości przy jednoczesnym deprecjonowaniu podwładnych. Takie zjawisko tłumaczono m.in. uległością tych drugich. Ludzie zależni od przełożonych wypełniają posłusznie i bezkrytycznie wszystkie polecenia, nierzadko dodatkowo nieszczerze podkreślając ich rzekome walory.

To sprawia, że pomysły przywódcy, w jego mniemaniu, jeszcze bardziej wyróżniają się w coraz szerszej grupie ludzi przeciętnych. W efekcie lider powiększa swój wpływ na innych, a ci wykazują się coraz większą uległością i coraz bardziej gasnącą kreatywnością. Podobne działanie nie polepszy wyników, za to przyczyni się do wzmocnienia dominacji przełożonego nad grupą.

Warto przeczytać: Inwazja Marsjan wywołała panikę w USA. Tak steruje się emocjami

Każdemu według stereotypu

Innym mechanizmem widocznym we władzy jest brak zainteresowania indywidualnymi cechami podległych osób i stosowaniem do wszystkich stereotypowego podejścia. W takich przypadkach na nic zda się dobrze rozumiana aktywność i inwencja zależnych ludzi, od których wymaga się jedynie ścisłego wykonywania poleceń.

To kolejny z paradoksów władzy. Podwładnym nadaje się status narzędzi, bez większych oczekiwań. Taki model bardziej wzmacnia kontrolę nad grupą niż zbliża ją do celu. Według amerykańskiej psycholog Suzan Fiske osoby u władzy mogą sobie pozwolić na stereotypowe postrzeganie innych, ponieważ nie są od nich zależne. W każdym razie nie w takim stopniu jak w przypadku odwrotnej relacji. Tłumaczy się to też przeciążeniem przywódców zbyt wieloma informacjami, stąd ich myślenie o innych „na skróty”. Wreszcie traktowanie wszystkich standardowo podkreśla poczucia dominacji nad osobami pojmowanymi jako „szara masa”.

Podobny mechanizm nie musi się odnosić jedynie do osób bezpośrednio zależnych, ale i tych, nad którymi po prostu czuje się wyższość. Stąd m.in. szczere pytanie ludzi zamożnych: „po co ubogim więcej pieniędzy, przecież nie mają takich wydatków jak my”.

Psychologia władzy. Empatia czy strach. Fot. ReadyElements/Pixabay
Fot. ReadyElements/Pixabay

Przywódcy z „uszkodzonym” mózgiem

Dr Keltner, powołując się na swoje badania, dowodził, że sprawujący władzę mogą się zachowywać jak pacjenci, którym uszkodzono płat czołowo-oczodołowy mózgu, co skutkuje nadmiernie impulsywnym i nieczułym zachowaniem. Zatem „doświadczenie władzy można postrzegać jako sytuację, w której ktoś otwiera twoją czaszkę i usuwa część mózgu krytyczną dla empatii i społecznie akceptowalnego zachowania” – pisze Dacher Keltner.

Wyrazistym przykładem wpływu władzy na zachowanie był jeden z najbardziej znanych i kontrowersyjnych eksperymentów psychologicznych, przeprowadzony w Stanford na początku lat 70., pod kierownictwem dra Philipa Zimbardo. Psycholog zaprosił do współpracy studentów, którym losowo przydzielił role osadzonych oraz strażników, po czym polecił żyć według więziennego rygoru. Żaden z uczestników badania nie był wcześniej za kratkami. Mimo to bardzo szybko doszło do rażącego nadużycia władzy. „Strażnicy” znęcali się psychicznie i fizycznie nad kolegami, którzy odgrywali rolę „więźniów”.

Przemoc wymknęła się spod kontroli do tego stopnia, że postanowiono przerwać eksperyment. Musiało jednak minąć sześć dni, by dr Zimbardo podjął tę decyzję. Wcześniej, jak przyznał, poczuł się jak dyrektor więzienia, a nie bezstronny obserwator.

Psychologia władzy. Kto pójdzie do „dr House’a”?

Początkowo rządzący tłumaczą się sami przed sobą, uznając, że czasem trzeba zachować się, jak nie należy. Jednak podobne wyjątki przeradzają się w końcu w normę. A liderzy, uwiedzeni poradami Machiavellego czy Greena, usprawiedliwiają swoje postępki wymogami sprawowania władzy, które przecież nie oni wymyślili. Co więcej, wielu ludzi od nich zależnych uznaje podobne normy, twierdząc, że społeczeństwo potrzebuje zdecydowanych i wyrazistych liderów.

Wzorcami karmieni jesteśmy poprzez masową kulturę. W kulinarnych programach rozrywkowych, by dodać widowisku pikanterii i podkreślić dominację, „boss” bez potrzeby rozstawia wszystkich arogancko po kątach. Widzowie są urzeczeni, bo każdy utożsamia się z szefem, nie z podwładnym.

Kto z lekarzy nie chciałby być jak filmowy dr House? Jednak choć mało kto dorównuje mu geniuszem, w praktyce wielu chętnie przejmuje od niego butny i zwykle bezczelny sposób bycia. To wystarczy, by poczuć dominację. Tylko kto chciałby być w takim przypadku pacjentem?

Przeczytaj inny tekst Autora: Sukces zaczyna się w głowie. Tak wiara w siebie wpływa na wyniki

Opublikowano przez

Sławomir Cedzyński

Autor


Dziennikarz, publicysta, wydawca i komentator. Był m.in. redaktorem naczelnym informacji i publicystyki w Wirtualnej Polsce oraz wydawcą portalu i.pl. Współpracował tez z TVP, z tygodnikiem „Do Rzeczy”, serwisami superhistoria.pl oraz wprost.pl.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.