Humanizm
Hulaj dusza, piekła nie ma. Zetki, influencerzy i pieniądze
16 listopada 2024
Pszczoły, tak jak inne owady, mają sobie za nic wyznaczone przez ludzi granice – także te, które przebiegają tylko w naszych głowach. Jeśli porzucimy wyobrażenie o pszczołach jedynie jako o stworzeniach produkujących miód, nagle okaże się, że ślady tych i innych owadów odnajdziemy niemal wszędzie. W obszarach związanych ze sztuczną inteligencją, technikami wojskowymi czy współczesną filozofią – i w wielu innych – słychać miarowe buczenie rojów.
Ze względu na ich zdolności – do zapylania roślin i wytwarzania miodu, wosku, pierzgi czy propolisu – pszczoły towarzyszą nam niemalże od początku dziejów homo sapiens. Dlatego wiemy o nich obecnie tak wiele, a przynajmniej stosunkowo wiele w porównaniu z innymi gatunkami owadów, których ścieżki tak często nie krzyżują się z naszymi.
Można zaryzykować twierdzenie, że nowe wiadomości o pszczołach wielokrotnie wykraczały poza obszar zainteresowania tematem pszczelarzy i entomologów. Mówiąc dobitniej, w parze z wieściami pochodzącymi z ula dochodziło do wyrojenia się idei kontrowersyjnych, wywrotowych, a przynajmniej zmieniających aktualną rzeczywistość.
Przykładem niech będzie znana postać księdza Jana Dzierżonia (1811–1906). Śląski duchowny rzymskokatolicki i pszczelarz, po latach badań, w 1845 roku ogłosił odkrycie partenogenezy w świecie zwierząt. Obserwacja dotyczyła zjawiska rozwoju w pszczelej kolonii niezapłodnionych jaj, z których finalnie powstają trutnie, a więc samce pszczół. Odkrycie Dzierżonia dokonane w połowie XIX wieku było sensacją zmieniającą dotychczasowe myślenie o rozwoju biologicznym. Upublicznienie swoich analiz oznaczało jednak dla duchownego konflikt z władzami Kościoła, które potępiły „heretycką” teorię dzieworództwa. Z upływem lat spór ten jedynie się zaostrzał, a w końcu doprowadził do ekskomuniki kapłana.
Dziś, blisko 80 lat po odkryciu partenogenezy przez Dzierżonia, znamy komunikację feromonową, taniec pszczół, a także zaobserwowaną przed kilkoma laty komunikację wibroakustyczną. Wiemy, że pszczoły potrafią rozpoznawać ludzkie twarze, mają niezwykle rozwinięte umiejętności nawigacyjne, zachowują wspomnienia jednostkowe i zbiorowe, które mogą wpływać na podejmowane przez nie decyzje. Mapują przestrzeń, tworzą w umyśle obrazy okolicy i ważnych ścieżek, które następnie z najwyższą dokładnością są w stanie przekazać innym robotnicom, a te je odtworzyć. Lista tych i wielu innych odkryć jest stale uzupełniania przez kolejne doniesienia naukowców podglądających pszczele kolonie.
Dla belgijskiego pisarza Maurice’a Maeterlincka (1862–1949), laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, zrozumienie wagi tego, co dzieje się w ciasnej przestrzeni pszczelego ula, jest równoznaczne z osiągnięciem oświecenia o charakterze naukowym i duchowym. Jednak bez zmiany naszego sposobu myślenia nie dostrzeżemy, co pszczoły naprawdę mają nam do zaoferowania.
Profan, któremu pokazujemy po raz pierwszy ul obserwacyjny, doznaje zrazu wielkiego rozczarowania. Mówiliśmy mu, że ta skrzynka szklanna roi się od pracownic i tętni gorączkowym życiem, że podlega wielkiej ilości niezwykle mądrych ustaw, że jest rezultatem geniuszu zdumiewającego, że mnóstwo w niej tajemnic, doświadczeń, obliczeń, wiedzy, przemysłu różnorakiego nieomylnych nawyków, przewidywania, inteligencji uczuć i cnót niezwykłych, tymczasem dostrzega on, cóż, ot kupkę bezkształtną małych, rudawych stworzeń, podobnych nieco do ziarenek palonej kawy lub suchych winogron, czarniawych i przylgniętych do powierzchni szyby
– czytamy w Życiu pszczół Maeterlincka.
Polecamy: Myśleć i mówić inaczej. Jak metafora pomoże w walce z kryzysem środowiskowym?
Konsternacja wywołana obrazem plączących się w ciemności ula drobnych ciałek, którą przywołuje belgijski pisarz, jest związana ze zwyczajową antropomorfizacją pszczół. Zero-jedynkowe przypisywanie owadom ludzkich cech prowadzi w pierwszym zetknięciu z rzeczywistym rojem do rozczarowania. Nie znaczy to bynajmniej, że wyliczenie pszczelich atrybutów przez Maeterlincka mija się z prawdą. Pszczoły czują, samoorganizują się, komunikują, lecz w sposób odbiegający od naszych ludzkich projekcji na ten temat. Wreszcie, nie znaczy to, że nasza relacja z pszczołami kończy się na korzystaniu z ich pomocy w celu zapylania upraw i produkcji miodu.
Jussi Parikka, fiński medioznawca, w książce Owady i media ukazuje, w jaki sposób rozwiązania wypracowane przez pszczoły, mrówki, ćmy i inne owady są wykorzystywane we współczesnej technice.
Od XIX wieku nie tylko pszczoły, ale całą naturę uznaje się za „magazyn dla wynalazców”, jak zauważa Parikka. Taka perspektywa jest tym bardziej aktualna w dzisiejszym świecie, zdominowanym przez techniki cyfrowe, które nie są zorganizowane w sposób linearny, lecz podobnie jak rój opierają się na relacyjności i rozproszonym rozwiązywaniu problemów.
Technologia coraz mniej ma wspólnego ze (stabilną) materią, a coraz więcej ze zmiennością i metamorfozą
– stwierdza fiński teoretyk mediów.
Ducha ula – tak tajemniczą, zmienną samoorganizację roju pszczół nazywał Maurice Maeterlinck – próbuje się obecnie zamknąć w przestrzeni komputera. Tworzy się w ten sposób tzw. czujące algorytmy. Te, podobnie jak kolonie owadów społecznych czy stada ptaków, mając ograniczony dostęp do informacji o otoczeniu, nie mogą polegać jedynie na schematach, ale muszą w relacji z innymi elementami otoczenia i środowiskiem stale wypracowywać zmienne, kolektywne zachowania.
Na tego typu przeniesieniu pszczół do świata mediów i techniki bazują dzisiejsze modele wykorzystywane przy symulowaniu na przykład sposobów ewakuacji dużych grup ludzi. Boidy Craiga Reynoldsa – obiekty, które funkcjonują na podstawie algorytmów odzwierciedlających stadne zachowania ptaków – służą z kolei do symulacji reakcji tłumów i stosowane są w przemyśle rozrywkowym. Dzięki rozwiązaniom Reynoldsa można inscenizować wiarygodne zachowania dużej grupy jednostek, które wchodzą w realistyczne interakcje z określonym otoczeniem. Animowane nie-ludzkie boidy możemy oglądać między innymi w Powrócie Batmana, w filmach z trylogii Władca Pierścieni, a także innych hollywoodzkich produkcjach. Podobne „cyfrowe owady” są wykorzystywane nie tylko w kinie, ale również w grach wideo, bioarcie czy w systemach zarządzania ruchem ulicznym.
Pszczele roje są niezwykle istotne także w sferze militarnej. Jak twierdzi Lauren Wilcox, owady społeczne są wręcz zawłaszczane przez przemysł zbrojeniowy. Drony, które w języku angielskim oznaczają przecież trutnie (drone), kształtują oblicze nowoczesnej wojny. Funkcjonują na współczesnym polu walki, bazując w jakimś stopniu na zachowaniu roju, co wpływa na autonomizację i decentralizację wielu różnych działań wojskowych.
Owady – szczególnie owady społeczne, takie jak pszczoły – stały się ważną figurą myślową we współczesnej filozofii, zwłaszcza w nurtach nowego materializmu czy posthumanizmu. Jak twierdzi wpływowa filozofka Rosi Braidotti, „stawiają [one] pytanie o radykalną inność”, a więc każą przemyśleć granicę poznawczą, której jako ludzie nie jesteśmy w stanie w pełni przekroczyć. Przynajmniej w obecnym paradygmacie.
Jeśli to człowiek dał początek większości idei w zachodniej filozofii politycznej (a także w filozofii organizacji), owady dostarczają najważniejszej alternatywy dla tego sposobu myślenia
– przekonuje Parikka.
Ustawicznie „stający się” rój wytrąca nas z bezpiecznych, skostniałych założeń. Pszczoła niesie obietnicę radykalnie nowych możliwości, które zmieniają postrzeganie życia – jak w przypadku kontrowersyjnego odkrycia Jana Dzierżonia – albo przynajmniej rewolucjonizują media i technikę. Warto mieć to uwadze. Nie tylko wtedy, gdy sięgniemy po kolejny kubek herbaty z miodem.
Polecamy:
Źródła
R. Braidotti, Metamorphoses: Towards a Materialist Theory of Becoming, Cambridge–Malden 2002.
M. Maeterlinck, Życie pszczół, tłum. F. Mirandola, Warszawa 1949.
J. Parikka, Owady i media, tłum. M. Borowski, M. Sugiera, Kraków 2017.
L. Wilcox, Drones, Swarms and Becoming-Insect: Feminist Utopias and Posthuman Politics, „Feminist Review” 2017, Vol. 116, No. 1.
Może Cię także zainteresować: Największy problem nauki. Jego źródłem są sami naukowcy
Polecamy: Dziecko za setki tysięcy. Polki „wynajmują brzuchy” Ukrainek